Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › właśnie skończyłam terapię!!!!
-
AutorWpisy
-
Wiesz Hawana i jesteś dla mnie nadzieją, że i mi się uda. Jesteś teraz dla mnie takim symbolem, że warto wierzyć i się nie poddawać. Dziękuję, choć może to głupie. Ja na terapii jestem od 2 miesięcy, musi się udać, bo głeboko w to wierzę i pracuję na to. Papatki!
Kurcze ale fajnie, Strasznie Ci gratuluję
Ja na terapię indywidualna chodzę od 3 miesięcy, na grupową od miesiąca. Jak na razie jest ciężo ale jestem dobrej myśli. Zresztą już powolutku zaczynam sie zmieniać. Chyba trafiłam na fajnych terapeutów i ludzi w grupie
🙂Moi drodzy, ja się przyłączę do słów dających nadzieję 🙂
Chodzę od stycznia na terapię indywidualną i…. widzę zmiany, dostrzegam je, ale to nie jest tak, że nagle ni stąd ni zowąd robi się pięknie, kwitną kwiatki i w ogóle… Terapia to praca, często zmaganie się ze sobą, godzenie się ze swoimi słabościami, z tym, że nie jesteśmy doskonali… Godzenie się też z tym, że tak naprawdę nie chcemy się zmieniać, bo wygodnie nam w naszym biadoleniu, obwinianiu świata, innych ludzi itd. W tej chwili jestem zdania, że sam fakt pójścia na terapię wymaga odwagi, ale jeszcze trudniej jest wytrwać i z determinacją pracować nad sobą. Terapeuta tylko pomaga, naprowadza. Reszta jest w naszych głowach i sercach 🙂 Zmiany kiełkują pomalutku, ale są… trzeba być cierpliwym i łagodnym dla siebie…
Hawanie gratuluję i bardzo się cieszę, że jej się udało 🙂 Powodzenia Hawano!
No ja jestem w terapii od 2 miesiecy, jest ona dość intensywna, bo spotykam się z moją terapeutką 2 razy w tygodniu po godzinie. Moze to za krótko by cokolwiek wyrokowac, więc nie wyrokuje, ale brak mi wiary w to, że terapia zakonczy sie sukcesem.
Próbowalam sama z tego wychodzic, teraz próbuje z terapeutką i choć jest ciut lepiej, chocby przez sam fakt regularnosci i konsekwencji spotkan a co za tym idze – pracy, ale i tak czuje sie tak samo, tzn samotna ze swoim przytłaczającym wew. krytykiem, dalej wewnerznie podporzadkowana tyranii dominującej i krzywdzącej matki, nie żyjącej zresztą od 11 lat, jednak wciąż niesamowicie żywej i nieustannie niezadowolonej ze mnie, w mojej głowie. Moim największym kłopotem jest własnie ta destrukcja od wewnątrz.
Moze stanie sie jakiś cud i dzięki tej pracy coś sie zmieni (pracuje, nie obijam się i nie użalam nad sobą, choc czasem nie umiem po prostu wielu krzywd zrozmiec, dlaczego moja matka była tak potwornie złą matką, choć naokoło uchodziła za dobrego człowieka).
Przez to wszystko dalej nie mogę uwierzyć ze to nie ja jestem temu wszystkiemu winna, moja matka nie byla alkoholiczką, w domu rzadko i mało się piło, a całą krzywda była zakamuflowana, emocjonalna, pełna manipulacji i… zamknieta w 4 ścianach. I ja sie dalej tak czuje, zamknieta z NIA we własnej głowie, bez dostępu kogokolwiek z zewnątrz, jakby dramat trwal nadal.Cieszę się ze niektórym z nas sie udaje , gratuluję Hawanie, mam jednak pytanie, czy te zmiany powiedzmy na zewnątrz są wynikiem zmian wewnątrz, czy są tylko poznaniem sposobu jak pewne rzeczy przeprowadzić, nauczeniem się techniki i postępowaniem tak a nie inaczej, pomimo całego piekła wewnątrz? Czy to co w środku w ogóle da sie zmienić, pozbyć się i wyrzucic z siebie wściekłego i okrutnego wew. rodzica? Jak to w ogóle jest?
Pozdrawiam
yuccaNo niestety, nie jest tak, że wychodząc z ostatniej sesji dostajemy na recepcji przewiązane piękną, czerwoną kokardą Nasze Nowe, Wspaniałe Zycie 😉
Eeech… jaka szkoda… Można by się było walnąć na leżak i nic już nigdy nie musieć robić :laugh:Jamarian, w skutek terapii jest coraz mniej DDA. Zeby to zauwazyc trzeba przede wszytkim rozszyfrowac skrot DDA. To Dorosle Dzieci. Alkoholikow to sprawa drugorzedna. DDA/DDD to osoby, ktore w pewnych sytuacjach emocjonalnie zachowauja sie jak dzieci. Przezywaja takie emocje jak dzieci. Maja dzieciece leki. Emocjonalnie nie wyszly z okresu dziecinstwa poprzez swoje reakcje, zwiazki z rodzicami itd.. Czy sa to dzieci alkoholikow, narkomanow, czy innych dysfunkcyjnych rodzicow to nie ma znaczenia. Sa dziecmi w sensie emocjonalnym. Po udanej terapi jestesmy dziecmi alkoholikow, narkomanow itd. , ale przepracowujemy krzywdy i przez to doroslejemy w senscie emocjonalnycm. Stajemy sie doroslymi osobami pozostajac dziecmi alkoholikow (to nie ulega zmianie).
Osoba, ktora podejmie prace i ma na to swoja zgode, robi to w zgodzie ze soba to daje sobie szanse na doroslosc emocjonalna. Decyzja na zmiane, upor, i dobra terapia jest doskonala droga, ktora przynosi bardzo duzo porzadaych rezultatow. Ja osobiscie nie znam osoby, ktora nic po terapii by nie zyskala. Sa osoby, ktore potrzebuja duzo czasu, ale zgodznie z moimi obserwacjami sa to osoby, ktore nie daja sobie pelnego przyzwolenia na zmiane i rozpracowanie. To sa osoby, ktore uparcie bronia tego co bylo. Dopiero pozbycie sie tej obrony, da szanse na poprawe.
Hawana, gratuluje!! To wielka rzecz, ale praca pozostaje na cale zycie 😉 Ciesze sie bardzo!
jestem w osrodku od 4 miechow moze wiecej juz nie licze dzisiaj mam ostatnie spotkanie podst. grupy dda (mielismy przerwy pomiedzy )z indywidualnej zrezygnowalem jak na ta chwile nieczuje sie tam dobrze niewiem czemu .w weekend mialem warsztaty z "mojego wlasnego wstydu" dziwnie sie czulem 7 kobiet ja jeden facet ale powiem ze wiele z tego wyciagnelem i mam zamiar kontynuowac terapie grupowe jakos tylko one na mnie dobrze wplywa.
jestem i bede dda ale wiem ze dzieki terapi widze swoje bledy w zyciu i umiem czesciowo jescze z nimi walczyc zmieniam sie czuje to .widza to znajomi dziwnie zreszta na mnie spogladaja bo sie zmieniam 🙂 ale mam to gdzies jak sie komus nie podoba to nikogo nie trzymam przy sobie. jesli jest sie otwartym to terapia pomaga jedyne czego nie mozna robic to sie poddawac
Serdecznie gratuluję i cieszę się razem z Tobą 😉
Mi terapia indywidualna bardzo pomogła – grupowej nie przeszłam – ale forum daje mi małą namiastkę 😛
Co prawda niektórzy sądzą, że terapia nie działa, ale to tylko i wyłącznie zasługa tych osób i tyle, złe nastawienie, nie pracowanie nad sobą i nie wykonywanie poleceń terapeuty … to czy z tego coś wyniesiemy zależy tylko i wyłącznie od nas samych 😉
Zyczę wszystkim dużo sił do pracy 😉
Netka napisał:
”
Co prawda niektórzy sądzą, że terapia nie działa, ale to tylko i wyłącznie zasługa tych osób i tyle, złe nastawienie, nie pracowanie nad sobą i nie wykonywanie poleceń terapeuty …
”Jestes pewna, że to tylko to? Latwo jest ferować wyroki… Winny, niewinny, ale trudniej obiektywnie dostrzec przyczynę.
Ja sadzę, że niepowodzenia mają wielopoziomowe podłoże, owszem to o czym piszesz faktycznie jest przyczyną, ale jest też druga strona tego madalu… W swojej terapii pracuję bardzo dużo, wykonuję polecenia terapeuty, których jest niewiele ale są, staram się a mimo to nie idzie za dobrze, po prostu powoli, moze to mój brak cierpliwosci. Myśle, że to przede wszystkim kwestia przezyc, bo choc wszscy jestesmy dorosłymi dziecmi, to jednak róznie sie toczyły nasze losy, jedni lepiej sobie z tym radzą inni gorzej, mamy rózne blokady i problemy w których terapia moze mniej lub bardziej pomóc.Osobiescie denerwuje mnie gadanie o tym, że osoby którym sie nie powiodło nie pracowaly, obijały się i chciały poniekąd same sobie zaszkodzic. Moze czasem tak jest ale nie zawsze. Swiat nie jest tak czarno biały. Ja jestem na drugiej terapii, pierwszą przerwalam i powodem nie bylo moje lenistwo tylko niedopasowanie z terapeutą. Czułam sie niezrozumiana i niezaakcpetowana.
Wiele z osob odrzucających terapie robią to, bo sie po prostu zawiedli na niej, zamiast pomóc dostarczyła kolejnych niepotrzebnych ran, z róznych powodów. Rozumiem takie osoby,sama jestem jedną z nich, i mam nadzieje, ze kiedys trafią one na terapeutów z którymi bedą w stanie zbudować dobrą realcje.
Ze nie odrzucą terapii samej w sobie (jak ja to robilam przez ponad rok) tylko dlatego ze terapeuta nie do konca umial sie z nimi zgrać, i wzajemnie.
Pozdrawiam
yuccaYucca, moje doswiadczenie z terapia jest bardzo owocne. Prawda jest jednak taka, ze wszytko zalezy od problemu. Moim byl wewnetrzny konflikt ze soba prawdziwa i tym co narzucone, ja nigdy nie moglam sie pogodzic ze swiatem w ktorym zylam. To prowadzilo do autodestrukcji, wscieklosci, zlosci, nienawisci. Zylam w przewleklej depresji, szargaly mna nerwice roznego typu, samookaleczenia. Brak zgody na to co bylo, zlosc wymierzona nie w tym kierunku w ktorym powinna, poczucie samotnosci, emocjonalne dziecko. U mnie byl w glowie po prostu totalny burdel, brak norm, swoich zasad. Syf generalnie rzecz biorac. I dla mnie terapia byla ogromnie wazne i cenna. I teraz zyjac po niej, z czystym sumieniem moge poweidziec, ze moje reakcje i zycei sie zminilo, ale jest to rezultat zmin wewnatrz mnie-nie na odwrot. Mysle, ze na terapii nie uczymy sie, jak sie zachowywac. Uczymy sie wlasnie, ze musimy odkryc siebie, zrozumiec i postepowac zgodnie ze swoim wewnetrznym JA. Nawet jesli otoczenie mowi innym jezykiem, my musimy mowic swoim, bo zdrowie emocjonalne moze byc zachowane jedynie gdy postepujemy zgodnie ze soba.
Yucca, dwa miesaice to jeszcze nie az tak duzo. Czas pokaze, ze duzo da sie zrobic. Ja bylam w terapii przez rok, z czego 4 razy wyjezdzalam na tygodniowe warsztaty terapeutyczne, ktore podobno za 2 lata terapii robily. Tak, ze 3 latka w sumie 😉 A efekty dopiero ladnei po polowie 😉
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.