Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD stresssssssssssssssssssssssss…… :(

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • viator
    Uczestnik
      Liczba postów: 222

      stressssssssssssss………….
      strasznie mnie zżera.

      jeżeli wszystko się układa dobrze to całkiem nie¼le sobie daję radę. praktycznie ze wszystkim.

      ale wystarczy albo małe niepowodzenie albo jakaś zmiana i już po mnie.
      tak jak teraz.
      prosta sytuacja – trzeba zmienić mieszkanie, wynajać nowe, nie pierwszy i nie ostatni raz – a stres jest po postu paraliżujacy.
      i taki paraliż mam za każdym razem. przy każdej ważniejszej decyzji.
      cholera, momentami cały sie trzęsę.
      po prostu do dupy
      🙁 🙁 🙁 🙁 🙁

      chyba ufunduję jakaś nagrodę temu kto poda skuteczny sposob na opanowanie tego paskudztwa.

      tylko ja tak mam czy wy też?

      .
      .
      .

      Anonim
        Liczba postów: 20551

        My też, my też. Przynajmniej: ja też. Już teraz może mniej niż kiedyś. Ale jednak, zwłaszcza po stresie odreagowuje dość długim takim odrętwieniem i wycofaniem. A lekarstwo na stres? Nie znam skutecznego. Niektorzy radza oddechy więc oddycham, ale to raczej nie rozwiazuje problemu 😉

        Trzymaj się Viator, dasz radę z tym mieszkaniem, jak to piszesz – nie pierwszy i nie ostatni raz. Ja w środę się dowiem, czy aby nie czeka mnie podobny los 🙁 Oby nie. Trzymam kciuki. I pozdrawiam!

        AnnaMaria
        Uczestnik
          Liczba postów: 212

          Dla Twojego pocieszenia- ja też tak mam. W innych sytuacjach ale też wiem, że ten stres jest do dupy. Nieuzasadniony, absurdalny, irracjonalny, po prostu schiza. Pozdrawiam.

          Anonim
            Liczba postów: 20551

            Witam, Boże macie rację – stres jest paraliżujacy i nie do opanowania, wszędzie i w każdej chwili – kiedy jest jakiś problem, czy coś się nie udaje człowiek zamyka się w skorupce, zniechęca się do wszystkiego i ma wszystko gdzieś… i tak właściwie cały czas, gdyby choć kilka razy było inaczej może łatwiej bym sobie z tym poradził i nie byłbym takim zahukanym dziwakiem, albo człowiekiem z zasadami, niedostępnym dla innych… 🙁 🙁

            Anonim
              Liczba postów: 20551

              też tak miałam rok temu kiedy zaczynałam swoja pierwsza pracę. budzenie się nad ranem, panika nie do opanowania, zimne poty i jeszcze do tego moj własny przytłaczajacy perfekcjonizm. chciałam, żeby ktoś mnie tulił i nie puszczał.
              powiem, co mi pomogło, bo wtedy imałam się wszelakich sposobow. piłam ciepła herbatę np. melisę i to mnie uspokajało, sięgnęłam po akupresurę, sa takie miejsca na dłoniach między kciukiem i palcem wskazujacym. poza tym modlitwa i odrywanie myśli od tej stresujacej sytuacji.
              To było tyle jeśli o mnie chodzi. Przeżywałam to strasznie i przerażało mnie własne przeżywanie. Dla pocieszenia dodam, że przy zmianie pracy w tym roku cały proces był dużo krotszy i łagodniejszy. Nie można wymagać od siebie wszystkiego od razu. Najlepiej człowiek pomaga sam sobie, dajac sobie samemu pozwolenie na popełnianie błędow i karnet na omylność 😉 powodzenia!

              Zahir
              Uczestnik
                Liczba postów: 6

                Edytowany przez: zahir, w: 07.06.2006 09:16

                Zahir
                Uczestnik
                  Liczba postów: 6

                  Edytowany przez: zahir, w: 07.06.2006 09:15

                  Zahir
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 6

                    Witajcie!

                    Kochani,

                    Ja rowniez sie stresuję, prawie zawsze i wszędzie.
                    Nawet gdy mam wykonać jakiś telefon w najprostszej sprawie!

                    A podejmowanie decyzji to całkiem inna sprawa, zanim podejmę jakakolwiek decyzję muszę się skonsultować z min. 3 osobami!!!
                    Muszę usłyszeć przynajmniej 3 -5 razy : "tak, to jest dobre dla Ciebie" itp.

                    Wracajac do stresu….
                    Muszę Wam powiedzieć, że to co sie działo ze mna ostatnio na moim pierwszym w życiu wystapieniu publicznym (prowadziłam seminarium) było dla mnie i dla moich wspołpracownikow, niezłym zaskoczeniem.Przed wystapieniem wypiłam chyba z poł butelki nervosolu i nic nie pomogło. Trzęsłam sie jak galareta, nogi miałam jak z waty, nie byłam w stanie utrzymać w dłoni mikrofonu!!!!
                    Po pierwszych kilku zdaniach troszeczke się uspokoiłam, ale stres schodził ze mnie przez cały dzien.

                    Wdechy i wydechy na mnie nie działaja, środki uspokajace tez nie, więc czy jest jakis sposob na pozbycie sie tego stresu ?

                    Wiem, że problem tkwi w moim niskim poczuciu własnej wartości itd, że boje sie krytki i porażki, brak mi pewności siebie, wydaje mi sie ze nie jestem inteligenta, że jestem gorsza od innych itd…..typowe DDA.

                    Czy ktoś po terapii pozbył sie takiego stresu ?
                    Czy jest to możliwe?
                    Pozdrawiam Was wszystkich!

                    Zahir 😉
                    pozdrawiam siostrę!

                    Edytowany przez: zahir, w: 07.06.2006 09:14

                    Anonim
                      Liczba postów: 20551

                      No niestety tak już mamy.Każda nowa sytuacja to dla nas paraliżujacy strach.Najprostsze sprawy typu telefon do jakiegoś urzędu to stres przez duże S.Kiedy ostatnio zaproponowano mi zmianę pracy to wcale tam nie poszłam.Dzien przed rozmowa wymyślałam tysiace powodow dla ktorych nie powinnam tej pracy przyjmować.Zdarza mi się niestety to praktycznie zawsze kiedy sytuacja wymaga odemnie podjęcia decyzji.Jestem nieziemskim cykorem 🙁 Teraz pociesza mnie tylko myśl że nie jest to do konca zależne odemnie,że jest to skutek DDA.Bardzo trudno z tym żyć dlatego mam nadzieję że terapia pomoże mi nad tym zapanować.

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        Witajcie 🙂
                        Jestem tym egzemplarzem, ktory się pozbył strachu na terapii. :laugh: Moj terapeuta powiedział,że starch rodzi się w mojej głowie, a rodzi się na skutek tego,że mu na to pozwalam, i że mogę przestać się zgadzać na to,że muszę się bać w sytuacjach stresu. Oczywiście uwierzyć mu tak od razu nie uwierzyłam ale probowałam. Robiłam sobie takie ćwiczenia – wyobrażałam sobie stersujaca sytuację w jakiej np. miałam się znale¼ć jutro i starałam się logicznie znależć jakieś przyczyny strachu i potem je ewentualnie wykluczyć. Zaczęłam od ważnej służbowej konferencji. Od tygodnia żoładek zwijał mi się w trabkę ze strachu,że nie dam rady tam wystapić. Do tego temat dla mnie całkiem nowy, a słuchajacy to fachowcy. Zaczęłam sobie wybobrażac tę konferencję od samego poczatku. Pierwszy problem to taki,że miała sie ona odbyć w luksusowym hotelu. I z mety widziałam siebie w roznych kompromitujacych sytuacjach. A to,że np. moge się wywrocić na śliskiej marmurowej posadzce, albo zapomnę języka w gebie kiedy ktoś mnie o coś zapyta, i jedynym wyjściem będzie nagła ucieczka 😉 Ilośc nieszczęśc piętrzyłam sobie dośc dowolnie i owocnie. A potem pomyślałam sobie, ok, stało się. Wyobrażam sobie,że leżę na tej posadzce już po upadku. I co? No wszyscy pochylaja sie nade mna z troska czy aby się nic nie stało, i pomagaja mi odnależc moje miejsce w sali konferencyjnej. Mogę się nawet nieco usprawiedliwić( bo przecież jestem w koncu DDA) jeśli moj język nie zdoła wypowiedzieć tego co pomyśli głowa. Może i tak lepiej. I tak po kolei jadac już w stronę miejsca konferencji po prostu powiedziałam sobie,że niezależnie od tego czy bedę się bała czy nie to przyszłośc i tak nadejdzie, i obiecałam sobie solennie,że nie będę się bała , bo po prostu nie mam żadnych pwoodow do tego bym pozowliła pojawić się w mojej głowie lękowi i pozwoliła mu rosnac. Udało mi się. To był ten pierwszy raz. Jak tylko poczułam wczesne objawy paraliżu mowiłam sobie- nic z tego, nie dam się pokonac, nie będę się bała, bo nie dzieje się nic nadzwyczajnego a ja naprawdę nie lubię się bać.A pierwszy sukces mnie upił i zaczęłam przeganiać strach z mojej głowy kiedy był jeszcze malutki, i tak mi zostało. Do dziś nie wierzę,że mozna było to tak łatwo zrobic. Po prostu nie chciec się bać, nie polubić własnego starchu, i przegonic go w fazie larwalnej.
                        Może na każdego działa coś innego, ale mi udało się właśnie w taki sposob. ¯ycie bez lęku i paralizujacego strachu, to jest coś absolutnie wartego zachodu.Możecie sprobować raz się nie bać i porownać odczucia. Nigdy więcej nie chcę się bać. I tego życzę wszystkim , ktorym strach w zyciu przeszkadza. 🙂

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.