Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD smutno mi

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 45)
  • Autor
    Wpisy
  • samamama
    Uczestnik
      Liczba postów: 55

      dziekuje.
      gdybym tylko potrafila wytrzymac i nie okazaywac mu tego co czuje.
      wsciekam sie i uzalam widzac jego obojetnosc, wysyłam mu jakiegos smsa z wyrzutami, a pozniej mam jeszcze wiekszego moralniaka, ze sie ponizam.

      może jak zaczniesz się zmieniać i powoli doceniać siebie to dasz radę zaakceptować rozstanie.

      moze, mam nadzieje…

      Panama
      Uczestnik
        Liczba postów: 3986

        Co Cię tak naprawdę boli jego obojętność, czy to, że ktoś kogo kochasz odszedł?
        Zastanów się. Czy na pewno chciałabyś żeby wrócił, czy tylko pokazał, że cierpi?

        agamo
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Jak ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem, obojętność drugiego człowieka bardzo boli, szczególnie nas, to chyba taki lęk przed odrzuceniem, tym że zostanie się samemu. nie wiem jak sobie z tym radzić, pewnie najlepiej dać sobie i temu drugiemu czas, ale to bardzo trudne:( . Ja przynajmniej tak mam, że bardzo zależy mi na porozumieniu, dogadaniu się, a im bardziej ktoś jest nie fair wobec mnie lub mu nie zależy tym bardziej mnie zależy. Nie wytrzymuję obojętności drugiego człowieka, wpadam w jakiś dziwny stan emocjonalny i nie wytrzymuję
          Pozdrawiam Swiątecznie

          andziaaa84
          Uczestnik
            Liczba postów: 153

            Myślę że o prawdziwą miłość i prawdziwy związek powinny walczyć obydwie strony. Z tego co czytam to na razie tylko Ty o to walczysz. A nie o to chodzi. W końcu on także powinien dać coś od siebie. Obwinianie i krzyki to faktycznie być może jakiś sposób jego z radzeniem sobie z tym wszystkim ale to nie tędy droga. Ja nie będę może wypowiadać się na temat związku, bo sama nie potrafię się w żaden na poważnie zaangażować… ale to zachowanie to jak u mojego ojca… jak on sobie z czymś nie radzi to od razu krzyki i obwinianie innych o całe zło tego świata. Każdy jest zły tylko nie on… a kto cierpi na tym najbardziej… najbliżsi…

            Ciężko Ci na pewno jest bo z tego co przeczytałam macie syna i jeśli dobrze kojarzę to na innym wątku napisałaś że chciałabyś to utrzymać dla niego… powiem może tutaj coś na ten temat, bo mam w rodzinie podobną sytuację… zapewne teraz myślisz że powinnaś robić wszystko żebyście byli razem dla dobra dziecka… ale to wcale może nie jest dobre dla dziecka.. mój wujek długo walczył o swoje małżeństwo dla dziecka… moja ciotka jest alkoholiczką, uciekała z domu, na synka tylko krzyczała, wychodziła z domu i wracała po tygodniu picia bo mój wuejk przymykał oko, tylko aby wróciła do dziecka. Parę miesięcy powiedział dość… teraz są w trakcie rozwodu, on znalazł sobie nową kobietę, bardzo fajną… a ich syn… odkąd mój wujek postanowił się rozwieść i ciotka się wyprowadziło ich syn jest spokojniejszym dzieckiem bo mój wujek się uspokoił… Tak więc moim zdaniem powinnaś teraz skupić się głównie na sobie, abyś Ty odnalazła szczęście i spokój… będzie ciężko, ale wydaje mi się że o swój związek nie powinnaś walczyć bo to Cię niszczy… jeśli Ty będziesz spokojna duchem i sercem to Twój syn także to odnajdzie a to najważniejsze 🙂

            pompejusz
            Uczestnik
              Liczba postów: 13243

              andziaaa84 zapisz:
              „Myślę że o prawdziwą miłość i prawdziwy związek powinny walczyć obydwie strony.[quote/]

              Dokładnie!To podstawa…
              Nawet jeśli jedno ma gorszy dzień drugi ciągnie je ku górze;)

              pompejusz
              Uczestnik
                Liczba postów: 13243

                andziaaa84 zapisz:
                „Myślę że o prawdziwą miłość i prawdziwy związek powinny walczyć obydwie strony.”

                Dokładnie!To podstawa…
                Nawet jeśli jedno ma gorszy dzień drugi ciągnie je ku górze;)

                Edytowany przez: pompejusz, w: 2012/12/25 10:53

                samamama
                Uczestnik
                  Liczba postów: 55

                  witajcie kochani! dziekuje wszystkim, którzy pisza. ostatnie kilka dni mialam problemy z netem wiec nie wchodziłam nawet tu.
                  agamo – u mnie własnie jest cos podobnego.jego obojetnosc budzi we mnie jakis dziwny niepokoj nie umiem sobie z nim poradzic.
                  dzis byl u mnie Ksiadz z wizyta kolendowa- oczywiscie pytał mnie jak ja sobie dalej wyobrazam zycie, czy jeszcze zamierzam cos zrobic zeby scalic swoja rodzine? tylko do cholery co ja mam zrobic?
                  zgodzilam sie ostatecznie na tego sylwestra wspólnie- sama nie wiem po co, na co ja licze!? meczy mnie to wszystko strasznie, mam takie wahania nastroju, przez chwile juz mi sie wydaje, ze radze sobie w tej chorej sytuacji, a nagle nachodzi mnie jakis koszmarny snat rozchwiania, ze nie umiem sie na niczym skupic nic zrobic tylko mysle o nim. a on nic, zabrał synka na kilka dni do siebie, i pod pretekstem tego czy tamtego dla dziecka i tak codziennie tam wpadałam- on mnie o to prosil, probował mnie jakos zaczepiac, ale nic konkretnego no nic zadnej powaznej rozmowy. nie wiem czego sie spodziewac po tym sylwestrze. niech ten cholerny czas sie wreszcie skonczy, nie bedzie przerw moze, te spotkania z grupa, rozmowy z Pania psycholog pomoga mi odnalezc spokoj. bo ja tylko o tym marze, o swoim wewnetrznym spokoju…

                  Gonzopl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2160

                    No, kochana, jak Ty zamierzasz słuchać księdza, zamiast terapeuty i psychologa….
                    Rodzina jest święta, mimo że pije i bije, widocznie marną żonę ma…
                    A może ksiądz zadałby sobie trochę trudu i wsparł kobiete, która nie wie co ma zrobić, zamiast bezsensowne pytania zadawać…

                    samamama
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 55

                      ja ksiedza sluchac nie zamierzam, nie wiem co zrobic zr swoim zyciem, ale cokolwiek bym nie zrobila, to napewno nie z powodu tego co ksiadz powiedzial.
                      napisalam o tym, bo jednak zawsze takie pytania mnie ruszaja…

                      kulfon
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 156

                        hej samamama,

                        to jak to z tym sylwestrem?

                        przejrzalam posty w tym temacie i naszly mnie dosc podobne wpsomnienia dotyczace mojego ojca . nie znosilam go jak pil , nienawidzilam , przysiegalam nie odzywac sie wiecej do niego. potem na chwile przestawal. bez cienia skruchy, ale jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki moj dom przez chwile bywal normalny. inny swiat. i konflikt wewnetrzny. bo z jednej strony czulam zal , zlosc itd ( a moj ojciec nie przepraszal, zachowywal sie tak , jakby nic zlego nie robil, jakby nie sprawial mi tego bolu ) a z drugiej , jak to tak .. nie skorzystac z tej ulotnej chwili , kiedy jest ok.. kiedy mozna razem posiedziec , pogadac , poczuc jakas tam rodzinna bliskosc wspolnie…

                        koszmarny konflikt … stal sie moim schematem w zwiazkach .. pomimo, ze mi nie pasowalo cos, pomimo ze mnie ktos zranil ten glod bliskosc wygrywal, a ja czulam sie potem jakbym zdradzala siebie.

                        Chcesz rozmowy, powaznej rozmowy co dalej – to naturalne . sama zwiazku nie wywalczysz , nie uniesiesz .. to nie powinnien byc balast. a pytalam sie co z tym sylwestrem, bo napisalas ze sama nie iwesz, na co liczysz a mi skojarzylo sie to wlasnie z moim konfliktem .. ze milo by bylo gdyby przez chwile bylo znowu normalnie, ale to gryzie sie z zalem i bolem ..no i to tylko chwila .. to tylko moje skojarzenie

                        pozdrawiam

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 45)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.