Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 10 wpisów - od 371 do 380 (z 391)
  • Autor
    Wpisy
  • Oliwia75
    Uczestnik
      Liczba postów: 144

      I jeszcze jedno.

      Czujemy się odrzuceni, niepasujący nigdzie. Ale tak naprawdę najbardziej odrzucamy sami siebie. Nie dajemy sobie prawa do życia, relacji i zadowolenia. Ta myśl towarzyszy mi od Twoich ostatnich wpisów. Myśl, która tylko myśli, ale nic po za tym. Siedzę przecież głodna w ciemnym dole i wyrzuciłam sznur.

      Cerber
      Uczestnik
        Liczba postów: 158

        Jak ja rozumiem ten „głód”

        Jakubek
        Uczestnik
          Liczba postów: 967

          Piękny ten sen. Piękny, bo dotyka najgłębszych doświadczeń, bólu, emocji. Takie sny są ważne. Przemawia przez nie podświadomość, a może i tamten inny świat. A może istnieje reinkarnacja i ta młoda dziewczyna gdzieś chodzi po świecie, bo narodziła się na nowo. I przyszła Ci wykrzyczeć, że zamiast wyjść ku żywym, zapadasz się samotnie w ciemnym dole.

          Staram się zgłębiać sens takich znaczących snów. W moich często pojawia się zmarła mama. Myślę, że to mój umysł broni się przed uznaniem jej utraty. Mimo to badam treść snu. Zazwyczaj przekaz sprowadza się do tego, że mam żyć, iść dalej, a jej błogosławieństwo będzie ze mną.

          Tak, zapewne wszystkie osoby DDA w jakiejś części siebie nie akceptują, nienawidzą, próbują wyciąć albo zamaskować tę „niepogodzoną” część. Bo jak tu wyjść do ludzi z takim odrażającym okaleczeniem, przecież oni odwrócą się ze wstrętem i uciekną. Tak pewnie myśli wielu z nas. Ale to tylko zawirowania naszego biednego umysłu. Ci ludzie, których się tak boimy, zwykle są równie przerażeni jak my, co najwyżej lepiej się maskują, przywdziewając różne atrybuty życiowego powodzenia.

          Staram się obecnie totalnie stawiać na miłość do siebie. Okazywać ją sobie w moich błędach i osiągnięciach.Nieważne co robię i czy robię do dobrze, liczy się moja dobra intencja i to, że pozostaję w miłości i współczuciu wobec siebie. Ze świata zewnętrznego przychodzi mało uznania dla takiej drogi. Raczej nie dostaję wzmocnień i zwrotów w stylu: masz obowiązek kochać siebie, okaż sobie współczucie, bądź dla siebie życzliwy i wyrozumiały, odpuść sobie, przestań się katować. Raczej ciągle nawoływania do większego wysiłku, starania się, bycia lepszym, kochania kogoś, poświęcania dla kogoś, bycia pożytecznym… Mało kto mówi: pokochaj siebie… jeszcze zanim mnie pokochasz. Nikt wprost nie przestrzega, że bez miłości własnej nie da się. Człowiek zmieni się w bezmyślną i pozbawioną uczuć maszynkę będącą na usługach innych.

          Zauważam, że warto docierać do siebie przez ciało. Uważne łagodne i życzliwe skupienie na napięciach w ciele i delikatne rozluźnianie ich oddechem, masażem, afirmacją, muzyką, tym co działa.

          Oliwia75
          Uczestnik
            Liczba postów: 144

            Dziękuję Jakubek, że chce Ci się jeszcze tu pisać.

            Będę marudzić, więc nie musisz tego dalej czytać kimkolwiek jesteś.

            Do mnie już nic nie dociera, nic nie przyjmuję, nic nie ma sensu. Nie wiem co ze mną się zrobiło. Tak bardzo boli psychicznie i fizycznie przy jednoczesnej wielkiej pustce, sama już nie wiem co. Jakbym zrobiła się ułomna. Taki beton emocjonalny i psychiczny.

            Nic do mnie nie trafia. Doceniam to co piszecie, ale jest dla mnie jak jakaś niezrozumiała mowa. Jak hieroglify.

            Nie znajduje już nawet sensu w szukaniu pomocy. Nie wiem jak długo tak wytrzymam. Jest to już tak dla mnie meczące i jestem w tym sama. Jest to nie do wypowiedzenia. Dla zdrowych ludzi jest to pewnie niezrozumiałe.

            Tak czasami Was czytam, w tym czy w innych wątkach. Robicie różne rzeczy, dajecie sobie rady, wymieniacie się poglądami. Pozytywnie zadziwiam się- ludziom jeszcze coś chce sie. Ja niestety jestem gdzieś obok, nie czuję sensu w tym wszystkim. Dobrze , że Wy czegoś szukacie, walczycie o siebie. Jestem jak wyjałowiona ziemia, na której już nigdy nic nie urośnie, lub drzewo, które przestało owocować i tylko można je wyciąć.

            Obserwuję osoby, którym pomaga farmakologia i ich stan się poprawia. Myślę sobie, że to działa i dobrze, jest coś co leczy, poprawia stan. Cieszę się, ale też jestem zadziwiona. Ja niestety jestem chyba lekooporna , mimo różnych kuracji, różnymi lekami, zwiększanymi dawkami czuje się coraz gorzej. Obecnie przestaję już myśleć i robić cokolwiek. Trzymam się już tylko obowiązków.  Nie szukam tu rad, jedynie nie mam tego gdzie wypowiedzieć i nie chcę  też się narażać na ocenę i krytykę. Nie chcę też aby inni znali mój stan, obawiam się niezrozumienia. Brak mi siły na zmianę, podejmowanie jakichkolwiek działań.

            Teraz gdy piszę, myślę, że jest to wszystko, co napisałam, beznadziejne, męczące i nadaję się na oddział psychiatrycznym, na który nie chciałaby wcale trafić. Znam relacje z takich pobytów. Rozumiem już u niektórych ludzi potrzebę „odlotów” lub stopniowe wchodzenie w uzależnienie, dla złagodzenia bólu psychicznego. Tylko, że jest to błędnym kołem.

            Szukałam zrozumienia i czegoś czego mogłabym się uchwycić. Czasami chwytałam się różnych iluzji, ale one też już minęły.

            Nie umiem sobie nowej stworzyć.

            Gdzie jest ten „DOM”? i czym jest?

            Oliwia75
            Uczestnik
              Liczba postów: 144

              Czuję się jakbym miała 88 lat, może i więcej, jak stary człowiek na strychu. Czytałam kiedyś taką książkę. Brakuje mi siły i chęci na cokolwiek. Jakby wszystko już dobiegło końca, tylko nie czuję, że jestem kimś spełnionym. Ludzie żyją, zajmują się czymś, ekscytują, planują, dążą do czegoś. Po prostu żyją, napędzani jakąś energią. Ja już jej nie mam. Oglądam to już jak jakiś film, lub siedzę w pokoju obok.

              Pisałam tu już kilka razy ostatnio, jakoś nieszczęśliwie tekst kasował się mi. A może i dobrze, bo byłoby to nie do przeczytania. Wczoraj pisałam o samotności, dotkliwej, bolesnej, która mi się jednak należy. Z której mój „demon” drwił, miał uciechę. Jest jak jakaś forma kary dla mnie, chociaż o innych ludziach tak nie myślę, gdy ją odczuwają. Chciałabym już w tej ciemnej pustce poczuć spokój, niestety tak się nie dzieje. Wstaję rano, lub w nocy i mam ochotę wbić sobie w pierś metalowy grot, bo tak boli. I nie ma w tym logiki, ale to taki obsesyjny obraz towarzyszący mi od lat. Jakby wizja z zewnątrz, nie moja, dlatego w odczuciu atakująca. A potem trzeba podjąć obowiązki. Czas zapierdziela, wcale nie czeka, nie rozumie, nie patrzy, nie słucha.

              Czasami odzywają się jakieś potrzeby i pragnienia, niestety są gaszone coraz większym poczuciem bezsensu. I tym bardziej robi się trudniej. Zapadam się coraz głębiej w tej studni. A może to próg starości, z którą nie chcę się przywitać. Nie chcę, bo przecież ciągle jeszcze jestem tą małą dziewczynką w lesie. Zabrakło dorosłej kobiety. Czyli dojrzałości. To takie przygnębiające. Jakby ominęło mnie wiele. Lub życie w nieświadomości. To wszystko jest nie do wypowiedzenia, nie do przyjęcia i nie do wysłuchania. Brakuje mi aż powietrza, nie mogę oddychać.

              Zastanawiam się, gdzie jest moje miejsce obecnie, jeżeli jeszcze takie jest. Jakoś mój czas tu się wyczerpał, zresztą tak jak i wszędzie indziej. Gdzieś uciec, ale nie mam gdzie. Nic i nikt mnie już nie przyjmuję i wcale się nie dziwię.

              Czas już kończy się, choć kiedyś był moim sprzymierzeńcem.

              Ramoiram nowy
              Uczestnik
                Liczba postów: 37

                Hej Oliwia,

                Doskonale Cię rozumiem. Ja też nie mam już siły na nic. Tylko resztkami sił fizycznych i psychicznych ćwiczę jeszcze jogę kundalini. Ale to jest ju mój maks. Więcej nie dam rady.

                Tak, też tak mam, że wszyscy mają jakieś plany, budują się, jeżdżą w góry, a ja od kilku już lat jestem martwy. Chodzący trup. Też mi się wydaje że mam 30-40 lat więcej, niż mam.

                Moje życie skończyło się kilka lat temu. Teraz to jest już wegetacja. Trup. Ciemność. Niekończąca się depresja. Niekończące się lęki, paniki, przerażenie. Jedynie joga kundalini jest mi to wstanie rozerwać. Ale to trzeba ćwiczyć, samo nic nie spada z nieba.

                Mnie też rozrywa od środka, a joga kundalini jeszcze bardziej to momentami potęguje.

                Ramoiram nowy
                Uczestnik
                  Liczba postów: 37

                  Ostatnio czytałem u kilku osób „rozwniętych”, że okazuje się, że życie nie ma podobno żadnego celu samego w sobie.

                  Mówią oni tylko, że życie to DOŚWIADCZANIE. I to wszystko. Że nie ma żadnego sensu ani celu. Że sense i cele wymyśla sobie człowiek, a życie z poziomu życia jest tylko doświadczeniem życia przez człowieka.

                  Jakoś czuję, że to jednak jest prawda. Że nie ma celu i sensu życia. Jest tylko doświadczanie.

                  Ramoiram nowy
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 37

                    Więc patrząc z takiego poziomu, z poziomu samego życia, to co my mamy: ja, Oliwia, może też Ceber, to po prostu tylko doświadczanie. Owszem, samych najgorszych rzeczy, ale jednak doświadczanie.

                    Bo podobno życie to całość, i tzw dobre rzeczy, i tzw złe i przykre rzeczy. Życie to wszystko ogarnia w jedną całość.

                    Brzmi to strasznie z poziomu człowieka, ale jakoś coraz bardziej czuję, że tak właśnie jest.

                    Oliwia75
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 144

                      Ramoiram

                      Dziś słuchałam czegoś takiego

                      I jakoś mi się z Tobą skojarzyło.

                      Mam trochę przemyśleń co do tego ci napisałeś, lecz to później. Muszę wpierw wstać z łóżka.

                      Ramoiram nowy
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 37

                        Ja kiedyś w sumie też, jak na tym klipie, przez chwilę pracowałem w kopalni pod ziemią.

                        P.S.

                        Zawsze, proszę, weź poprawkę na to, że po prostu mogę się mylić. Tak może będzie lepiej i łatwiej.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 371 do 380 (z 391)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.