Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 10 wpisów - od 191 do 200 (z 309)
  • Autor
    Wpisy
  • Oliwia75
    Uczestnik
      Liczba postów: 115

      Jakubek masz kogoś czy żyjesz sam?

      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Mam „kogoś”, przez kogo z pewnością nie jestem bezwarunkowo akceptowany:))

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
        abcd
        Uczestnik
          Liczba postów: 209

          Sorry że tak się wcinam, ale nie zgadzam się z tym co napisał Jakubek.
          Jakubek napisał: „Wg mnie bezwarunkowe przyjęcie (miłość, akceptację) możemy otrzymać tylko na dwa sposoby:

          1. od siebie samych (opcja dostępna dla każdego człowieka);

          2. od Boga lub inaczej pojmowanej Siły Wyższej (opcja dla wierzących w jakiś „absolut”).

          A np. św. Kościoła powszechnego Maksymilian Maria Kolbe, który oddał swoje życie za życie współwięźnia, wg mnie to była bezwarunkowa miłość.
          Uważam że człowiek też jest w stanie bezwarunkowo kochać, tylko to nie taka prosta sprawa (na pewno trzeba chcieć, pracować nad tym- dążyć do tego by być świętym). Uważam że każdy człowiek jest przygotowany na to przez Boga.

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 931

            @abcd Ludzie, poświęcają swe życie za ludzi. Podczas każdej wojny to się dzieje. Obecnie na Ukrainie. O wielu takich granicznych (w sensie egzystencjalnym i psychologicznym) czynach nie mamy pojęcia. Nie wiem jednak, czy takie czyny (graniczne) wynikają ze stanu, który nazwałbym „miłością bezwarunkową”. Sądzę, że w każdym przypadku istnieje osobista motywacja. Uważam, że człowiek, jako istota mocno uwarunkowana, nie może dać innemu bezwarunkowej miłości. Co innego sobie.

            Może teologia chrześcijańska twierdzi inaczej, nie jestem znawcą.

             

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
            abcd
            Uczestnik
              Liczba postów: 209

              Jakubek
              Czyli człowiek jest zdolny oddać swoje życie za życie człowieka (św. Maksymilian dał świadectwo, że nawet za nieznajomego) i jeżeli taki czyn, gdy jest podjęty świadomie i z wolnej woli, to jak inaczej nazwać, jak nie miłością, nawet bezwarunkową? Czego chcieć więcej? A w ogóle jak rozumiesz miłość bezwarunkową?
              Na przykład, jeżeli związałeś się z dziewczyną, której oświadczyłeś się aż po wieczność, to nawet jeżeli dajmy na to ulega wypadkowi, po którym staję się inwalidą, nie porzucasz jej (bo np. przestała oddziaływać na Ciebie pociągająco fizycznie i pojawił się problem ze zmianą pieluch), a dalej z nią jesteś by wzrastać w miłości (tylko po prostu pewna sfera, która ok- jest bardzo istotna, odpada). Czyli bez względu na jakiekolwiek warunki, Ty nie przestajesz jej kochać i nie przestajesz pielęgnować miłości. A to że np. jej inwalidztwo powoduje dyskomfort, i całkiem prawdopodobne że pewne niemoce i frustracje, to nie oznacza że był to warunek miłości. Bo z mojej strony takie jest rozumienie. Chyba że opieranie życia na Bogu w Trójcy Przenajświętszym uznajesz już za warunek, bo bez tego to rzeczywiście chyba niemożliwe. Ale z drugiej strony, bez Boga co jest możliwe? Nawet mrugnąć powieką nie jest się wstanie, bo przecież cała rzeczywistość jest podtrzymywana przez Boga, ale to już głębsze wchodzenie w znaczenia i naukę o Bogu, człowieku, świecie.
              Albo to że kochając stawiasz wymagania i masz stawiane wymagania- czy to oznacza warunki miłości? Bo uważam że to raczej rozwijanie, pielęgnowanie, dojrzewanie, doświadczanie (jak zwał) w miłości. Ale jeżeli nie uda się spełniać tych wymagań, to nie oznacza przecież zerwania miłości, chyba że na tym była budowana miłość (ale czy wtedy to była miłość, czy pożądliwość? Albo może miłość budowana tylko na naturze, a nie na przede wszystkim łasce?)

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 931

                abcd@ takie postępowanie, o którym piszesz, moim zdaniem może wynikać wyłącznie z bezwarunkowego pokochania siebie. Dopiero wtedy można przelać miłość na innego człowieka. Te same czynności opiekuńcze jeden będzie wykonywał z miłością (do siebie i podopiecznego), a inny z nienawiścią (do podopiecznego) i rozżaleniem (wobec siebie).

                Wątek Oliwii bardziej dotyczy tego, czego oczekujemy od innych ludzi. I z tej perspektywy wydaje mi się, że oczekiwanie miłości bezwarunkowej jest skazane na porażkę.

                Uważasz, że możesz dać innym miłość bezwarunkową – dawaj. Jednak nie oczekuj takiej miłości od nich – bo skazujesz się na poczucie odrzucenia.

                 

                abcd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 209

                  Jakubek
                  Tak, tylko takie pisanie o pokochaniu siebie w oderwaniu od Boga, żeby nie przepoczwarzyło się w egocentryzm, egoizm, używanie drugiego w celu zaspokajania siebie w imię miłości do siebie, bo jednak człowiek ma upośledzoną naturę i skłonność do złego.
                  Wydaje mi się jednak, że takie postępowanie o którym piszę raczej wynikać może przede wszystkim/w pierwszej kolejności z umiłowania Boga, a dopiero później człowieka (w tym siebie).

                  A tak, od ludzi oczekuję właśnie m. in. miłości, bo nauka o człowieku mówi między innymi to, że człowiek został stworzony (przez Boga, który jest też miłością) z miłości i dla miłości (ale oczywiście nie tylko erotycznej/zmysłowej). Jak najbardziej mogę tego oczekiwać. Ale nakazać tego nie mogę. Sprawiedliwości też mogę oczekiwać. Bezwarunkowej nie oczekuję, ale uważam, że człowiek miłujący Boga i w związku z tym żyjący w łasce uświęcającej jest w stanie i bezwarunkowo kochać. A Ty tak piszesz jakby nie mógł choćby nie wiem co.

                  Oliwia75
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 115

                    Doceniam to co piszecie. Jest to zgłębi serca i oznacza kierowanie się wartościami.

                    Jednak wszystko straciło dla mnie sens…nie ma już nic.  W nic i nikomu nie wierzę.  Nie ma czegoś takiego jak bezinteresowna miłość czy przyjaźń. A jakaś bezwarunkowa akceptacja… to utopia. Tolerancja to tylko upodobanie…

                    Wadliwość jest przekleństwem bo dla tych którzy sobie radzą jest ładowaniem swojego poczucia wartości kosztem innych.

                    Kiedyś z bólu a teraz i z zawiedzenia nie jestem w stanie już działać i brnąć w tą męczcą przyszłość…. która jest przekleństwem i wiadomym scenariuszem z filmu groteski.  A z głębi piekła zaśmiewają się demony….

                     

                    abcd
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 209

                      Jednak wszystko straciło dla mnie sens…nie ma już nic. W nic i nikomu nie wierzę.

                      Oliwio, a czy sens i wiarę budowałaś na prawdziwym sensie i wierze, bo jeżeli budowałaś na błędnym, to w sumie dobrze że to straciłaś. Pewnie wielokrotnie zrażałaś się do ludzi, masz depresję i przechodzisz potężny kryzys i dlatego masz zawężony obraz tylko do nieszczęść.

                      Wadliwość w jakim sensie? Bo każdy przecież jest wadliwy, jeden w mniejszym stopniu, drugi w większym.

                      Wszystko (co dobre) jest możliwe, jeżeli budowane na Panu Jezusie Chrystusie. Jeżeli na kimś, czymś innym to zgadzam się z Tobą.

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez abcd.
                      Jakubek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 931

                        „Wadliwość jest przekleństwem bo dla tych którzy sobie radzą jest ładowaniem swojego poczucia wartości kosztem innych.”

                        Nie wiem, czy dobrze rozumiem.

                        Jednak nabijanie swojego poczucia wartości kosztem innych ludzi (kosztem ich „wadliwości”), to poważna ułomność życiowa i objaw toksyczności w relacjach. Tacy ludzi tylko pozornie radzą sobie z życiem.  Niektórzy tylko czyhają na cudze błędy i wady, żeby poczuć się lepiej. Jeśli takich ludzi spotykasz Oliwio i co gorsza, to Twoimi „wadami” (cokolwiek za te „wady” uważają) oni dokarmiają swoje ego, to chyba lepiej poszukać sobie innego środowiska, a czasem nawet zdrowiej jest posiedzieć w samotności. Trzymajmy się z dala od takich.

                         

                         

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez Jakubek.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 191 do 200 (z 309)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.