Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › ślub bez wielkiej szalonej miłości
-
AutorWpisy
-
janusz masz racje ja przez 3 lata myliłam milosc z litoscia, dlatego uwazam ze skoro my mylimy te uczucie to trzeba byc z kims kto jest dla nas po prostu dobry i docenimy to kiedys jesli bedziemy praocowac nad soba, powiada sie ze milosc przychodzi z czasem. teraz jeszcze nie potrafimy brac dlatego to ze ktos jest dobry nie traktujemy calkiem serio, ja czseto slyszalam ale glupia jestes takiego dobrego faceta mialas i go nie chcialas.
nie rozumiem takiego myślenia.
ale nie wykluczam, że może jest tak, że mam zbyt idealistyczne podejście do miłości, a to Ty, Biedronko, masz rację. Czas pokaże. PozdrawiamMameha, jeszcze nic nie stracone, troche slow duzo odwagi i szczerosci i mozesz wszystko wyjasnic. Bo czytajac co piszesz na ten temat, jezeli dojdzie do tego slubu….bedziesz nieszczesliwa osoba…bo jestem pewien, ze jak kazda madra kobieta chcesz wyjsc za maz z milosci, bo z przyjazni to mozna ukladac klocki LEGO, a nie taki powazne kroki podejmowac. Ale to wybor nalezy do nas, kazdy uklada sobie zycie jak chce. Sa tacy, ktorzy widocznie lubia cierpiec……
Wiesz wpisałam Ci tekst tamtej piosenki, ale ciągle myślę o tym co napisałaś. Ostatnio ciąglę słucham tej piosenki i zadaję sobie pytanie: czy ja potrafię kochać i czy kocham człowieka, z którym jestem, a który chce się ze mną ożenić. Róźnica jednak między Tobą a mną polega na tym, że ja mu powiedziałam, że nie jestem pewna czy to co czuję do niego to miłość, że potrafię dokładnie określić różne uczucia, które do niego czuję, ale nie wiem czy to jest miłość. Jednak wcale nie jestem pewna czy mimo tego nie wyszłambym za niego za mąż tylko dlatego, że mi z nim dobrze, że to człowiek, który jak nikt inny wcześniej potrafi mnie zroumieć i kochać mimo wszystko, który nie odszedł ode mnie nawet,gdy wyznałam mu tak bolesną prawdę. Wiem jednak, że muszę dojść do tego, co łączy tak naprawdę mnie z nim. Wiem, że mniejszą krzywdą będzie dla niego jeśli odejdę niż wyjdę za niego za mąż nie kochając go. On ma prawo do szczęścia jak każdy z nas. Nie wolno go obierać nikomu.
Mameha- przeczytaj sobie może ten wątek: http://dda.pl/index.php?option=com_simpleboard&Itemid=40&func=view&id=1046&catid=2&limit=10&limitstart=10
Ty juz wiesy, ze poslubisz go z przyjazni…
Niedawno piewien terapeuta powiedział, że pojawia się sporo DDA w zakonach np zna przypadek z ostatnich miesięcy gdzie na 12 nowicjuszek wszystkie 12 to DDA. O czym to świadczy ? Otóż według niego jest to chęć zmiany życia aby nie czuć tgo co się obecnie czuje , aby uciec przed dotychczasowym życiem i tym wszystkim co się z nim wiązało i nie ważne czy jest to małżeństwo, zakon czy kapłaństwo albo nałogi.
Potrzebujesz silnego uczucia aby związać się z inną osobą być może twoja chęć zmiany swojego stanu obecnego nie jest na tyle sina aby pokonać twój strach i rzekomo wielka miłość ma temu pomóc.
No cóż w małżeństwie będziecie stanowić MY i chyba warto dzielić się swoimi uczuciami ze "swoim wybrankiem" czyli tak jak już pisali poprzednicy. o innego pozostanie jeśl;i teraz bedziesz nieszczera i wciąż sama ze swoimi myślami i wątpliwościami.witam.
Sam jestem facetem, który swego czasu znalazł się w takiej sytuacji jak twój "luby".
I mam cholernie wielki żal do żony, że za mnie wyszła. Na pewnym etapie rozum przestaje działać u tej strony, która jest bardziej zaangażowana. Paradoksalnie po latach sytuacja się odwróciła o 180 stopni. Pewnego dnia emocje opadają i człowiek zaczyna sobie zadawać pytanie: co mam w zamian? A to już początek kłopotów, które na pewno się pojawia.
Brać ślub z jednym, a być zakochaną w drugim to już jest naprawdę pokręcone.
Ostatnio się zainteresowałem problematyką dda, którym zresztą nie jestem. Zacząlem
szukać odpowiedzi na pytanie dlaczego "moja" jest taka pokręcona.
No i teraz ja jestem z nią z "litości" ( przyplątała się u niej ciężka choroba). Tylko z zazdrością czasem patrzę na kolegów ( gdy jestem w delegacji ), że oni nie mogą się doczekać powrotu do domu. Mnie się wtedy nie śpieszy. A to chyba nie to o co chodzi.Reasumując:
Odnoszę wrażenie, że jesteś wyrachowana ( jak moja obecna żona).Wyszła za mnie bo jestem dobry, dbam o dom, nie chlam ,itd itp. Ludzie to nie książka, która jak się znudzi to można ją odłożyć na półkę. Im więcej wiem o dda, tym mniej ich rozumiem
:dry: Witam. Ja też nie będę ci dawała rad ale powiem , że miałam tyle odwagi by mój związek zakończyć przed ślubem, który również był już zaplanowany. Było ciężko bo był dla mnie dobry ale dobrocią samą nie da się życia ułożyć. Załowałam tylko że przyjęłam oświadczyny ale cóż to nie była miłość. On mnie znienawidził chociaż starałam się wytłumaczyć. Ciesze się że tak się stało bo niechciałabym aby nasze dzieci rosły w zakłamaniu i słyszały tylko puste słowa kierowane do niego. Moze sobie za bardzo wyidealizowałam miłość ale cóż wole żyć sama niż z kimś kogo nie kocham . Pamiętaj że nigdy nie jest na nic za późno. Pozdrawiam :S
Może po prostu wstrzymajcie się z decyzją o ślubie. Owszem, będzie trochę szumu w rodzinie, ale to w końcu Twoje życie i Twoja decyzja. Jak to ktoś napisał na tym forum, lepsze długie narzeczeństwo niż nieudane małżeństwo.
Poza tym zastanów się na spokojnie nad uczuciami jakie żywisz do partnera. Lęk, przymus, presja, deformują nieco obraz rzeczywistości, i może wcale nie jest tak źle między wami.witaj….. moglabym napisac siostro w biedzie nieumiem ci odpowiedziec na twoje watpliwosci bop sama mam podobny problem. Czasem mi sie wydaje ze swiata niei=widze poza moim narzeczonym a czasem ze wlasciwie go niekocham w koncu nawet samej siebie niekocham alo co zrobic??? jak widze jak on sie cieszy z przygotowan do slubu mam wyrzuty sumienia bo dla mnie to wszystko jest obojetne nieumiem mu tego powiedziec bo to dobry czlowiek ale ciagle mam poczucie winy bo wiem ze zasluguje na milosc na to co najlepsze a ja coz chyba poprostu nieumiem kochac….. co to jest wlasciwie milosc…..
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.