Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › szantaż emocjonalny
-
AutorWpisy
-
Potraficie sobie poradzić z próbami manipulacji, szantażem emocjonalnym?
Ja niestety nie radzę sobie,jak mam coś zrobić dla własnego dobra,dla siebie to zaraz mam wyrzuty sumienia,czuję się jak egoistka.
Z drugiej strony jestem zła na siebie,że pozwalam wtrącać się w moje sprawy:(
Jestem przecież dorosła i mam prawo decydować o sobie.Znam te uczucia. Znam to uczucie egoistyczne. Ja też myślałam, z ebedę egoistką jak zadbam o siebie a nie ulegne manipulacji. Czy manipulacja jest swiadoma czy nie, to jest pewien rodzaj krzywdzenia. Ja jako dorosła wyznaczam sama sobie granice. Wyznaczam sobie, nie innym. Wszelakie przekraczanie granic mojej godności jest powodem, ze mogę sie bronić. Z góry moze wydawać sie to egoistyczne, bo generalnie myśle wyłącznie o sobie. Jednak przełomowym punktem żeby nie obarczać sie winą za to, z esie bronie, było spojrzenie na to, że co kolwiek uczynie nie będzie wstanie zmienić człowieka ktory mnie krzywdzi. Zauwarzyłam, z emanipulanci dobrze sobie radzą. A jeśli chcą cierpieć, to cierpią wyłącznie na swoje życzenie i wcale nie musze przejmować sie Jego cierpieniem. Najlepszym przykładem był mój ojciec, do tej pory zawsze robi ofiare z siebie, jeśli cos go wewnatrz boli. Potrafi być tak agresywny słowach i obwinić Cię o byle głupstwo, bo on czuje sie ofiarą. Zauwarzyłam, jeśli zrobiłam wszytsko co mogłam, a nawet siebie zadreczyłam, by mu pomóc, to on ciągle tak samo sie czuł. Manipulanci nigdy nie bedą sie dobrze czuć, choćbym staneła na głowie. Dlatego jak widze że ktoś mnie chce wrobic w jakieś poczucie winy wtedy staje sie egoistką i nie przejmuje sie człowiekiem który sie pogrąza. Wybiera taki los, to jego wybór. Nie widzi problemu, cóz ja moge zdziałać-nic. Zyje już 26 lat, ojcierc dłużej. Czy stało sie coś ojcowi przez te lata nic, żyje dalej. Cierpi, ale czy to moje cierpienie. Za rzadne siły nie mam wpływu na jego cierpienie. Owszem wiem, ze ojciec istnieje i żyje z nim prawie że w zgodzie-w moim mniemaniu. Bo ja dla ojca to raczej jestem kimś innym, ale za jego uczucia nie odpowiadam. Nie chce go potępiać, jednak nie mam zamiaru wdawac sie w jego gierki. Chce cierpieć, to zostawiam go w cierpieniu. Jutro bedzie nowy dzień i przeżył cierpienie. Ojciec radzi sobie jak umie, na swój sposób, ale w żadnym wypadku nie jestem winna jego cierpieniom. Nie ma prawa mnie tym obarczać-tylko on tego nie widzi i jeszcze bardziej popada w agresje słowną, jeśli ktoś go omija w czasie ataku. Jednak co mozna innego zrobić. Kiedyś ze złości myślaam, ze jak bedzie starcem, to go zostawie, tak jak mnie on zostawiał jak byłam dzieckiem, nie opiekował sie mną. Teraz jednak wiem, że to nie jego wina że jest w takim stanie, ż ecierpi, ale jednakinaczej nie potrafi. Nawet jak odżuca moja osobe ja jestem, tylko nie mam zamiaru bawić sie w gierki. Ja mam swoje myslenie a on swoje. Nie musze mu wiuerzyć co on myśli o mnie, swoią złością pokazuje jak bardzo sam cierpi. Jego wybór, ż edo tego sie doprowadza, jednak kolejny dzien nadchodzi i wcale nic mu sie nie dzieje, po wylaniu tego bólu.
„Potraficie sobie poradzić z próbami manipulacji, szantażem emocjonalnym?
”Zależy od poziomu relacji.
Rodzina – nie mam szans na starcie.
Obcy ludzie, lub Ci, którzy do mnie "nie dotarli" – robię z nich miazgę w odpowiedzi. A potem mam wyrzuty sumienia, że jestem chamem.
Asertywności za grosz.
Jak wyżej. W bardzo bliskich relacjach jestem stracona, osoby, na których mi nie zależy potrafię skutecznie pokonać w słownych potyczkach i nie bawię się w żadne uwikłania:whistle:
Z asertywnością też kiepsko, ale uczem siem :);)A to ciekawe, dwie ostatnie odpowiedzi potwierdziły mi tylko pewne moje wcześniejsze przypuszczenia:) Poznałam sporo osób z którymi nijak nie szło się dogadać, chamscy, zarozumiali jakby granicy w tym żadnej nie było, nieprzyjemni ludzie. Za każdym jednym razem kiedy miała okazję poznac ich rodziny widziałam właśnie to, ze w domu chodzili "na smyczy" 🙂 czyli dobrze to widziałam.
Ja musiałam wylądować w domciu u rodziców i po walkach dwuletnich a raczej po takim jednym przykrywm wydarzeniu, zrozumiałam, ze miłosc miłością ale to w wielu kwestiach była przykrywka dla manipulacji. Ciekawe w ilu kwestiach tego jeszcze nie widzę, ale teraz jeśli jestem dla kogoś chamska to tylko raczej dla domowników. A matka z babką tak mi na nerwy działają, ze nawet fakt, iż duzo im zawdzięczam mnie nie przekonuje:) Za bardzo na nie warczę, ale ja po prostu jak na dłoni widzę co wyprawiają, gorsze są od ojca, którego miżal bo on dojrzewa chyba i wreszcie na starość przestaje się zachowywac jak mały wkurwiony chłopczyć, co jak wiadomo u dorosłego faceta zamienia się w coś niebezpiecznego.Manipulacja to skomplikowane zagadnienie. Punktem przełomowym jest zrozumienie, że to nie jest nasza wina tzn co jest to jest, ale bez przesady, manipulanci grają właśnie na tym poczuciu. Albo najlepsze gadki są o tym, że to z miłości albo z troski hahahaha dobre było jak ojciec próbował na mnie wymusić żebym mówiła gdzie wychodzę. Niestety ja tylko za pomoca awantur robię wyzwolenie i wyśmiewałam ich z pół roku, że to taka metropolia, ze na bank się zgubię hahaha zwykła próba kontroli;) a argumenty były troską podszyte-bo jak coś ci się stanie to żebyśmy wiedzieli gdzie jesteś hahaha ja po prostu trzaskałam drzwiami i wychodziła a ryją banię np darciem pysków itd A i po powrocie też jazda, ale mam to gdzieś. Ostatnio się uspokoiło, ale uważam to za dosć ciekawy przykład manipulacji i kontroli podszytej niby troską i miłością:)
Lol, Ty też dosć dobrze to napisałaś.
Ale ja zwykle jestem miła. Nieprzyjemna jestem kiedy ktoś:
– zachowuje się jakby wszystkie rozumy pozjadał
– narusza za bardzo moją przestrzeń, a mam akurat wtedy gorszy dzień
– próbuje mi udowodnić swoją wyższość
– zachowuje się jak debil i popisuje się, przechwala jaki to on nie jest wspaniały
– i tego typu sytuacjęA jak kogoś nie lubię to nie umiem udawać, więc też zachowuję się z dystansem.
Ale ogóle nie rzucam się na każdego na ulicy 😉
A tak to ja też tak mam B) aczkolwiek ja stosuję taktykę olewu no chyba, że się nie da bo atak jest zbyt "w prost" wtedy dosrywam umiejętnie. Ogólnie ja nerwus jestem ale nie mam ochoty dawać komuś satysfakcji;) Poza tym najczęściej nie warto, bo te zachowania są w moim pojęciu niskie.
Ale powiem Ci Mase, że to ciekawe, ze najbardziej przeraża ludzi szczerośc i właśnie próba rozmowy w takiej sytuacji, tedy wychodzi, że taka osoba w ogóle rozmawiać nie potrafi:)
No i własnie tego zarozumialstwa-kija w dupie, nie znoszę, się znalazł półbóg;) tylko najgorsze jest to, ze mnie w ogóle nie obchodzi kim jest ta osoba:unsure: kiedyś sobie nagrzebię, mnie nie interesuje czy to profesor czy lekarz czy kto, ma się odzywać do mnie jak do człowieka. Kiedyś powiedziałam co sobie myślę takiej jednej zarozumiałej pani doktor, która jak na moje oko próbowała ze mnie idiotkę zrobić-to działa na mnie najgorzej. Ja nie jestem krynicą mądrości, ale głupcem też nie i szacunek elementarny się nalezy. Ale o dziwo była bardzo grzeczna później:blink: A właśnie cynizm jeszcze ale taki prawdziwy tak źle zauwazyłam na mnie działa…Bo ja wychodze z załozenia, ze nawet jesli pół mózgu mi się wyłączy szacunek ma być i już.
Dla mnie jednym z momentów przełomowych w manipulacji, była rozmowa z moją matką. Ja ją inaczej niż ojca traktowałam w końcu ona nie piła, ona była herosem i w ogóle kochała mnie do szaleństwa. Pamiętam jakąs rozmowę sprzed chyba 5 lat, jak wróciłam od koleżanki i powiedziałam matce, ze to nieprawdopodobne jak rodzice potrafią dzieciom życie niszczyć. Ta koleżanka ma ojca na wózku-jakiś wylew miał z 7 lat temu, matka jest chora ale na chodzie, dość duża chata, kawał ogrodu. I ona utknęła w tej mieścince i ani nie ma szans na poznanie kogoś ani nic,a po trzydziestce jest. Ona w ogóle raczej jest kobietą dla konesera ale do pieca dowalają jej rodzice. Jak tylko wyjdzie stary wydzwania do niej milion razy i ściaga ją do domu przed 23 bo idą spać a pies będzie szczekał jak będzie wchodziła. A prawda jest taka, ze ona zadbała o remont domu i WSZYSTKO jest przystosowane do osoby na wózku, może być zupełnie samodzielny, on ją po prostu dręczy jak pojebany i żaden wózek go nie usprawiedliwia. Powiedziałam matce, że sorki, ale rodzice nie mają prawa dzieciaka tak szantażować i niszczyć jej życia, ze za chwilę będa mieli pretensje, ze męza i dzieci nie ma, tylko ciekawe jak ma go znaleźć z ojcem za plecami i nawet jakby chciała się puścić to jej będzie przeszkodzone. Matka jaka była oburzona! Ja mówię a co sobie myślisz, jak tak można, oni są starzy swoje życie już przeżyli, za jakiś czas umrą a córce życie niszczą. Zero mądrości w tych ludziach na starosć. Poza tym ona ma brata, brat 100km dalej mieszka, a moze brat się przyprowadzi a ona wyprowadzi? Bezczelni ci rodzice. Ok trzeba się nimi zając ale oni jej dupę zawracają i kreca jak chcą. Moja matka była w szoku i wtedy wlaśnie coś odkryłam………Ona też byłaby zdolna robić mi to samo:):):) O nie nie nie:)
Felicja zapisz:
„No i własnie tego zarozumialstwa-kija w dupie, nie znoszę, się znalazł półbóg;) tylko najgorsze jest to, ze mnie w ogóle nie obchodzi kim jest ta osoba:unsure: kiedyś sobie nagrzebię, mnie nie interesuje czy to profesor czy lekarz czy kto, ma się odzywać do mnie jak do człowieka.”
hehe 🙂 ja dzięki tej taktyce powtarzam rok :laugh: bo postanowiłam, że się nie będę płaszczyć przed wredną babą. Wszyscy mają mi za złe, że się honorem uniosłam i zamiast odpuścić to próbowałam jej pokazać, że sobie poradzę, ale w tej chwili, chyba postąpiłabym tak samo. Co to za polityka, że prowadzący zajęcia mają o sobie Bóg wie jakie mniemanie.Odnośnie Twojej wypowiedzi to prawda jest taka, że sporą mamy różnicę miedzy pokoleniami. Zupełnie inne myślenie. Wolność trzeba sobie wywalczyć 🙂
Mase, ja miałam co do niektórych profesorów wybór i ja z tego korzystałam, ja się z utytułowanymi chamami użerała nie będę. Dla mnie to jest tak wazne, ze kilka razy wybrałam kogoś przez wzgląd na charakter i usposobienie nawet jeśli średnio miałam pojęcie o tematyce, stwierdziłam, ze nadrobię, ale spokój chcę mieć. Gorzej jak nie ma wyboru.
Co do tej różnicy pokoleń to prawda. Rodzice się zatrzymali na etapie ślepego posłuszeństwa rodzicom z jakiejś chorej wdzięczności. Sęk w tym, ze to najczęściej było wykorzystywane do sterowania dziećmi dla własnych interesów albo zwykłego widzimi się w celu pokazania "władzy" rodzicielskiej. To nie te czasy. Szacunek musi być, ale ten szacunek w pewnym momencie wygląda zupełnie inaczej. Jesli rodzice wyraźnie próbują sobie przywłaszczyć życie swoich dzieci w ramach tej chorej miłości, to niestety nalezy wyjść i się nawet w skrajnych przypadkach odciac i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku do rodziców. To oni mają błedne pojęcie. I wiem, ze trzeba walczyć i wiem, ze to boli, bo tych rodziców przecież się kocha, ale nie można pozwolić sobie na krzywdzenie. Mase taki jeden ksiądz opowiadał jak matka go kochała i nie chciała do zakonu wypuscić. Nawet później nie chciała się poddac. Jak wychodził spakowany z domu to się w progu położyła, a on przez nią przeszedł. Później przyszedł telegram, ze ojciec umierający i ze ma przyjechac. On mówi, ze wchodzi do wsi, a ojciec traktorem po polu jeździ:laugh: :laugh: Taka była dobra i go kochała:) I ten ksiądz zawsze mówił, ze trzeba żyć swoim życiem i czasami przejść przez matkę w progu nawet jesli bardzo się ją kocha:):)
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.