Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 6 wpisów - od 411 do 416 (z 416)
  • Autor
    Wpisy
  • kurianna
    Uczestnik
      Liczba postów: 111

      Hej,

      pewnie samo z siebie się nic nie zmieni. Dawne traumy raczej będą się nasilać i dawać we znaki. Jak rany do opatrzenia. Bo nimi są.

       

      Trochę tak Cię słyszę, że szukasz akceptacji, obecności innych, wysłuchania. Tak jakby z zewnątrz miał przyjść ktoś się zająć małą Oliwią. Takim kimś w moim wypadku był terapeuta – sama nie umiałabym się sobą zająć, ktoś to musiał mi za modelować. A potem długi, może nigdy nie zakończony proces mozolnego robienia tego samej. Bez oparcia. Bardzo trudny dla mnie. Pomagają leki w razie czego. I leczenie się z iluzji, że coś będzie idealnie, całkowicie. I że dziecko zostanie całkowicie ukojone. No, nie… Ale tu się chwilę pobawi, tu wypocznie. I najważniejsze – kiedy płacze i cierpi w kącie, przyjąć. Nie czekać aż się skończy ten ból i nie odrzucać.

       

      Takim rodzicem pomocniczym może być też grupa wsparcia. Osób w podobnej sytuacji. Ale z mojego doświadczenia wynika że w zwykłych bliskich relacjach takie oczekiwania to za dużo. Można w nich pokazać tylko jakiś niewielki kawałek ran, na ile druga osoba jest w stanie zmieścić – i zazwyczaj też w takiej relacji trzeba wzajemnie tej drugiej osoby rany opatrywać, znosić trudne uczucia.

       

      Jeśli chodzi o ćwiczenia, to w moim przypadku działa ciągle co innego. Kiedyś długie spacery. Potem pilates i joga. A teraz zaczęłam chodzić dosłownie  500 m do parku. Z wyobrażonym pieskiem (boję się prawdziwych, oswajam się w ten sposób). Czasem nawet to jest za dużo. I też dobrze. Może masz coś swojego takiego? Ogród? Ławka w parku? Nie musi to być duża rzecz, to moje odkrycie. I nie musi być aż tak regularnie. Na tyle na ile się da. To jest dla mnie praca wewnętrzna.

      I akceptacja. Mam teraz trudny okres w pracy. Odkładam trudne a zarazem mieszczę to, że ta praca daje mi chleb i po prostu znaczna jej część daje mi w kość, jest nieprzyjemna. W lepszych chwilach pomału działam. Naprawdę super pomału.

       

      Nie wiem czy coś Ci to pomoże Oliwia. Wiem jedno – gdy piszesz, widać małą dziewczynkę. Ja przez setki kilometrów (strzelam odległość) mam ochotę ją przytulić i otrzeć jej łzy, dać misia i wziąć za rękę. Jeśli to potrafisz zrobić tutaj, że ona jest tak obecna, to w życiu też można jej zrobić miejsce. Choć może to np. słono kosztować (mnie np. blokuje że muszę wydać kupę kasy na swoje zdrowie. Z mechanizmów, z domu pewnie. A gdy to zrobię, jestem zawsze zadowolona. Bo robię na odwrót niż w domu, tak jak należy).

       

      A sny? Jak masz z tą sferą? Czytam teraz Marion woodman, opuszczając dom ojca. Bardzo mnie na drodze czytania i przyjmowania swoich wewnętrznych wiadomości umacnia. Obrazy i sny są dla mnie ważnym kluczem teraz, choć kiedyś kompletnie tego nie rozumiałam.

       

      Pracuje już terapeutycznie, kiedyś pytałaś o to. Nie odpisałam wtedy. Bardzo dziwne uczucie. Usiąść po drugiej stronie. Być dla kogoś oparciem. Dawać innym to, czego doświadczyłam sama w najbardziej zmieniającej relacji. Trochę po omacku (początek pracy), ale z wrażliwością na wierzchu towarzyszyć ludziom będąc sobą. Pomagać im sklejać części. Zauważać je najpierw. I być przy nich po prostu. Trudne ale naprawdę piękne i ekscytujące na ten moment (to nie w tej pracy dostaje w kość). Chociaz wyobrażam sobie że przy pustym zasobniku może być bardzo bolesne. I własnych ranach otwartych. Dalej pracujesz w tym charakterze?

      kurianna
      Uczestnik
        Liczba postów: 111

        Jeszcze coś mi przyszło do głowy, gdy znowu przeczytałam Twoją wypowiedź. Że masz bardzo silnego wewnętrznego oprawcę. I że może dlatego praca z wewnętrzną wrażliwa częścią Cię nie przekonuje. Bo łatwiej się zidentyfikować z oprawca (to odcina od bólu, pozornie oczywiście).

         

        Mój krytyk i oprawca potrzebował granic. Być wychowany. Poskromiony. Nigdy nie zapomnę słów z terapii powiedzianych mocnym głosem : to krytyk panią potrząsa. To nie jest prawda (o tym że muszę się ciągle starać zamiast być).

        Zdarzyło mi się, widząc atak krytyka u kolegi, powiedzieć mu: odpier*ol się od mojego przyjaciela, krytyku. X jest tutaj bezpieczny, nie musisz się produkować. Wyraz oczu kolegi – że można dać granicę tej części – pamiętam do dziś.

         

        Ostatnio przeczytałam że sednem terapii jest uzdrowienie dialogu między częściami rodzicielskimi (surowymi) a wrażliwym. Pomalutku mi to idzie. Ale czasem musi się zacząć od ostrych słów w stosunku do wewnętrznego bully’ego. Oczywiście jeśli masz te części poodróżniane jakoś, trzeba trochę dystansu wypracować , obserwować się, żeby zobaczyć, że np. skleiło się z tą częścią krytyczna. Albo wrażliwą. Albo przeskakuje się z jednej do drugiej w wewnętrznym przemocowym balecie (to u mnie częste, czuję teraz, jak mi sie nogi napinają). Zauważyć części i nawigować komunikacja. Tak się rodzi zdrowy dorosły. Nie licząc oczywiście że to jakieś cudowne rozwiązanie – po prostu ciężka wewnętrzna praca dzięki której oprócz bólu w życiu jest miejsce na smakowanie go i satysfakcję z podjętego wysiłku. A ból sobie jest dalej. Ale wzrasta się powolutku wokół niego.

         

        Więc oprócz czułości dla siebie potrzeba też granic. Postawionych okrutnym częściom które chcą chronic ale robią to w nauczony w dzieciństwie sposób. W uznaniu też ich trudu – te części są często wykończone chronieniem.

         

        To takie kawałki które pomagają mi w dobrych momentach. W złych trzeba wypłakać, wycierpieć . Przyjąć to że tak mam, że tego cierpienia jest dużo – ja i pewnie większość ludzi. Na pewno większość ludzi tutaj na forum. Za to wysoka wrażliwość też daje mi dostęp do piękna. Rzadziej niż do bólu, ale też często.

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 tygodni, 3 dni temu przez kurianna.
        Oliwia75
        Uczestnik
          Liczba postów: 153

          Dziękuję Wam, że piszecie.

          Dużo treści, które wydają się tak oczywiste. Przykro mi, ale nie dla mnie. Tzn. Są to dla mnie trudne treści. Chyba najtrudniejsze. I moje części mnie ( te różne) chodzą dookoła i patrzą na to ze zdziwieniem, na cos obcego. Jak na książkę pisaną po chińsku. Okładka jest nawet ładna…

          Bardzo ważne jest dla mnie, ze kogoś to obchodzi, probuje, tak jak przez lata probował moj terapeuta.

          Ostatnio słuchałam o ZEN, czym jest. Bywa fascynujace, ale znowu pojawia się uczucie, że nie sięgam tam. Tam jest ważniejsze „jak jest” a nie dlaczego. Ten kontakt z tym co jest, co teraz jest we mnie. Psychologia mówi o wglądzie, kontakcie ze samym sobą . Trudno jest dotykać w sobie to co jest chore, trudne. A nawet bywa niemożliwe, bo groziłoby unicestwieniem.

           

          Jakubek
          Uczestnik
            Liczba postów: 981

            To prawda. Najtrudniej dotykać tych bolesnych miejsc w sobie. A one często krzyczą o to, kiedy tylko zatrzymamy się na chwile w ciszy. Dlatego często łatwiej nam uciekać w „niebycie” (czymkolwiek ono jest, kompulsywną aktywnością lub dysocjacyjną bezczynnością, zamrożeniem lub zniknięciem w umysłowej pustce). W mniejszym lub większym stopniu każdy z nas to ma. Ostatnio terapeuci skupiają się na pojęciu „traumy”. To na skutek traumatycznych doznań odcięliśmy się od poczucia siebie, od kontaktu z ciałem. To, co kiedyś nas ratowało, dziś niszczy.

            Oliwia75
            Uczestnik
              Liczba postów: 153

              Chyba zorientowałam się że jestem w ciągłej dysocjacji. Umysł po za wszystkim. Zawsze czułam się po za wszystkimi i obok. Od miesięcy jestem w traumie po matce. Coś to ponownie uaktywniło w nasileniu.  To się odtwarza, jej umieranie i zabijanie się.  Trudno mi się jednak pracuję, gdy ktoś wnosi taki temat. Wtedy przeszłość przeplata się z teraźniejszymi doświadczeniami. I nie odpuszcza. Wtedy jest jak w matni.

              Czuję się  bardzo samotna, jakoś nie umiem tego zmienić. Czuję się na to skazana. Próbowałam medytacje w odosobnieniu, ale w grupie. Siedzenie, oddychanie i chodzenie.  Wędrówki o wschodzie słońca.  Dobre doświadczenie. Ake przeszłość i traumy oraz poczucie winy też mnie tam dopadły.  Trudno mi to nawet opowiedzieć.

              Co jest właściwym i zdrowym odcięciem?

              Przez ostatni rok wypróbowałam kilka leków przeciwdepresyjnych i mam kolejne nowe recepty.

              Pustka i brak nadziei. To smutne.

              Jakubek
              Uczestnik
                Liczba postów: 981

                Cześć Oliwio. Miło czytać, że podejmujesz takie działania, jak ta grupowa medytacja. Jeżeli trochę rozluźniłaś ciało, a ogólne wrażenia i nastroje były pozytywne, to może warto jeszcze podoświadczać czegoś podobnego. To chyba nic dziwnego, że nawet podczas podobnych relaksacji i medytacji otwierają się zablokowane bolesne wspomnienia i wchodzimy w regresowe (dziecięce) zachowania. W wyciszonym środowisku ciało trochę uspokaja się i wreszcie może przemówić własnym głosem. Najpierw chce opowiedzieć o bólu, odrzuceniu, ranach – dlatego może powracać traumatyczna przeszłość. Moja przyjaciółka podczas podobnych zajęć medytacyjnych miała kompulsywne napady płaczu. Twierdziła, że po raz pierwszy nawiązała głębszy i czuły kontakt z ciałem. Na szczęście terapeutka prowadząca zajęcia zatroszczyła się o nią i poświęciła jej wiele uwagi, więc te emocje zostały ukojone i dziewczyna czuła się bezpiecznie. Wydaje mi się, że warto jeszcze trochę takich prób swemu ciału podarować. Zwłaszcza, że w bezpiecznej grupie są też interakcje i wymiana dobrej energii.

                Tak na marginesie, słuchałem ostatnio wykładu o terapii DBT (terapia dialektyczno-behawioralna). Zetknęłaś się może? Jestem ciekaw opinii, bo ponoć ta metoda została wręcz stworzona w celu efektywniejszej pomocy osobom zaburzeniami z pogranicza i ma w tym zakresie dużą skuteczność. Ciekaw jestem, czy są jacyś pewni i zaufani specjaliści w tym obszarze.

                Nie ustawaj w dawaniu sobie troskliwej opieki, Oliwio.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 411 do 416 (z 416)
              • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.