Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Witajcie. Nie radzę sobie.

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • bluehair1
    Uczestnik
      Liczba postów: 7

      Witajcie,

      O DDA słyszałam już dawno. Myślałam (miałam nadzieję), że mnie to nie dotyczy.
      Ale od jakiegoś czasu zdaję sobie sprawę, że moja psychika to po prostu ruiny.

      Ojciec pił odkąd pamiętam. Były to takie wyskoki po tygodniu raz w miesiącu, czasem krócej. Zaczynało się, były awantury, kłótnie, wyłudzanie pieniędzy, "chodzone noce", potem była faza płaczu i przepraszania, potem leczenie siebie po wyskoku i postanowienie poprawy. Taki schemat był powtarzany co miesiąc.
      Jako małe dziecko ciągle na coś czekałam, czułam niepokój wracając do domu bo nie wiedziałam co zastane. Czasem uciekałam odrabiać lekcje do łazienki bo bałam się tych krzyków. Mieszkaliśmy z dziadkami. Ojciec i dziadek to odwieczni rywale. Nie odzywają się do siebie całe życie, ojciec po pijaku czasem go atakował, a ten dzwonił po policję. Też odwieczny schemat.
      Ludziłam się, że to na mnie nie wpłynęło. Ojciec piłby do dziś, jeszcze rok temu miał wyskoki raz na kilka miesięcy. Teraz zdrowie mu nie pozwala, co nie zmienia faktu, ze nawet na trzeźwo jest nie do zniesienia.

      Nie mieszkałam w domu ostatnie 5 lat. Mieszkałam ze swoim chłopakiem, w domu bywałam dwa razy w miesiącu. Związek się rozpadł. Przyzwyczajona do ciągłego napięcia wciąż szukałam "dziury w całym", wynajdywałam powody do kłótni, a moje ciągłe podejrzenia zdrady to już kompletny koszmar. Miałam okresy spokoju, a potem okresy szału. Ciągłe nerwy, adrenalina. Budziłam się w nocy z atakiem paniki, walącym sercem. Bywało, że nie spałam całe noce bo ciągle czułam się jak przed wejściem na maturę – stres, nerwy i czekanie na coś złego. Związek rozpadł się prawie 2 miesiące temu. On od trzech tygodni przed rozstaniem miał "przyjaciółkę", jak później stwierdził, odskocznię bo skoro ciągle go podejrzewałam i w domu był horror to w końcu nie wytrzymał. Był to dla mnie szok, wstrząs ale czułam też satysfakcję – że miałam rację ! To chore, bo racji wcześniej nie miałam a do jego ucieczki ode mnie doprowadziłam sama.

      W tej chwili jestem jak dziecko we mgle. Wróciłam do domu, w którym nie czuje się dobrze. Od 2 miesięcy nie robię kompletnie nic. Od razu po rozstaniu poszłam do psychiatry, bo bałam się o siebie. Dostałam piguły i rade, ze powinnam iść do psychologa. Nie spałam w nocy przez 2 tygodnie. Pigułki niewiele pomagały, później tylko trochę zamulały. Psycholog słuchał, kiwał głową i mówił, że dobrze rozumiem skąd moje problemy. I to by było na tyle.
      A co dalej ? Co mam ze sobą zrobić ?
      Czuję, że oszaleję. Mam do siebie pretensje, że doprowadziłam do ruiny ten związek. Dziwię się, że tyle ze mną wytrzymał. Kocham go. Nie radzę sobie z emocjami, nadal czuję ten paskudny stan napięcia i oczekiwania na "coś", nie wiem na co. Ciągle myślę, że jakoś się ułoży. Dalej słabo sypiam i cały dzień spędzam na czekaniu na dzień następny, czekaniu na jego kontakt.
      Niedługo zwariuję… Na dodatek nie mam tu nikogo. W sumie to nigdzie nie mam. Izolowałam od siebie ludzi…

      Przepraszam za długi wywód ale chyba musiałam to wyrzucić z siebie.

      ewelina82
      Uczestnik
        Liczba postów: 1499

        Idz za rada i idz do psychologaa najlepiej na terapie dla dda.

        marta2985
        Uczestnik
          Liczba postów: 106

          Kurcze, ja tez tak mam że czekam na coś złego, czekam aż mi sie przydarzy te złe cos. Siedze i użalam się jak mi żle, bo mam tylko mame ale jej kiedyś zabraknie i co ja wtedy zrobię ? Nawet nie przyjmuje takiej opcji. Bo zostanę sama i po co takie życie komuś jak się nikogo niema.
          Też jakisz czas temu roztałam się z chłopakiem, alkoholikiem, chodz nie dopuszczałam myśli że on ma ten problem, nadal nie dopuszczam chyba ( też miał tygodzień picia, potem abstynecja 3 miesiące , przepraszamnie, obietnice) Ale jak byłam z nim, poczułam się dobrze, bo znałam to, znałam te uczucie strachu, czekania na to aż on wypije, aż mnie zawiedzie, no i zawodził. Teraz znów pisze, obiecuje poprawe, gdyby pewnie moi znajomi nie wiedzili że ma problem, i mówili że jestem głupia ja wróce to wróciłabym do niego, bo przy nim jak przy żadnym facecie czułam się ,,dobrze”, czyli tak jak kiedyś jak tata pił.
          I jakoś nie wierze że terapia mi pomoże, ja miałabym pojsc do tego samego ośrodka AA gdzie leczą się alkoholicy, gdzie ludzi mają problemy, ( nie obrażając tych ludzi) ale nie umiem przejsc tej bariery. Kiedyś byłam w innym miescie gdzie studiowałam, i pani psycholog nie widziała we mnie DDA,

          Edytowany przez: marta2985, w: 2014/09/26 21:34

          steppenwolf
          Uczestnik
            Liczba postów: 29

            Już jakiś czas temu zrozumiałem, że związek nie jest możliwy, dopóki nie zrobi się porządku ze swoją przeszłością, zatem idź najlepiej na terapię i walcz najpierw o siebie! Sam nieraz sabotowałem związek w podobny sposób jak opisujesz, dopiero po dłuższym czasie dotarło do mnie, że wprawdzie nieświadomie, ale celowo to robiłem…

            bluehair1
            Uczestnik
              Liczba postów: 7

              Wiem ze terapia jest niezbedna.
              Ale jak poradzic sobie teraz ? W tej konkretnej sytuacji…
              Mam z nim caly czas kontakt. Byly rozmowy nawet o powrocie.
              Calymi dniami czekam az sie odezwie, zadzwoni. Ciagle jestem w nerwach.
              Raz jest dobrze by za chwile wylaczyl telefon na dwa dni a ja przechodze pieklo.
              Wiem ze powinnam sie odciac. Ale sobie kompletnie nie radze.
              Leki nie dzialaja. Jeszcze troche a wywioza mnie w kaftanie.

              Najgorsze jest to ze wiem co zrobic powinnam a jednak nie potrafie podjac zadnych decyzji.

              steppenwolf
              Uczestnik
                Liczba postów: 29

                Proponuję metodę może trochę "na siłe": zajmij sobie czas do granic możliwości czynnościami, które będą Cię na tyle absorbować, żebyś nie miała czasu myśleć. Poza pracą poumawiaj się ze znajomymi, idź pobiegać itp, zależy co lubisz, ważne tylko, żeby przeczekać najgorszy okres. Z drugiej strony możesz porozmawiać z chłopakiem, powiedzieć mu, że zauważasz problem i co chcesz z tym zrobić, nie widze opcji, żeby nie zrozumiał.

                bluehair1
                Uczestnik
                  Liczba postów: 7

                  Mam wrazenie ze jego to co ja czuje generalnie guzik obchodzi.
                  Ze wzgledu na moje podle zachowanie zrobilismy sobie "przerwe", a po tygodniu spotykal sie z inna. Dowiedzialam sie o tym po 3 tygodniach przypadkiem. W tej chwili on twierdzi ze juz sie nie spotykaja, bo jeszcze kocha mnie. Chcialby sprobowac wrocic do siebie ale sie obawia ze bedzie tak jak bylo.
                  Nie wiem na ile to jest tylko jego gadanie aby podtrzymac kontakt a na ile prawda.
                  Ja mu powiedzialam ze Chce nad soba pracowac. Kontakt mamy dobry ale zdarzaja sie takie kwiatki jak dzis – ze on od wczorajszego popoludnia ma wyl tel a ja swiruje w domu i wymyslam scenariusze. A potem dostaje wiadomośc 'przestan marudzic’.
                  Kocham go ale ta hustawka ktora mi funduje nie pomaga mi w ogarnieciu siebie.

                  Nie pracuje. Wrocilam do rodzinnego domu po 5 latach. Do domu z dziecinstwa.
                  Nie mam tu nic ani nikogo. Nie robie od miesiaca nic poza czekaniem na kolejny dzien.

                  steppenwolf
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 29

                    Szczerze? Nie widze najmniejszego sensu istnienia takiego związku, w którym drugiej osoby nie obchodzą Twoje uczucia. Szczególnie jesli traktuje Cię, tak jak piszesz. To tylko potwierdza, że problem nie jest wyłącznie w Tobie, oczywiście rozważ terapię i/lub mitingi, bo sama sobie nie dasz rady, to raczej pewne…

                    Chłopiec Papuśny
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 3706

                      Odpuść sobie związek. Szczęścia nie zaznasz u innej osoby. Z domu wybądź z powrotem, po co robić z siebie ofiarę. Pojdziesz do tyłu.
                      Ja odpyuściłem "związek-niezwiązek" z młodszą dziewczyną, totalne nieporozumienie. Teraz jestem w związku z 12 lat starszą partnerką. Gory przenosić.

                      Hipertrofia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 65

                        bluehair1, uważam, tak jak już tutaj wcześniej wspomniano, że związek nie ma przyszłości i racji bytu gdy się samemu nie jest "ogarniętym", a z tego co piszesz, masz pewne problemy. Być może to wiesz (ja niby wiedziałam, ale nie chciałam dopuścić do siebie tej myśli, teraz jestem tego pewna). Dlatego uważam, że najlepsze, co możesz zrobić, to zadbać o to, aby pozbyć się swoich problemów, a nie walczyć zaciekle o ten związek. Ale to jest moje zdanie.
                        Myślę, że wypełnienie sobie czasu po brzegi, o czym pisze steppenwolf jest dobrym pomysłem, choć wiem, jak cholernie trudnym do zrealizowania w takiej sytuacji.
                        Jeśli Jego nie obchodzi, co czujesz, to raczej dobrze nie wróży. Pomyśl, chciałabyś mieć u swojego boku człowieka, którego nie obchodzi, co czujesz?

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.