Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Urodziłem się na przełomie października i listopada ubiegłego roku – 2018 r.

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 1,689)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      heh… Fenix ta sytuacja pokazuje jak dużo relacji mogłoby być kontynuowanych gdyby ludzie rozumieli takie interakcje. Często jest tak, że 'pomagacz’ w którymś momencie zaczyna się czuć niepotrzebny, wykorzystany zwłaszcza gdy takie osoby jak ja po uzyskaniu pomocy/informacji odsuwają się a odsuwam się nie dlatego, że jestem wyrachowany i nie widzę tego co ktoś mi 'dał’, ale że mój tok rozumowania jest taki: ok dałeś mi 'natchnienie’ ale dalej chcę się uczyć na własnych błędach, sam chcę rozwijać to co mi podsunąłeś natomiast to powoduje reakcje u pomagacza odwrotne wręcz wpada w panikę a później w złość (zaczyna być nachalny co mnie jeszcze bardziej odpycha – choć wiem, że nie chce mnie skrzywdzić). Już tak wykształciłem to w sobie, że często z automatu odrzucam ratowników, bo wiem, że przełozy sie to na ich frustracje, złość przez co zamienią się w 'sprawcę’ co mnie tak naprawdę krzywdzi a już tak mam, że krzywdzić się nie pozwalam. (wiedząc, że ratownik robi to nieświadomie, nie chciał mnie skrzywdzić nie odwzajemniam mu złości a właśnie odcinam się)

      Co ciekawe tak zataczając koło możemy teraz wrócić do rozmowy sprzed tygodnia gdzie pisałem ci o cienkiej linii pomagania komuś bezwarunkowo z empatii a tym gdy czerpie się z pomagania korzyść/satysfakcję z zastrzeżeniem, że często jest to bardzo niekorzystne dla pomagającego. Bo właśnie gdy ktoś czerpie korzyść/satysfakcję z pomagania (czuje się przez to wartościowy) to gdy osoba, która uzyskała to co chciała odsuwa się chcąc dalej samemu budować (doceniając i pamiętając) – osoba pomagająca zaczyna przechodzić w panikę, poczucie wykorzystania a często sprawcę co powoduje jeszcze większe odcinanie się osoby, która 'czerpała’. Ratownik sam siebie krzywdzi w ten sposób, bo nie daje samodzielnie pójść.

      Natomiast gdy ktoś pomaga nie zastanawiając się  co dana osoba z tym zrobi jest to bardzo zdrowe przede wszystkim dla osoby pomagającej, ale tez dla takich osób jak ja a często też będzie kontynuowana relacja.

      Swoją drogą gdzie w tym schemacie ja powinienem wdrażać zmiany? (nie wchodzić w interakcje z pomagaczem?)

      Gdy chodzi o moją Ciotkę wiesz, czasami łapię się na tym, że przez to, że jest takim wampirem energetycznym jest też ofiarą (samonapędzająca się spirala, każdy z jej rodzeństwa podrzuca ją jak 'gorący kartofel’ co powoduje, że ona się izoluje)  no ale ludzi nie zmienię (na ten moment nie przebiję się i stąd jedyne rozwiązanie to odcięcie się co zresztą zrobiłem)

       

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Nie odpowiem Ci na pytanie gdzie powinieneś wprowadzać zmiany. Bo po pierwsze nie czułabym się dobrze w roli mówienia komuś co ma robić. Mogłabym się ewentualnie podzielić swoimi jakimiś przemyśleniami. Po drugie nie napisałeś co rozumiesz pod pojęciem odsuwania się. Czy jest to podziękowanie za pomoc, natchnienie i powiedzenie wprost, że dalej już chyba sobie poradzisz? Czy jest to zawinięcie się na pięcie i „no to nara”.

        Mogę Ci jedynie napisać jak ja sobie radzę z takim narzucaniem zdania. Ja dziękuję za pomoc i podpowiedzi, jeżeli ktoś zaczyna na siłę mi coś wciskać  stosuję metodę zdartej płyty albo zbywam zwykłem ok i robię dalej swoje. Natomiast w moim przypadku nie wiąże się to z ucinaniem relacji. Jedyna sytuacją kiedy odcinam się od kogoś, jest sytuacja kiedy czuję, że zaczynam być w jakiś sposób wysysana lub dalszy kontakt będzie mnie wyniszczał.

        Ciekawe, że to co pisałeś o odcinaniu się od pomagaczy, ja podświadomie robiłam w przypadku swoich kończących się związków. Zaraz po rozstaniu odcinałam się zupełnie od danego mężczyzny. Było to podyktowane emocjami ale to było trochę tak jakby moja podświadomość pomagała mi w szybszym przeżyciu żałoby i zaakceptowaniu rozstania. Co może druga strona odbierała za duży cios, ale ja w ten sposób podświadomie chroniłam siebie.

         

        truskawek
        Uczestnik
          Liczba postów: 581

          Nie wchodząc w waszą rozmowę, chciałem tylko napisać kilka słów o „ratownictwie” z mojego doświadczenia, bo ostatnio się temu trochę przyglądałem.

          Zastanawiałem się po czym mam poznać czy to zwykła pomoc, czy już ratownictwo, żebym wiedział kiedy wchodzę w rolę, a kiedy jest bezpiecznie. I zauważyłem, że w praktyce zwykła pomoc jest wtedy, kiedy słucham drugiej osoby i pytam czego potrzebuje. Najbezpieczniej jest kiedy nie czuję przy tym niepokoju, ale na krótką metę to nie jest dla mnie takie ważne.

          Każda relacja ma dwie strony i w pozycji kogoś, kto potrzebuje pomocy, też można wejść w rolę (ofiary). Miałem ostatnio podobne doświadczenie (akurat nie chodziło o pomoc), gdy na pytanie czego ta osoba potrzebuje nie dostałem odpowiedzi i ona zamiast np. jasno zrezygnować z rozmowy, zaczęła się mścić. I też nie sądzę, żeby robiła to specjalnie żeby mi dowalić, raczej się broniła, ale efekt był taki sam.

          Rzeczywiście wydaje mi się, że odcięcie się całkiem nieźle działa. Ale w bliskich relacjach, gdy czuję się bezpiecznie, potem daję znać, że wszedłem w rolę albo nawet tylko, że się tego przestraszyłem.

          Fenix
          Uczestnik
            Liczba postów: 2551

            Dziękuję Truskawku za wejście w rozmowę, bo ostatnim zdaniem idealnie doradziłes komuś kto jest unikaczem bliskości.  O to właśnie chodzi, żeby nauczyć się mówić „wiesz to mnie przeraziło, poczułem się niekomfortowo” a nie reagować z automatu ucieczka jak przestraszone zwierzę. Chodzi o to, żeby przełamać opór przed mówieniem co się czuje. Bo jeżeli druga strona nue zdaje sobie z tego sprawy, poprostu nie wie co się dzieje i może poczuć się zdezorientowana, w jakiś sposób wykorzystana czy zacząć być natarczywa. I wcale nie musi to oznaczać, że weszla w role ratownika.

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              Czy jest to podziękowanie za pomoc, natchnienie i powiedzenie wprost, że dalej już chyba sobie poradzisz? Czy jest to zawinięcie się na pięcie i ?no to nara?.

              Teraz to ty mnie rozbawiłaś 😉

              Choć faktycznie i tacy ludzie bywają. Jednak jeżeli  o mnie chodzi to uważam, że mam wyczucie, umiem podziękować i dać odczuć, że doceniam przy czym zakładam, że pomagający nie będzie mnie tym ulojalniał czy woził się na tym rok. Z drugiej jednak strony sama  mówiłaś, że taka reakcja (podziękowanie) bywa wręcz zaproszeniem dla pomagacza.

              Wybierając z tego zestawienia (z racji, że wątek jest po to by mnie i innych uczyć) mogę (subiektywnie) stwierdzić, że nie wchodzę w skórę ofiary i to takiej, która po uzyskaniu pomocy 'przykleja się i wysysa’ wręcz właśnie robię odwrotnie a więc dostaje/lub nie informacje (czasami jest tak, że wdrażam swoją ścieżkę, ale rozmowa z kimś mnie naprowadziła) a później działam o własnych siłach (choć faktycznie słusznie zwróciłaś uwage na to czy informuję o tym pomagacza… chyba właśnie nie tzn nie informuję na zasadzie 'dzięki pomogłeś mi ale dalej poradzę sobie sam’)

              Gdy chodzi o wchodzenie w rolę pomagacza to też zdecydowanie nie. Nauczony sobą wiem ,że gdy ktoś nie chce pomocy to na siłę się nie pcham a dwa i tu mam nawet potwierdzenie z ostatniego czasu staram się sam powoli odsuwać aby właśnie osoba, której pomagam nie czuła presji, oddechu, rygoru a z drugiej strony usamodzielniała się (nie przyklejała) i gdy tak sobie myślę faktycznie nie zastanawiam się co ta osoba zrobi z tym wsparciem (czy przetrwoni gdyby chodziło o pieniądze, czy wróci na utarte ścieżki gdy chodzi o pomoc w formie rady, czy wysłucha i wypuści drugim uchem albo wręcz odwrotnie nie ma większego znaczenia  czy jej to wsparcie pomogło) – jak dla mnie to nawet taka osoba nie musi powiedzieć dziękuję (jedyne co mnie wkurza to gdy ktoś podejdzie do tego z pogardą lub wręcz atakiem – przykład z poprzedniego postu gdzie np. po podwiezieniu nie oczekuję od danej osoby  nawet dziękuję, nie jest to dla mnie żaden problem, ale nie  trawie w takim momentach narzekań typu (musiałam siedzieć z tyłu, za daleko musiałam iść itp,) bo właśnie osoby, którym udzielamy pomocy potrafią być i takie a dla mnie to jest granica i takim osobom drugi raz nie pomagam

              Jeżeli  chodzi o obcinanie relacji to dzięki zarówno Tobie jak i Truskawkowi za przedstawienie jak to powinno wyglądać . Czytając Wasze wpisy mogę zauważyć gdzie są braki., ale nie o tym chcę w tym miejscu a o moich odczuciach. moje odczucia są takie, ze jest to takie dzielenie włosa na cztery, uważam (choć po tym co przeczytałem pewnie nie jest to zdrowa reakcja), że lepiej w wielu sytuacjach przeciąć relacje niż się 'użerać’ i wykładać komuś co i jak powinno wyglądać albo co mnie wkurza (co często wiąże się zmianą tej drugiej osoby co z kolei często jest nierealne (w moim odczuciu)) . W bardzo bliskich relacjach warto się przebijać ale w takich gdzie wyczuwamy, że jest  zbyt wiele do zrobienia (zmieniania kogoś) to nie warto.

              Truskawek chodzi właśnie o to by wchodzić w takie rozmowy gdy ktoś chce coś przekazać i wcale nie musi być to fachowa wiedza, może być nawet błędna lub własne odczucia (nie ma znaczenia – to nie forum psychologów). Nie są to prywatne rozmowy (osobiste czasami tak ale na forum otwartym).

               

              I jeszcze jedno w relacjach nie tylko chodzi o pomaganie (bo w takim kierunku przesunęła się rozmowa), ale też o zaufanie, wymienianie zdań, reakcje Twojego rozmówcy na to co ty mówisz to te kwestie gdy wyczuję najczęściej decydują o obcięciu relacji (nie zmieniam ludzi, nie mówię im 'nie licytuj w rozmowie’ nie pytam dlaczego nei cieszysz się z dobrej informacji dla mnie jaką Ci przekazałem). Wolę uciąć z taką osobą dłuższą relację (sporadyczną tak ale dłużą nie)i gdy chodzi o te kwestie to akurat stoją nadal (choć może błędnie na stanowisku, że to jest lepsze dla mnie rozwiązanie

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Obawiam się bardzo, czy to nie zabrzmi jak czepianie się słówek, ale budzą we mnie niepokój i zwracam na nie dużą uwagę na co dzień, bo wydają mi się bardzo ważne:

                „Chodzi o to, żeby przełamać opór przed mówieniem co się czuje.” – strasznie boję się i nie chcę tego, moje wewnętrzne dziecko miało już dość łamania jego oporu zamiast wysłuchania, wsparcia i wyjaśnienia, najpierw przez rodziców, a potem przeze mnie samego, bo tak się nauczyłem ze sobą obchodzić… Staram się sprawdzać i decydować za każdym razem osobno, tu i teraz, co, ile, jak i komu chcę powiedzieć. Kiedy przyszedłem na terapię, to myślałem, że wreszcie będę mówić wszystko i wszystkim szczerze, ale nauczyłem się, żeby przede wszystkim zadbać o swoje bezpieczeństwo i mówić dopiero wtedy, gdy się na to zdecyduję. Cieszę się dziś, że kilka razy zamilkłem i nie powiedziałem komuś prawdy, choć byłem bardzo blisko – brrr… Ale cieszę się też, że innymi razami komuś powiedziałem zamiast milczeć – uff…

                „dzięki zarówno Tobie jak i Truskawkowi za przedstawienie jak to powinno wyglądać” – obawiam się słowa „powinno” i przez wiele miesięcy terapii nikt go nie użył wobec naszej grupy, przeciwnie – gdy ktoś z nas mówił, co powinno (lub nie powinno) być, terapeuci zamiast tego nas pytali co czujemy i czego chcemy. Napisałem tylko co ja robię z moimi tendencjami ratownika, gdy czuję się bezpiecznie, ale nie że się tak powinno robić. I w żadnym razie nie myślę, żeby doszukiwać się braków, chcę tylko się podzielić czymś od siebie, i to może w tobie jakoś rezonować albo nie. Uczę się brać odpowiedzialność za swoje wybory, a gdybym zajmował się tym, co powinienem, to wydaje mi się, że zdejmowałbym z siebie tę odpowiedzialność.

                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  ok. dzięki. Na ten moment tak właśnie zrobię. Będę bardziej się przyglądał na sprawy, które zwróciliście uwagę.

                  1. Jak się czuję gdy ucinam relacje 'bo coś mi przeszkodziło, bo coś zuawazyłem w kimś, w jego gestach, słowach, reakcjach’  lub wstydziłem się czegoś przez co przemilczałem lub poszedłem w kłamstwa i  kłamstewka.
                  2. Czy informuję drugą osobę dlaczego ograniczyłem relacje. Czasami będzie to związane z kompromitowaniem siebie (w swoim mniemaniu) a czasami powiedzeniem, że po prostu jestem zajęty.
                  3. Jak się czuję gdy komuś nie powiedziałem co mi przeszkadza lub nie mówię tej osobie dlaczego się odcinam.
                  4. Jak się czuję gdy zauważam, że sytuacja będzie problematyczna przez co jej unikam.
                  5. Jak się czuję gdy jednak zmierzę się z trudną w moim mniemaniu sytuacją (niezależnie od rozstrzygnięcia)
                  6. Czy mówię ludziom dzięki. pomogłeś mi/zainspirowałeś ale dalej chcę sam to rozbudować/rozwiązywać
                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    Dobry plan działania 🙂

                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Tak, ale przed chwilą uświadomiłem sobie, że to tylko skutki a trzeba rozpoznać przyczyny i tak:

                      1. Dlaczego i czego się wstydzę? lub popisuję? boję? przez co przechodzę w kłamstewka a co prowadzi do mury i sabotażu relacji
                      2. Gdy chodzi o drugą osobę w relacji to zmierzenie się, zbadanie czy faktycznie to są wady których nie zmienię czy może wystarczy o tym porozmawiać.

                      Pokazuje mi to jak wszystkie te elementy są ze sobą powiązane, a więc początek jest w źródle  czyli dalsze budowanie poczucia wartości, życie w prawdzie, spojrzenie na siebie obiektywnie a więc dostrzeżenie przyczyn  wstydy przed  brakiem odpowiedzialności? znalezienie balansu w relacjach z matką.

                      Gdy chodzi o drugą kwestię to z racji że miałem w swoim otoczeniu osoby z rysami narcystycznymi (będę się tego trzymał, bo jestem tego pewien) wykształcił się we mnie taki schemat, że nie zmienisz człowieka, że on już tak ma, i nieważne czy robi to śmiadomie czy nieświadomie, (nawet gdybyś zakomunikował, poinformował co cię boli to nie dotrzesz) a to przecież nie prawda, bo ludzie są różni, Ci z którymi miałem najbliższe relacje tak mają (tzn. nie zmieniają się, nie mają pewnych umiejętności związanych z inteligencją emocjonalną), ale nie można wszystkich mierzyć w odniesieniu to tej miary i zakładać, że wszyscy 'nie zrozumieją’ co czujesz gdy robi to czy tamto – wytworzył się taki schemat obronny nie zmienisz => odcinaj (i o ile w relacjach z bliskim nie jest łatwo się odciąć, bo dochodzą emocje to w relacjach z 'obcymi’ jest mi to łatwo zrobić (mimo tego, że krzywdzę w ten sposób kogoś)

                       

                      Fenix
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2551

                        Hmm, muszę przyznać, że idzie Ci całkiem dobrze. Zaczynasz się zastanawiać, analizować własne zachowania, zaczynasz dostrzegać schematy jakimi się do tej pory posługiwałeś i wyciągasz wnioski. Jak dla mnie to jest bardzo dobry kierunek. Dokładnie w ten sam sposób pracowałam i pracuję nad sobą. Myślę, że w swoim tempie dotrzesz tam gdzie chcesz. A czy Ty wiesz gdzie chcesz dotrzeć?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 1,689)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.