Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › tym razem bez tematu
-
AutorWpisy
-
Zapadł już wieczor. Moi rowieśnicy bawia sie dobrze w barach i dyskotekach, a ja jak zawsze od lat siedzę sama w dmou. Wciaż wszędzie sama pomimo tego, że uwielbiam towrzystwo i zabawę. Nie wiem co robić. Jestem taka sobie dzieweczka w sam raz. Nie wiem dlaczego tak jest, że życie przecieka mi przez palce a ja wciaż bez przyjacioł i bliskiej osoby. Już nie wiem co poczać. Tak mi smutno. 🙁 Pozdrawiam.
Anonim
24 września 2005 o 21:29Liczba postów: 20551Ze mna jest dokładnie tak samo.Ja też spędzam kolejna sobote w domu.Nie mam przyjacioł,nie mam z kim wyjść nawet do baru.Wakacje calutkie spedziłam sama w domu.tak to bardzo boli.Ale jakoś staram sobie radzić-założyłam internet:)marne pocieszenie.Niestety nie wiem co powiedzieć,bo sama mam ten sam problem,to smutne,ludzie jakby zupełnie nie interesowali się tym że ja tam gdzieś sobie siedzę,ech……….
eh…mam dokładnie ten sam problem, uciekłam w internet jak tylko załozylam stałe łacze i to spowodowało depresje…bo kontaktu z realnymi ludzmi sie nie da zastapić…nawet juz przywyklam do sobotnio – niedzielnych dołkow :y32b4:
🙁Anonim
24 września 2005 o 22:57Liczba postów: 20551hm………
ja mam calkiem podobnie, tyle ze ja nie chce wychodzic, jakos tak boje sie sama nie wiem czego, a w domu jest jakos tak "bezpiecznie", niczym nie ryzykuje, nie musze sie obawiac ze ktos mnie nie zaakceptuje,komus sie nie spodobam itd.
w sumie mam calkiem fajne kolezanki, ale to tylko kolezanki a nie przyjaciolki niestety:(
a od jakiegos czasu mam postanowienie ,ze nie pije wiec jak gdzies wychodzimy to one zamawiaja piwo, a mnie ciagle pytaja czemu nie pije.wtedy czuje sie jakas wyalienowana, chcialabym im powiedziec o wszystkim, o piciu mojego ojca itd. ale jakos nie sa mi na tyle bliskie zebym mogla sie przed nimi otworzyc
no wiec siedze sobie podobnie jak wy w domu, owszem jest mi smutno, ale jestem tez wsciekla na siebie ze nie mam odwagi wyjsc, a nie mam jej bo nie akceptuje siebie, boje sie oceny ludzi i wielu wielu innych rzeczy…..
mam nadzieje ze to sie kiedys zmieni:)
milej zabawy we wlasnym towarzystwie:))))
papaAnonim
24 września 2005 o 22:58Liczba postów: 20551hm………
ja mam calkiem podobnie, tyle ze ja nie chce wychodzic, jakos tak boje sie sama nie wiem czego, a w domu jest jakos tak "bezpiecznie", niczym nie ryzykuje, nie musze sie obawiac ze ktos mnie nie zaakceptuje,komus sie nie spodobam itd.
w sumie mam calkiem fajne kolezanki, ale to tylko kolezanki a nie przyjaciolki niestety:(
a od jakiegos czasu mam postanowienie ,ze nie pije wiec jak gdzies wychodzimy to one zamawiaja piwo, a mnie ciagle pytaja czemu nie pije.wtedy czuje sie jakas wyalienowana, chcialabym im powiedziec o wszystkim, o piciu mojego ojca itd. ale jakos nie sa mi na tyle bliskie zebym mogla sie przed nimi otworzyc
no wiec siedze sobie podobnie jak wy w domu, owszem jest mi smutno, ale jestem tez wsciekla na siebie ze nie mam odwagi wyjsc, a nie mam jej bo nie akceptuje siebie, boje sie oceny ludzi i wielu wielu innych rzeczy…..
mam nadzieje ze to sie kiedys zmieni:)
milej zabawy we wlasnym towarzystwie:))))
papaWiecie, mnie internet strasznie dołuje/dołował. Przerobiłam już wracanie do domu po pracy i rzucanie się do monitora i dołki kiedy miałam awarię sieci (sic!). Wyleczyło mnie to, że zawiodłam się na kimś poznanym właśnie przez net. Mam przez to kiepskie skojarzenia z siecia i wstręt do rozmow przez gg. Postanowiłam się nie dawać, zdobyć się na dystans do tego co ludzie pisza i dawkować sobie to "narzędzie szatana"…
Wolę zamiast siedzieć przed monitorem posprzatać, upiec ciasto czy pojść na rower… sama, ale do tego żeby wyjść z domu naprawdę nie potrzeba drugiej osoby. Co prawda w moim Stumilowym Lesie jeszcze nie potrafiłabym pojść sama na spacer tak bez celu (choć właściwie czy ja mam na czole napisane gdzie idę???) czy pojść pobiegać, ale w Warszawie już nie mam tego problemu.
Wczoraj np. poszłam ze znajoma na rower, ale gdybym się z nia nie umowiła to poszłabym sama. Nie jestem przesadnie towarzyska, ale wiem już, że ludzie nie przyjda do nas wyciagać nas z domu za uszy. Po prostu tego nie zrobia, szczegolnie jeśli – mimo, że czujemy zupełnie na odwrot – wciaż wysyłamy na zewnatrz sygnał (pardasik za język) "spieprzajcie wszycy w cholerę".
Mam iluś tam znajomych, koleżanki, kolegow (przyjacioł niestety nie), ale i tak większość czasu spędzam sama ze soba i chyba zaczynam siebie lubić. A ze znajomymi umawiam się wtedy, gdy mam na to naprawdę ochotę i nie czekam aż ktoś zadzwoni, bo skad ma wiedzieć, że akurat mam ochotę wyjść z domu? W jasnowidzow już nie wierzę 😉P.S. Karola czy gyby lekarz zabronił Ci pić piwo to wychodzac z koleżankami martwiłabyś się, że nie pijesz i czułabyś, że musisz im cokolwiek tłumaczyć? Co je to obchodzi? Ja lubię alkohol, szczegolnie dobre wino, ale kiedy nie chcę pić, to mnie nikt i nic do tego nie zmusi. Nie, bo nie i już. :laugh:
Anonim
25 września 2005 o 11:59Liczba postów: 20551wiesz co Ci powiem ze mialam to samo przez 2lata…….ale uwazam ze to sie dzieje tylko i wylacznie z naszej winy bo to my zamykamy sie w sobie….to my odpychamy od siebie ludzi….i uzalamy sie ciagle nad soba..wez sie w garsc wyjdz do ludzi bo stracisz najpiekniejsze lata zycia a niewarto…pozdrawiam
asiek napisał:
„wez sie w garsc wyjdz do ludzi bo stracisz najpiekniejsze lata zycia a niewarto…pozdrawiam”
Heh… Asiek masz rację, ale gdyby to tak łatwo przychodziło "we¼ się w garść".. ja do tego przekonania dochodziłam drobnymi kroczkami przez parę lat. Ale jakoś się udało. Wyjście między ludzi było dla mnie kiedyś przyjemnościa porownywalna z łykaniem żyletki. Myślałam, że wszyscy na mnie patrza, oceniaja, widza jaka jestem beznadziejna.. ale tak nie jest. Sa ludzie, ktorzy sa mi życzliwi, a moim największym wrogiem byłam ja sama (niekiedy wciaż jestem… – nie ma letko 😉 ), ale z autopsji wiem, że nie każdemu udaje się to załatwić jednym "we¼ się w garść". Każdy musi znale¼ć swoj sposob na demony. Tu możemy jedynie podzielić się swoim doświadczeniem 🙂
P.S. Clou wywodu jest takie: dziewczyny to od nas wszystko zależy 🙂eh… :unsure: znowu wszystko od nas samych :dry:
robie sobie odwyk!! wyłaczam komunikatory i mam to wszystko gdzies! :y32b4:
Mała… specjalnie dla Ciebie przepis na moje ulubione ciasto (nomen omen znaleziony w necie 😉 ). A za tydzien w w-end zamiast dołka będziesz mieć dobry deser :laugh:
450 g śliwek (moga być mrożone)
poł masła
3 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
50 g orzechow laskowych lub zmielonych (tj poł torebki, ale ja daję cała)
200 g maki
100 g brazowego cukru (może być i zwykły)
cukier waniliowyMasło utrzeć z cukrem i c. waniliowym na gładka masę, następnie dodawać po jednym jajku i ucierać. Na koncu wsypać makę z proszkiem do pieczenia, wyrobić. Dodać śliwki (ja je rozcinam na poł, wyjmuję pestki, a potem kroję w połcentymetrowe paseczki) i wymieszać łyżka.
Przełożyć do tortownicy (20 lub 24cm) wysmarowanej masłem i obsypanej bułka tarta (papieru na spod do ciast z owocami się nie wkłada, bo nasiaka i robi się na dnie papier mache – bleee;) ). Zamiast tortownicy może być i inna blaszka, ale nieduża.
Na wierzch wysypujemy orzechy.
Pieczemy ok 50 min. w temp. 190 st C – ciasto wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
Po wystygnięciu można posypać cukrem pudrem, ale u mnie w domu do wystygnięcia raczej nie ma szans doczekać 😉 -
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.