Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Urodziłem się na przełomie października i listopada ubiegłego roku – 2018 r.
-
AutorWpisy
-
krok drugi (w dalszym ciągu jako wstęp) – edytowane o 3 pkt
kilka motywacyjnych haseł dla siebie ale nie tylko hasła, bo też szkielet
- Nigdy nie zmieniaj się dla kogoś (nawet dla swoich dzieci, kobiety, faceta, rodziców itd) ? sprawdzone! już raz podjąłem próbę zmian dla kogoś i nie zakończyła się powodzeniem (choć przyznać muszę, że nie była bezcelowa, bo zbudowała podłoże), tak samo jak nie obciążaj innych, że zmieniasz się dla nich (mój ojciec mówił mi ?tylko ty jesteś moją nadzieją? ?tylko dla Ciebie żyję?co mnie mocno psychicznie obciążyło) ? Zmieniaj się wyłącznie dla siebie.
- Bądź odważny i gotowy do zmian. Nie cumuj w bezpiecznych pozornie przystaniach tylko dlatego, że znasz miejsce i zachowania ale w rzeczywistości dusisz się.
- Mierz się z problematycznymi sytuacjami życiowymi (to ćwiczy), nie uciekaj i nie unikaj (niezależnie od rozstrzygnięcia i niezależnie od wyobrażenia skali lub bólu i tak wyjdziesz z tego bardziej korzystnie niż z uniknięcia, przeczekania)
- Żyj w prawdzie ? nawarstwianie się kłamstw i kłamstewek (czasami bez powodu ale notorycznych) jest drogą odcinania się od relacji nawet takich, które były obiecujące (najzwyklej zaczniesz taką relację sabotować) ? gdy nie chcesz rozmawiać o jakimś temacie zbuduj implementacje ew. alternatywną sytuację ale nie kłam.
- Idź w swoim tempie. Wiedz, że będziesz odstręczany, ale nie obrażaj się uznaj to jako naturalne reakcje. Stwórz sobie implementacje (rozwiązania) na sytuacje w których będziesz odstręczany. Gdy ktoś nie idzie w Twoim tempie (zaczyna odstawać, spowalniać) zapytaj jedynie w czym problem (czy da radę iść dalej) a jeżeli nie sprawdź jedynie czy nie zagraża tej osobie utrata życia i idź dalej (nie pomożesz nikomu samemu będąc słabym (schodząc z drogi do celu)-może będzie okazja innym razem). Nie ważne czy dojdziesz do celu 1 czy 60-ty ważne abyś szedł w swoim tempie. (nie ścigaj się. nie unoś się dumą gdy czujesz, że słabniesz (nie Twoje tempo). nie wytrącaj energii by kogoś zaskakiwać, bo szybko osłabniesz i zejdziesz z drogi)
- Bądź życzliwy dla ludzi, doceń ich obecność, bo tylko dzięki nim z ciągu zer stajesz się liczbą.
- Porzuć nałogi zwłaszcza takie, przez które stajesz się niewolnikiem.
- Nie jesteś ideałem i nie dąż do ideału. Nikt nie jest idealny ? nie oczekuj też idealnej relacji czy idealnej osoby
9. Wybacz wszystkim, którzy Cię skrzywdzili i przeproś tych, których skrzywdziłeś.
10. Weź odpowiedzialność (wiąże się to z poznaniem siebie i zmierzeniem się z prawdą o sobie, własnymi ograniczeniami, lenistwem, brakiem odwagi do zmian, dumą, ego) – nie licytuj, nie negocjuj, nie porównuj swojej sytuacji do innych, po wybaczeniu nie oskarżaj i nie przerzucaj winy i odpowiedzialności – wstań zrób krok
11. Zrób sobie plan działania.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez
2wprzod1wtyl.
2wprzod1wtyl jak chciałbyś, żeby wyglądało znieczulenie przy przekłówaniu bąbla? Bez przenośni. Twoja odpowiedź będzie dla mnie cenną nauką. Dlatego będę wdzięczna za odpowiedź.
Fenix to był wentyl (ujście) ale bez przenośni jedynym znieczuleniem jest czas. Nie da się bez bólu, łez, wstydu, wyrzutów sumienia , że stajemy przeciwko najbliższym (w moim przypadku oprócz postawy ojca który już nie zyje trzeba będzie się zmierzyć z prawdą w kontekście mieszanych odczuć tak naprawdę ofiary matki, dobrego i uczciwego człowieka ale niestety dotkniętego w sumie z nie swojej winy osobowością narcystyczną co ma swoje konsekwencje), chorobą bliskiej mi osoby gdzie powstaną wyrzuty, że uciekam a w wielu przypadkach (mnie akurat ta część w tym momencie nie dotyczy) dochodzą groźby, szantaże, być może nawet rękoczyny, wybory między wyjściem złym a tragicznym… stąd tak trudno się ruszyć z miejsca. Bo powyższe to dopiero zestaw słów a ważniejsze są czyny.
Odnośnie schematu na którym chcę się oprzeć dzięki za pozytywne (szczere) spojrzenie. Brakuje tam tak sobie teraz patrzę punktu o budowie poczucia wartości ale chyba dlatego że wydał on mi się oczywisty. Rozumianego w taki sposób . (jak przedstawiony na selfmastery)
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez
2wprzod1wtyl.
<p>Ja musiałam się zmierzyć z poczuciem winy, że mówiąc jako dziecko obcej osobie, że nie chcę żeby tata z nami mieszkał, bo toczyła się sprawa o eksmisje, doprowadziłam do jego śmierci. Musiałam się zmierzyć z tym w jakich warunkach żył i w jakim miejscu został znaleziony martwy. Musiałam zmierzyć się z poczuciem winy, że odwróciłam się od człowieka, który mnie kochał, akceptował. Musiałam zmierzyć się z tym, że ciepły, inteligentny człowiek doprowadził się do śmierci. Musiałam zmierzyć się także z moją relacją z mamą, która z jednej strony stsrała się zapewnić mi jak najlepszy byt a z drugiej rujnowala psychicznie. Przyznanie głównie przed sobą, że nie zachowywała się w porządku, że swoim zachowaniem burzyła moje poczucie wartości było bardzo trudne. Booo, no właśnie myślenie „przecież ona tak się dla mnie poświęcała”. W jakimś stopniu ograniczyłam z nią kontakt i czuję, że wreszcie zaczynam odpoczywać psychicznie. Rozumiem co przeżywasz, przechodziłam podobne dylematy</p>
Narcyzm lub rysy narcystyczne to takie coś, że się nie przebijesz. W mojej rodzinie matka jedno z mojego rodzeństwa (w tym przypadku klasyczny, książkowy co doprowadziło m.in. do choroby tej osoby) i jeszcze jedno z rodzeństwa matki. Potrafi się tak zakamuflować, że tracisz orientację.
Aby była jasność nie jestem zależny ani finansowo, ani zawodowo ani mieszkaniowo od żadnych z tych osób co jeszcze bardziej istotne potrafię stawiać granicę (bo wiem (wyuczyłem się tego), kiedy blefują, kiedy podpuszczają, kiedy sprawdzają kiedy ingerują kiedy kontrolują itd). Ogólnie jestem osobą, która jest też mocno stawiająca się gdy widzi ingerencję (nie stulam głowy i nie poddaję się kontroli itd) – dla jasności nie tłumaczę się w tym momencie a przedstawiam obraz
Więc gdzie jest problem? Widząc ofiarę w mojej matce (niszczoną fizycznie i psychicznie przez mojego ojca) , widząc ją spiącą na klatce ze strachu przed ojcem, do tego jej osobowość była jej przeszkodą, bo nie zwracała się do nikogo (była jak zwierz zagoniony w klatce), widząc jak odrabia z nami lekcje przez co nie stoczyliśmy się a bywało, że byliśmy bardzo delikatnie mówiąc niedobrzy (w newralgicznych momentach to dzięki niej potrafiliśmy się zatrzymać nad przepaścią). Osoba pochodząca z tzw. dobrego domu gdzie u dziadków spiewaliśmy kolędy ale jednak gdzieś w tle (rywalizacja ze swoim rodzeństwem, brak wzajemnego zaufania, wydawanie instrukcji o czym mówić na przyjęciach rodzinnych).
Więc w czym problem. Problemem jest to, że osoby o rysach narcystycznych nacinają (nawet jak masz z nimi ograniczone relacje). Natną Cię (świadomie lub nie) raz na tydzień raz na miesiąc i tak Twoje wiązadła nie trzymają się, nie koordynują. (ja mam ten komfort, że wchodzę w to świadomie potrafię dokładnie określić kiedy następuje nacięcie, ale i tak jest to wyczerpujące (masochistyczne))
I to jest jedna kwestia a druga to chęć chronienia przeze mnie matki przed światem. Jak to chronienia? A no tak, że widząc w niej ofiarę, dobrego i uczciwego człowieka dzięki któremu się nie stoczyłem chcę ukryć 'przed światem’ jej rysy narcystyczne. A jak to robię? np. gdy zjeżdzamy się na przyjęcie rodzinne przejmuję kontrolę rozmowy, dyskusji, manipuluję tylko po to by nie doszło do starcia, które zapoczątkuje (podprogowymi) reakcjami. (przed zjazdem rodzinnym oczywiście odbywają się instrukcje czego absolutnie nie mówić)
Trzecia kwestia to naturalne zachowania narcystyczne a więc brak przyjmowania krytyki (nie krytykuj matki bo wiesz, że źle na tym wyjdziesz), dowartościowanie na innych (zasada belki w swoim oku nie widzisz…) , chęć kontrolowania, brak przyjaciół.
Niestety gdy chodzi o tą moją podświadomą chęć chronienia matki przed światem (by świat nie zobaczył jej rys narcystycznych) prowadzi to mnie do identycznej sytuacji (reakcja czuwania i kontrolowania) jak w przypadku ojca, którego ukrywałem przed światem (że jest alkoholikiem, katem, znęcaczem (potrafił kilka godzin dziennie – oczywiście to nie cały obraz ojca, bo było też dobrze)
Widzę zbieżność w tym co mówisz gdy chodzi o odczucia to jednak w moim przypadku nie mogę tak jednoznacznie wskazać, bo jednak win ojca było znacznie więcej niż matki.
Nie wbijam sobie poczucia winy, bo choć ojciec był synem alkoholika przez co pewnie był DDA nie miał prawa tak psychopatycznie (mnie i moich bliskich katować psychicznie, emocjonalnie co jest według mnie gorsze od niszczenia fizycznego) to jednak wybaczam mu. (nawet to, że przestał pić 'dla mnie’ było mocno obciążające, bo choć był wtedy bardziej przewidywalny, przestał używać siły to jednak pozostał przy znęcaniu psychicznym)
I podobnie gdy chodzi o moją matkę i rodzeństwo bo choć to nie ich winna, że mają rysy narcystyczne to jednak nie mają prawa mnie nacinać. Wybaczam im (chciałbym ich wydobyć, ale nie przebiję się)
Ostatnio spotkałem sąsiadkę (po latach), która powiedziała mi, panie xxx (zwracając się do mnie) ja to jestem takim wolnym słuchaczem, słyszę każdy szmer. Pomyślałem sobie wtedy, to jak to jest Pani yyy, że nie reagowała pani na to wszystko co się działo (to nie było 10 min to nie była godzina to było kilka godzin dziennie, dlaczego Pani nie reagowała na to gdy moja matka spała na klatce a wręcz na drugi dzień potrafiła Pani przegadać z ojcem 30 min)
Wybaczam moim sąsiadom
Wybaczam też Policji, bo choć kuzyn ojca pracował w Policji i puszczał go przez co my czuliśmy się bezbronni a ojciec bezkarny czego efektem jest do dziś dnia mój brak zaufania do państwa i instytucji
Przepraszam też wszystkich, których skrzywdziłem (nie byłem aniołem)
Nie wiem czy zauważyłes, że pisząc o zachowanisch osób narcystycznych piszesz ogólnie, unikając napisania wprost o zachowaniach mamy także w stosunku do Ciebie. Nie wiem czy zauważyłeś ile miejsca poświęciłes na obronę i tłumaczenie mamy. To tak pod rozwagę. Moja mama też była ofiarą, też nie miała łatwego życia, też jej wiele zawdzięczam ale była także dla mnie okrutnym katem, która swoim niezamierzonym pewnie zachowaniem doprowadziła mnie do poczucia, że jestem kompletnym zerem i myśli samobójczych.
Odnośnie aktu przebaczenia. W moim przypadku poczucie wybaczenia, w każdym przypadku, przychodzilo po przeżyciu złości, żalu po niesprawiedliwym, w moim odczuciu, potraktowaniu. Wymagało to jednak czasu, okresy te się powtarzały aż do momentu pełnego odkażenia rany.
Jak najbardziej mam świadomość, że jej bronię, że ją chronię. Mnie nie doprowadziła do takiego stanu. Co więcej w myślach potrafię zdefiniować i sprecyzować wszystkie krzywdy (nie robię tego poprzez ograniczenia na forum w tym z pewnością jest to podszyte wstydem). Gdy chodzi o czas to oczywiste, że nie zbudowałem tego (w tym wybaczenia) dziś. Dziś jedynie o tym napisałem.
Jednak nie tylko to jest obecnie problemem, bo potrafię się odciąć (potrafię też zdefiniować krzywdy, straty jakie mam z relacji z rodzeństwem i matką) problem leży w tym, że gdy odcinam się od 'swoich’ narcyzów wyszukuję 'obcych’ narcyzów (już pomijam czy odbywa się to na zasadzie jest ofiara jest drapieżnik) i wchodzę świadomie z nimi w interakcje (w założeniu by zrozumieć podłoże by zdefiniować typy rys narcystycznych). Z racji, że w realu potrafię bardzo szybko zdiagnozować rysy narcystyczne a jednocześnie ukryć to a do tego moje cechy są magnesem dla takich osób można powiedzieć, że robię to z pełną odpowiedzialnością i świadomością (w każdym razie w moim odczuciu)
W tej kontroli, sprawdzaniu jedyny plus z mojej strony jest taki, że potrafię przeciąć relacje z obcym narcyzem i to jest ta różnica między kontaktem ze swoją a obcą osobą o rysach narcystycznych. (ze swoimi trzeba obiektywnie powiedzieć, że nie przeciąłem a więc nie potrafię)
Idąc w tym toku rozumowania wchodząc z Tobą w interakcje jest niemal pewne, że świadomie lub nie świadomie skanuję Cię pod tym kątem (rys narcystycznych). Internet powoduje ograniczenia ale w realu jest mała szansa na prześlizgnięcie się przez filter. (zastanawialem się czy napisać ostatni akapit, bo daje to podstawy do tez o 'przewrażliwieniu na tym punkcie’ i widzenia już w 'każdym’ takich cech’, ale nie o to w tym chodzi)
Więc jak widzisz jestem w pułapce mechanizmów, bo ogólnie na tej 'grze’ jestem stratny i ja i te osoby (o rysach narcystycznych), które wkręcam lub one mnie wkręcają. (bo to wzajemna gra, wzajemne manipulowanie)
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez
2wprzod1wtyl.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.