Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Toksyczność wspaniałomyślna
-
AutorWpisy
-
Ja sie zgadzam ze mozna walczyc ustawiajac granice, ale nie ma sensu walka o przekonanie czy akceptacje wlasnych racji czy wlasnego zdania.
Some1 strach ma tylko wielkie oczy 🙂 Ja też wielu rzeczy się boję. Ja mam taktykę, że pomimo strachu stawiam mały krok, taki który nie spowoduje upadku a ruszę do przodu. Wiesz jaką radość i satysfakcję czuję, jak się uda, a jak się potykam mówię sobie, że następnym razem się uda. Nie wiem w jakim wieku masz dziecko czy już chodzi. Jeżeli tak to przypomnij sobie jak uczyło się chodzić 🙂
Sluchajcie bo tu nie chodzi o walke z kims, slowo „walka” jest tutaj przenosnia. Walczyc, w sensie, szanowac siebie, byc dla siebie przyjacielem, czuc sie dobrze z samym soba, ale rowniez, nie dac komus wpajac Ci nieprawdy o sobie itd. My dda od malego bylismy bierni i sie z roznymi sytuacjami zgadzalismy, I ja idac przez swoja wlasna terapie, uswiadam sobie, ze walka o swoja godnosc, o swoje zycie jest wazna, bo kto jak nie my sami bedziemy starac sie zyc, tak po prostu zwyczajnie zyc? Fenix, spoko, masz wlasne zdanie, ja mam inne, I wlasnie na tym polega konwersacja. Dla mnie luz blues 🙂 Milego!
Dot27 z takim podejściem jakie zaprezentowałaś w powyższym poście zgodzę się w 100%. Mnie może bliżej jest do japońskiego samuraja 😀
Jeszce odnośnie zachowania się w związku czy też ogólnie w życiu. Uważam, że na jakimś etapie życia trzeba zdecydować się czy chce się być córką/synem mamusi/tatusia czy dorosłym człowiekiem.
Trzeba odciąć mentalną pępowinę i nauczyć się żyć, bo kiedyś rodziców zabraknie i co wtedy?
Fenix, cieszę się niezmiernie, prezentacja prezentacją, aczkolwiek ja od samego początku w tych postach to wałkuje. Przede wszystkim i poza wszystkim walka o siebie jest najważniejsza. No nic, mam nadzieję, i miejmy nadzieję, że some1 poukłada sobie wszystko i jakby nie było da rade! Trzymam kciuki forever 😉 Pozdrawiam
Myślę, że obie miałyśmy to samo na myśli, tylko mamy inne stanowiska co do sposobu osiągnięcia celu. Ja przedstawiłam tylko swoje zdanie, nie twierdzę, że jest ono najlepsze. Uważam, że każdy sam musi ocenić co jest dla niego dobre i podjąć działania właściwe w swojej sytuacji. Nikt z boku nie jest w stanie powiedzieć to jest dobre a to złe, bo nie jesteśmy w skórze danej osoby. Pozdrawiam 🙂
Som a walczyć o własny związek?? Niezależność?? Prawo do samodecydowania?? Współczuje ci bowiem jak jest ciężko w taki układzie. I podziwiam ze wytrzymałeś. Będę trzymał kciuki by znalazł drogę którą trafisz do serca i rozumu żony. Pamiętaj że masz prawo do samodecydowania i układania życia po swojemu.
Troche mnie zdolowaliscie ze jest az tak zle. Chyba macie racje. Zreszta ja najczesciej zarzucam jej wlasnie ze mnie kontroluje proboje o wszystkim decydowac, nie daje swobody, nie zostawia prywatnosci, jak tylko w czyms nie uczestniczy czuje sie zagrozona. Ale to tego tez nie bylo mi latwo zobaczyc i wygarnac. W koncu to taka jakby troska, niby milosc. A tak naprawde przejecie kogos na wlasnosc, odebranie mu wlasnej woli, odebranie mu w pewnym sensie zycia. Brak jest granicy pomiedzy nami. Kiedys myslalem ze to fajnie, ale teraz mam tego dosc. Niestety czuje sie z tym dziwnie. A zoa odbiera to jako utrate mnie, odejscie, zagrozenie, byc moze romans na boku, poczcie ze nie jest potrzebna. Jej tez przydala by sie terapia. Ale oczywiscie ona jest uznawana za taka cudowna istote dobroduszna wiec jak moglaby miec ze soba problem. Przeciez to ona jest dobra a ja zly. Cala rodzina tak uwaza. Jej i …hahahaha moja tez. No i ona sie nie wybierze. Boi sie psychologow. Woli te wersje w ktorej ja sie zmieniam a ona nie musi, bo w koncu ona nikomu nie robi krzywdy tylko ja robie (wybucham zloscia to fakt i jestem humorzasty, czasem do nikogo sie nie odzywam i jestem przewrazliwiony na pewne rzeczy, to wszyscy widza, nigdy jej nie uderzylem, nie pije, nic nie biore).
W takim ukladzie kiedy to ja „obiektywnie” jestem zly a ona dobra, to trudno jest cos ugrac dla siebie. Sam ma problem z uznaniem wlasnych racji.
Ale i tak jest niezle, bo costam wypracowalem – …nie bede was zanudzac.
W temacie tesciow to jednak moze byc walka z siedmioglowym smokiem. Ona tak bardzo boi sie im postawic jednoczesnie majac tak silne przekonanie ze rodzicom trzeba oddawac absolutny szacunek i niczym ich przypadkiem nie wolno urazic, ze raczej nie widze szansy ja znaczacy sukces nawet w tym zeby uznala moje zdanie i prawo do decydowania o sobie za sluszne. Tesciowie to histerycy. Takich nikt nie ruszy.
Boje sie co bedzie kiedy zabraknie tescia. Teraz twn problem tli sie w znacznej mierze w ich domu – tesciowa wyzywa sie na tesciu. Gosc jest przez nia absolutnie niesamodzielny, nie potrafi o niczym decydowac, nic zrobic bez instrukcji, jest jak dziecko. Jest opanowany przez nia. Kiedy sie do nich wchodzi to zawsze jest taie samo pierwsze wrazenie – ze wchodzi sie do groty dwuglowego smoka, osaczajacego, narzucajacego sie, natretnego, obludnego, sztucznego, egoistycznego, cuchnacego samouwielbieniem i pycha. Ble! -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.