Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Temat Śmierci Niszczy Moje Życie

Otagowane: 

Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
  • Autor
    Wpisy
  • Akacja94
    Uczestnik
      Liczba postów: 2

      Witajcie,

      w wieku 14 lat przeżyłam coś co zachwiało moim poczuciem bezpieczeństwa, mianowicie mój ojciec chciał mi zrobić krzywdę pod wpływem alkoholu, chciał mnie pobić… Dusił mnie…

      Może od początku:

      Jestem bardziej DDD niż DDA, urodziłam się w „normalnej” rodzinie ale niestety z paroma defektami, moi rodzice kochali się bardzo a wieczorami kłócili, nie było awantur w których dochodziło do rękoczynów a przynajmniej nie ze strony mojego ojca ale pamiętam, że bardzo cierpiałam widząc i słysząc jak rodzice się kłócą.

      Kiedy miałam 7 lat mój ojciec upił się po raz pierwszy, wyszliśmy z mamą i sąsiadkami na spacer do parku a po powrocie mama oznajmiła mi „ten sku… się nachlał, leży w aucie i wstyd Ci robi!!!”

      Nie rozumiałam do końca co się stało ale widziałam, że coś bardzo złego, mama była wściekła, ja zaczęłam płakać, mama powtarzała w kółko, że ojciec nie jest warty moich łez. Kiedy tylko wspomniałam o ojcu to mówiła o nim, że już jego w domu nie będzie, byłam przerażona, czułam, że moja rodzina się skończyła, nie chciałam tego, płakałam. Następnego dnia i przez najbliższy tydzień broniłam mojego ojca aż mama w końcu mu wybaczyła.

      Takich sytuacji było ogólnie z 20 do momentu akcji w wieku 14 lat, za każdym razem czułam się tak samo, dodatkowo za każdym razem mama mnie zostawiała wybór czy mamy odejść od ojca czy zostać i za każdym razem to mnie obwiniała o to, że nie chcę się z nią wyprowadzić do babci.

      Sytuacja skomplikowała się bardziej kiedy skończyłam 12 lat a na świecie pojawił się mój brat. Na początku ciąży wszystko miało być piękne, chcieli mi wydzielić moją część pokoju i zapewniali, że „nic się nie zmieni” jakiś czas później już zaczynały się problemy, rodzice się kłócili – ja cierpiałam, ojciec pracował całymi dniami, ja musiałam mamie pomagać, całe wakacje nie mogłam wychodzić z domu tylko musiałam pilnować mamy, ciężko mi było.

      Momentu porodu i 5 dni po nawet nie skomentuję, kłótnie między babcią a ojcem, malowanie mieszkania na ostatnią chwilę, zakupy dla dziecka… W efekcie musiałam nocować u dziadka bo jak zwykle przeszkadzałam.

      Po powrocie mamy z bratem musiałam pomagać jej, chodzić na zakupy, pomagać w sprzątaniu, na mnie w kółko przeklinano, za wszystko za to, że w nocy zachciało mi się siku i poszłam do wc słuchałam, że jak nie przestanę się szwendać to dostanę „kopa w piz…” nigdy nikt wcześniej tak do mnie nie mówił więc był to dla mnie szok.

      Kiedy brat miał około roku mama poszła do pracy i zostałam z ojcem agresorem sama i z babcią. Oni byliby w stanie zrobić wszystko kiedy młody płakał, nie było w domu żadnych zasad, często zmuszali mnie do opieki nad nim choć nie umiałam i nie chciałam tego robić.

      Za każdym razem kiedy tylko nie radziłam sobie z tą opieką to słuchałam, że mam spierd… albo dostawałam w twarz. Rodzice mnie straszyli, że mnie oddadzą do babci na stałe bo im przeszkadzam. W gimnazjum klasa nie miała dla mnie litości, byłam torturowana codziennie przez 3 lata.

      Kiedy poszłam do liceum miałam naprawdę dobry rok, niestety już w maju dowiedziałam się, że moja mama ma raka, świat mi się zawalił. Kiedy zdołałam się w miarę z tym pogodzić, zachorował na również śmiertelną chorobę mój brat.

      Praktycznie całe moje poprzednie życie to przykrości. Mówię poprzednie bo rozpoczynam nowe. Przeszkadza mi jedynie natręctwo, że umrę – ciągle doszukuję się nowych chorób, czytam o objawach albo boje się, że z drugiej strony kogoś zabiję i czasami zastanawiam się jakby mi z tym było, że zrobię to i skreślę swoje życie i duszę, czuję się gorszym człowiekiem przez to, czasami wącham krew i wyobrażam sobie jakby było gdyby było jej dużo… Myślę, że ten strach przed śmiercią swoją i bliskich mnie wykańcza.

      Jestem pod stałą opieką psychiatry, leczę się i chodzę na terapię. Mam zdiagnozowaną nerwicę lękową.

      magnolia102
      Uczestnik
        Liczba postów: 20

        <p>Cześć.Ciężko jest żyć w ciągłym strachu i lęku czym by on nie był spowodowany.We mnie też był strach i mnóstwo obaw,zatruwało to moje życie.Zamartwiałam się wieloma sprawami, bałam się o moje dziecko,które urodziło się chore,bałam się,że  umrze.Czasami rozmyślałam o mojej śmierci i martwiłam się o to co będzie z dziećmi.Moja głowa tworzyła różne scenariusze i żyłam nimi i sama bym się od tego nie uwolniła.Po 30-stce dotarło do mnie,że jestem DDA i przez to,że moja mama zapiła trafiłam na mitigi .Najpierw na AL-ANON, AA ,a potem na DDA i tam już zostałam.Odnalazłam się i poczułam,że to jest moje miejsce.Podjęłam pracę na programie 12-stu kroków i uwolniłam się od przeszłości,pozbyłam się strachu i lęków. Zaakceptowałam siebie i zaczęłam żyć na nowo i wcale tego nie żałuję.Chodzę na mitingi regularnie i cieszę się oraz dzielę się tym co dostałam od wspólnoty DDA/DDD.W połowie minionego roku dowiedziałam się,że moja mama ma nowotwór i bez lęku i strachu przeszłam z mamą przez to, jestem po badaniu genetycznym i czekam na wynik. Nie boję się ani o siebie,ani o mamę bo na to co będzie dalej nie mam wpływu, ale mam wpływ na siebie i swoje samopoczucie i cieszę się z tego co jest teraz.Zawdzięczam to wspólnocie DDA/DDD i mojej pracy na programie 12-stu kroków.Wszystko można zmienić wystarczy trafić na właściwych ludzi i poszukać rozwiązania,ja je znalazłam i jestem za nie wdzięczna.</p>

      Przeglądasz 2 wpisy - od 1 do 2 (z 2)
      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.