Witamy › Fora › Szukam Ciebie › Wszechobecne poczucie odrzucenia
Otagowane: wszechobecne poczucie odrzucenia
-
AutorWpisy
-
Dziękuję Kuriana i Cerber, że piszecie. Jest dla mnie wypełnieniem tego niezaspokojonego poczucia z dzieciństwa: „żeby ktoś przyszedł…”. Mam wrażenie, że w gruncie rzeczy nikt I nic nie jest w stanie tego ukoić…. ale to długi temat.
Czytałam Was wielokrotnie, jak mantrę, żeby móc przerwać kolejny dzień. Dziękuję za te kapki i krople. Też przesyłam Wam ciepłe i wdzięczne uczucia.
Wakacyjny czas. Jak się czujesz, Oliwia?
Abcd, coś w tym jest, że człowiek zawsze zawiedzie. Osoby z domów gdzie był alkohol szczególnie to niosą. Mówisz żeby otuchy szukać w Chrystusie – może i tak, ale on kazał się szukać w ludziach. W ich ułomnościach też. Dla mnie największą siłę ma ten gest wyciągnięcia ręki do kogoś kiedy mi trudno – ważne że poprosiłam o kontakt. Dobre słowo. Albo tylko napisałam że jestem smutna. Coś jak Ty Oliwia o tą kroplę. Takie ładne, że drugi człowiek jak woda.
Ramoiram, dziś pomyślałam o Tobie w medytacji. Zaczęłam spontanicznie robić młynki dla ukojenia i wyszła lekka kundalini;). A tak całkiem serio, ostatnio robię jedno małe ćwiczenie tre tre. Takie z nogami na ziemi, mimowolne ruchy ud się pojawiają. I to bardzo pomaga pozbyć się napięcia. A zarazem na początku to jest dziwne (mimowolne drgania bez kontroli), a potem nauczyłam się spokoju w tym ćwiczeniu i daje się po prostu wytrzasnąć ciału. Możliwe że z podobnych neurologicznych powodów tak dobrze u Ciebie działa kundalini. Bo rytmiczny ruch koi i pomaga z napięciem.
Kurianna
Właściwie, miało być, że człowiek sam z siebie zawiedzie i innych i siebie. Ale gdy zawierzy życie Jezusowi Chrystusowi i będzie się trzymał Boga i Kościoła( który Chrystus założył), żył w pokorze, to wtedy nie zawiedzie i zło nie złamie takiego człowieka. Tylko to zawierzenie po upadkach jest trudne.
Trwała duchowa otucha tylko w Bogu, człowiek co najwyżej fizyczną może dać otuchę, ukojenie poprzez przytulenie, seks, wyciągnięcie ręki i to też tylko na chwilę, ale duchowa wątpię by było możliwe ze strony człowieka na dłuższą metę.Dziękuję Wam, że piszecie.
Każda wypowiedź jest dla mnie ważna, choć nie zawsze zgadzam się z ich treściami. Jednak robicie to i jest to jak bycie obok mnie. Czuję się wtedy trochę bezpieczniej, spokojniej. A z tym jest u mnie ostatnio duży deficyt, a tak naprawdę zawsze tak było. Mogę dziś poskładać trochę myśli po śnie, do którego potrzebne są leki nasenne i tym razem melisa. Wyczerpanie, w którym chciałabym krzyczeć, ale nie mam na to siły. Wszystko jest obok, a ja poruszam się w tej rzeczywistości żyjąc i nie żyjąc. Coraz mocniej dociera do mnie upływ czasu, przemijanie, że pewne rzeczy już się nie wydarzą, choć zawsze tego pragnęłam np. bezwarunkowej miłości, której nie dostałam w dzieciństwie. Rozmawiam od kilku miesięcy z dojrzałym mężczyzną, który takiej miłości nie dostał. Obecnie oczekuje od ludzi tego co nie otrzymał. Chce czegoś doskonałego, wyidealizowanego, pomocy i opieki. Spodziewa się tego i doznaje frustracji. Trudno mu przyjąć to jego zdaniem „gorsze”, więc nic nie przyjmuje i tak „dziura” w nim wyje. Oczekuje, zawodzi się, nie aktualizuje tego jak jest. Smutne, bo mija się z realiami. Ja też tak robię. Żyję w swoim urojonym świecie, bo co? Bo czegoś kiedyś nie dostałam. Chce mi się krzyczeć, kiedy sobie to uświadamiam, ale też czuję niemoc, bezradność. Wtedy chcę aby wszystko już się skończyło. Taka trwała ułomność umysłu, nie do zmiany postrzeganie rzeczywistości i co za tym idzie- oczekiwań. I kolejne obsesje, jedna za drugą, aby nie czuć i nie myśleć, nie być świadomą realności. I tak do wyczerpania. Chciałabym zmienić to, nie udaje mi się, próbuję godzić się z tą swoją ułomnością i żyć tak jak umiem. Czyli na miarę swoich ułomności. Niestety nie umiem i to coś we mnie chce czegoś więcej.
Takie głupie moje wynurzenia, może dlatego, że nie mam z kim o tym porozmawiać i męczę się w więzieniu swojego umysłu. To chwila, kiedy unoszę się przez moment nad powierzchnie wody i zaczerpuję powietrza. A potem wracam do swojego obsesyjnego świata, który mnie wyczerpuje, rodzi zawiedzenia i frustracje. Ale nie umiem inaczej. Nie szukam tu rad i tego co powinnam zrobić. Po prostu piszę.
I kolejny dzień, kolejne zmagania. Ile jeszcze do wytrzymywania?
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.