Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD wpis z prośbą o nie wiem co … od kogoś …kto już ogarnia siebie jako DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
  • Autor
    Wpisy
  • Kolejna_Gosia
    Uczestnik
      Liczba postów: 5

      Powinnam zacząć od przywitania się, ale jak zacząć „dzień dobry”, „witam”?

      Jestem 42letnią DDA, sama przed sobą zdiagnozowana już dawno, ale uparcie (gdzieś głęboko) wierzyłam, że uporam się sama ze swoimi demonami. Zresztą, odkąd pamiętam ogarniałam cały bałagan wokoło. Miałam 3kę dzieci (mamę, tatę i młodszą o 4ry lata siostrę) na wychowaniu.

      Bez użalania się nad sobą podam kilka przykładów klasycznej odpowiedzialności.

      • mając 7 lat idąc do szkoły zaprowadzałam 3letnią siostrę do przedszkola i wracając ze szkoły odbierałam ją. Opiekowałam się dopóki z pracy nie wrócili rodzice.
      • mając ok 7-8 lat pamiętam jak płakałam stojąc na taborecie przy zlewie, ponieważ słyszałam, że bajka „Kacper, przyjazny duch” już się zaczyna, ale ja jeszcze nie skończyłam myć naczyń i nie mogę zacząć oglądać.
      • mając ok. 9 lat obierałam ziemniaki na obiad i sprzątałam mieszkanie ( mama nigdy nie była osobą lubiącą sprzątać i gotować … za to rozwiązywanie krzyżówek to jest must have do dziś. Okresowo umiałam już podłączyć prąd „na lewo”, jak przyszli i nam odłączyli z elektrowni.
      • jak miałam 16 lat to już regularnie gotowałam obiady (żeby było co jeść), po rencie taty, lub wypłacie mamy jak tylko upili się i poszli spać kradłam im pieniądze i robiłam zapasy jedzenia, zanim wszystko przepiją
      • w tym samym okresie, jeździłam w nocy z chłopakami  na składy węgla i kradłam z wagonów, żeby mieć czym napalić w piecu. Po powrocie myłam się w zimnej wodzie i rano z niedomytymi  dłońmi od węgla szłam do szkoły. (oczywiście bez śniadania, więc mam wrażenie, że posty okresowe sama wymyśliłam, zanim kilka lat temu zaczęły być modne)
      • po tym jak mamę zwolnili za picie win najniższego sortu w pracy, a tacie zabrali rentę … wtedy był prawdziwy kosmos. Mama dostała „depresji” i nie robiła przez ponad rok już kompletnie nic. Całymi dniami nos w krzyżówce, ojciec przed telewizorem. Ożywiali się jak na horyzoncie pojawiły się procenty. Jedzenie kradzionych jabłek z sadu, obiad u jakiejś ciotki, u koleżanki. Nosiłam węgiel sąsiadce za 3 zł (mogłam wtedy kupić duży chleb foremkę za 2 zł i margarynę z 1zł) wyżera wtedy była na całą rodzinę.
      • jak skończyłam 18 lat udałam się do AA aby mi pomogli z rodzicami. Zamieszania było co niemiara jak rodzice dostali pismo z sądu na sprawę, że chcą im odebrać prawa rodzicielskie na moją siostrę (miałam wtedy przekichane, że to moja wina) na sprawie musiałam kłamać przed sądem, że zmyśliłam problem alkoholowy rodziców bo nie zgodzili się na coś tam i chciałam się zemścić.
      • maturę zdałam cudem. Koleżanki mnie namówiły, żebym podeszła.
      • 2ote urodziny kończyłam na „swoim” , nadal mając 3kę dzieci na karku, tylko już w innym mieszkaniu.

      Mam za sobą dwa małżeństwa (teraz wiem, że wybierane jako współuzależniona siedząc w schemacie) mądrość taką nabywam odkrywając siebie i swoje zachowania.

      Od 4 lat w związku z facetem, dzięki któremu miałam siłę pracować nad sobą. Miesiąc temu skończyłam licencjat (dzięki dziewczynom ze średniej szkoły za zmuszenie mnie do podejścia do matury), od października zaczynam mgr i równocześnie studia podyplomowe.

      Niby wszystko zaczęło się układać …. z siostrą miałam (myślałam) rewelacyjny kontakt, matkę jakoś ogarniałam, biorąc cały czas za nią odpowiedzialność (ojciec nie żyje od 2007r, i matka ma drugiego męża). Siostra przestała jeździć do matki już od roku. Twierdząc, że ma swoją 2kę dzieci i nie będzie ich zabierać do brudu u matki, oraz ogarniać jej.

      Ale … zawsze jest jakieś ale.

      Kilka dni prze moją obroną pracy dyplomowej zdarzył się dzień, który zapoczątkował kolejny etap mojego życia.

      Ojczym zadzwonił do mnie, że z mamą nie ma kontaktu, że ma gorączkę i leży plackiem. Zerwałam się z pracy i pojechałam. Zobaczyłam ją lezącą w łóżku, wyglądała jakby już w trumnie leżała. Miała stan zapalny na przedramieniu (kilka dni wcześniej spadła ze schodów, byłam z nią po kilku dniach na czyszczeniu rany i miała zmieniać opatrunki) . Zadzwoniłam na pogotowie … dyspozytor przyjął zgłoszenie jako udar (gdyż uznał, że skoro mówię, że nie ma z nią kontaktu …to będzie na pewno to). Karetka przyjechała i ratownicy traktowali mnie, jakby to była moja wina, że matka mieszka w takim brudzie niesprzątanym i jest w takim stanie. Zaczęli zadawać jej pytanie ..jak się nazywa … który mamy rok. Odpowiadała im beż zająknięcia. Zarzucili mi, że przesadzam i że mama ma źle zmieniany opatrunek, bo widać że jest stan zapalny na ręku. Całe 3h jakie spędziłam w tym mieszkaniu były jakimś matrixem.  musiałam potem jechać z matką do przychodni na zmianę opatrunku. Jak ją przywiozłam do domu, trzasnęła tylko drzwiami bez żadnego „dziękuję uberze”.

      Jak jechałam cała roztrzęsiona z powrotem do pracy zadzwoniłam do siostry i powiedziała jej, że ma mnie samej nie zostawiać z nimi, że ma się zainteresować  matką, ba ja się sama z nimi zajadę.

      W odpowiedzi usłyszałam, że ona ma do matki żal i nie zamierza się nią zajmować tak jak matka nie zajmowała się nią … I do mnie też ma żal, bo wyprowadzając się (22 lata temu) z domu, zostawiłam ją samą z nimi bez prądu i nie zabrałam jej ze sobą … po czym rzekła, że jest zbyt roztrzęsiona, żeby ze mną rozmawiać i oddzwoni jak się uspokoi …

      do wieczora tamtego dnia byłam roztrzęsiona … do dziś nie rozmawiam z siostrą. czekam, kiedy się uspokoi, żeby zadzwonić. (walczę ze sobą, żeby znów nie przejąć inicjatywy i samej próbować wszystko naprawić …tak jak zawsze). Matce podziałałam, że umówię jej wizytę w szpitalu geriatrycznym , żeby ją zbadali (gdyż demencję jaka ją ogarnia zauważyła w pewnym momencie ratownik medyczna z nieszczęsnego pogotowia i podpowiedziała mi to) . Matka rzekła, że nie zgadza się i jest samodzielna, więc jej powiedziała, że skoro jest samodzielna to niech sama się o siebie zatroszczy, bo ja już nie mam siły użerać się przez całe życie z jej alkoholizmem i teraz zaczynającą się demencją, że wykańcza mnie psychicznie.Z nią też nie rozmawiałam …. wczoraj ot tak zadzwoniła z hasłem „podjedźże po jabłka, bo jest dużo na drzewie” …

      jeśli dotrzymał ktoś do tego miejsca …

      to 17.08 jadę na spotkanie z psychoterapeutą, aby zacząć terapię DDA. Przeczytałam przez ostatni miesiąc kilka książek o DDA i pojmuję część moich zachowań i emocji. Chodź części nadal nie potrafię nazwać. Dużo rozmawiam ze swoim partnerem (w zasadzie odkąd jesteśmy razem to dużo rozmawiamy … nauczyłam się tego przy nim, że można rozmawiać o tym co się czuje).

      Ale nadal siedzi mi to co usłyszałam od siostry. Że pomimo tego, że praktycznie to ja wychowałam ją, nie będąc gotową na wychowywanie, ogarniałam cały dom … to dowiedziałam się po tylu latach, że ona ma do mnie żal, że ją opuściłam …. Przez pierwsze dni byłam na nią zła. Ale po przestudiowaniu kilku książek zrozumiałam, że taka była jej forma obronna we współuzależnieniu. Wiem również, że nie mogę jej zaproponować, żeby zajęła się swoim DDA tyo dlatego, że ja poczułam się gotowa, żeby kolejne etapy przechodzić już na terapii.

      Co robić? …zadzwonić do niej ? jeśli tak, to co powiedzieć ? tęskni mi się za nią, za jej dzieciakami (nie mam swoich, nie było mi dane posiadać. Chodź przebyłam dwukrotnie drogę in vitro z drugim mężem i traciłam ciąże). Z jednej strony wiem, że nie mogę znów sama wziąć sprawy w swoje ręce, ale z drugiej … robak z tyłu głowy wierci mi mózg …

      truskawek
      Uczestnik
        Liczba postów: 581

        Cześć, Gosiu!

        Mam znajomą, która też miała pretensje do swojej starszej siostry o różne rzeczy i jakoś nie przyjmuje tego, że to jednak rodzice byli za nią odpowiedzialni, a nie siostra. Mnie się wydaje, że jednak trudno uznać taką prostą rzecz, bo musiałaby być gotowa na dzień dobry wywalić swój żal tam gdzie jego miejsce. I nie ma znaczenia cokolwiek jej mówiłem o terapii i rolach w rodzinie, nic więcej nie mam jej do powiedzenia w tej sprawie.

        A nawet jak inne osoby rozumieją, że to była sprawa rodziców, to zauważyłem, że jedyny moment, żeby poszły na jakąś terapię, to gdy coś im się w życiu wali. Wtedy sobie same przypominały różne rzeczy, które im mówiłem, więc to nie było na darmo, ale dopóki nie stanęły pod ścianą, to zupełnie nic się nie zmieniało. Dobry kryzys nie jest zły, więc jak komuś jest źle, ale nie idzie po pomoc, to liczę tylko na to, że taki kryzys przyjdzie i że nie będzie przygniatający. No ale na to już nie mam wpływu, mam tylko taką nadzieję.

        Sama widzisz, że musiało cię solidnie walnąć, żebyś gdzieś faktycznie poszła, mimo że świadomość miałaś od dawna. Ja też poszedłem gdy źle się czułem w związku i coś chciałem z tym zrobić. Rodzeństwo zaakceptowało to, ale nie poczuwają się do bycia DDD, no ale nie mają do mnie żadnych pretensji, więc to inna sytuacja. I tak widzę gdzie się męczą z tym co wynieśliśmy z domu, ale im też więcej nie mam do opowiadania na ten temat.

        Nie do końca zrozumiałem jaki masz z siostrą problem – czy w ogóle nie chce z tobą gadać, czy tylko boli cię, że obarcza cię winą za to jak mieliście w domu?

        Kolejna_Gosia
        Uczestnik
          Liczba postów: 5

          Dziękuję za odpowiedź.

          Generalnie na chwilę obecną czuję to tak, jakby się siostra nanie obraziła, że miałam czelność jej powiedzieć, że są się matką zaowac nie będę i też ma coś zrobić w temacie.

          Nie rozmamy ze sobą. Nie dzwoni do mnie, ani nie dzwonię do niej. Chodź tak jak wspominałam powyżej, walczę ze sobą, żeby do niej zadzwonić i umówić się pogadać.

          Nie wiem czy powinnam znów przejąć inicjatywę, czy na razie skupić się na sobie, a jej dać czas.

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 621

            Hej Gosiu,

            Z tego co piszesz przed Tobą wiele godzin i lat zdrowienia z zachowań typowych dla DDA i współuzależnieniowych schematów myślenia.

            Dziwię się, że po tym wszystkim co przeszłaś i co nadal przechodzisz chcesz utrzymywać z „matką” jeszcze jakikolwiek kontakt. Z opisu wygląda, że rodzice uczynili sobie z Ciebie rodzaj podnóżka, wykorzystując Twoją wysoko rozwiniętą jak na dziecko dojrzałość i zaradność. Odebranie im praw rodzicielskich w tej sytuacji byłoby chyba najniższym możliwym wymiarem kary.

            Podziwiam Twojego partnera, że nadal jest z Tobą pomimo, że chcesz nadal zajmować się osobą, która w żaden sposób na to nie zasłużyła. Matką nie zostaje się przez skurcze porodowe – matką staje się dopiero ktoś, kto potrafi otoczyć dziecko choćby elementarną opieką. Ci ludzie („rodzice”) zabrali Ci kawał życia. Czy na pewno chcesz im oddać resztę? Nic dla siebie? Dla Twoich prawdziwych bliskich?

            Jedną z dyżurnych cech DDA jest to, że „pozostają lojalne nawet w obliczu dowodów, że druga strona nie zasługuje na tę lojalność”. Warto z tą szkodliwa cechą walczyć. Popieram decyzję Twojej siostry.

            Natomiast co do  Twoich relacji z siostrą… Z jednej strony to ciężar i odpowiedzialność, bo to nie Ty jesteś jej rodzicem. „Zawiodłaś” (w jej mniemaniu), ale na Ciebie przynajmniej liczyła. Można to też odbierać jako komplement – skoro najlepszą matką jaką miała byłaś dla niej Ty.

            Na Twoim miejscu nie rezygnowałbym z więzi z siostrą. Tym bardziej, że teraz to ona może być Twoją starszą siostrą, podejmując – w moim mniemaniu – lepsze decyzje (mam na myśli zerwanie kontaktu z pasożytującym rodzicem-wampirem). Bo gdybym ja miał takich rodziców (też jestem DDA), chciałbym ich widzieć tylko na ich pogrzebie – i to też nic pewnego.

            W normalnym świecie to rodzice opiekują się dziećmi, a wtedy dzieci odwzajemniają się im opieką na starość. W Twoim wypadku chyba nie ma co odwzajemniać. Bo ludziom, którzy Cię przynieśli na ten świat – najpewniej pod wpływem daleko rozwiniętej choroby alkoholowej – wszystko się pomieszało.

            Powodzenia w terapii! Teraz to Ty jesteś najważniejsza i Tobą trzeba się zaopiekować.

             

             

            Kolejna_Gosia
            Uczestnik
              Liczba postów: 5

              Im bardziej zaczynam drążyć temat, tym więcej widzę ile lat przeglądałam się w krzywym zwierciadle … taka forma „przebudzenia” robi straszny bałagan w głowie i emocjach. No cóż, pora ogarnąć kolejny element mojego życia…

              dziękuję za wpisy

               

              dda93
              Uczestnik
                Liczba postów: 621

                Mógłbym jeszcze parę rzeczy tu napisać, ale nie chcę Ci zwiększać tego zamętu. Napiszę więc tylko to, co wydaje mi się najważniejsze:

                Myślę, ze swoim zachowaniem w tak niesprzyjających warunkach jak Twoje dzieciństwo pokazałaś, że masz w sobie dużo siły i hartu ducha. Wiele osób w tej sytuacji załamałoby się, wylądowało w psychiatryku lub wpadło w nałogi. Dlatego kochaj siebie, szanuj i nie daj się krzywdzić. A fajną pośrednią formą dbania o siebie jest dbanie o tych, którzy odwzajemniają Twoje uczucia i to okazują.

                Tak mi się jeszcze nasunęło… Skoro Twój ojczym mieszka z Twoją mamą, dlaczego w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia nie dzwoni na pogotowie, tylko do Ciebie? Może nie warto ich przyzwyczajać, że będziesz na każde zawołanie? Skoro są to osoby dorosłe, powinny umieć być odpowiedzialne same za siebie. Oczywiście informować, jeśli się coś takiego wydarzy, ale też nie traktować Ciebie jak służącej.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez dda93.
                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez dda93.
                Kolejna_Gosia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 5

                  To było bardzo miłe, dziękuję.

                  (Ścisnęło mnie w gardle i zaszkliły oczy)

                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    @Kolejna_Gosia smutno mi się robi gdy czytam ile straciłaś z dzieciństwa, że zamiast chwil beztroski cały czas otaczałaś troską swoich bliskich.

                    Co do siostry i jej poczucia porzucenia uważam, że warto to sobie dokładnie przemyśleć i być może nawet przeprosić siostrę oraz wytłumaczyć dlaczego tak się stało. Jej bòl, strach  oraz fakt, że to Ty zawsze ogarniałaś mògł u niej wzbudzać ogrom bezradności, ktòry przerodził się w żal. Dlatego uważam, że warto (raz jeden) siostrze wyjaśnić co czułać, ale też wsłuchać się w to co ona czuła.

                    Ujawnia mi się jeszcze jeden obraz. Dziś gdy masz partnera z ktòrym możesz porozmawiać a jednocześnie nie miałaś kontaktu z mamą i siostrą jest możliwe, że bez przepracowania brakowało Ci kogoś kogo mogłabyś ratować, bo z pewnością z Twojego opisu wynika, że byłaś w roli bohatera i dziś z pewnością do tego Cię ciągnie, przyciąga.

                    Stąd terapia wydaje się dobrym krokiem by złapać balans – między wyjaśnieniem np. z siostrą bez poczucia winy (czyli gdy nie przyjmie Twoich wyjaśnień nie starasz się dalej na siłę ją przekonywać albo 'podlizywac’ się w poczuciu winy by spłacić jakiś dług) – a ciągotkami do wchodzenia w rolę bohatera. (w tym obserwowanie w sobie na ile potrzeba kontaktu z dziećmi siostry wynika z miłości a na ile z poczucia kontroli (lęku) czy u nich wszystko dobrze i że trzeba tym pokierować).

                    Nie masz wpływu na to co powie siostra i jak zareaguje, ale warto sobie dokładnie obejrzeć co chciałabyś przekazać, ale ròwniez z uwzględnieniem tego co ona czuła. Ogòlnie nie musimy nikomu niczego tłumaczyć jednak niektòrym bliskim nam osobom możemy wytłumaczyć (ale bez poczucia winy) i w tym przypadku z tego co piszesz chciałabyś mieć relację z siostrą dlatego uważam, że warto uwzględnić to co ona czuje. (raz i nie kosztem siebie i bez poczucia winy)

                    Mogę sobie wyobrazić sytuację w ktòrej mòwisz siostrze co czułaś, wysłuchujesz jej przytulisz i przepraszasz (o ile będziesz czuła taką potrzebę) i na tym koniec, bo dalej warto sobie obserwować by nie wpaść w pułapkę poczucia winy i ciągłej chęci zadośćuczynienia, ktòre dodatkowo może być podsycane i wzbudzane przez zaburzoną, nie przepracowaną siostrę dda (wożenie się przez siostrę -naduzywanie roli ofiary, ktòre często wynika nie tyle ze złych intencji co z nieprzepracowanych mechanizmòw dda)

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Za co możesz przeprosić siostrę? np. za to, że wycofałas/zmieniłaś zeznania w sądzie. Możesz wyjaśnić, że nie miałaś zaplecza ani praw by nią się zaopiekować, ale też  strach lęk był tak ogromny, że wycofałas się z drogi odebrania praw rodzicielskich rodzicom.

                      NIeistotne
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 46

                        Powiem Wam że przez to wszystko cięzko mi pisac wiecej niz pare zdań, problemy komunikacyjne.

                        Może własny trochę świat, może pogodzenie się.
                        Co mogę Wam doradzić, ja patrzę z perspektywy dorosłej osoby.
                        Ciągle mam jednak słabość do osób, które mnie ranią, vide były związek eh.
                        Bardziej myślę że może ta osoba miała jakieś problemy, coś ze sobą niż to złego co mi zrobiła..

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 13)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.