Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Samotność,emocje

Otagowane: , , ,

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • Cerber
    Uczestnik
      Liczba postów: 142

      jestem samotny , ale tak chyba naprawdę mam takie wrażenie że ,
      nawet czytając tutaj każdy kogoś ma .
      a ja nie ma przyjaciół ewentualnie znajomych z pracy i tylko tam ,
      najgorsze to to że ja nie wiem co to znaczy przyjaźń ,
      czym się objawia a najważniejsze jakie uczucia i emocje jej towarzyszą,
      co czyni kogoś już przyjacielem ?o zakochaniu nie wspomnę …..
      W moim przypadku zwłaszcza znajomość z drugim mężczyzną jest kłopotliwa
      czuje się zagrożony ,w mniejszym lub większym stopniu ale to uczucie jest zawsze obecne.
      często rozmowa z kobietą jest łatwiejsza chyba że jestem nią zainteresowany ….im bardziej tym gorzej

      Jestem jak jałowa pustynia ,jedynie co odczuwam to lęki choć i te osłabły
      miałem duży problem z fobia społeczną , był okres że praktycznie nie wychodziłem z domu przez 2 lata.

      Nie wiem o czym pisać dalej ,bo czasem mam wrażenie że jest tego tyle że mnie to przytłacza
      związki ??? ,nie mam z kim porozmawiać… mam wrażenie że tego nie potrafię
      Boję się ludzi ale też wiem że potrzebuję tego kontaktu…
      Myślę o powrocie na terapię…. myślę że teraz może udało by się więcej ,głębiej

      Kitka
      Uczestnik
        Liczba postów: 43

        Witaj cerber,

        Twój problem jest mi bardzo bliski, sama przeżywam takie same poczucie osamotnienia, mam fobie społeczna w jakimś stopniu, boję się ludzi, problemem jest dla mnie chodzić do pracy, poznawać nowych ludzi, realizować siebie, otworzyć na świat. Cały czas jestem zamknięta w pokoju, w którym czuję się bezpiecznie.

        To co mogę Ci dać że swoich doświadczeń które mi pomogły ☺ to pójście na psychoterapię indywidualna i jeśli będziesz w stanie to na grupowa. Ja byłam już na dwóch grupowych. Na pierwszej w ogóle się nie odzywałem z lęku i strachu, byłam całkowicie nieobecna, wycofana, skupiona tylko na tym żeby przetrwać. Gdy poszłam na drugą zauważyłam zmianę c,hyba najbardziej widowiskowy efekt terapii, zaczęłam mówić, opowiadać o swojej historii, zaistniałam na grupie, ludzie na mnie czekali, byłam dla nich ważna. To było niesamowite. Czułam nadal lek ale nie był on już tak silny żeby mnie powstrzymywal przed gadaniem. Teraz chodzę na warsztaty z poczucia własnej wartości i lęk od pierwszego spotkania jest duuuuzo mniejszy. Angażuje się w grupę, jest super bo doświadczam w końcu wszystkich fajnych rzeczy wychodzących z relacji. Planuję też pojechać na tygodniowy wyjazd grupy terapeutycznej, myślę że to będzie mój kolejny krok.

        Pracuje już długo na terapii, mam nie raz dość, brakuje mi wiary, wyzywam w myślach terapię gdy nie widzę postępów, ale nie opuściłam jej od pierwszej wizyty. Wierzę że to mi pomaga w jakimś stopniu, czasami są to zmiany niewidzialne, ale później przychodzi moment że te niewidzialne zmiany wyłąza w bardzo widowiskowy sposób w tym samym momencie i wtedy widzę, że terapia działa. Nie poddawaj się.

        To tylko kwestia czasu kiedy zaczniesz inaczej funkcjonować. Nie wiadomo ile, ale na pewno minie jakiś czas i zauważysz że już nie jesteś starym cerberem.

        Powodzenia!

        canicattinese
        Uczestnik
          Liczba postów: 2

          Hej

          Dawno mnie tu nie było a sprowadza mnie tu dość mroczna i dołująca historia Półtorej miesiąca temu temu zakończyłem toksyczną relację, a w sumie zakończyła ją moja partnerka, byłem w tej relacji ok. 3,5 roku.Poznałem tą kobietę kiedy kończyła relację ze swoim poprzednim partnerem. Początkowo nawet przez myśl mi nie przeszło że mógłbym z tą kobietą nawiązać jakąkolwiek relację spotkałem  ją na ulicy, wyglądała na wyjątkowo zagubioną i przestraszoną, więc zaprosiłem ją na kawę, zaczęła opowiadać mi o swoim związku o tym jak jest w nim nieszczęśliwa i że ma zamiar się wyrwać. Myślałem wtedy że na tym koniec, wygadała się kobieta i tyle, aż pewnego dnia dostałem sms-a od niej z zapytaniem dlaczego nie mówię jej cześć na ulicy, co znią nie tak, przeprosiłem ją powiedziałem że pewnie po prostu jej nie zauważyłem i tak od słowa do słowa znowu wylądowaliśmy na kawie, nawet nie wiem kiedy ta znajomość przerodziła się w związek. Po jakimś czasie pojechała na wakacje do Polski (mieszkamy na wyspach normandzkich) zostawiła na lotnisku swojego kompletnie skołowanego partnera i pojechała w swoją stronę. Dzwoniliśmy i pisaliśmy do siebie codziennie, któregoś dnia kiedy miałem wolne w tygodniu musiałem załatwić całą masę moich spraw, więc pomyślałem sobie że zadzwonię do niej wieczorem z domu, aby móc spokojnie z nią porozmawiać, zadzwoniła pierwsza z masą pretensji dlaczego nie odezwałem się w ciągu dnia ,wyjaśniłem w czym rzecz, nazwała mnie kłamcą. Po jej powrocie pomogłem jej wynieść się od poprzedniego partnera, zamieszkała chwilowo u swojej koleżanki, przyjeżdżałem do niej codziennie po pracy, co jakiś czas wybuchała ,zwalałem to na karb jej sytuacji stresu itp.w międzyczasie powiedziała mi że poza wyjątkiem pierwszego męża z którym miała córkę i poprzedniego partnera miała jeszcze jednego męża od którego również uciekła (uciekała od wszystkich trzech swoją drogą) Każdy z nich był głupkiem ,psycholem itp.itp, naturalnie od razu zaczęła mi wpierać że ona wie co sobie o niej pomyślałem, że ją osądziłem że ona wie co sobie o niej myślę, naturalnie cały dzień musiałem poświęcić na przekonywanie jej że tak nie jest. Kilka dni pózniej zrobiła mi piekło z powodu kropli herbaty na stole , w tym momencie nie wytrzymałem po prostu wstałem powiedziałem że nie rzyczę sobie takiego traktowania, przekroczyła kompletnie wszystkie granice od bezpodstawnego oskarżenia o kłamstwo po wściekłość z powodu bzdury, wyszedłem. Od tego czasu kłótnie stały się regularne, ona próbowała wciskać mi szpilę, ja nie pozwalałem sobie na to ,zostawialimy się na kilka dni w międzyczasie szły tysiące sms-ów z wyzwiskami,kopiowałem co mi powiedziała ,wypierała się w zywe oczy że tego nie powiedziała. W końcu powiedziałem że mam dość i kończę tą relację. Odezwała się po dwóch tygodniach prosząc mnie o rozmowę, wylała hektolitry łez mówiąc że nie ma już siły na nowy związek, ja jestem jej całym światem, wróciliśmy do siebie ,ale nie było lepiej cały czas wybuchały kłótnie cały czas się zostawialiśmy w międzyczasie szły tysiące sms-ów, kilka razy ja wybuchałem agresją (nie wiem dlaczego potrafiła wyciągnąć ze mnie wszystko co najgorsze). Próbowałem rozmawiać i wogóle nie przyjmowała tego co do niej mówię, cały czas obwiniała mnie za wszystko, w pewnym momencie żadne z nas nie miało już żadnych hamulców. W międzyczasie straciłem dobrą pracę (pracowałem jako support worker w ośrodku dla osób uzależnionych)z którą zresztą zawsze miała problem ponieważ musiałem pracować tam długo, zacząłem pracować agencyjnie, też miała z tym problem. W marcu zeszłego roku moja córka dostała zawału płuca, miałem mieć rozmowę o pracę a moje kochanie wyciągnęła mnie na wakacje mówiłem i zaklinałem ją aby odpuścić sobie ten pomysł ponieważ nie jest on najlepszy w obecnej sytuacji i kompletnie przeczy zdrowemu rozsądkowi, ewentualnie możemy pojechać na kilka dni ale na dwa tygodnie, oczywiście musiała dopiąć swego. Po przyjezdzie do hotelu ,zrobiliśmy jakieś zakupy w supermarkecie (typu kawa, jakieś owoce,zaparzarkę do kawy ,czekoladę itp.). Po powrocie do pokoju zrobiła mi piekło nazywając mnie egoistą, złym człowiekiem itp.ponieważ nie kupiłem niczego dla niej (oczywiście kawa i zapażrka to nic)Nie wytrzymałem w tym momencie powiedziałem że mam dość wsiadam w samochód zostawiam ją tam gdzie jest i niech martwi się samą o siebie, nie mam zamiaru wysłuchiwać tego steku bzdur na mój temat tym bardziej mając chorą córkę i tysiące innych problemów, opanowałem się kiedy wróciłem po paszport który zostawiłem w pokoju, po wakacjach kontakt urwał się nam na cztery miesiące, wróciliśmy do siebie , starałem się zmienić wszystko, nie zostawiałem problemów po utarczkach odzywałem się najpózniej następnego dnia, trwało to do grudnia, wtedy znowu się rozeszliśmy na jakiś czas, wróciliśmy do siebie w styczniu w lutym znowu się pokłóciliśmy o to że zapytałem ją czy chce do mnie przyjechać czy też nie , stwierdziła że nie chodziło opytanie tylko o to że jej nie chciałem, pojechaliśmy na kilka dni do Francji, i po raz pierwszy rzeczywiście wszystko było idealnie ,zaczęliśmy planować wynajęcie wspólnego mieszkania i wspólnej przyszłości, po powrocie zaczęła mnie urabiać mówiąc że tego faceta zostawiła żona a on taki w porządku ponieważ nie nazwał jej k…ą, zaczęła opowiadać o dziewczynach które miały relację pozamałżeńskie w jej pracy itp. Pewnej niedzieli pojechaliśmy gdzieś na obiad , w samochodzie zaczęła rozmowę o wspólnym mieszkaniu ,zarzucając mi pasywność, nie ważne że wynajęcie lokum tutaj jest nie lada problemem, zaczęłą pytać mnie jakim mężczyzną jestem ,że w jej oczach nie jestem facetem, że była u psychologa ten powiedział jej że nie jest zaburzona i ma prawo do szczęścia (nie była, żaden psycholog nie powiedziałby jej tego), odwiozłem ją do domu, tej samej nocy zaczęła wysyłać  mi dziesiątki sms-ów, poprosiłem ją o rozmowę następnego dnia ponieważ mam trochę wątpliwości odnośnie naszego związku i wspólnego mieszkania i chciałbym odbyć z nią poważną rozmowę, odpowiedziała mi że to jej wystarczy od tej chwili jest wolna i może umawiać się z kimkolwiek chce. Próbowałem skontaktować się z nią przez następne dwa miesiące , albo była niesamowicie opryskliwa, albo w ogóle nie odbierała żadnych telefonów aby w końcu kompletnie mnie zblokowała, w sobotę wielkanocną wysłałem jej jakiś filmik na you tube z tematyką wielkanocną, zapytała mnie jaki prawem wysyłam jej jakieś p….e chore filmiki, czy jeszcze nie zrozumiałem że spotyka się z kimś i jest bardzo szczęśliwa,ale możemy zostać kumplami było to dla mnie jak knockout, odpowiedziałem jej w bardzio wulgarny sposób, we wtorek po świętach wysłała mi sms-amówiąc że taki prosty test pokazał jej kim jestem, oczywiście od razu zapytałem jaki test?.Nie dała mi niczego do zrozumienia a prawdopodiobnie tylko to że nie jest w żadnym związku Następnego dnia ,nie wiem co mnie tknęło aby kupić pieczywo w sklepie do któregio w sumie nigdy nie chodziłem ,wychodząc stamtąd zobaczyłem faceeta którego cały czas lajkowała na fb, poszedłem za nim i strzał w dziesiątkę ona szła na spotkanie z nim. Szczerze powiedziawszy jestem kompletnie zdruzgotany, po wszystkich tych latach, po moich naleganiach na terapię, po moich apelach o zachowywanie się jak dorośli ludzie wszystkich planach i nadziejach, przekonaniu że jest najbliższą mi osbą taki numer, odciąłem się od przyjaciół, zaniedbałem moje zainteresowania, mam 45 lat i kompletnie czarną dziurę w życiu, nie widzę tam już żadnej nadziei, na sam koniec obwiniła za wszystko jeszcze mnie rozglądam się za jakąś terapią aby to wszystko ogarnąć i poskładać do kupy ,nie mogę zrozumieć jak można zachować się w ten sposób,m przeskoczyć z partnera na partnera ot tak jak gdyby nigdy nic. Nie mogę się za cholerę pozbierać po tej historii,dodatkowo w miesiąc po zakończeniu wysłała mi esa tego typu: Już ci przeszło? Przestałeś szukać winnych ? Musisz zrozumieć, że tak jest najlepiej i dla ciebie i dla mnie. Może moglibyśmy normalnie rozmawiać? Daj znać czy wszystko jest ok u Ciebie.Wszędzie ją zblokowałem ,ale jeszcze nie mogę dojść do siebie, jej ojciec był również alkoholikiem, matka wiecznie krytykującą despotką

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.