Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › szantaż emocjonalny
-
AutorWpisy
-
Franczeska zapisz:
„Dzięki Felicja za ten wpis o sobie. Tak sobie uświadomiłam, że ja na tak zadane pytanie napisałabym co lubię cztać, co ostatnio czytałam. Nie umiem tak obszernie mówić ani pisać, tylko bardzo krótko i konkretnie. Taka umiejeętność gadania przydałaby mi się zwłaszcza teraz gdy chodzę na rozmowy o pracę. Słyszę pytanie i w dwóch zdaniach na nie odpowiadam a ludzie oczekują, że popłynę i będę mówiła, mówiła i mówiła a tu za chwilę koniec. Na teramty które mnie nie dotyczą mogę obficie mówić ale o sobie to już duży problem.”Franczesko, mój problem polega na tym, ze mi najłatwiej by się pracowało gdzieś gdzie się pisze….a w międzyczasie tylko mówi….Mówić też potrafię, ale lepiej się wyrażam z głebi siebie pisaniem. Mnie się krótko i na temat podoba:) Tak rzeczowo:) Mnie to zupełnie z resztą nie robi różnicy czy ktoś mówi krótko i na temat czy obszernie, najwazniejsze, ze treściwie. Dziękuję Ci za to pytanie, bo pomogłaś mi coś odkryć, widzisz…………….ja mam problem z zareklamowaniem siebie;) A Ty mi coś tym pytaniem uświadomiłaś…;)
To chyba ja przyciągam nieodpowiednie osoby:D Teraz mam lokatora ktory siedzi w pokoju po pracy i nie da sie z nim o niczym pogadac bo zamkniety. Chociaz ja tez tak mam ale mi to minie, bo zamykam sie na jakis czas a potem jak mi troche przechodzi faza to zaczynam wychodzic.
No ale Franczeska ma racje lubie czytac Twoje posty mam taki słowotok w wersji pisanej. Ja ogólnie mam tak jak Ty mogłabym więcej pisac:) Choc dla mnie nie wychodzi to z taka swoboda:)Felicja zapisz:
„Mase, ja miałam co do niektórych profesorów wybór i ja z tego korzystałam, ja się z utytułowanymi chamami użerała nie będę. Dla mnie to jest tak wazne, ze kilka razy wybrałam kogoś przez wzgląd na charakter i usposobienie nawet jeśli średnio miałam pojęcie o tematyce, stwierdziłam, ze nadrobię, ale spokój chcę mieć. Gorzej jak nie ma wyboru.Co do tej różnicy pokoleń to prawda. Rodzice się zatrzymali na etapie ślepego posłuszeństwa rodzicom z jakiejś chorej wdzięczności. Sęk w tym, ze to najczęściej było wykorzystywane do sterowania dziećmi dla własnych interesów albo zwykłego widzimi się w celu pokazania "władzy" rodzicielskiej. To nie te czasy. Szacunek musi być, ale ten szacunek w pewnym momencie wygląda zupełnie inaczej. Jesli rodzice wyraźnie próbują sobie przywłaszczyć życie swoich dzieci w ramach tej chorej miłości, to niestety nalezy wyjść i się nawet w skrajnych przypadkach odciac i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku do rodziców. To oni mają błedne pojęcie. I wiem, ze trzeba walczyć i wiem, ze to boli, bo tych rodziców przecież się kocha, ale nie można pozwolić sobie na krzywdzenie. Mase taki jeden ksiądz opowiadał jak matka go kochała i nie chciała do zakonu wypuscić. Nawet później nie chciała się poddac. Jak wychodził spakowany z domu to się w progu położyła, a on przez nią przeszedł. Później przyszedł telegram, ze ojciec umierający i ze ma przyjechac. On mówi, ze wchodzi do wsi, a ojciec traktorem po polu jeździ:laugh: :laugh: Taka była dobra i go kochała:) I ten ksiądz zawsze mówił, ze trzeba żyć swoim życiem i czasami przejść przez matkę w progu nawet jesli bardzo się ją kocha:):)”
Dzięki Wam za wszystkie wpisy. Felicja napisałaś kapitalnie i ta historia z księdzem, naprawdę wiele pokazuje,do czego tak naprawdę są zdolni rodzice,żeby pod przykrywką miłości manipulować dziećmi, chyba dla zaspokojenia własnych potrzeb.
Doszłam do wniosku,że my jesteśmy bardziej dorośli i dojrzali emocjonalnie niż nasi rodzice i to ich należałoby posłać w pierwszej kolejności na psychoterapię.
Mnie zawsze dziwi fakt,że jak ktoś się stara o adopcję, to musi przejść sito eliminacyjne, szkolenia itp. a rodzice biologiczni to w zasadzie, nie ma możliwości sprawdzenia,czy nadają się być rodzicami czy nie.
Wszystko wychodzi w praniu.
Ojcu zawdzięczam bycie DDA, ostanio już mniej pije,bo zdrówko nawala i zauważyłam,że odgrywa momentami rolę tatuśka, jakby chciał nadrobić stracony czas.
Dziś rządził mi,co mam jeść na obiad,zupełnie jakbym była dzieckiem.
Matka była w zasadzie samotną matką,borykającą się z mężem alkoholikiem i całą masą problemów wynikających z tego. Kochała mnie również do szaleństwa, ułożyła sobie w głowie,że zawsze będziemy mieszkać obie, jak już dorosnę i dostanę dobrą pracę,a ona będzie mi gotować obiadki.
Moje dzieciństwo kojarzy mi się z pijanym ojcem, awanturami, wiecznie nieszczęśliwą i zmęczoną matką oraz mnóstwem zakazów.
Nie wchodź do kałuży,bo się pobrudzisz,nie idź do koleżanki bo daleko mieszka, jak będziesz wracaławieczorem (tak jakbym miała się szlajać nie wiadomo gdzie) to ja będę się denerwować.
Potem na studiach ciągłe telefony, kontrole, zaczęłam się dusić w tej atmosferze i podjęłam bunt.
To teraz słyszę,że wbijam jej na równi z ojcem gwoździe do trumny, wykorzystuje swoje kłopoty ze zdrowiem,żeby wzbudzić we mnie żal i poczucie winy, żebym jej ustąpiła.
Próbuję z tym walczyć,ale wiem,że będzie ciężko, już jest, awantury, krzyki.
To moja matka,kocham ją i żal mi jej,ale w zasadzie sama sobie jest winna.
Jak w ubiegłym roku wyjechałam na kilka dni, potrafiła się tak na mnie obrazić,że aby mnie zdołować ignorowała mojego psa, chciała abym widząc jak pies się łasi do niej,a ona go olewa,żebym ja miała wyrzuty sumienia,że to przeze mnie!!
Już jej nakrzyczałam,że jest nietolerancyjna i nie zawsze musi być tak,jak ona chce,więc usłyszałam że jestem nic nie warta jak mój ojciec.
Czytałam,że takie zachowania manipulacyjne często w rodzinach przechodzą z pokolenia na pokolenia, co by się zgadzało, bo wiem,że moja matka ulegała z kolei wpływom babki, która świetnie grała jej na emocjach i jeździła po systemie,by osiągnąć cel.
Moja matka po jej śmierci, popadła w deprechę,a po kilku latach jednak doszła do wniosku,że babka ją ograniczała i szkoda było wylewać tyle łez. No a teraz to samo robi w stosunku do mnie.
Masakra!!!Felicja zapisz:
„mase zapisz:
„Felicja zapisz:
” I ten ksiądz zawsze mówił, ze trzeba żyć swoim życiem i czasami przejść przez matkę w progu nawet jesli bardzo się ją kocha:):)”
Podoba mi się ta historia :)”Mase, a mnie podoba się Twój podpis. Już dawno temu miałam Ci to powiedzieć-to tak a propos tematu-że nie ludzie nam kradną kredki, tylko my pozwalamy je sobie kraść. Wiesz, jak nie pozwalamy to sami możemy pisać swoją historie i własne obrazki malowac…;)”
tak jest 😉Felicja zapisz:
„Mase, ja miałam co do niektórych profesorów wybór i ja z tego korzystałam, ja się z utytułowanymi chamami użerała nie będę. Dla mnie to jest tak wazne, ze kilka razy wybrałam kogoś przez wzgląd na charakter i usposobienie nawet jeśli średnio miałam pojęcie o tematyce, stwierdziłam, ze nadrobię, ale spokój chcę mieć. Gorzej jak nie ma wyboru.Co do tej różnicy pokoleń to prawda. Rodzice się zatrzymali na etapie ślepego posłuszeństwa rodzicom z jakiejś chorej wdzięczności. Sęk w tym, ze to najczęściej było wykorzystywane do sterowania dziećmi dla własnych interesów albo zwykłego widzimi się w celu pokazania "władzy" rodzicielskiej. To nie te czasy. Szacunek musi być, ale ten szacunek w pewnym momencie wygląda zupełnie inaczej. Jesli rodzice wyraźnie próbują sobie przywłaszczyć życie swoich dzieci w ramach tej chorej miłości, to niestety nalezy wyjść i się nawet w skrajnych przypadkach odciac i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku do rodziców. To oni mają błedne pojęcie. I wiem, ze trzeba walczyć i wiem, ze to boli, bo tych rodziców przecież się kocha, ale nie można pozwolić sobie na krzywdzenie. Mase taki jeden ksiądz opowiadał jak matka go kochała i nie chciała do zakonu wypuscić. Nawet później nie chciała się poddac. Jak wychodził spakowany z domu to się w progu położyła, a on przez nią przeszedł. Później przyszedł telegram, ze ojciec umierający i ze ma przyjechac. On mówi, ze wchodzi do wsi, a ojciec traktorem po polu jeździ:laugh: :laugh: Taka była dobra i go kochała:) I ten ksiądz zawsze mówił, ze trzeba żyć swoim życiem i czasami przejść przez matkę w progu nawet jesli bardzo się ją kocha:):)”
A ten przypadek Ksiedza przypomina mi akcje z filmu.."Senność". Małżeństwo w którym mąż przeżywał jakieś depresje a żonka jakas nie wiem co była histeryczna. I jak sie chciał wynieść od żony co żona robiła, turlała sie pod jego nogami. Polecam ten film-bardzo dobry. Generalnie jest dużo tam o manipulacji w różnym stopniu i formach.
Felicja zapisz:
„Franczesko, ale mi pytanie zadałaś:) Wiesz, ze ja sama się nad tym zastanawiam co mnie tak naprawdę ukształtowało i kształtuje? To jest chyba i proste i skomplikowane, wiele elementów ma ta układanka. Ja się bardzo szybko nauczyłam czytać, zanim jeszcze poszłam do szkoły i bardzo szybko zaczęłam to wykorzystywać, czytałam namietnie od wczesnego dzieciństwa. I sama sobie wybierałam co czytam, jakoś mi nikt w to nie ingerował, często sięgałam po coś kompletnie nie na moim poziomie. Chyba była to też moja forma ucieczki, wiesz otwierałam ksiązkę i przenosiłam się do jakiegoś miejsca i czytałam o jakichś dylematach. Z resztą uwielbiałam fotel za drzwiami u mojej babci-bunkrowałam się tam z książką i mogłam ją swobodnie czytać przeniesiona do innego świata;) Zawsze szukałam jakiejś "jaskini" żeby isć tam z ksiązką. Ja czasami myślę, ze ja tak naprawdę niczego innego nie potrafię w życiu robić dobrze tylko właśnie ksiązki czytać:laugh: Zawsze lubiłam literaturę piekną, tam były różne dylematy opisywane nierzadko w tragicznych okolicznościach. Współczesną też lubię, chociaż zalezy o czym, bo te wampiry i inne naiwne bajki to nie bardzo;) romansów w zyciu nie czytałam chyba, ze w jakiś ciekawy kontekst historyczny czy inny były wpisane. Lubię też ksiązki psychologizujące i chrzescijańskie, ale chyba najbardziej oryginalne dzieła świętych, a nie te przyróżowione hagiografie.Trudno jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo zaraz mi się nasuwa, że ukształtowały mnie też filmy. Siedziałam sama u babci i miałam kilka naprawdę dobrych filmów na video, wiesz Ben Hur i takie tam, to klasyka, chyba nawet sobie z tego nie zdawałam z tego sprawy;)
No i babcia dowaliła swoje do pieca, tymi opowieściami, siedziałam godzinami i jej słuchałam, wiem, ze idealizowała, ale w sumie ciekawe te historie są nawet dzisiaj tak myślę, ona bardzo moralizowała w trakcie, dzisiaj biorę na niektóre rzeczy poprawkę, ale ostatnio znajoma jak posłuchała to stwierdziła, że warto by było to spisac;) najciekawsze są wybory tych ludzi w różnych momentach życia…
Franczesko niby byłam kształtowana, ale ja w sumie w dużym stopniu ukształtowałam sie sama;)
I wiesz co? Pal lichoto co napisałam wyżej, bo tak naprawdę to…………kształtują mnie ludzie i rozmowy z nimi:) Franczesko, dla mnie każdy człowiek jest jak taka ksiązka a nawet ciekawszy, bo to taka "literatura faktu" 😉 Serio, nie unikałam nigdy ludzi pomimo, że wbrew pozorom ja mam też w jakimś sensie introwertyczną naturę, ale ludzie mnie straszliwie ciekawią. Dla mnie każdy człowiek to inny świat, a ja lubię podróżować, więc mnie te światy interesują. Najwięcej ukształtowały mnie właśnie różne relacje. Bo wiesz, ja uważam, ze ja mogę duzo widzieć, ale nie oszukujmy się, każdy widzi przez inny pryzmat i dzięki innym mogę zobaczyć coś z innej perspektywy i mnie ta perspektywa interesuje, bo dzięki temu zbliżam się do PRAWDY. Ja nawet uważam, ze to celowy zabiega, ze każdy widzi tylko jakąs część właśnie po to żebyśmy się ze sobą rozmawiali;)
Spróbuję to podsumować-ukształtowała mnie literatura, ale to jedno, tak naprawdę rozmowy z ludźmi. Aha i raczej nie uciekałam przed ludźmi z trudnym życiem, sama je mam. Dziwne, ale ostatnio mi znajoma powiedziała, ze ma ochotę powiedzieć, ze "mam w ręku klucz do otwierania ludzi" Może i coś w tym jest, bo często z kimś swobodnie rozmawiałam, a po czasie dowiadywałam się, ze ta osoba jest nieśmiała i zamknięta
:laugh:
Franczesko, po prostu ten świat jest ciekawy i piękny i straszny zarazem tylko wszystko zależy co my w tym widzimy:):) chyba dostałam dar zakładania odpowiednich okularów na nos;)
A co do pisania to pomimo mojej gadatliwości, najlepiej wyrażam się właśnie przez pisanie:)
Sorki, że wątek zawaliłam, ale to pytanie Franczeski zmusiło mnie do odpowiedzenia samej sobie na pewne pytania;)”
Felicjo "kocham cie". Normalnie znowu napisałaś cos tak jakbym o sobie czytała. Palszew że nie lubiłam czytać. Bardziej to wina mojej dyskleksji-wszystko wyjaśnione w temacie "dysleksja". Ja do tej pory lubie filmy starsze, klasyki, z literatury pięknej choćby "Znachor" czy "Ania z Zielonego Wzgórza". Owszem teraz zaczynam wiecej czytać niż jako dziecko. Przeczytałam już prawie całą serie "Ani z zielonego wzgórza" i jestem bardzo zadowolona z tego. Choć czasme jest coś idealizowane czy coś, to dla mnie takie książki, które pokazują pewne wartości. I dzięki nim potrafie znalexć pewne wartosci, które obracam na swoje myśli, swoją osobe i staram sie co nie co korzystać. Ja uwielbiam filmy obyczajowe i dramaty/katastroficzne. Hehe jak topani terapeutka określiła lubie pewnie napięcia.
Felicjo a co do tego poznawania ludzi, to ja w peien inny sposób wyrazam. Ja terapeutce opowiadałam jak ja sie teraz lubie uczyć. Jak dobrze że to nie taka nauka jak w szkole, ja sie lubie uczyć zycia. Dla mnie sa ciekawe wszytskie rzeczy, wszystko jest ważne, dzięki czemu czasem zmieniam różne rzeczy w sobie…FElicjo może ty byś ze mną kiedyś pogadała przez skeypa??
przetracona zapisz:
„Manipulacja- ciekawy temat.
Mną ludzie na każdym kroku mogą manipulować, niektórzy często to robili, wiedzieli, że nie potrafię powiedzieć nie. Nawet jak przez to cierpię, za cholerę nie potrafię odmówić. Taka to już moja wada a inni to wykorzystują skoro znalazła się taka nieśmiała głupia istotka, która nie ma swojego zdania.Ale teraz z perspektywy czasu widzę, że ja też potrafię nieźle manipulować innymi i nawet mi to wychodzi haha. Dziwne:) Zaluje czasami, ale w danym momencie, kiedy to robię nie widzę tego tak i wydaje mi się że nic złego w tym nie ma.”
Kochana, bo kiedy trza widzieć, z esie manipuluje, to sie nie widzi. Nie powinnaś sie za to winnić, tylko wyciągac wnioski i starać sie nie popełniać tych samych błędow.
Felicja zapisz:
„No z tym problemem z powiedzeniem NIE to temat rzeka. Ale powiem Ci Przetracona, że u mnie to zaczęło w pewnym momencie trafiać na pewne granice tzn kilka osób przegięło, na dodatek nawet próby tłumaczenia albo odseparowania niewiele dały-ciągle to samo. Rola głupiego Jasia mi nie odpowiada w ogóle. Zal mi tych osób tak naprawdę, bo to są typy, które żerują na ludziach, widać to u nich we wszystkich relacjach nawettych najbliższych. Szacun mają dopiero jak trafiają na kogoś komu skoczyć nie mogą. Mnie się tacy ludzie kojarzą z dużym psem, który jest głupi, czyli goni mniejsze a jak spotyka większego to przylizuje:) Ja takim ludziom życzę żeby trafiali tylko na takich, którzy ich szkolą, ale to są z reguły cwane cholery i celowo szukają przydupasów. To słabośc tych osób, one nie potrafią iść rmię w ramię, oni muszą albo być NAD albo są POD, żałosne…A co do manipulacji to ja też umiem, tyle że nie lubię:) korzystam w skrajnych przypadkach jak już musze, albo coś nakombinowałam i musze się wykaraskać, ale nie wiem ile w tym manipulacji a ile sprytu. Ja wolę z ludźmi rozmawiać, ale to jest najgorsze, ze mało kto potrafi! Odnoszę wrazenie, ze ludzie lepiej znoszą manipulację niż szczerą rozmowę w otwarte karty:blink: a już takich którzy tych otwartych kart nie wykorzystują jest w ogóle niewielu.”
Felicjo a co do tych cwaniaków, którzy wykorzystują kogoś to też tak uważam. Ja byłam ttaka i dorastałam w słabości, jednak moja słabość pokazała mi prawdziwą droge. Wkurzyłam sie ich siłą i powiedziałam, ze jeśli chcą szkodzić, to sobie oni bardziej szkodzą niż mi, bo ja im nie wierze, ze jestem taka nieporadna. Zaczełam widzieć sie w dobrych stronach i jeśli ktoś mnie rani, od razu czuje, pewna "satysfakcje", że bardziej rania siebie niż mnie. mi nie trza udowadniać, że jestem wartościowa, bo już to wiem.
Felicjo mam wielki szacun do Ciebie, ja też preferuje szczerą rozmowe, choć czasem boli. Jednak zawsze czuje sie wolna. Czasem poboli chwile ale z czasem to mija i znowu wracam do wszystkiego ni e musząć czuć wewnątrz, że coś ukrywam.:kiss:
Lol, ale żeś mi wyznanie zrobiła miłosne;);):blush: :blush: cieszę się, że podoba Ci się to co piszę:) Ty też dużo mądrych rzeczy mówisz. Co do kontaktu zewnętrzne np skype to mam dość silne postanowienie, a mianowicie- nie chcę przynajmniej na jakiś czas mieć stąd kontaktów zewnętrznych. Tak postanowiłam kiedy tutaj wchodziłam. Nie do końca się tego trzymam, i pozytywnie to też potrafi wychodzic, ale negatywnie niestety też, co mi strasznie naprzeszkadzało. Mam nadzieję, ze to zrozumiesz Lol, może kiedyś tam kiedyś tak, bo w ogóle chętnie poznałabym kilka osób stąd, ale wiem, ze potrzebuję dużo czasu żeby tego nie robić dla własnego dobra. Po prostu mogłabym się zamknąc i przestać pisac o wszystkim szczerze, a ja przyszłam tutaj po to żeby się naprawdę otwierać i wolę jak póki co forumowicze pozostaną dla mnie nickami podobnie mnie pasuje to, ze jestem tylko nickiem tutaj. Wiesz jak jest, czasami im bardziej kogoś znasz tym mniej mu powiesz….Ja już widze jak doskonale to na mnie działa, bo mówię o rzeczach, o których bym nigdy nie powiedziała gdybym zaczęła ludzi poznawać. Na razie musi tak być, mam nadzieję, ze to zrozumiesz:) Nie chcę żeby dodatkowe emocje związane z ludźmi rodziły mi się na tym forum, bo ja już sobie nie radzę z tymi, które mam i to mi wystarczy. A ja wbrew pozorom bardzo większosć relacji w zyciu przeżywam, dlatego musze się separowac dla własnego dobra. Dopóki jako tako to się nie ustabilizuje, nie mogę podejmować żadnych kroków związanych z poznawaniem nowych ludzi, bo ci którzy są od lat już mi wystarczającej rozrywki emocjonalnej i różnych dylematów dostarczają i se ledwo z tym radze;)
A ja naprawdę chcę sobie pomóc i chce być w tym uczciwa sama przed sobą, jasne jak zwykle bez błędów się nie obyło, ale nie zamierzam ich powtarzać.Swoją drogą Lol, rozmowy tutaj w wielu tematach jak dla mnie są doprawdy wyczerpujące i ciekawe, na razie ograniczmy się do tego;)
tamaryszek zapisz:
„Felicja zapisz:
„Mase, ja miałam co do niektórych profesorów wybór i ja z tego korzystałam, ja się z utytułowanymi chamami użerała nie będę. Dla mnie to jest tak wazne, ze kilka razy wybrałam kogoś przez wzgląd na charakter i usposobienie nawet jeśli średnio miałam pojęcie o tematyce, stwierdziłam, ze nadrobię, ale spokój chcę mieć. Gorzej jak nie ma wyboru.Co do tej różnicy pokoleń to prawda. Rodzice się zatrzymali na etapie ślepego posłuszeństwa rodzicom z jakiejś chorej wdzięczności. Sęk w tym, ze to najczęściej było wykorzystywane do sterowania dziećmi dla własnych interesów albo zwykłego widzimi się w celu pokazania "władzy" rodzicielskiej. To nie te czasy. Szacunek musi być, ale ten szacunek w pewnym momencie wygląda zupełnie inaczej. Jesli rodzice wyraźnie próbują sobie przywłaszczyć życie swoich dzieci w ramach tej chorej miłości, to niestety nalezy wyjść i się nawet w skrajnych przypadkach odciac i nie ma to nic wspólnego z brakiem szacunku do rodziców. To oni mają błedne pojęcie. I wiem, ze trzeba walczyć i wiem, ze to boli, bo tych rodziców przecież się kocha, ale nie można pozwolić sobie na krzywdzenie. Mase taki jeden ksiądz opowiadał jak matka go kochała i nie chciała do zakonu wypuscić. Nawet później nie chciała się poddac. Jak wychodził spakowany z domu to się w progu położyła, a on przez nią przeszedł. Później przyszedł telegram, ze ojciec umierający i ze ma przyjechac. On mówi, ze wchodzi do wsi, a ojciec traktorem po polu jeździ:laugh: :laugh: Taka była dobra i go kochała:) I ten ksiądz zawsze mówił, ze trzeba żyć swoim życiem i czasami przejść przez matkę w progu nawet jesli bardzo się ją kocha:):)”
Dzięki Wam za wszystkie wpisy. Felicja napisałaś kapitalnie i ta historia z księdzem, naprawdę wiele pokazuje,do czego tak naprawdę są zdolni rodzice,żeby pod przykrywką miłości manipulować dziećmi, chyba dla zaspokojenia własnych potrzeb.
Doszłam do wniosku,że my jesteśmy bardziej dorośli i dojrzali emocjonalnie niż nasi rodzice i to ich należałoby posłać w pierwszej kolejności na psychoterapię.
Mnie zawsze dziwi fakt,że jak ktoś się stara o adopcję, to musi przejść sito eliminacyjne, szkolenia itp. a rodzice biologiczni to w zasadzie, nie ma możliwości sprawdzenia,czy nadają się być rodzicami czy nie.
Wszystko wychodzi w praniu.
Ojcu zawdzięczam bycie DDA, ostanio już mniej pije,bo zdrówko nawala i zauważyłam,że odgrywa momentami rolę tatuśka, jakby chciał nadrobić stracony czas.
Dziś rządził mi,co mam jeść na obiad,zupełnie jakbym była dzieckiem.
Matka była w zasadzie samotną matką,borykającą się z mężem alkoholikiem i całą masą problemów wynikających z tego. Kochała mnie również do szaleństwa, ułożyła sobie w głowie,że zawsze będziemy mieszkać obie, jak już dorosnę i dostanę dobrą pracę,a ona będzie mi gotować obiadki.
Moje dzieciństwo kojarzy mi się z pijanym ojcem, awanturami, wiecznie nieszczęśliwą i zmęczoną matką oraz mnóstwem zakazów.
Nie wchodź do kałuży,bo się pobrudzisz,nie idź do koleżanki bo daleko mieszka, jak będziesz wracaławieczorem (tak jakbym miała się szlajać nie wiadomo gdzie) to ja będę się denerwować.
Potem na studiach ciągłe telefony, kontrole, zaczęłam się dusić w tej atmosferze i podjęłam bunt.
To teraz słyszę,że wbijam jej na równi z ojcem gwoździe do trumny, wykorzystuje swoje kłopoty ze zdrowiem,żeby wzbudzić we mnie żal i poczucie winy, żebym jej ustąpiła.
Próbuję z tym walczyć,ale wiem,że będzie ciężko, już jest, awantury, krzyki.
To moja matka,kocham ją i żal mi jej,ale w zasadzie sama sobie jest winna.
Jak w ubiegłym roku wyjechałam na kilka dni, potrafiła się tak na mnie obrazić,że aby mnie zdołować ignorowała mojego psa, chciała abym widząc jak pies się łasi do niej,a ona go olewa,żebym ja miała wyrzuty sumienia,że to przeze mnie!!
Już jej nakrzyczałam,że jest nietolerancyjna i nie zawsze musi być tak,jak ona chce,więc usłyszałam że jestem nic nie warta jak mój ojciec.
Czytałam,że takie zachowania manipulacyjne często w rodzinach przechodzą z pokolenia na pokolenia, co by się zgadzało, bo wiem,że moja matka ulegała z kolei wpływom babki, która świetnie grała jej na emocjach i jeździła po systemie,by osiągnąć cel.
Moja matka po jej śmierci, popadła w deprechę,a po kilku latach jednak doszła do wniosku,że babka ją ograniczała i szkoda było wylewać tyle łez. No a teraz to samo robi w stosunku do mnie.
Masakra!!!”Co do ojca, który mówi co masz zjeść na obiad. To u mnie to jest to samo. Najlepiej chce dyrygować, jaki krok mam zrobić. Ten nie, bo mu przeszkadza i itak. Ja już go nazwałam, ż echce ze mnie zrobić pokojówke, sprzataczke, kucharke i jeszcze pilnować mnie jak małe dziecko, któremu na każdym kroku trza mówić co i jak. Nazwałam go, z ejest gorszy niż Hitlerowiec, bo akurat, chce takiej kontroli nademną, z enawet mi nie pozwoli myśleć, mieć własną wole. Jednak matka mnie wyuczyła, by nie brać poważnie tych słow. matką też chciał manipulować, ale moja matka zawsze miała go gdzieś gdy zaczynał być agresywny i wymagać coś. Każdy robi co uważa za słuszne, a jego rozkazy każdy ma gdzieś, ale sie wśieka. Jegpo cierpienie, to trudno, nie chce zobaczyć co rrobi, to już nie moja rola,.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.