Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Witajcie. Nie radzę sobie.

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • KidCat
    Uczestnik
      Liczba postów: 146

      bluehair1 zapisz:
      „Wiem ze terapia jest niezbedna.
      Ale jak poradzic sobie teraz ? W tej konkretnej sytuacji…
      Mam z nim caly czas kontakt. Byly rozmowy nawet o powrocie.
      Calymi dniami czekam az sie odezwie, zadzwoni. Ciagle jestem w nerwach.
      Raz jest dobrze by za chwile wylaczyl telefon na dwa dni a ja przechodze pieklo.
      Wiem ze powinnam sie odciac. Ale sobie kompletnie nie radze.
      Leki nie dzialaja. Jeszcze troche a wywioza mnie w kaftanie.

      Najgorsze jest to ze wiem co zrobic powinnam a jednak nie potrafie podjac zadnych decyzji.”

      Skoro nie jesteś w stanie nic zrobić, może jeszcze nie pora…?
      Daj sobie chwilę. Okrzepnij.

      Wiesz Blue, kiedy zaczynam ”chodzić po ścianach”, bo ktoś nie raeguje zgodnie z moimi oczekiwaniami myślę wtedy, że każdy człowiek jest jednostką samobieżną i samostanowiącą. Nawet facet 😉 Nic nie poradzę jeśli mu się odwidzi – tak samo jak nie poradzę, jak mi przejdzie. Można mieć nadzieję (znaczy zaufać), ale nie da się zaprogramować życia pod tym wzgledem – jest nieprzewidywalne. A jak nie pomaga myślę, ze gdybym urodziła się tą osobą i przeszła to samo o co ona reagowałabym dokładnie tak samo – szukała tego samego tymi samymi sposobami – choćby nie wiem jak bardzo wykraczaly teraz poza granice mojej percepcji i jak nie wydawały się głupie czy bolesne dla innych. Nie byłabym centymetr dalej, ani nie była o jedno słowo mądrzejsza. Każdy popierdziela własną drogą we własnym tempie ze swoim kamieniem w bucie, więc stawia nogę tak krzywo jak tylko może żeby nie czuć bólu i jego święte prawo. Do wyjęcia kamienia w bucie dojrzewa się, albo i nie. Albo się człowiek zaczyna znieczulać i odwracać uwagę na wszelkie dotępne sposoby, albo ściąga buta, ale niestety następuje to zwyke dopiero wtedy gdy ból jest już nie do wytrzymania. Można spróbować się go pozbyć samemu. Ale czasem kamień wbija się w gicę, obrasta mięchem, babrze się i dupa blada – potrzebny lekarz. Musisz sama ocenić. Zdjąć buta i zajrzeć. Na spokojnie i pomalutku, albo raz a porządnie.

      Dahlia Rose
      Uczestnik
        Liczba postów: 475

        Z przykroscia stwierdzam ze owemu panu zwisasz i powiewasz,no bo jak ktos kocha to w razie "w" bierze za lape i mowi " masz problem ale ja ci pomoge i przejdziemy przez to razem".Do tego, jak dla mnie, panu owemu brak elegancji i odwagi, bo wykrecil sie z tego wszystkiego w co najmniej prymitywny sposob-znajdujac sobie panienke na boku.Pozostaje ci zajac sie soba i znalezc sobie kogos, kto, jak sie rozchorujesz bedzie przy tobie zeby ci podac kubek wody.

        pszyklejony
        Uczestnik
          Liczba postów: 2948

          b]maszkara zapisz:
          „no bo jak ktos kocha to w razie "w" bierze za lape i mowi " masz problem ale ja ci pomoge i przejdziemy przez to razem".”

          Nikt normalny nie będzie walczył z problemami psychologicznymi swojej dziewczyny. To przerasta przeciętnego człowieka, od tego są psycholodzy.

          Dahlia Rose
          Uczestnik
            Liczba postów: 475

            A moze ta pomoc ma wlasnie polegac na zaproponowaniu psychologa,ty madralo??

            drozdzyk
            Uczestnik
              Liczba postów: 2536

              Ja również jestem zdania, że jeśli nie zrobimy porządków sami ze sobą to związek jest tylko próbą zamaskowania tego co kuleje. DDA ma generalnie "skrzywienie" na tym punkcie. Tak bardzo potrzebujemy "kogoś", tak bardzo pragniemy miłości, akceptacji. Co więcej wymagamy więcej niż to możliwe bo przecież chcemy jeszcze nadrobić to co nam nie było dane.Tylko w imię czego ktoś ma znosić nasz humory, histerie, dołki? Jestem zdania, że partner wcale nie ma obowiązku być naszym "psychologiem" i nas prostować. Ma taką samą potrzebę jak każdy związania się ze zrównoważoną, dorosłą osobą, która jest w stanie zapewnić mu poczucie emocjonalnej stabilizacji.

              My oczekujemy wsparcia, zrozumienia, cierpliwości, podczas gdy fundujemy komuś zachowania nie przystające w żaden sposób do tych wartości. Dlatego właśnie ja nie widzę szansy na stworzenie udanej relacji, jeśli nie odbędzie się praca nad samym sobą. A nawet jeśli taka relacja zaistnieje to też moim zdaniem będzie patologiczna. Sama kiedyś zniszczyłam związek w podobny sposób jak Ty bluhair. Długo zajęło mi zrozumienie dlaczego mnie zostawił. Ale teraz wiem, że postąpił w najzdrowszy sposób jaki mógł. Próbował pomóc, próbował zrozumieć ale ja tak naprawdę czułam się idealnie w sytuacji kiedy zawsze miałam "zbawiciela" więc było tylko gorzej. Myślę, że w tamtym czasie nawet gdyby nie odszedł ja nie zrobiłabym nic w kierunku pracy nad sobą.
              I możesz mi wierzyć lub nie (nie piszę tego złośliwie) – nie stworzysz stabilnej relacji na obecnych fundamentach. Nie możesz oczekiwać skoro sama nie wiele w tej chwili możesz dać. Tylko, że to co jest puste, musisz napełnić Ty sama. I nie chodzi o to by tą pustkę wypełnić jakąś osobą. Chodzi o to by stanąć na nogi, nauczyć się najpierw żyć sama ze sobą, nauczyć się brać i dawać, akceptować siebie, a dopiero później można próbować wyjść z tym do kogoś. Jeśli w środku czujesz pustkę to co chcesz ofiarować drugiej osobie?
              Miłość i związek jest wtedy jak jest równy układ- wymiana handlowa- ja wnoszę to do związku a Ty coś innego. To jest fair.

              Oczekiwania w stylu – jeśli by mnie kochał to by mi pomógł, zniósłby to, walczyłby – są moim zdaniem zafałszowanym wytworem naszej kultury – gdzie w romantycznych historiach i bajkach dla dzieci, książę zawsze jest szlachetny i zrobi dla niej wszystko. W życiu tak nie będzie, bo jeśli książę jest zrównoważony emocjonalnie i zna swoją wartość będzie szukał kogoś kto go dopełni. I nie napisałam nic okrutnego ani odkrywczego.
              Twój chłopak zachował się nie fair że spotykał się z jakąś tam koleżanką podczas kiedy oficjalnie nadal był z Tobą zgodzę się, ale w sumie uciekał od chorej relacji tak jak Ty uciekałaś zawsze od tego co miałaś w domu.Jest to moim zdaniem zupełnie naturalne skoro jak sama napisałaś było coraz gorzej.

              Zrobisz oczywiście jak uważasz, nikt tutaj z forum Ci nic młotkiem do głowy nie wbije, ale ja również uważam, że teraz powinnaś się skupić na sobie, dać sobie spokój z kwestią związku (przynajmniej na jakiś czas) i spróbować tak naprawdę wziąć się najpierw za siebie.

              powodzenia trzymaj się ciepło

              Afektywna
              Uczestnik
                Liczba postów: 836

                drozdzyk zapisz:

                Zrobisz oczywiście jak uważasz, nikt tutaj z forum Ci nic młotkiem do głowy nie wbije, ale ja również uważam, że teraz powinnaś się skupić na sobie, dać sobie spokój z kwestią związku (przynajmniej na jakiś czas) i spróbować tak naprawdę wziąć się najpierw za siebie.

                powodzenia trzymaj się ciepło”

                jestem podobnego zdania. Tym bardziej, że jak się zajmujesz związkiem, to ucieka Ci praca nad sobą. Ja na przykład mam dużo problemów ze sobą i wiem, że jako nieszczęśliwa osoba mogłabym znaleźć tylko nieszczęśliwego mężczyznę. A tego zrobić nie chcę. Pracuję nad sobą, choć jest ciężko. Terapia + realia (mieszkam z mamą-schizofreniczką i agresywnym ojcemi-alkoholkiem). A sama dodatkowo jestem przewrażliwona. Trzymaj się.

                minii
                Uczestnik
                  Liczba postów: 220

                  Blue hair- wiesz, że jest rozwiązanie?
                  skąd jesteś?
                  ZNasz mitingi DDA?
                  Nie jesteś z tym wsyztskim sama. Jestem z Toba 🙂

                  bluehair1
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 7

                    Dziekuje wszystkim za te slowa. Sama powoli dochodze do podobnych wnioskow.

                    Zdaje sobie sprawe ze to co bylo miedzy nami zepsulam ja. Wiadomo, ze bylo duzo dobrych chwil. Ale te zle momenty przewazyly. Tak, oczekiwalam wiecej niz mogl mi dac. I nikt nie bylby w stanie tym oczekiwaniom sprostac. O klotniach, wmawianiu zdradzil i notorycznym kontrolowaniu nawet nie wspomne. Nie mam do niego zalu o to ze uciekl. Mam zal do siebie ze nie posluchalam go juz duzo wczesniej – namawial mnie na terapie u psychologa, ale wtedy odbieralam to jako atak ("on chce ze mnie zrobic czubka !"). Obwiniam siebie o to ze nie zareagowalam w pore. Bo stracilam naprawde fajnego faceta.
                    Mimo ze rozmowy o powrocie byly – watpie zeby to sie stalo. Za duzo sie wydarzylo. On sie boi. A ja nie chce znow przechodzic piekla.
                    Chcialabym moc wszystko naprawic. Ale dobrze bedzie pewnie tylko chwile. Nie chce go juz krzywdzic. Sobie nigdy nie wybacze.

                    Zgadzam sie tez z tym ze nie potrafie byc sama. Nigdy nie bylam. Zawsze po prostu musialam kogos miec, kogos kto mnie zaakceptuje i pokaze ze jestem wazna. Kazde rozstanie to horror. A nowy facet przynosil ulge, niestety chwilowa. Nie umiem byc sama ze soba. Mam problem z podejmowaniem decyzji. Koncze 3 fakultet i boje sie usamodzielnic calkowicie.

                    To wszystko jest typowe, niemal ksiazkowe. I ja Zdaje sobie z tego sprawe. Tylko co ze tego…

                    bluehair1
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 7

                      Mini – z zielonej gory

                      pszyklejony
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 2948

                        bluehair1 zapisz:
                        ” Tylko co ze tego…”

                        Bardzo dużo, dopuszczasz możliwość zmian, jest to niezbędne w procesie. Teraz praca na terapii i czas.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.