Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Wiara czy….coœ innego?

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 44)
  • Autor
    Wpisy
  • maruda
    Uczestnik
      Liczba postów: 48

      Trudno to tak określić. Ale spróbuję:)

      Po studiach stwiedziłam, że przydałoby się coś ze sobą zrobić, ze nadszedł czas określić w którą stronę chce iść. Zresztą od dawna ciekawiła mnie ta forma przeżycia zycia:) – dać coś z siebie, zostawić dobre świadectwo – chodziło o wartośći oraz o świadomość Jego Miłości, która jest wieczna, wykraczająca poza ludzkie rozumienie. Też to, że On nigdy nie rezygnuje z człowieka, nawet gdy ty zrezygnujesz z Niego. On zawsze wierzy w ciebie, choćbyś ty niewierzyła w Niego, Jemu. Nigdy nie zamyka ci drogi powrotu, nieważne gdzie, w jakim momencie życia jesteś…
      Bóg z miłości zniżył się do poziomu człowieka, by wspóuczestniczyć w ludzkim życiu, radości, cierpieniu. W Jego słowach nie znajdziesz kłamstwa…
      On Nigdy nie zwodzi, nie obecuje – ale swoim życiem potwierdził swoje Słowa.

      Mała ewangelizacja chyba z tego się zrodziła:)

      Znałam tylko jedno zgromadzenie,na początku tak z ciekawości pojechałam na rekolekcje, potem często tam bywałam- fascynował mnie haryzmat (Rodzina) otwartość na ludzi.
      To się czuje- przychodzi zachwyt Bogiem, Jego Miłością, tęsknota… jakieś wewnętrzne rozdarcie…
      Podobne uczucie jak się w kimś zakochasz…
      Najdziwniejsze było to ze z jednej strony bardzo się tej decyzji bałam- tak po ludzku ale stwiedziłam że lepiej to rozeznać, niż bym miała do końca życia żałować.

      maruda
      Uczestnik
        Liczba postów: 48

        aha, to nie tak że przez całe wcześniejsze życie to "klapki na oczach" bo ja się wybieram do zakonu, o nie… sama byłam zaskoczona skad te myśli, pragnienia…

        Grzeczną dziewczynką to ja nie byłam. Jasne że marzyłam o sukni ślubnej itp.Takie normalne marzenia każdej dziewczyny o normalnym, dobrym związku (i to nie znaczy że ich nie miałam)
        To też kwestia decyzji i wyboru, Bóg proponuje Ci wiele dróg i decyzję zostawia każdemu…
        To nie fatum… Miłość zakłada wolność wyboru, inaczej byłaby zniewoleniem…

        yucca
        Uczestnik
          Liczba postów: 588

          Tak czytając to wszystko, i tę małą rekolekcję zadziwia mnie pewien fakt, że im ktoś wiecej mówi o swojej katolickiej wierze, tym ja bardziej jestem przekonana, ze moja własne intymna wiara/odczucie bardziej się ugruntowuje. Nie wierzę i wiem, że nigdy nie uwierzę w Boga poza sobą, w jakiś obcy byt. na początku tego wątku napisałam że jestem osobą niewierzącą. Fakt, nie należę do żadnego kościoła, nie uczestniczę w żadnych obrzędach, ja sie czuję częścią Boga a nie jego poddaną, czuję w sobię siłę, ktorą zwę intulicją. To trochę kojarzy mi się z pogaństwem i naturalizmem które kościół wytępił, tylko, ze na dobrą sprawę to po prostu inne rozumienie tematu. Nie wiem w sumie co to tak naprawdę znaczy, ale mi z tym dobrze.
          Pozdrawiam

          maruda
          Uczestnik
            Liczba postów: 48

            Do Biedronki…

            Droga zakonna to piękna droga, ale trudna. Nie każdy rozumie, zrozumie, pojmie…
            W zgromadzeniu pracowałam w przedszkolu – z dziećmi. Dla mnie było to dobre – miałam kontakt zarówno z dziećmi jak i rodzicami, którzy przychodzili odebrać swoje pociechy.
            Z czasem uświadomiłam sobie że też chciałabym mieć dzieci, założyć rodzinę.. i było jasne..

            Z zakonie – macierzyństwo realizuje się na innej – duchowej płaszczyźnie – siostry przecież opiekują się dziećmi, często prowadzą domy dziecka np. w Rosji, na Ukrainie, gdzie niema kto się nimi zaopiekować.

            biedronka
            Uczestnik
              Liczba postów: 127

              Maruda, jak piszesz o Bogu… ma wrażenie, że to nie są Twoje słowa. No właśnie, jakbym czytała katechizm 🙂 Ale może to tylko takie wrażenie. Na pewno trudno wątpiącym wytłumaczyć, dlaczego kiedyś podjęłaś taką a nie inną decyzję.
              Gdyby nie fakt, że jestem zupełnie niereligijna (chociaż kiedyś próbowałam być inna…) to pewnie by mnie ciągnęło do jakiejś wspólnoty (nawet do sekty jakiejś) – bo mam ogromny deficyt miłości, ogromną potrzebę przynależenia gdzieś, prawie przymus pomagania i skłonność do zapominania o sobie (kompletnego gubienia siebie, takiego składania siebie innym na ołtarzu:blush: ).
              Na szczęście się z tego leczę 😛

              dota
              Uczestnik
                Liczba postów: 302

                Maruda, Twojego głosu brakowało w tym wątku:) dobrze, że jesteś. B)

                Katarzynka21
                Uczestnik
                  Liczba postów: 808

                  Yucca, fajnie to ujelas, ze czujesz sie czescia Boga, a nie jego poddana 😉 Podoba mi sie 😉 Chyba ujelas w slowach cos czego ja do tej pory nie moglam zlapac. Bo ja wlasnie czuje jakas duchowosc (nie potrafie jej jeszcze do konca dookreslic), ale on z cala pewnoscia nie jest odrebnym bytem, a juz na pewno nie jest Bogiem opisywanym przez katolicyzm.

                  Biedronka, no ja wlasnie tez tak sobie nieraz mysle,z e jesli by mi tej wiary wystarczajaco duzo wpojono i przy niej byl zostala, moja buntownicza natura nie wyparla by Boga na pewnym etapie mojego zycia, to przy zlych wiatrach, przy braku bliskich osob, moze i tez szukalabym milosc w zgromadzeniu i moze tak jak pisze Maruda, wlasnie poczula bym cos jak zakochanie.

                  Ale….zakochanie z powodu braku innej milosci to nie jest to glebokie uczucie, ktore jest czyste i dobre. To jakby interes, zwykly biznes. Jestem z Toba, bo tego potrzebuje, bo nie mam nic innego. No i wlasnie wspomnialas tez o tym, co dosc delikatne, ale w sumie tez i zgodne z tym co ja mysle. Sekty. Tak, czasem sobie mysle, czy zakon nie jest tego samego typu formacja i nie podobne uczucia powoduja, ze do niego idziemy. Ale moze tak mysle, bo sama idac do zakonu takimi wlasnie uczuciami bym sie kierowala.

                  Maruda, a nie wydaje Ci sie teraz, z perspektywy czasu, ze to "zakochanie" bylo jakby szukaniem bliskosci, grupy ludzi, z ktorymi mozna by stworzyc wiezi. Bo ja sobie tak mysle, ze przeciez chyba najpiekniej jest kochac Boga zyjac tak jak Bog czlowieka stworzyl, a stworzyl jako istote spoleczna, laczaca sie w pary, rozmnazajaca sie, wychowujaca dzieci. Zycie zakonne jest jakby zaprzeczeniem zamyslu Boga-tak mi sie wydaje.

                  yucca
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 588

                    Katarzynka21 zapisz:
                    „Yucca, fajnie to ujelas, ze czujesz sie czescia Boga, a nie jego poddana 😉 Podoba mi sie 😉 Chyba ujelas w slowach cos czego ja do tej pory nie moglam zlapac. Bo ja wlasnie czuje jakas duchowosc (nie potrafie jej jeszcze do konca dookreslic), ale on z cala pewnoscia nie jest odrebnym bytem, a juz na pewno nie jest Bogiem opisywanym przez katolicyzm. ”

                    Widzisz Katarzynko, to wlasnie dla mnie jest duchowość, która nie wiąże się z żadnym zgromadzeniem, wspólnotą czy kościołem. Ja wiem, że wszyscy ludzie sa częścią Boga (a przynajmniej tak czuję) i to wystarczy, nie muszę ani tego okazywac ani dzielic ludzi na wierzących i niewierzacych. Religia katolicka polega na "nauczeniu się" pewnego podejścia i zachowań, potem aby dojśc do Boga w sobie trzeba się tego "oduczyć", zeby odnaleźć własną do niego drogę, tak przynajmniej było u mnie. (Katarzynko czy to "oduczanie" Ci nie przypomina terapii? – ze aby dotrzeć do siebie trzeba oduczyć się tego co wpajali rodzice, a przynajmniej tych czesci które mieszają i brużdżą…)

                    Co dodatkowo ciekawe, pierwszy raz poczułam taki stan jak mialąm 14 lat. Potem w wirze nieciakawych związków, to minęło i odżyło teraz podczas terapii, gdy zbliżyłam się sama do siebie, do swojej intuicji. Zadziwiające jest to, ze takie podejście nie dzieli dychowości na katolicką, buddyjską czy inną, raczej jak Maruda pisze o swoim Bogu to ja czuję ciepło, tylko nie widzę senu ani potrzeby wychwalać i opiewać go, to się objawia w czynach a nie w słowach. dla mnie kochac Boga to kochać siebie, byc blisko Boga to być blisko siebie i to jest zadziwiająco proste. W moim podejściu tego "Boga" wystarczy po prostu czuć w sobie i iść za jego głosem, a jak sie idzie to on nigdy człowieka nie opuszcza. Nie trzeba znać i czytywac Biblii i innych Swiętych Ksiąg, bo to co nam potrzebne jest w nas i to rozumiemy bo czujemy w odróżnieniu do słów z zewnątrz ktore można interpretowac na wiele sposobów.

                    Długi czas wręcz nie moglam tego w sobie nazwać Bogiem, bo mnie mierziło to slowo, ale to wypływało z moich prywatnych doświadczeń, teraz jest mi wszystko jedno jak to nazwę, mozę być Bóg, intuicja, siła, ważne że to czuję i ze to jest.

                    Fajnie że temat wiary i duchowości się pojawił, dla mnei duchowość to bardzo ważna część pomagająca mi w terapii.

                    Pozdrawiam
                    yucca

                    Katarzynka21
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 808

                      No a ja bedam mala dziewczynka, bylam chyba bardzo werzaca katoliczka 😉 i…nagle zniknelo. Nawet nie wiem, w ktorym momencie, ale pamietam ze odczuwalam jakas taka wznioslosc, sama nie wiem jak to nazwac. Chodzilam do kosiola i tam to czulam. I duzo wody uplynelo, jak zaczelam zauwazac, ze czuje tez cos takiego w innych momentach mojego zycia, w roznych okolicznosciach, czuje takie cos wewnatrz, jakas za…scie ogromna moc i rozpierajace dobro. Troche glupio moze to brzmi, ale nie potrafie inaczej opisac. I coraz blizej mi do nazwania tego duchowoscia, ale sama nie wiem. Strasznie bladze, bo takie uczucia pojawiaja sie u mnie dosc rzadko i ciezko wtedy zlapac ich sens. W kazdym razie jest w tym cos co nazwe jakas sila (wyzsza?) Duchowosc, intuicja-tak, chyba tak. I troche jest mi smutno, ze kiedys ciagle cos takiego czulam, a teraz bardzo rzadko. Czasem sobie nawet mysle, ze moze od tego uciekam, bo tyle juz razy planowalam pojsc sobie do kosciola-nie dla Boga katolickiego, ale zeby poczuc to co kiedys, bo moze kosciol to dobre miejsce, zeby zlapac trop, ale zawsze nagle cos wazniejszego wypadlo, wstac sie nie chcialo i jakos tak nie idzie dalej. Chyba potrzebuje czasu, zeby sie z tym skonfrontowac. Kurcze, a najlepsze jest to, ze ta duchowaosc daje strasznie duzo energii, to niesamowita sila-a ja ja potrafie zabic w chwile po jej pojawieniu ;-(

                      Anonim
                        Liczba postów: 20551

                        wiecie, nie żebym Wam coś zarzucala, ale mam wrażenie, że zdecydowanie źle pojmujecie Boga katolickiego. przeciez On nie ma nic wspólnego z surowym, złym o każde wykroczenie człowieka, wymagającym, bezwzględnym, żądnym krwi i poświęcenia Bogiem. obraz naszych ojców przeniosłyśmy na Boga, który nie jest taki jak oni. Bóg jest Miłością. to wszystko co mówicie, o tej sile, mocy w Was to właśnie On.
                        wyobrażcie sobie całe dobro, ktróego doświadczamy, piękne chwile, cudowne uczucia, wspaniali ludzie wokół nas – to "prezenty" Boga dla każdego z nas. On chce byśmy byli szczęśliwi

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 44)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.