Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Seks tylko z obcymi

Otagowane: , ,

Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
  • Autor
    Wpisy
  • landoflaughs
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Drodzy

      Jestem w terapii nieprzerwanie od czterech lat, od dajmy na to dwóch wiem już na pewno i przyznałam się sama przed sobą, że jestem DDA.

      Problemów oczywiście jest co nie miara, jednak powoli wychodzę na prostą i zaczynam być bardziej uważna, dbać o siebie, stawiać granice. Ale do sedna.

      Byłam w kilku związkach w swoim życiu, z mężczyzną i kobietami, z czego od ok. 10 lat już tylko z kobietami. Z seksem nigdy nie było spoko. Mój (pierwszy zresztą i ostatni) facet nie miał kompletnie libido i uproszenie go o stosunek było za każdym razem długotrwałe i upokarzające. W kolejnym związku dziewczyna nie była najlepsza w te klocki, więc to ja unikałam seksu. W kolejnym – znów to ja chciałam, a ówczesna partnerka nie (wydawało mi się, że to trauma z początku związku, gdy sąsiad zostawił nam kartkę pod drzwiami, że jesteśmy za głośno).

      W międzyczasie miałam kilka przygód z obcymi osobami, w łóżku było super ekstra.

      Teraz jestem chyba w pierwszej zdrowej relacji, dodatkowo moja partnerka jest piękną kobietą, pociągającą, i chciałaby mieć ze mną normalne życie seksualne. A ja po pierwszych kilku miesiącach zamknęłam się totalnie na seks. W terapii zdałam sobie sprawę, że w tej chwili jestem go w stanie uprawiać jedynie z osobami obcymi, z którymi nie nawiązałam więzi emocjonalnej. Na myśl o zblizeniu z moją dziewczyną robi mi się niedobrze, traktuję ją bardziej jak… rodzinę, siostrę, matkę, nie wiem, ale od razu mnie szarpie i nie mogę się przemóc. Dodam, że w domu oprócz alkoholu były różne nadużycia, np. matka po alkoholu wbijała mi się do łóżka i siłą przytulała, chociaż nie chciałam, i płakała że jest złą matką. Pijani wujkowie komentowali moje piersi, możliwe, że nawet je dla „żartów” łapali, ale to wyparłam. Po 20stce dodatkowo moja przyjaciółka zignorowała moje „nie” i mnie najzwyczajniej w świecie zgwałciła, przez co zresztą uciekłam z rodzinnego miasta.

      Teraz mam wrażenie, że stoję pod ścianą. Chcę zdrowej relacji z moją partnerką, również w łóżku, ale nie mam zielonego pojęcia jak się za to zabrać. Może to proces, ale ten labirynt wydaje mi się czasem byc bez wyjścia. Moja dziewczyna o tym wszystkim wie, ale też nie bardzo wie jak sobie poradzić, bo przecież to dotyka zarówno mnie jak i ją.

      Przytulanie jest ok, całowanie jest ok, ale są momenty kiedy mam flashbacki z matką i natychmiast muszę uciekać.

      Piszę, bo nie znam nikogo, kto miałby podobny problem… A mam wielką potrzebę poczuć że nie jestem sama. Czy ktoś z Was był/jest w podobnej sytuacji?

      Chętnie też wysłucham wszelkich sugestii.

      Dzięki za dobrnięcie do końca;)

      • Ten temat został zmodyfikowany 3 lat, temu przez landoflaughs.
      landoflaughs
      Uczestnik
        Liczba postów: 2

        Może dodam jeszcze dla pełniejszego obrazu sytuacji – moja terapeutka upatruje problemu m.in. w problemach z poczuciem własnej wartości i z własnym ciałem. To pewnie prawda, ale mam także blokadę przed zastanawianiem się nad tym w ogóle. Niedawno przyznałam jedynie, że nie lubię swoich piersi. I ogólnie na co dzień maskuję swoją kobiecość, noszę się raczej unisex, czasem zastanawiam się nad płcią; raczej myślę o sobie jako o osobie niebinarnej, może nawet po prostu bez płci. Ale momentami identyfikuję się raczej jako kobieta… ech, masakra.

        dda93
        Uczestnik
          Liczba postów: 628

          Witaj, z tego co piszesz odnoszę wrażenie, że nałożyły Ci się trochę dwie sprawy: problem z określeniem własnej tożsamości płciowej i trauma o charakterze seksualnym (którą zdecydowanie mógł być gwałt, o którym wspominasz – ale może też inne sytuacje, być może wyparte tak, że już ich nie pamiętasz…).

          Wątpię, czy rozwiązanie znajdziesz przeglądając fora. Moim zdaniem może powinnaś poszukać terapii, pewnie dość długotrwałej i pogłębionej – bo niezależnie od tego, kim chcesz być i z kim chcesz być – sama sobie z tym raczej nie poradzisz. Jeżeli Twoja terapeutka nie czuje się dobrze w tych klimatach, szukaj równolegle innego specjalisty – może np. zacznij od seksuologa.

          Na pewno akceptacje siebie jest w tej kwestii ważna, a problem ze skrajnymi postawami wobec seksu (albo „cały czas chcę”, albo „w ogóle nie chcę”) często mają ludzie „po przejściach” – terapia DDA może więc być tu pomocna. Ale wydaje mi się, że Ty potrzebujesz także czegoś więcej…

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            Osoby DDA/DDD bardzo często borykają się z problemami w sferze seksualnej. W luźnych rozmowach ze znajomymi ocenialiśmy, że dotyczy to 80-100% znanych nam osób DDA. Po pierwsze DDA nie radza sobie z emocjami. A po drugie nie potrafią tworzyć zdrowych relacji międzyludzkich (co wynika m.in. z pierwszego). To wszystko odbija się na ich relacjach seksualnych i romantycznych.

            Problem można rozwiązać tylko poprzez pracę nad sobą. Zauważyłem (jak przedmówca), że niektórzy psychoterapeuci z jakimis oporami wnikaja w sferę seksualną pacjenta. Może to wynikać z ich własnych ograniczeń. Trzeba wtedy szukać terapeuty, który ma doswiadczenie z takimi tematami. Poza terapią, w wielu wiekszych miastach działają wspólnoty 12 krokowe skupione na rozwiązywaniu Problemów związanych ze sferą seksualną. Jedną z takich wspólnot jest SLAA (Anonimowi Uzależnieni od Seksu i Miłości). Możesz tam zajrzeć i sprawdzić, czy znajdziesz coś dla siebie. Kompulsywna seksualność to jeden z problemów, z którymi zmagają się. Istnieje też wspólnota SA (Anonimowi Seksoholicy), jednak od paru osob słyszałem, że niezbyt przychylnie są w niej traktowane związki homoseksualne.

             

             

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez Jakubek.
            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Zrób sobie test 40 pytań do autodiagnozy:

              http://www.slaa.pl

              Oskar DDA
              Uczestnik
                Liczba postów: 73

                Witam.

                Nie chcę wchodzić w głęboką psychoanalizę, bo nie z niej się utrzymuję.

                Moja drobna sugestia?

                Najfajniejszy seks i to wielokrotnie miałem z koleżanką, na której generalnie mi nie zależało.

                Traktowałem seks jako seks, bez miłosnych dyrdymał.

                Odchodził więc lęk przed samooceną (czy jestem dobry, czy zadowalam itp.)

                Można powiedzieć, odpadł cały rytuał, pozostał luz samej zabawy.

                Bo gdy się jest z kimś blisko na dłużej (na stałe) czasem trudno oddzielić Przyjaźń od ,,mechaniki seksu”. Czasem też dźwięczą w umyśle jakieś kłótnie, różnice zdań, współczucie, obawy przed sprawami do wspólnego rozwiązania itp.

                Też miałem z tym problemy. Mój sposób jest więc taki… Muszę być blisko, bo to daje mi poczucie miejsca na Ziemi, poczucie bycia potrzebnym, życie ma wtedy sens. W momencie zbliżenia cała sztuka sprowadza się do ,,wyłączenia myśli i uczuć wyższych”. Pozostaje z nich tylko czułość i namiętne przytulenie.

                Reszta jest miłą zabawą, rozrywką, chwilą relaksu bez zbędnej filozofii.

                A skąd pojawia się wcześniej opisana dysfunkcja? Nie wiem, jaką znajdziesz odpowiedź dla siebie?

                Moja to: Za bardzo chciałem być idealny. A przecież nie jestem.

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  „Najfajniejszy seks i to wielokrotnie miałem z koleżanką, na której generalnie mi nie zależało.”

                  Traktuje ten cytat tylko jako punkt wyjścia do ogólnej refleksji, bez odnoszenia się do autora.

                  Spotykam się we wspólnotach 12-krokowych z bardzo ostrożną oceną takich zachowań. Generalnie wskazuje się, że „dobry” seks powinien wynikać z więzi emocjonalnej. Natomiast seks bez emocji zwykle jest właśnie środkiem do uśmierzenia emocjonalnego niepokoju, z którym nie umiemy sobie inaczej poradzić. Nigdy też nie wiadomo, czy to, że nam akurat „nie zależało”, nie oznacza, że tej drugiej osobie akurat „zależało” (co jednak zignorowaliśmy). Wtedy może dojść do pokrzywdzenia osoby, która ulokowała więcej oczekiwań w intymnej bliskości. Czym innym jest natomiast pozwolenie sobie na pełną otwartość w zbliżeniu seksualnym i cieszenie się samym aktem i samą obecnością partnera/ki, bycie w zbliżeniu Tu i Teraz (a nie np. błądzenie myślami po niezałatwionych sprawach zawodowych czy liście zakupów).

                  dda93
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 628

                    Oskar i Jakubek, pewnie obaj macie rację. Z jednej strony w relacjach intymnych wszystko jest dozwolone, pod warunkiem, że osoby zainteresowane są co do tego zgodne i nie narusza to prawa. Z drugiej – warto powstrzymywać się od tzw. szkodliwych praktyk seksualnych, czyli czegoś, co może być powodem powstawania u drugiego człowieka zranień i traum (takich jak np. popularne kiedyś w niektórych środowiskach „zaliczanie”).

                    Z trzeciej strony natomiast, w moim odczuciu, w relacjach damsko-męskich, zwłaszcza takich opartych o sprawy formalne, wkrada się czasem odrobinę fałszu i zakłamania, kiedy bardziej istotny od jakości wzajemnej relacji dwojga osób staje się uzyskiwany dzięki niej status (np. „nie jestem gorsza od mojej siostry, bo ja też mam narzeczonego” czy „jestem lepsza od koleżanek, bo mój mąż dobrze zarabia”). Być może w związkach jednopłciowych czy wedle formuły friends with benefits wygląda to lepiej. A może tylko przysłowiowa trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona.

                    Tak trochę ciekaw jestem, czy udało nam się jakoś pomóc Autorce niniejszego wątku…

                    Alicja_z_krainy_czarow
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1

                      Hej,

                      Mam podobne doświadczenia. W dzieciństwie miałam jakieś epizody seksualne, gdy miałam 13 lat w dość brutalny sposób straciłam dziewictwo z dwójką rówieśników. Później jeszcze miałam szereg krzywdzących relacji i przypadków wykorzystania seksualnego.

                      Wynik tego jest taki, że wcale nie mam blokady przed seksem jakby się mogło wydawać, taki chyba krąży stereotyp o osobach wykorzystywanych seksualnie. Wręcz przeciwnie lubię go i czasem myślę, że trudno mi się ustawić w „normalnych” granicach. Aktualnie jednak jestem sama i od kilku lat z nikim się nie spotykam. Dlaczego? Mam blokadę psychiczną przed bliskością, nie potrafię zaufać. Boję się, że zostanę odrzucona, gdy być może w oczach partnera zostanę odebrana jako nimfomanka, a później jako hipokrytka i kłamczyni, gdybym chciała tłumaczyć swoje trudności w relacji wykorzystaniem seksualnym. Czuję, że nikt mnie nigdy nie zrozumie….

                      I gdy na mojej drodze pojawia się ktoś kto o mnie zabiega, to traci w moich oczach… gdy czuję, że ktoś myśli o mnie na poważnie, czuję paraliż i pomimo gorącego temperamentu staję się aseksualna…

                      Nie wiem jak to poukładać, ale chciałam, żebyś wiedziała, że nie tylko ty masz zdziwaczałe problemy w tej strefie.

                      Na koniec dodam, że też miałam kontakty z dziewczynami i nie chcę Cię urazić, ale chcę powiedzieć, że uważam, że to tylko skutek naszych przeżyć i zranień. Homoseksualizm jest dla mnie odchyleniem, mimo że sama w tym byłam.

                    Przeglądasz 9 wpisów - od 1 do 9 (z 9)
                    • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.