Witamy Fora Szukam Ciebie Wszechobecne poczucie odrzucenia

Przeglądasz 10 wpisów - od 81 do 90 (z 309)
  • Autor
    Wpisy
  • Oliwia75
    Uczestnik
      Liczba postów: 115

      Doskonale wiemy wszyscy, że nie wszystkim się udaje. Czasami proces idzie trudno, czasami tkwi się ciągle w tych samych zależnościach a czasami może być to opór. Trudno to oceniać i trudno też jest się tłumaczyć. Poczułam się winna, że „ciągle mi źle”.

      Czy Ci, którym nie wychodzi i przyznają się do tego otwarcie powinni jednak zamilknąć? A może nie psuć statystyk mityngów (a przecież o ludziach tam przewijający się nie ma danych o nich) lub samooceny terapeutów? Czy Ci którzy mają siły i wsparcie mają prawo oceniać tych, którzy nie umieją sobie tego zorganizować? Choćby z powodu lęku przed ludźmi i problemami z zaufaniem.

      Odsłonięcie się jest ryzykiem oceny, a to z kolei kolejnym odrzuceniem. To trudne kwestie. Jednak dziwienie się, że komuś się nie poprawia moim zdaniem sprawia, że ci ludzie mają ochotę zniknąć.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , temu przez Oliwia75.
      Nieomylna01
      Uczestnik
        Liczba postów: 398

        To co ludzie czuja i co maja ochotę zrobić w knsekfencji tych uczuć to wyłącznie ich problem i wyłącznie oni ten problem moga rozwiązać . Jeden komentarz kogoś załamie , kogoś innego zasmuci , ktoś inny zacznie się zastanawiać nad sobą a jeszcze inny pozostanie obojętny . Wiec nie sam komentarz jest w tej sytuacji problemem . Problem , jeśli jest , to wyłącznie w nas . Wybacz . Chyba błednie myslalam ze na forum szukasz wskazówek , informacji jaka droga inni ida i dokąd ich już zdołała zaprowadzić , by moc samej skorzystać i sobie pomoc . Być może potrzebujesz jedynie dzielić się cierpieniem . Być może czegoś zupełnie innego . Mnie zainteresowała Twoja historia jako człowieka będącego w ciągłym bólu . Bo budzi to moje zdziwienie . Bo jak już pisałam mam inne doświadczenia . A na marginesie jeśli idzie o to ilu osobom program 12 krokowy pomógł są miliony świadectw tych ludzi . Sama wysłuchałam ok setki . Zycze pogody ducha Oliwio .

        Oliwia75
        Uczestnik
          Liczba postów: 115

          Zrozumiałam, Tobie pomagają mityngi.

          Gratuluję i pozdrawiam

          Darek6122
          Uczestnik
            Liczba postów: 15

            Hej Oliwio.  Nie biorę udziału w meetngach DDA – na razie . Lecz biorę udział w innych. Z twego wpisu wynika, że na nich jesteś „oceniana”. A więc ktoś inny wypowiada się na twój temat lub też mówi o tym jaki powinien być twój postęp i wyraża zdziwienie (delikatnie mówiąc) że jest inaczej. Jak już wspomniałem na meetingach DDA jeszcze nie byłem ale na moich panują inne zasady. Po pierwsze można mówić tylko o sobie i swoich przeżyciach. Nie wolno wypowiadać się o innym członku grupy. A tym bardziej go krytykować lub pouczać co ma robić. W żadnym razie nikt nie ocenia postępów innej osoby. Każdy przychodzi i  się poprostu wypowiada. Mówi to co czuje i myśli bez względu na to czy jest to dobre czy nie i to wszystko.  Zrozumienie istoty pomocy tkwi we wsłuchiwaniu się w to co inni mówią o sobie. O tym jak sobie poradzili lub z czym mają jeszcze problem i odnoszeniu tego do swojej sytuacji. Na spotkaniu sami z siebie nie możemy udzielać żadnych porad drugiej osobie. Bo jedna z zasad mówi o tym, że tak naprawdę nie możemy znać dobrego rozwiązania na każdy problem więc też nie możemy myśleć że potrafimy coś dobrego a przedewszystkim skutecznego doradzić. Tu też chodzi o to żeby nie czuć jakiejś wyższości w stosunku innych – bo ja wiem, bo ja sobie poradziłem, a on nie.. Skromność w okazywaniu swoich umiejętnościach, szacunek do drugiej osoby. Osoba oczekująca pomocy lub porady ma jednak prawo zwrócić się do dowolnego członka grupy z prośbą o wsparcie czy też poradę. Na spotkaniu lub też po nim. I on nie powinien jej odmówić.  Także dziwię się trochę, że na meetingach na które chodzisz panują inne zasady – lub może nie przestrzegają tych które powinny obowiązywać – nie wiem co jest właściwe. To są tzw. grupy wsparcia  więc raczej powinny wspierać. Do tego u każdego jest raz lepiej raz gorzej – i każdy powinien to rozumieć. PS:W sumie takie meetingi to okazja do regularnych spotkań i utrzymania jakiegoś stałego stanu samopoczucia. Można zapytać kiedy zaczęłaś  na nie chodzić ? ..

            Oliwia75
            Uczestnik
              Liczba postów: 115

              Darku,

              dziękuję Ci za Twoją wypowiedź, w której starałeś mi na spokojnie wytłumaczyć na czym polegają mityngi. Dobrze słyszeć, że masz pozytywne doświadczenie takich spotkań. Dobrze, że są takie miejsca na ziemi gdzie nie trzeba walczyć, udowadniać swojej wartości i gdzie można czuć się bezpiecznie. Nikt Cię nie ocenia i nie wytyka, że sobie nie radzisz, oraz popełniasz błędy. Brzmi to jak idealne „laboratorium” gdzie można się uczyć relacji i podtrzymywać swoją świadomość oraz własne samopoczucie. Ja w czymś takim nie uczestniczyłam, choć mam spore obawy odnośnie tego, że w którymś momencie sprawy mogą wymknąć się spod kontroli. Z drugiej strony mam doświadczenie terapii grupowej pod opieką terapeutów, gdzie dopuszczano „konfrontacje” członków grupy. Pewnie jest to potrzebne aby nauczyć się poruszać w społeczeństwie, gdzie raczej nikt nie daje taryfy ulgowej i oczekuje kompetencji. Bardzo trudne było to dla mnie doświadczenie, w którym średnio sobie poradziłam. Zaczynam dochodzić do wniosków, że nie tu powinnam szukać rozwiązań i pomocy dla moich problemów. Jest to inny poziom „rzeczywistości”, inne rojony, nie ten świat. Może muszę zejść jeszcze na niższy poziom, aby zrozumieć, przetrawić oraz zdobyć napęd do funkcjonowania, a raczej jego sens.

              Pozdrawiam

              Darek6122
              Uczestnik
                Liczba postów: 15

                <p style=”text-align: left;”>Hej Oliwko</p>
                <p style=”text-align: justify;”>Trochę już czasu uczestniczę w meetingach i widzę, że najczęściej jest tak, że to opowiadanie członków  grupy  o ich własnych przeżyciach powoduje w nas zmiany. Często jakaś drobnostka która dla jednych nie ma znaczenia u drugich wywołuje falę przemian. Uczestniczyłaś w konfrontacjach – jednak tam nie ma czasu na dłuższe zastanawianie się nad tym co się dzieje. Tylko trzeba od razu coś zrobić, zadziałać, zareagować. To chyba wywołuje spory stres. Na meetingach – jeżeli są odpowiednio prowadzony każdy wychwytuje z ogólnej rozmowy to co jego dotyczy. To co dla niego jest potrzebne.  Nikt nikomu nie na nakazuje co trzeba zapamiętać a co jest mniej ważne. Bo nie da się ustalić które zdanie lub myśl wpłynie na kogoś a które nie. Wraca się z taką myślą do domu i to już robi swoje. Wywołuje zmiany, powoduje lepsze zrozumienie nas samych. Podsuwa rozwiązania.  Może jak to ujęłaś – brzmi to „idealnie” ale są takie miejsca i takie wspólnoty. Chociaż wiem też o spotkaniach i wspólnotach od których członkowie odchodzą bo nie potrafią się w nich odnaleźć lub nie są takie jakich oczekują.  Życzę znalezienia grupy która będzie Ci odpowiadała i stworzy warunki do tego abyś poradziła sobie z twoim problemem.</p>
                <p style=”text-align: justify;”>Pozdrawiam</p>

                bwalaszczyk
                Uczestnik
                  Liczba postów: 20

                  Powiedzmy to sobie szczerze, czemu wielu facetów nie pomaszeruje na parkiet zanim nieco nie wypije? Odpowiedź jest prosta: bo większość nie umie tańczyć i jest tego faktu boleśnie świadoma. Czemu więc nie spojrzeć na sprawę trzeźwo i nie wziąć kilku lekcji?:)

                  https://terapiakobiet.pl/

                   

                   

                  JaMarlena
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2

                    Cześć

                    Czy mogę jakoś Ci pomóc? Być kimś kto nie pozwoli się z czasem odtrącić?

                    Mam 27 lat i wspaniałe życie, córkę, męża, grono przyjaciół, wspaniałą pracę i…. ogromne poczucie odrzucenia. Ci wszyscy „przyjaciele” to tylko znajomi, którzy nie wiedzą o mnie nic. Znają moją maskę radosnej dziewczyny bo prawda jest taka, że mają gdzieś mój ból. Kiedy zdarzało się tak, że czułam, iż jest to moment do podzielenia się bólem, relacja przygasała. Czułam, że tłamszę ich moimi problemami. Przestałam więc mówić. Jest mi źle. Czuję ból. Czasem powiem coś mężowi. Wtedy słyszę: chcę Ci pomóc, nie wiem co powiedzieć, przytulić Cię?

                    Przeczytałam cały Twój wątek, uważam, iż jesteś niesamowicie świadomą i inteligentną kobietą. Myślę, że dla swoich dzieci powinnaś zachować resztki pozorów. Nie jestem terapeutką, nie uczęszczałam na mityngi ani terapie, kilka razy byłam u psychoterapeutów (trzech różnych, bo wydawało mi się, że każdy z czasem mnie odtrącał, więc przestawałam chodzić).

                    bwalaszczyk
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 20

                      Mam pytanie czy Twój stan faktycznie się poprawił? Ten wątek pisany był już jakiś czas temu..Poradziłaś sobie z problemami, zaczęłaś korzystać z terapii grupowej?

                      Oliwia75
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 115

                        Marlena,

                        zauważyłam w Tobie pewne sprzeczności i nie traktuj tego proszę jak ocenę.  Zauważasz te dobre sprawy w swoim życiu, uznajesz je jako udane- rodzina, dziecko, przyjaciele, praca. Są to bardzo ważne obszary w życiu i wielu ludzi chciałoby to samo powiedzieć co Ty, być z tego zadowolonym, doceniać to.  Wydaje się, że masz wyrozumiałego męża, który próbuje Cię zrozumieć, wesprzeć, ukoić ból, kiedy Ty sama masz problem ze sobą.

                        Radzisz sobie…. wkładasz maskę….

                        Bo tak trzeba? Pragniesz dobrego życia? Chcesz mieć to w dobrym „wydaniu” czego nie miałaś w dzieciństwie? Być może stoi za tym jeszcze inne drugie dno. Nie wiem tego.

                        Czujesz, że inni Cię nie rozumieją kiedy mówisz o swoich problemach, bólu i jednocześnie się odsuwają. To prowadzi do izolacji i zaprzestania prób rozmawiania o swoich przeżyciach z kimkolwiek. To akurat rozumiem bo doszłam do takie właśnie punktu. Przez ostanie lata starałam się „pracować” nad relacjami jednocześnie będąc sobą, próbując być też „asertywną”. Nie wyszło mi i doszłam praktycznie do skrajnej izolacji. Ciągle rola matki popycha mnie jeszcze do działania .

                        Przeszłość, to co boli w środku, wspomnienia to domaga się uleczenia jednak w pewnych bezpiecznych warunkach. Proponuję Ci, żebyś poszła na terapię indywidualną, ale fachową, po rozpoznaniu kto mógłby być dla Ciebie odpowiednim terapeutą.

                        Czasami trzeba się uporać z trudnymi przeżyciami z przeszłości, żeby dalej nie ciążyły na obecnym życiu. Przeszłość nie ma prawa „zabraniać” nam cieszyć się  życiem, łamać nas bólem wspomnień.

                        Czy świat jest wrogi?…

                        Czasami trzeba wyjść z chorych relacji lub nauczyć się stawiać, czasami, ostre granice tym co nas krzywdzili i dalej chcą to robić.

                        Pójść, wyrzucić to wszystko, uwolnić się i popatrzeć w przyszłość z nadzieją, że zasługujesz na dobre, radosne życie bez bólu, lęków i paraliżu.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 81 do 90 (z 309)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.