Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Więzienna klatka własnych myśli

Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 65)
  • Autor
    Wpisy
  • Czerwonewino
    Uczestnik
      Liczba postów: 99

      Jakubku, Truskawku… przeczytałam Wasze odpowiedzi po kilka razy. Nalałam sobie drugą lampkę czerwonego wina i… się zastanawiam nad wrażliwością… (miałam ciężki tydzień, trochę luzuję, nie wyszło mi w tym tygodniu: z prawem do „nie bycia idealną”, tak sobie myślę, że w życiu zawodowym jestem taka jak chyłka z książek mroza, ale bez takiej ilości alkoholu🤔 – ależ odeszłam od tematu)…

      Wracając do wrażliwości… tak sobie zaczęłam myśleć, że może kobiety i mężczyźni inaczej ją postrzegają… więc, niejako spontanicznie, wpisałam w wujka google słowo: wrażliwość. Wyskoczyły różne definicje i artykuły. Weszłam w jeden i zaczęłam czytać. Był o WWO – ludziach wysoce wrażliwych. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z tym terminem psychologicznym. I… przeraziłam się, jakbym czytała o sobie…

      Występują u mnie praktycznie wszystkie opisane cechy, jednak, zawsze byłam przekonana, że część z nich to syndrom DDA. Muszę omówić ten temat z terapeutką…

      Może jest tak, że część wrażliwych dzieci w trakcie dorastania w środowisku dysfunkcyjnym jeszcze bardziej się uwrażliwia? To powoduje, że w życiu dorosłym ulegają przebodźcowaniu i reagują bardziej emocjonalnie niż inni, wszystko bardziej czują, bardziej dostrzegają? Zasadnyn byłoby, zatem, zadać pytanie: czy taka osoba jak ja urodziła się z cechami WWO, czy została w nie „doposażona”? Znam osoby z dysfunkcyjnych rodzin, które nie mają w sobie ani odrobiny wrażliwości🤔, a ja mogłabym swoją podzielić się z kilkoma osobami i nadal wiele we mnie by jej zostało 😔

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Trudno mi powiedzieć, wiem tylko, że jeśli na coś jestem wrażliwy, to mogę o siebie dbać, żeby się nie przebodźcować, ale też i nie „zagłodzić”, i wtedy żyję pełniej. Ale mogę też to ignorować, nadwyrężać się albo sobie odmawiać tych przeżyć, i wtedy ta wrażliwość jest dla mnie trudna. Nie zastanawiam się nad otoczeniem i wychowaniem, bo jest dla mnie jasne, że jakoś na mnie wpływają, tylko nad tym, co mogę dla siebie zrobić w tej sprawie.

        Czerwonewino
        Uczestnik
          Liczba postów: 99

          Czyli jesteś bardzo świadomy swojego poziomu wrażliwości i wynikających z niego stanów emocjonalnych… gratuluję z całego serca… Może, gdy zacznę trenować uważność, też po jakimś czasie zacznę przeżywać swoją wrażliwość świadomie, w sposób umożliwiający kontrolę jej intensywności… na ten moment spontaniczność mojej wrażliwości jest przeogromna

           

          Czerwonewino
          Uczestnik
            Liczba postów: 99

            Byłam na dworze z psem. Kaloszami brodziłam w pośniegowej brei. Uśmiechałam się. Czułam wewnętrzną radość 🤗  Czyżby moje wewnętrzne dziecko przypomniało sobie radość skakania po kałużach? 😁🥰

            Obym przeżywała jak najwięcej takich chwil ☺

            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              A ja trochę tęsknię do minusowych temperatur. W luźnych planach miałem samotną zimową „wyprawę” (w moim wykonaniu byłby taką nawet kilkugodzinny spacer po okolicznych lasach). A tu roztopy. Może będzie wiosenna wyprawa. Dobrze jest dobrze czuć się ze sobą, sam na sam.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 2 miesięcy temu przez Jakubek.
              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                Radosne brodzenie w rozmokłym brudnym śniegu, to bardzo nie „chyłkowskie” zachowanie. Ona by chyba klęła, jak chłop, że jej się kaloszki sygnowane Louis Vuitton ubłocą i opracowywała w głowie pozew przeciwko miejskim służbom drogowym.

                Czerwonewino
                Uczestnik
                  Liczba postów: 99

                  🤣🤣🤣🤣 zalałam się łzami ze śmiechu. Czytam i nie mogę przestać się śmiać 😂😂😂😂😂

                  Nie noszę kaloszków sygnowanych Louis Vuitton, a pisząc, że jestem zawodowo jak Chyłka – miałam na myśli jej zacięcie i upór w dążeniu do rozwiązania „problemu”.

                  Kaloszki Louis Vuitton 🤣🤣🤣🤣

                   

                  Czerwonewino
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 99

                    Kiedyś, gdzieś przeczytałam, że terapia jednego z partnerów powoduje, że związek, który ma silne podstawy – stanie się mocniejszy, trwalszy, zaś, związek, który jest obarczony jakąś „skazą” – rozpadnie się. Podobno wynika to z faktu, że po przejściu terapii stajemy się silniejsi, wierzymy w to, że damy radę, przestajemy bać się samotności i kurczowo trzymać tego co mamy, bo zaczynamy dostrzegać, że gdzieś w głębi sprawia nam to ból.

                    Czy moja terapia wpłynie na moje małżeństwo? Zapewne tak, pytanie tylko brzmi w jakim stopniu?…

                    truskawek
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 581

                      To zależy od obojga partnerów, nawet jeśli jedno zacznie pierwsze. Jest jeszcze taka opcja, że słabe podstawy się zawalą i zmienią na nowe, silne.

                      Mnie się bardzo fajnie słucha doświadczenia Szpilków na ten temat (nagrali razem kilka filmików, ten jest najnowszy, ale każdy wydaje mi się istotny), polecam:

                      Czerwonewino
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 99

                        Dzięki Truskawku, nie omieszkam przesłuchać 🤗

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 41 do 50 (z 65)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.