Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD wieczny smutek

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • marta0006
    Uczestnik
      Liczba postów: 56

      niedawno rozstalam sie z alkoholikiem. moja terapeutka powiedziala ze bylam w tym zwiazku samotna. i ze ja lubie samotnosc. problem w tym ze ja tak nie czuje. samotnosc towarzyszy mi odkad pamietam. i mimo iz  zrobilam krok i postanowilam zyc samotnie ta samotnosc jest nie do zniesienia : probuje zapominac o niej bedac w towarzystwie ale to nic niedaje.  jeszcze jestem na takim etapie ze powrocilam do domu rodzinnego mieszkac bo ciezko mi samej na ten czas utrzymac sie w wielkim miescie. ta porazka tez jest nie do znisesienia :

       

       

       

       

      „Iść w stronę słońca”
      Uczestnik
        Liczba postów: 203

        Rozstanie powoduje ból.To czas, który minie.Teraz może nie masz siły,czujesz porażkę,ale w perspektywie lat życie z alkoholikiem nie należy do łatwych.Porównują je do małżeństw na lodzie.To, że teraz jesteś samotna i sama nie oznacza,że tak będzie dalej.Można nie być samemu,a być samotnym.Na ten czas trzeba przeczekać to wszystko, spotykać się w grupach wsparcia jeśli uczestniczysz w takich.

        Z terapeutami bywa różnie,na pewno nie jest w stanie wiedzieć co Ty czujesz.Bo to Twoje uczucia.Terapeuta powinien nam doradzać, wykładać o dobrym życiu, natomiast nie mówić nam co my czujemy,albo co powinniśmy zrobić.Przychodzimy do terapeuty po porady, w sytuacjach kiedy nie radzimy sobie z własnym życiem i emocjami i na pewno podejmowanie decyzji pod wpływem terapeuty nie jest  dobre dla nas.

        To, że wróciłaś do domu nie jest to porażka.Nie zawsze mamy możliwość po rozstaniu od razu ułożyć sobie wszystko jak trzeba.Rozstanie i powrót to dwie duże zmiany w Twoim życiu, dlatego masz prawo do takich emocji jakie masz.Zrobiłaś krok to tyłu, ale po to by zrobić dwa do przodu.Uporządkujesz myśli, przejdziesz żałobę po rozstaniu, jeśli masz pracę, można szukać stancji, może z kimś, współlokatorką, żeby taniej było?Opcji jest wiele, ale trzeba poczekać na spokój umysłu.Masz też znaczenie jaki to jest dom? Czy dostajesz tu wsparcie, tak Ci teraz potrzebne? Jeśli nie, dłuższe zamieszkiwanie nie służy zdrowiu.

        Ja wróciłam po rozstaniu też do domu gdzie ojciec pił.Z małym synkiem,bez pracy.Też czułam klęskę.Dziś mam dobrą pracę, wykształcenie,mieszkanie i niezależność.Terapeutka mówiła, że podjęłam złą decyzję, wtedy nie wiedziałam (i ona nie widziała).Dziś wiem, że była to dobra decyzja.

        Życzę Tobie podejmowania dobrych,trafnych decyzji.Twoich decyzji i wybierania dobrych wyborów z tylu możliwych.

        moniczka85
        Uczestnik
          Liczba postów: 15

          Porażka nie oznacza, że przegrałaś , tylko, że jeszczd nie odniosłaś sukcesu.
          Porażka nie oznacza, że nic nie zyskałaś, tylko, że się czegoś nauczyłaś.
          Porażka nie oznacza, że jesteś głupcem, tylko, że masz dość wiary , aby próbować.
          Porażka nie oznacza, że masz się wstydzić, tylko, że ośmieliłaś się spróbować.
          Porażka nie oznacza, że masz zrezygnować, tylko, że musisz postępować w inny sposób.
          Porażka nie oznacza, że jesteś gorsza, tylko, że nie jesteś doskonała.
          Porażka nie oznacza, że straciłaś czas tylko, że możesz zacząć od nowa.
          Porażka nie oznacza, że powinnaś się poddać tylko, że musisz próbować
          Porażka nie oznacza, że nigdy się nie uda, tylko, że musisz mieć więcej cierpliwości.
          Porażka nie oznacza, że Bóg cię opuścił , tylko, że ma lepszy pomysł.

          Nie wiem kto to napisał ale mi sie podobają.

          marta0006
          Uczestnik
            Liczba postów: 56

            w domu nie mam za bardzo wsparcia duchowego. nie mam z kim porozmawiac o uczuciach. tutaj moje nerwy sa naduzywane. po tym wszystkim co przeszlam jednak mam wiare w siebie ze jestem a stanie cos wiecej osiagnac zaczac zyc jal chce. tylko musze podjac dzialania np szukac innej pracy i mieszkania. w sumie na dzien dzisiejszy moim problemem jest pies z bylego zwiazku ktorego przygarnelam do siebie. nie jestem pewna czy jestem w stanie byc odpowiedzialna teraz za niego. chyba nie mam.na to sil…. ale co teraz z nim zrobic? nie oddam go do schroniska bo stamtad go wyciagnelam… jedynie szukac mu domu nowego….

            AnnaUp
            Uczestnik
              Liczba postów: 43

              Smutek jest trudny. Mnie nawet obce osoby pytają czemu jestem smutna.
              Dziwne to takie widzieć tylko czarne scenariusze,
              pamiętać tylko złe wiadomości.
              Boli.

              Kiedy człowiek spada, bardzo intensywnie szuka czegoś trwałego, czegoś co jest constans. Nie powiem, że szuka w sposób rozpaczliwy, bo jeżeli szuka, to przeczuwa, że jednak jest coś trwałego: ?Coś trwałego przecież musi być, bo inaczej żyć się nie da. Jeśli życie ma sens to znaczy, że uda mi się w tym spadaniu jakoś zorientować?. Ale kiedy spadanie trwa dłużej, kiedy szybkość wzrasta, wtedy to pytanie: ?Co się ze mną stanie??, jest coraz bardziej natarczywe. Jak ja będę teraz żył, jaka jest moja przyszłość, gdzie to wszystko zdąża? Wszystko to, co dookoła, a więc przyroda, woda, słońce, nie robi już na mnie wrażenia, dawniej robiło, dziś jest mi to prawie obojętne, stało się nieważne. Bo rozgrywa się coś ważniejszego.

              http://enterprisehouse.pl/zyc-kiedy-spadasz-glowa-w-dol/

              KasiaKasiaKasia
              Uczestnik
                Liczba postów: 1

                Rozstania sa trudne. Zwlaszcza dla kogos, kto wychowywal sie z alkoholikiem. Ja, z moim mezem alkoholikiem, rozstalam sie kilka lat temu. Potem kilka razy probowalismy to sklejac. Ostatecznie rozstalismy sie rok temu. Nadal boli. Choc wiem, ze ten zwiazek nie byl dla mnie dobry, bo spotkalo mnie w nim mnostwo bolu i cierpienia, rozpaczam i nie jestem w stanie ulozyc sobie zycia. Mam prace, jakos funkcjonuje. Ale mam dosyc tego jakos. Po moim dziecinstwie pozostal mi totalny brak wiary w siebie. Dolozyl mi moj byly maz, ktory przez 12 lat powtarzal mi, ze jestem do niczego. Przeczytalam to rowniez w zeszlotygodniowym smsie, z ktorego dowiedzialam sie, ze jestem smierdzacym gownem. Nie wiem jak spojrzec na siebie inaczej. Cokolwiek nie zrobie mysle, ze jestem do niczego. Czesto mysle, ze lepiej byloby zasnac i sie nie obudzic. To straszne tym bardziej, ze mam dla kogo zyc. Z tego malzenstwa mam syna. Kocham go bardzo i jest dla mnie calym swiatem i tylko dlatego jeszcze zyje. Ale co to za zycie…

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.