Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trudne nowe życie

Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
  • Autor
    Wpisy
  • marta0006
    Uczestnik
      Liczba postów: 56

      Postanowiłam,że wreście tutaj napiszę.. bo mam ogromny problem.

      Otóż niecałe trzy tygodnie temu zakończyłam bardzo toksyczny związek z alkoholikiem. Było mi bardzo trudno od niego odejść ( myślałam o tym już od ponad pół roku). Kiedy to zrobiłam nie było łatwo, bo próbował się ze mną kontaktować, pojechał pijany mnie szukać do mojego miasta rodzinnego, ogólne narobił mi siary niesamowitej. Bardzo to wszystko przeżyłam i przeżywam. Dałam radę od niego odejść i w miarę szybko znaleźć sobie pokój. Sama się przeprowadziłam. Wszystko prawie sama… Chociaż minęło już prawie 3 tygodnie ja widzę dopiero teraz,że nie radzę sobie z tym wszystkim… Związek bardzo ciężki, traumatyczny, dużo negatywnych przeżyć potem bolesne rozstanie… i jego konsekwencje 🙁 Chodzę na mitingi, spotykam się z DDA ale widzę,że to za mało… Otóż moim problemem jest to,że szukam sobie wciąż towarzystwa,ciężko mi być samej.. chodzę czasem na imprezy.. i szukam sobie faceta na jedną noc ;( już mi raz się udało to zrobić z kolegą… ale bez żadnej miłości… niby tego chciałam.. ale byłam świadoma,że to „koleżeński sex”.. mimo to wciąż robię to samo.. ostatnio wylądowałam w łóżku z kolegą.. na szczęście nic się nie stało.. tylko spaliśmy, jakieś tam przytulenie było… ale przeraża mnie moja destrukcyjna droga do szukania miłości… Czy ja jestem uzależniona od miłości? Boję się swojego zachowania… I jeszcze uważam,że przesadzam z alkoholem.. Na każdej imprezie piję. Myślę,że jestem na dobrej drodze do alkoholizmu… nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić, po wyjściu z toksycznego domu wchodziłam w toksyczne związki.. i dopiero teraz zaczęłam inne życie. Zaczęłam się sobą zajmować, pragnę normalności. Być może nie mam jeszcze przerobionej przeszłości ( mimo iż byłam na dwóch terapiach). Ledwo udało mi się skończyć studia, znalazłam w sumie wymarzoną pracę ( chociaż nie jestem zadowolona z zarobków)…. chce adoptować naszego psa ( mieliśmy psa, ale schronisko go zabrało mojego byłemu.. bo nie potrafił się nim zająć….). Ale kompletnie sobie nie radzę. Mam zmienne nastroje, często to są nastroje euforyczne albo depresyjne…. Nie wiem co mam robić.. Kolejna terapia….?

       

      pszyklejony
      Uczestnik
        Liczba postów: 2948

        Co zrobić? zaakceptować swoją bezsilność. Ile by nie było terapi, nasz umysł robi co może, co jest w stanie. To długi proces.

        „Iść w stronę słońca”
        Uczestnik
          Liczba postów: 203

          Witaj, minęło dopiero 3 tygodnie od rozstaniu, więc nie oczekuj zbyt wiele.Potrzeba czasu.Ważne byś trzymała się podjętej decyzji i nie wracała…To co wpływa na nas destrukcyjnie i czego nie akceptujemy w sobie, trzeba nad tym pracować.Szukać rozwiązań i krok po kroku to zwalczać.Spanie z różnymi mężczyznami powoduje, że tracisz szacunek do siebie, więc powiedz „stop”.Nie zastąpisz tym braku miłości.(ja mimo pracy nad sobą, kochającego brata i syna, nigdy niczym nie zastąpiłam braku ojcowskiej miłości i myślę, że ten głód już zostanie, nikt i nic nie jest już wstanie tego zastąpić.Pogodziłam się, choć miewam momenty, że wyję, jak widzę jak mój brat, bierze swoją córkę, mówi do niej „księżniczko” i ją nosi na barana.Mój ojciec nie chciał córki i mi powtarzał to jak sobie wypił,a ja go zdenerwowałam.Czy takie wzięcie na barana to dużo? Dla mnie wiele!)

          Szukaj tego co pozytywne dla Ciebie.Ważne, że chodzisz na terapię.Dajesz sobie radę, masz pracę,wymarzoną!, skończone studia, wyrzuć to „ledwo”, papier jest w szufladzie.Dostrzegaj to co pozytywne, dobre, ciepłe, szukaj ludzi, którzy wnoszą coś dobrego w Twoje  życie.To co można zmieniaj, czego nie można,zaakceptuj.Poradzisz sobie, bo radzisz sobie na teraz: praca, studia, zerwanie toksycznego związku, wiesz jak to dużo?Spisz sobie co osiągnęłaś.I ciesz się tym.

          Terapii można zrobić pięć, bez efektu, można i jedną z efektem.Zacznij wdrażać w życie to czego się tam nauczyłaś, samo bycie nie gwarantuje sukcesu.Codziennie po kilka minut, pracuj, dostrzegaj co i ile zrobiłaś dla siebie danego dnia i zapisuj…(jeśli zrobisz prawo jazdy i wyjedziesz na drogę, od razu nie jesteś super kierowcą, tylko musisz jeździć i jeździć, by być lepszym kierowcą, tak samo z terapią…trzeba teraz pracy i pracy, systematycznej pracy i będziesz coraz dalej i dalej…)

           

          marta0006
          Uczestnik
            Liczba postów: 56

            Dziękuje Ci Edyto za te wszystkie mądre słowa. Jak sobie czytam Twoje wpisy to widzę,że zrobiłaś gigantyczny postęp w swoim życiu. Wiesz jak zadbać o siebie ze zdrową dyscypliną traktując się łagodnie i biorąc na pierwszy plan swoje emocję.  Ja swoje zdrowienie zaczęłam zaledwie dwa lata temu… a dopiero od roku intensywnie pracuję nad swoim DDA. Myślę,że to jeszcze jest krótka droga. Ja potrzebuję na dzień dzisiejszy boźdzca: nie jestem sama w stanie wymyślić coś dla siebie dobrego, co może mi pomóc, bo wiem że mogę nie wytrwać, mam zmienne nastroję. Terapia pomagała mi wydobyć te wszystkie emocje z dzieciństwa… ale ja wiem,że teraz bardziej jestem roztrzęsiona po współuzależnieniu.  I nigdy nie mówiłam o swoim związku na terapiach ( a jak już mówiłam to omijająco bądź broniłam partnera). Bo się mega wstydziłam. Wstyd został do tej pory.

            Zastanawiam się nad zrobieniem programu. Być może okaże się dla mnie zbawienny?

            Cieszę się tym co osiągnęłam jednak często tą radość przysłania poczucie smutku i odtrącenia.. Wiem,że moim głównym problemem jest też to,że wciąż potrzebuję czyjeś uwagi, często „wyrywam” ją sobie. Przyjaciel mi mówi,że bywa,że wykorzystuję ludzi dla własnych celów, jak mi są nie potrzebni to mam ich gdzieś… nigdy nie widziałam siebie w takim świetle… aż trudno mi w to uwierzyć… Dużo we mnie zazdrości i pychy: kiedy patrze na innych ludzi jak sobie żyją, mają mnóstwo znajomych, wspólnie spędzają wakacje. Mają normalne, wyrozumiałe matki, które ich słuchają, mają fajnych ojców, rodzeństwo, z którym spędzają czas… U mnie każdy w domu miał swoje życie… Mieszkaliśmy razem wszyscy chyba z jakiegoś przymusu.. przymusu tworzenia ” rodziny”. Nawet „wypady rodzinne” kończyły się awanturami (głównie ze strony ojca). Porozumiewaliśmy się głównie krzykiem a przy imprezach rodzinnych ( np. grill) często ojciec wylewał swoje żale i wszystko kończyło się awanturą… Siedzi to wszystko we mnie, wiem,że chyba wszystkiego nie wyrzuciłam z siebie 🙁

            marta0006
            Uczestnik
              Liczba postów: 56

              Masz rację, nie będę się szanować jeśli będę wciąż flirtować z facetami… Problem w tym,że ja sobie tak radziłam z poczuciem akceptacji i wyższej wartości…

              jestem atrakcyjna= podobam się innym = akceptują mnie= mam wysokie poczucie wartości…. rozumiesz mnie , mam nadzieję…

              Lovable
              Uczestnik
                Liczba postów: 2

                Witam:)

                Współczuję serdecznie Droga Marto. Bardzo podobały mi się rady Edyty:) W tym co napisała jest wiele samozaparcia i trenowania własnej woli. Dzięki Edytko za Twoje rady i doświadczenie. Ja również jestem czasem zagubiona, rozkojarzona. Wiem, że dobrze jest budować mimo wszystko, pomagać mimo wszystko, dawać światu najlepsze, co posiadasz mimo wszystko. Jestem z Wami dziewczyny:)

                 

                Aries1982
                Uczestnik
                  Liczba postów: 4

                  nie jest to takie wszystko proste, ja zakonczylem zwiazek prawie 2 miesiace temu – trwający rok, przez pierwsze 3 tygodnie szukałem akceptacji u innych, umawiałem sie z kobietami a nawet zaprzyjaznielem sie sie z 50-latką. moja godnosc milosci o ktorej pisała powyzej jedna z was spadła do zera. poczulem sie jak niedowartosciowany smiec, zastanowiłem sie co ja robie. Do czego mnie to wszystko doprowadziło. Jestem rowniez atrakcyjny, tylko moja historia jest inna. popieprzona jak lato z radiem, dziewczyna była okej, związała sie ze mną tuż po moim 4 letnim w którym dostałem w spadku depresje, ponizenie i niezrozumienie jak to mozna zdradzać. Moj zwiazek rozpadł sie z zazdrosci, pech chcial ze moja „atrakcyjna bardzo” partnerka pracuje ze mna w jednej firmie. Kurcze zaczalem byc zazdrosny o podwalajacych sie do niej facetów (). nie okazywalem jej tego ale kumulowalem wszystko w sobie, to doprowadzilo mnie do deprechy z ktorej ona chciala mnie wyciagnąć. Siłą rzeczy rozpadło się bo zacząłem widzieć świat w ciemnych barwach. W pracy odciąłem sie od zespołu, przez to ze pozwalalem sobie wrzucac prace po innych mam kłutliwe stosunki z szefem.

                  Chodzę na spotkania DDA ze względu na to ze dopadają mnie nastroje, ja lubie jak coś sie dzieje, lubie chaos, wieczny ruch i z tą samotnością jest tak ze bez bodzców zdycham, odciąłem sie od znajomych – któych zresztą mam mało. mysle o adopcji psa, siegam po alkohol. Powtarzam stereotym bycia samemu, w związku nie popijałem, czasem dla relaksu z partnerką raz na tydzien, dwa bo ona tez miala swiadomosc jak to dziadostwo wplywa na wszystko (jej doswiadczenia przykre z dziecinstwa i moje również).

                  Najgorsze jest to ze ja nie chce z byle kim juz sobie ukladac zycia, czekam na tkz. „strzałe amora”, nie szukam partnerki na sile – ba wręcz nawet nie chce, to mnie odtrąca. WIem ze jestem inny uciekam w samotność, ale z drugiej strony chciałbym być z osobą która też ucieka trochę- trochę, bo przeciez ja uwielbiam bywać w kawiarniach, spacerować, w kinie, wakacje, ale w wiekszych grupach sie nie odnajduje.

                  Z rodziną ucinam kontakt do minimum, ich gadanie, typu: spójrz w lustro, powinienes byc taki owaki, jest super i wogóle, tak musialobyć doprowadza nie do złości. Nie wiedzą nic o moich problemach o tym jak często mi ciężko zrozumieć to co sie dookoła mnie dzieje. To jak każdego dnia walcze o poczucie godności wobec mojej osoby od innych. Chyba jestem na etapie po kilku traumatycznych zyciowych krachach na etapie kształotowania swojej pewności siebie, samowłądności i skucony jestem z otoczeniem. Nie wiem co z tego wyniknie, nie wiem, ale mam w sercu wiarę ze będzie wszystko dobrze.. Musialem sie wygadać – sorry. Moze opowieść MArty troche utorzsamiłem ze swoją – to tylko takie moje spostrzeżenie.

                  miłego….

                  „Iść w stronę słońca”
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 203

                    Tak rozumiem, nasze poczucie wartości zależy od otoczenia, od tego co ludzie mówią na nasz temat, staramy się. zatracamy, gubimy siebie.Wiesz ja do dzisiaj z tym pracuję…w pracy chciałam być miła, pomocna, włazili mi na głowę…rodzinka nie szanowała moich granic,mówili przy mnie co popadło,,,w związku byłam gdzieś na szarym końcu.Również wydawało mi się, że moja atrakcyjność zależy od spojrzeń mężczyzn, od ilości przyjaciół, nawet tych, którzy mnie ranili.Gdy zaczęłam mówić „dość”, potraciłam znajomych, część sama odrzuciłam…z większością rodziny zerwałam kontakt: nie pojechałam na wielkie urodziny mojej cioci, nie odbierałam telefonu, a potem napisałam, że jadę na spływ.Moja mama była wzburzona,a ja broniłam siebie.Wcale nie czułam się z tym dobrze,ale uczyłam się czuć z tym dobrze.Nie będę  jeździć tam gdzie nie chcę być…jak powiedziałam mojej niedoszłej bratowej i synowej, że nie życzę sobie wtrącania w moje życie, usłyszałam, ze jestem głupia i pusta.Od partnera, że mnie poje…ło po terapii.Spakowałam siebie i syna i pojechałam stamtąd.W pracy uczę się mówić „nie” i cieszę się każdym małym sukcesem.Mam mało przyjaciół, ale mądrych, którzy mnie wspierają, jeśli krytykują to konstruktywnie…mam pasje.Mój syn jest indywidualistą.Zazdroszczę mu, że w szkole mówi co myśli,,,ja byłam marionetką, za której sznurki pociągał kto chciał…Moja tożsamość zależy od tego jak ja się czuję…

                    Ja też ciągle szukam uwagi, aprobaty,ale wiem, że nigdy nie zapełnię tej luki, nie wrócę do dzieciństwa, ojciec mnie nie pokocha tak jak bym chciała, matka nie porozmawia, nie zagramy razem w karty…uczę się z nią żyć.Nauczyłam się też życia w samotności, grzebię w ogrodzie, przesadzam kwiaty, mam kota..to lepsze od zapełniania siebie byle kim i byle czym…

                    W tych rodzinach, które wydają Ci się takie fajne, też nie zawsze jest idealnie.Zazdrość to też uczucie…Ucz się dostrzegać w swoim życiu dobre rzeczy, jest ich wiele…Praca, wykształcenie, dach nad głową.Jesteś atrakcyjna, mądra, pracujesz nad sobą…i wzięcie psa, super pomysł.Jesteś na dobrej drodze….,a tego czego nie miałaś w rodzinie może uda Ci się stworzyć we własnej, na to masz wpływ.

                  Przeglądasz 8 wpisów - od 1 do 8 (z 8)
                  • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.