Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Wsparcie w wyprowadzce

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • Uciekinierka
    Uczestnik
      Liczba postów: 3

      Cześć. Właśnie skończyłam 30 lat i obudziłam się. Niektórzy pomyślą że oszalałam, ale trudno ja wiem że tak nie jest i że wreszcie zaczynam żyć. Moja mama zmarła gdy miałam 6 lat. Ojciec pił, bił i kontrolował każdy mój krok.  Dla mnie to było normalne. Nie znałam nic innego. Nikt nie reagował .. dziś widze że normalne to nie było. Zawsze była przy mnie jedna osoba, a ja tego nie widziałam, aż do teraz. Bańka pękła. Załamanie nerwowe, leki i seria zdarzeń doprowadziły mnie tu gdzie jestem. Podjęłam decyzję. Odchodzę. Zaczynam terapię. Dziś wyniosłam z domu rodzinnego pierwsze rzeczy. W sobotę za tydzień już mnie tu nie będzie. Przede mną daleka droga, ale wreszcie widzę że można inaczej. Proszę wesprzyjcie mnie bym wytrwała, bo chce żyć.

       

      kurianna
      Uczestnik
        Liczba postów: 103

        Cześć, Uciekinierko!

        Musi Ci być bardzo trudno – odciąć się od wszystkiego, co – chociaż toksyczne – to jednak znajome. Moim zdaniem jesteś niesamowicie dzielna, że kryzys wykorzystałaś do zrobienia kroku, który Ci pomoże. Nie mam wątpliwości, że tak będzie. Choć pewnie towarzyszy Ci lęk – wielu by sparaliżowało.

        Czy masz się gdzie wyprowadzić? A terapia – czy już ktoś na miejscu Cię wspiera? Czy dopiero zaczniesz? Masz już coś upatrzonego? Nie do końca jestem pewna, czy dobrze rozumiem też tę „jedną osobę” – czy mówisz o przemocowym ojcu, czy jednak o kimś innym, kto był przy Tobie? Jeśli byłaś sama z ojcem pijakiem cały czas, bez wsparcia z zewnątrz – masakra. Tym bardziej godne podziwu, że się tu odezwałaś, poprosiłaś o pomoc, a przede wszystkim zdecydowałaś odejść. Trzydziestka to naprawdę dobry wiek na nowy początek (jestem parę lat starsza, trochę żałuję, że czekałam tak długo, ale każdy dojrzewa do zmiany w swoim czasie).

        Wytrwałości i dużo miłości dla siebie Ci życzę. Wysyłam moc ciepłych myśli i takie dziewczyńskie, solidarne „girl power”, co byś się nie dała trudnościom!

        Uciekinierka
        Uczestnik
          Liczba postów: 3

          Jest mi trudno, ale zrozumiałam że muszę bo to co mam dziś to nie jest życie. Ta jedna osoba to moja kuzynka, która przeszła przez to samo ze swoim ojcem. Podniosła się jest szczęśliwa. Ma przyjaciół. Zawsze przy mnie była i jest nie ważne co zrobiłam. I to do niej się wyprowadzam. Dzięki niej zaczęłam wychodzić do ludzi i poszłam do lekarza, który wskazał mi drogę. Polecił terapeutę, doradził wyprowadzkę.  Ufam mu i zaczęłam korzystać z jego rad. Wróciłam do hobby, które porzuciłam i czuję że mam w sobie siłę by zmienić swoje życie.

          truskawek
          Uczestnik
            Liczba postów: 581

            Cześć,

            Na mnie duże wrażenie zrobiło to, że chcesz żyć i głośno to mówisz. U mnie taka właśnie myśl stanowiła fundament, na którym zacząłem budować lepsze życie na wiele lat przed terapią. Nie wiedziałem czego się chwycić, ale to wystarczyło na początek. Dziś wiem, że to był chyba najważniejszy wybór jakiego dokonałem, choć oczywiście bez dalszego zaangażowania nie miałby mocy sprawczej.

            Tak jak kurianna wspomniała, ja też zwróciłem uwagę na warunki i czuję troskę o wsparcie poza samą terapią. Czy masz teraz z kim pogadać w ogóle?

            Powodzenia, cieszę się, że nie odrzuciłaś siebie i wyruszyłaś w tę drogę.

            Uciekinierka
            Uczestnik
              Liczba postów: 3

              Do tej pory myślałam że nie mam z kim porozmawiać. Rządził mną wstyd i poczucie lojalności. Teraz wiem że to nie prawda. Są przy mnie ludzie, którym powiedziałam co się dzieje. Którzy wspierają moją decyzję i są gotowi mi pomóc.

              Mary Yellan
              Uczestnik
                Liczba postów: 63

                Cześć, trochę późno zauważyłam tą wiadomość. Ale mimo to napiszę, bo ogromnie ucieszył mnie Twój post. Tak jak @kurianna napisała 30 to wspaniały wiek na takie zmiany. Rozumiem też sytuację, która dała Ci tego kopa bo podobnie mialam sama (choć troszkę inne warunki w domu) ale ten impuls, że trzeba coś zmienić by żyć. I czasem wystarczy ta 1 osoba, która podtrzyma w tym zamiarze. Czasem wystarczy tylko jej słowo, a czasem konkretniejsza pomoc. Trzymam kciuki i wierzę, że się wszystko poukłada, bo powiedziałaś to na głos. Że chcesz zmian, chcesz sobie pomóc. To bardzo ważne na samym początku drogi. Może zabrzmi to trywialnie, ale CZAS zrobi wiele. Trzymaj się swojego planu, czyli terapii i pozytywnych osób wokół Ciebie oraz w miarę możliwości podtrzymuj odcięcie od toksycznej więzi i powolutku się poukłada. Nie poddawaj się 🙂 masz w sobie moc!

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.