Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Trwała zmiana osobowości po przeżyciu sytuacji ekstremalnej

Przeglądasz 2 wpisy - od 21 do 22 (z 22)
  • Autor
    Wpisy
  • kurianna
    Uczestnik
      Liczba postów: 101

      Niebo, fajnie, że tak obszernie odpisujesz;)

      1. Cieszę się, że namiar Ci się przydał. Jak akurat EMDR mam jeszcze przed sobą (po 1,5 roku w terapii), więc o samej procedurze nic z doświadczenia nie napiszę. Ale wydaje mi się, że ci terapeuci, którzy znają się na dysocjacji i leczeniu traumy, pomogą bardziej profesjonalnie niż mówieniem ogólników i lekami. U mnie np. leki stabilizują sam proces, ale nie wyobrażam sobie, że do nich miałoby się wszystko sprowadzać. Chyba też trudno poczuć się bezpiecznie w sytuacji, gdy ktoś, kto ma Cię prowadzić w procesie, sam czuje się niepewnie, słuchając Cię lub jest wprost przerażony tym, co mówisz. Tym bardziej, że proces bywa potwornie męczący i bolesny – przynajmniej u mnie.
      2. Fajnie, że po angielsku czytasz – jest dużo konkretnych materiałów i podcastów, otworzyły mi oczy np. na temat dysocjacji (wcześniej w ogóle nie kumałam, że mnie to dotyczy!) czy właśnie flashbacków emocjonalnych. Ale na razie dzięki za dodatkową literaturę – brnę przez tego Petera Walkera wolno, idzie mi to jak krew z nosa:) Ale każde słowo trafia w punkt.
      3. i 4. Nieźle masz rozbudowane te swoje własne rytuały, jakie bogate! I poetyckie zarazem. Już sobie Ciebie wyobrażam wśród kwiatów i drzew. Bardzo do mnie trafił ten z materacem – także uwielbiam wszelkie jeziora i morza, niezależnie od temperatury. Tyle że ja wolę pływać lub dawać unosić się na wodzie – to jest dla mnie taki relaks bardzo mocny. Tyle że teraz nawet na basen trudno pójść.

        A olejki – magia:) Ja też lubię czuć się otoczona zapachem swoich perfum, ale nigdy nie pomyślałabym, żeby sobie taki rytuał robić. Choć do drzew także się przytulam – dzięki, że mnie ośmieliłaś do napisania o tym wprost;)

        Lubię też leżeć w trawie i chłonąć spokój ziemi. Ale muszę przyznać, że takie spokojne aktywności to jest też dla mnie męczarnia – cały czas mam ochotę się zerwać i kontrolować otoczenie. Nawet joga jest trudna. A Ty mówisz o medytacji – podziwiam. Sama próbowałam i poległam z kretesem – takie pozostawanie twarzą twarz z własnym niepokojem nakręcało mi jedynie spiralę.W ogóle mam problem z relaksem i robieniem tego, co lubię. Blokują mnie dwie rzeczy:
        a) nie wyjdzie mi to od razu na akceptowalnym poziomie (np. kolorowanie, granie na gitarze, pisanie, szycie czy tańczenie – więc po co próbować; jasne, że nic nie wychodzi od razu perfekcyjnie albo po co w ogóle coś, co ma sprawiać przyjemność, ma takie być – ale to przekonanie mam głęboko wszyte, że wobec tego wcale nie warto nic robić);
        b) powinnam robić najpierw coś innego, np. coś do pracy czy w domu – czyli w rezultacie nigdy nie przejdę do przyjemności. Więc w sumie zmuszam się do przyjemności, czyli znowu wytwarzam presję, co w sumie daje mało relaksujący paradoks.

        Ale na placu zabaw po prostu szaleję – huśtam się pod niebo, śpiewam sobie piosenki i wyżywam się na siłowni. Głównie sama – dopiero niedawno zaczęłam chodzić na plac zabaw z moimi dziećmi. Wcześniej moje własne dziecko (wewnętrzne) powiedziało mi, że czuje się zbyt zaniedbane i gorsze przy moich dzieciach. I że im zazdrości. Brzmi to pewnie dziwnie, ale tak było. Dopiero niedawno zaczęłam szaleć z moimi chłopakami i wreszcie czuć wiatr we włosach – moja dziewczynka najwyraźniej zrobiła się pewniejsza siebie i lepiej zaopiekowana.

        Piszę też dziennik, teraz taki bardziej skoncentrowany na doświadczeniach z terapii. Wróciłam do tego po latach niepisania. O pisanie (może bardziej literackie) pytał też Jakubek, czujesz taką formę ekspresji?

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez kurianna.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 1 miesiąc temu przez kurianna.
      Oskar DDA
      Uczestnik
        Liczba postów: 73

        Witaj Niebo na Ziemi.

        Przytulam do serca, gdyż Twoje doświadczenia są mi bliskie.

        Cieszę się, że dołączyłaś do grupy DDA/DDD. Jest w Tobie moc przetrwania nieznana niektórym terapeutom (o których piszesz). Ja w wyniku traumatycznych zdarzeń sięgnąłem kiedyś dna i to niejeden raz. Szukałem ratunku na wiele sposobów. Udało mi się sporo osiągnąć z moich dawnych marzeń. Mam rodzinę, dzieci, w miarę stabilne życie. Bywają jednak momenty, gdy wydają mi się one zbyt mało znaczące. Wtedy intensyfikuję pracę nad sobą. Pomimo, że wciąż uczestniczę w najbardziej skutecznej dla mnie metodzie leczenia mojej duszy, realnych meetingach (nie w necie), potrzebuję dziś więcej. Dlatego zacząłem przygotowania do spikerki na spotkanie za dwa tygodnie. Rysując szkic mojego życiorysu dotarłem zaledwie do początku szkoły podstawowej i zakończyłem na dziś przygotowania. Już jest bardzo wiele rzeczy o których będę mówił, a które dziś przygotowałem. Utknąłem na przyjściu kuratora, bo zapijaczeni rodzice zapomnieli mnie wysłać do I klasy szkoły podstawowej. To też zaowocowało, że jako 31-szy uczeń w klasie od razu stałem się ,,gorszy” (nie miałem choćby pary, szedłem grupą z nauczycielką sam). Jutro też jest dzień, mam nadzieję, że zgromadzony materiał nie spowoduje, że będę na spikerce mówił dłużej niż ,,regulaminową” godzinę. Oprócz tego chcę jeszcze wstąpić do grupy medytacyjnej (nie tylko relaksacja, ale nowe znajomości), niestety obecnie są ,,na kamerkach”, dla mnie potrzebne są spotkania realne, poczekam więc na odblokowanie grupy. Dla mnie potrzebne są spotkania, których nie tylko kiedyś tak bardzo mi brakowało… Gdy czułem się najgorszą i najbardziej samotną istotą na świecie. Szukaj więc swojej drogi, nigdy nie wiadomo, która najkrócej prowadzi do wymarzonych celów.

        Pozdrawiam gorąco.

        Oskar

      Przeglądasz 2 wpisy - od 21 do 22 (z 22)
      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.