Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 10 wpisów - od 211 do 220 (z 309)
  • Autor
    Wpisy
  • Ramoiram
    Uczestnik
      Liczba postów: 20

      Ale ja jestem chudy jak szczapa  🙂

      Elsheralisha1
      Uczestnik
        Liczba postów: 1

        Can we trust the technicians of Canon printer support?
        Yes, you can trust the technicians of Canon printer support as they are masters in their trade and have years of experience in resolving issues related to Canon printers. The technicians are highly experienced and have been thoroughly trained to give quality Canon printers support to all its customers. They can be trusted as they can help you in deriving the best solution for all your technical problems.

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 931

          Ramoiram. We wspólnocie jedzeniocholików (AJ) waga ciała nie jest problemem. Chodzi o niezdrowe podejście do jedzenia (pisałeś o obżeraniu się). Uczęszczają tam osoby zmagające się z nadwagą, jak i anorektycy.

           

          Ale nie zabierajmy wątku.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Jakubek.
          Oliwia75
          Uczestnik
            Liczba postów: 115

            Nie radzę sobie, potrzebuję kogoś życzliwego. Mam od pewnego czasu wrażenie, że wszyscy są obcy. Nigdzie nie mogę się odnaleźć. Pracuję z ludźmi, zajmuję się nimi, a sama nic nie otrzymuję. Czy to normalne, że otoczenie uważa, że powinnam sobie radzić, skoro innym pomagam? Czy ja już nic nie potrzebuję? Czy to jest coś w stylu ironicznego  „lekarzu ulecz sam siebie”?

            Jestem wypruta tak bardzo, że zaczynam się zastanawiać na jakimś „odlotem”. Rzeczywistość staje się nie do wytrzymania.

            Marudzę, biadolę, przestaję sie czuć kobietą i człowiekiem.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez Oliwia75.
            Jakubek
            Uczestnik
              Liczba postów: 931

              Znam osobę, która czuje głęboką i niezaspokojoną potrzebę zbliżenia się do ludzi, bycia przez nich przyjętą i otoczoną uwagą? Po czym, kiedy w końcu do nich się zbliży, wejdzie w znajomość lub w grupę, nie otrzymuje tego, czego pragnęła. Ludzie nie chcą lub nie potrafią dać jej tego czegoś. Wtedy pojawia się u niej uczucie rozczarowania, niedopasowania, rozżalenia. W końcu obwinia ludzi o grzech „niezrozumienia” i wycofuje się z poczciem odrzucenia i pokrzywdzenia.

              Moim zdaniem ma to coś wspólnego z uczuciem wewnętrznej „pustki”, tak charakterystycznym dla niektórych zaburzeń. Ta osoba szuka ludzi, by tę pustę wypełnić. A to przecież niemożliwe. Żaden człowiek nie wypełni naszej pustki.

              Często ta osoba doświadcza uczucia bycia nierozumianą. W każdej grupie zaczyna się to od pojedyńczych osób, a kończy na tym, że czuje się nierozumiana i pomijana przez całą grupę.

              Mi jest to jakieś obce. To rozpaczliwe „dobijanie się” do człowieka. Ja nie boję się samotności. Ma to jakiś związek z poczuciem opuszczenia u dziecka i obojętnością opiekunów w najmłodszych latach życia. Ja miałem nadopiekę i nadkontrolę. Często wręcz uciekam od ludzi zamiast do nich lgnąć. Ta dziewczyna ma inaczej.

              Ciągle szukam sposobu na zmniejszenie jej cierpienia.

               

               

               

              Oliwia75
              Uczestnik
                Liczba postów: 115

                Jakubek to zrozumiałe, że jest to dla Ciebie obce, skoro nie doświadczyłeś czegoś takiego. Piszesz, że miałeś opiekę, nawet za dużą, więc faktycznie nie wiesz, nie rozumiesz. Nie masz więc zaburzonego poczucia bezpieczeństwa i tak naprawdę przywiązania. Narzekasz, ze Cię „zagłaskano”? Ja mogę o czymś innym mówić, narzekać na liczne sińce i chronienie się w ciemnym lesie przed katem rodzicem. Wydaje Ci się, że możesz mienić się dodatkowo znawcą, nauczycielem? Dlaczego? Dlaczego wyczytuję z tego twoje poczucie lepszości i wyższości? Prawdopodobnie jest to pozwalanie sobie na większy egoizm, bez poczucia winy. Jeżeli chcesz „pomagać”, to lepiej nie szkodź. Nie odbieraj resztki godności i poczucia sensu tym, którzy zawsze czują zagrożenie, i tysiąc teorii tego nie zmieni. A czy świat jest aż taki przyjazny i empatyczny? Wcale nie.

                To zrozumiałe, że cierpiący próbują szukać pomocy i ukojenia. Niestety raz po raz zderzają się z zawiedzeniem, rozczarowaniem. Dostają tylko łatkę zaburzonych. Dowiadują się, że są sami sobie winni i odpowiedzialni za to co się dzieje z nimi. To jakiś procent ich świadomości tylko bierze w tym udział.

                Jestem faktycznie zawiedziona, bo nie ma odpowiedzi, nie ma właściwej drogi. Po co się męczyć, po co szukać, po co rozmawiać? „Świat” faktycznie nie rozumie, kieruje się innymi prawami. Wiem, na 100 procent, że tylko świat „duchowy” daje odpowiedź, spokój i ukojenie, poczucie sensu. Błędem jest polegać na człowieku, a tym bardziej na tym co on wymyśla, szczególnie umysł pozbawiony życia duchowego. Prowadzi to zawsze ku zatraceniu. Tylko niestety utraciłam tą „łaskę” aby w tym być…. więc nic nie pozostaje… tylko pustka…

                I o jakiej dziewczynie piszesz?

                Jakubek
                Uczestnik
                  Liczba postów: 931

                  Zagłaskać, to mnie nie zagłaskano. Miałem nadkontrolującego i krytykującego ojca (nawet do toalety i łazienki dobijał się, sprawdzając co tam robię), który zrujnował moje poczucie wartości. Miałem też nadopiekuńczą w sferze materialnej (w stylu: nie pozwolę, żeby synka zabrano do wojska; sprzedam rodzinny obraz, żeby miał fajne buty, a w dzieciństwie utulę zapłakanego), która jednak nie była gotowa na przyjęcie mijej dziecięcej bezradności, smutku, żalu czy gniewu. Też tęsknię do ludzi, ale równocześnie boję się bliskości emocjonalnej z nimi, boję się otworzyć i zostać skrzywdzonym (stąd z ulgą często wybieram spokój izolacji lub mozolne budowanie relacji z jedną dobrze rozpoznaną osobą). Ta dziewczyna, jakby przeciwnie, dąży do kontaktu całą sobą, pragnie połączyć się z ludźmi, bardzej niż ludzie chcą ją mieć, nie wystarczają jej powierzchowne znajomości, stąd potem poczucie odrzucenia.

                  abcd
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 209

                    „Nie radzę sobie, potrzebuję kogoś życzliwego. Mam od pewnego czasu wrażenie, że wszyscy są obcy. Nigdzie nie mogę się odnaleźć. Pracuję z ludźmi, zajmuję się nimi, a sama nic nie otrzymuję. Czy to normalne, że otoczenie uważa, że powinnam sobie radzić, skoro innym pomagam? Czy ja już nic nie potrzebuję? Czy to jest coś w stylu ironicznego „lekarzu ulecz sam siebie”?

                    Jestem wypruta tak bardzo, że zaczynam się zastanawiać na jakimś „odlotem”. Rzeczywistość staje się nie do wytrzymania.

                    Marudzę, biadolę, przestaję sie czuć kobietą i człowiekiem.”
                    Oliwio, uważam, że każdy kto miłuje woli dawać niż brać, więc może nie jest to normalne, że nic nie otrzymujesz (bo człowiek jednak został do miłowania powołany), a raczej pospolite.
                    Cóż, żyjemy w cywilizacji śmierci.

                    Cerber
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 142

                      Jestem wypruta tak bardzo, że zaczynam się zastanawiać na jakimś „odlotem”. Rzeczywistość staje się nie do wytrzymania.

                       

                      Chcę powiedzieć ze znam to , leku nie mam . Myślę tylko że miałaś to i zostało to odebrane i teraz jest ci trudniej , mam na myśli rodzinę .  ja jej nie mam i nie miałem i raczej nie będę mieć , choć chciałbym . Rodzinę w dobrym znaczeniu tego słowa . Ja mam wrażenie że powoli wyłączam po kolei aspekty mojego życia i wycofuje się z niego , choć próbuję przeciwdziałać ale mam wrażenie że z marnym skutkiem .

                      Tak swoją drogą to nie wiem czy „świat duchowy ” daje ukojenie , bo ja chciałbym mieć pewność i wiedzę co będzie , świat duchowy to raczej zawierzenie temu KOMUŚ

                      Oliwia75
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 115

                        Jakubek nie wiem co mam rzec. Myślę nad tym co napisałeś w dwóch ostatnich postach. Chciałabym spróbować zrozumieć Ciebie, ale chętnie zrobiłaby to w oderwaniu od siebie samej. Gdy zaczynasz porównywać, wartościować, to czuję tylko wzburzenie. Nie ma możliwości porównywać naszych światów. Są inne i odrębne. Należy wg mnie je oddzielnie rozpatrywać. Fakt nie mam pojęcia jak to jest wywodzić sie z takiej rodziny jak Twoja. Ogólnie włącza mi się żal i zazdrość, że miałeś choćby troskliwą matkę. Próbuję zrozumieć co znaczyła ta nadkontrola ojca. Ja tylko pamiętam, że ja nic nie mogłam, nawet płakać, kiedy mnie skatował, bo mi tego zabronił. Nauczyłam się wtedy, że ból należy „zatrzymywać”, bo będzie jeszcze większe „lanie” jeżeli tego nie zrobię. . Teraz też to robię. Czasami próbuje postąpić inaczej, naśladując innych, którzy szukają troski i uwagi. Wydaje się to takie naturalne u nich i przychodzi im to z łatwością. Faktycznie to działa i dostają zainteresowanie. Kiedy ja tak próbuje robić – nie wychodzi. Dzieje się dziwnie coś innego i w gruncie rzeczy cierpię jeszcze bardziej. Stwierdzam potem, że nie umiem sobie tego „załatwić”, więc odpuszczam i przestałam o to już się starać. Na swojej terapii, gdy się „żalę”, to mam duże poczucie winy oraz czuję, ze robię coś nieuprawnionego. Nie czuję też, że jest to rozumiane i wtedy pojawia się żal, że nie mogę tego poczuć, Czy oskarżam kogoś o „grzech niezrozumienia”? Nie. Czuję raczej zawód i jakieś „przekleństwo”, rodzaj pogodzenia się z ty, trochę jak wyuczona bezradność. To co trzyma mnie przy ludziach? Chyba to, że ich lubię… tylko boję się, ze oni nie chcieli by tego. Nie ode mnie, od kogoś takiego chorego i zaburzonego.

                        Jakubek nie otwierasz się przed ludźmi? Żyjesz sam? Jak Ci teraz z rodzicami?

                        Za jakimi ludźmi tęsknisz? Boisz się tego, że będą Cię osaczali, za dużo chcieli i kontrolowali, szczególnie kobiety?

                        Piszesz o czymś trochę wspólnym, lękiem przed otwieraniem się i bliskością. Ale faktycznie jest to niemożliwe?  Czy zatrzymujesz się w powierzchownych znajomościach? Wystarczy Ci to?

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 211 do 220 (z 309)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.