Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › smutno mi
-
AutorWpisy
-
kulfon- co z sylwestrem- chyba strach przed zamknieciem wszystkiego- jesli nie zgodziłabym sie, to napewno poszedłby z kims innym i tym samym nas juz wogole by nie bylo, a tak zostaje furtka, bo kto wie moze kiedys moze jakims dziwnym cudem to sie wszystko jeszcze wyjasni, moze cos sie zmieni. i tak chciałbym isc raz w zyciu na bal, chcialabym, zeby przez chwile bylo milo, było normalnie, ale tak jak piszesz to gryzie sie z zalem i z bólem. t4ez starałam sie wykorzystywac chwile kiedy bylo normalnie, ale to byly tylko chwile, ale tak doskonale odnalazłam sie w tym napieciu stresie w konflikcie, ze juz chyba inaczej nie potrafie. to jest straszne, własnie swietnie to ujełas czuje jakbym zdradzała sama siebie. swoje poczucie godnosci.
Moze jakims dziwnym cudem to sie wszystko wyjasni… cuda, jesli juz sie zdarza , są wyjątkiem wyjątków a nie regułą. Ale doskonale rozumiem ten typ rozumowania .. to jest magiczne myslenie, jakim swiat obdarzają dzieci. A my jako te nieco większe przenosimy to magiczne myslenie w doroslosci. Magicznie wierzylam , ze tata przestanie pic i bedzie bajka. pozniej zrozumialam ile to wymaga pracy nad soba , wiec sie modlilam ( wyzsze studium magii :P) . Teraz nawet sama nie iwem, czy faktycznie zrozumialam , ze to zupelnie niezaleznie ode mnie bylo( dorosla ja rozumie , ale to dziecko w srodku ..)
Odnalazlas sie w tym napieciu i stresie , bo to sytuacja ktora znasz (lepszy diabel znany , niz nieznany..). Inaczej nie potrafisz, eee tam 🙂 inaczej nie znasz .. I zdaje sie Twoj facet rownież.
Jak pomysle sobie ile razy mowilam "moze cos sie zmieni, poczekam , popatrze.." hmmm, oddawanie wlasnego zycia, wlasnych decyzji w rece przypadku, innych ludzi itd to nienajlepsza strategia dzialania ( u mnie sie nie sprawdzila). oddawanie przyszlosci zwiazku w rece swojego faceta, ktory tez ma jakies strategie dzialania wyjete z dziecinstwa ( ignorancja, przetrzymanie) – to faktycznie tylko cudu mozna wypatrywac 😛
jestescie w zwiazku oboje – i w tym caly jest ambaras.. (scalanie zwiazku to praca dla dwojga) hm, z tego co czytam, to chcesz żeby się i wyjasnilo i zmienilo. Jesli twoj partner mysli podobnie i jest choc troche otwarty , to wcale nie tzreba szukac cudow, ale byc moze – zaczerpnac pomocy specjalisty w komunikowaniu, okreslic wspolne cele , komprosmisy, poznac sie na nowo, nauczyc sie poznac siebie – nie przez pryzmat doswiadczen wyjetych z dziecinstwa. wiem, ze latwo napisac, i ze brzmi to prosto ..
heh, to tak jak z palaczami, wiemy ze palenie zabija , ale w to nie wierzymy (przeciez do tej pory zaden papieros mnie nie zabil) . Dopoki myslisz magicznie, ze jakos to bedzie, uda sie itd. to moze hamowac to zmiane. Ale jest ona nieukniniona.
kulfon dziekuje za madre słowa. zmieniło sie tyle, ze swietnie sie bawilismy i kto wie, byc moze, kiedys bedziemy oboje pracowac nad tym co zmienic trzeba.
Anonim
9 stycznia 2013 o 14:16Liczba postów: 20551kilka dni tu nic nie pisałam, ale postanowiłam jednak sie odezwac. ostatnie dni to był dla mnie bardzo ciężki okres, wpadłam w jakąś zapaść totalną. nie śpie, nie jem, nie potrafię się na niczym skupić. nie funkcjonuję normalnie, ale szuakam rozwiązania. byłam wreszcie na spotkaniu z grupą, rozmawiałam z psychologiem. nie wiem czy jest dla mnie jeszcze jakaś nadzieja- chciałabym wierzyć, że tak. szukam terapeuty.
rozmwaiłam ze swoim facetem na temat tego jak sie czuje co sie ze mna dzieje, nawet dałam mu do przeczytania rozdzial z ksiażki "lęk przed bliskością" ten skierowany do osób które pokochały dda, żeby poznał, może zrozumiał pewne mechanizmy. po co to zrobiłam? nie wiem! moze liczyłam na to, ze okaże zrozumienie, moze chciałam, żeby ktoś się nademną ulitował, a może tylko chciałam żeby wiedzial i mógł w pełni świadomie zdecydowac, czy chce walczyc o ten związek czy nie.
efekt był taki,że dostrałam kopniaka- usłyszałam,że on jest zmęczony, że może gdybym wcześniej o tym wszystkim z nim porozmawiała itp.W kazdym razie sylwester byl cudowny, na tyle, ze uwierzyłam przez chwile jego zapewnieniom- moze tylko chciałabym wierzyc. na własne zyczenie dostałam chwile szczescia okupiona znowu zagubieniem…
czy to sie kiedys skończy czy kiedyś jeszcze będzie normalnie?
nie dostałam najważniejszego-wyjasnienia sprawy z tym romansem, którego jak on twierdzi nie było. obiecał, ze to zostanie wyjasnione, ale nadal nic z tym nie robi. a ja chce cos zmienic ale przez to sie blokuje.
To mi przypomina sytuację z alkoholikiem. Pije jest źle, mamy dość, potem przerwa jest nadzieja, fajnie, ulga. Potem znowu picie i jeszcze większa rozpacz i tak w koło macieju to samo. Zmienić to mozesz TYLKO, kiedy zmienisz siebie, to jest możliwe i tylko to 🙂
Pokazując swojemu mężowi książkę o DDA, próbujesz nakłonić go do zmiany, przypomina mi moje LOGICZNE wywody na temat szkodliwości picia i tego jak mnie to rani, którymi latami uraczałam moją matkę.
Można zmienić swoje myślenie. Potrwa to dłużej niż miesiąc, czy dwa, ale da się.
zgadzam sie Panamą,
pamiętam jak pisałas, ze zgodzilas sie na sylwestra, ale nie wiesz, co tak naprawde chcialas przez to osiagnac. wiedzialas doskonale 😉 teraz piszesz, ze dals mu do przeczytania rodzial o zwiazku dda i ze tez nie wiesz po co wlasciwie. oczywiscie ze weisz, wiedzialas w momencie , kiedy postanowilas mu ja pokazac. Byc moze ukrywasz sama przed soba te motywy. ja pokazalam to mojemu chlopakowi ( rodzial z tej ksiazki dda z dda , po to by MNIE POZNAL, zobaczyl jak to moze przeklada sie u nas.
Jak przeczytalam Twoj post w odpowiedzi na moj ostatni ..krotki, zwiezly, bylo super ( w domysle to najwazniejsze) , moze potem popracujemy (to sie zobaczy itd), cos w stylu ( ja to tak odebralam) 'na odwal sie’. zrozumialam o czym mowi teraz panama.. jak z alkoholikiem.. jeste zle – mozna o tym ksiazke napisac, wylewa sie morze lez, jest sie blisko z emocjami itd. jak przestanie pic i jest ok to jakby wszystko sie ulatnia. przeszlosc zostaje wymazana, by zrobic miejsce wspanialej przyszlosci bez alkoholu , no bajka po prostu, "nie ma o czym mowic – teraz tzreba to chłonąć".
A psycholog powiedzial cos konstruktywnego dla Ciebie?? Widzisz jakies schematy zachowan u siebie??
wiele razy cierpialam u boku faceta, czekajac na te jedna chwile kiedy bedzie cudownie i fajnie, bedziemy sobie bliscy , on bedzie mnie sluchal , kochal itd itp ..uhhh.. jak kopciuszek czekajac na swoj wieczor. mialam klapki na oczach i nie wiedzialam zwyczajnie, ze mozna inaczej.
Anonim
10 stycznia 2013 o 10:06Liczba postów: 20551witajcie! dzieki, ze piszecie i jeszcze Was nie zameczyło to moje pogmatwanie.
kulfon masz racje, stwierdzenie, ze nie wiem po co to robie jest bez sensu- prawda, jaka musze wkoncu powiedziec na głos (napisac), jest taka, ze robie to wszystko, zeby utrzymac ten zwiazek. a dlaczego che to utrzymac- to jest bardzo dobre pytanie. moja poprzednia krótka odpowiedz, byla taka zwiezła bo nie mialam wtedy mozliwosci napisac nic wiecej- maly byl chory nie chodzil do przedszkola, wiec niemal całkowicie absorbował moja uwage.
wracajac do tematu
ten schemat z alkoholikiem przedstawiony przez paname tez od pewnego czasu chodzi mi po głowie,czasami faktycznie czuje sie jakbym była od niego uzależniona- i to mnie troche przeraza.
tak mi sie tez nasuwa ta cecha 'lojalność nawet w obliczu dowodów, ze nie warto"- moze to o to chodzi.
jest jeszcze cos- moze ja naprawde nie doceniam go. moze wiecej winy jest po mojej stronie, niz do tej pory sobie uswiadamiałam. on za wszelka cene chcial sie wyrwac z domu, a ja chcialam go w tym domu zatrzymac- obowiazki dziecko- to wszystko fakt, ale przeciez mozna sie jakos normalnie dogadywac i funkcjonowac. tymczasem my toczylismy wojny z tego powodu. np. z powodu spóźnienia robiłam mu awanturę- ok nie lubie kiedy ktos sie spóźnia, kiedy mówi, ze zaraz bedzie, a wraca za godzine np.-tylko czy moja reakcja nie była przesadna, teraz mysle, ze czesto tak, ale najgorsze jest to, ze kiedy juz rezpetało się piekło, kiedy juz zaczynaliśmy sie rozstawac, dzielic wszystko itd. wtedy ja wpadałam w panike, zaczynałam prosic przepraszac, płakać- chiałam zeby został, zeby mnie przytulił i wszystko inne było juz nie wazne. aponieważ on juz w złości nie byl w stanie nagle zmienic sie w czułego kochającego (nikt chyba nie jest w stanie ot tak nagle zmienic frontu-oprócz mnie oczywiscie) wtedy ja znowu sie nakrecałam, jaki to on jednak jest zły, jak mu na mnie nie zalezy itd. czasami mysle, ze najswietszy wkoncu by zawariował i trzasnąl drzwiami. dlaczego on wogóle w takim razie wraca?
z drugiej strony,sa rzeczy sytuacje kiedy on ewidentnie przesadzil, takie które nigdy nie powinny sie zdazac- np. zdrada-chociaz on twierdzi, ze takowej nie było,ale wiele wskazuje inaczej. zreszta jesli nic sie nie wydarzyło, dlaczego unika konfrontacji?
przechodząc do sedna- nie umiem w tej chwili wyznaczyc granic- które zachowania powinnam nauczyc sie tolerowac, a które juz nie!? z jednej strony zmieniam sie w tyrana,kiedy cos mi nie odpowiada- nawet rzecz nie tak bardzo znaczaca. z drugiej strony pozwalam traktowac sie bardzo zle, pozwalam sie upokarzac, toleruje to czego nie powinnam.
uzmysłowienie sobie pewnych schematów i przyczyn tego zachowania, daje mi juz teraz jakis wyrazniejszy obraz, mam nadzieje, ze bedzie dobra podstawa do zmiany siebie.
dlaczego chce utrzymac ten związek- chyba dlatego, ze boje sie, ze jesli nie utrzymam tego teraz jesli on odejdzie tak naprawde,to juz nie bedzie powrotu. boje sie, ze juz zawsze bede sama, ze okaze sie, ze to ja nie potrafie zyc i zostane z poczuciem winy, ze zepsułam cos co mogło byc fajne.
jesli nie macie jeszcze dosc moich wypracowan, to napiszcie co o tym myslicieSamamama, oczywiście, że oboje przyczyniliście się do tego co jest. Swoje zachowania, które opisałaś są jak najbardzej wynikiem niepewności, nadmiernej kontroli itp.itd. wszystko co charkaterystyczne dla kogoś wychowanego w rodzinie alkoholowej. Nie ma jednak wątpliwości, że Twój mąż ma też duży problem, nawet jeżeli ty zachowujesz się przesadnie, to jest jeszcze dziecko, jego uczucia i przyszłość, dla niego powinien chcieć zawalczyć o Was, a on mysli tylko o sobie, jest niedojrzały. Ty winą obarczasz tylko siebie, a to nie jest cała prawda.
Dobrze, że piszesz, że boisz się zostać sama. Widać, że w tej desperackiej walce, nie chodzi tylko o niego jako mężczyznę, ale o strach przed samotnością. Kiedyś juz zadałam Ci pytanie, o co właściwie chodzi, ale chyba Ci umknęlo. To jest wazna wskazówka dla Ciebie, czy ty naprawdę chcesz JEGO, czy boisz się samotności.tak, pamietam zadałas mi to pytanie w wigilie, nie byłam w stanie na nie odpowiedziec wtedy.
po pierwsze boję się samotności-emocjonalnej, materialnej. mam teraz troche problemow w pracy i szcególnie meczy mnie to zycie w pojedynke, wiesz jakies alimenty na dziecko to nie to samo, co wspólne prawdziwe zycie. no i emocjolanie, strasznie chcialabym miec kogos z kim mogłabym to wszystko dzielic. radosci i smutki.
po drugie-chodzi mi również o niego-ma w sobie cos takiego:) nie wystarczy mi, zeby byl obok mnie jakiś facet jakikolwiek, aby był. to jest ojciec mojego synka-on bardzo go kocha. chciałabym, zebyśmy we 3 szli przez zycie, tylko jakos normalnie… spokojnieRozumiem, masz rodzinę, a to ważne. Jeżeli Ci tak bardzo zależy to idź na terapię, zmień siebie, to jedyne wyjście. Uleganie mężowi dla świetego spokoju nic nie daje, jak widzisz. Nie ma pewności, ale mozliwe, że jak staniesz się inną kobietą to on to zauwazy i doceni. Moja znajoma z grupy tak zrobiła i z popychadla, którym była dla męża stała się kimś z kim nalezy się liczyc. Dopiero dwa miesiące chodzi na grupę, więc sprawa się rozwija, ale zmiana w niej jest niesamowita.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.