Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Wybaczenie

Otagowane: 

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
  • Autor
    Wpisy
  • Hercredian
    Uczestnik
      Liczba postów: 57

      Jak u Was z wybaczeniem rodzicom czy innym członkom rodziny?

      Ja dzięki terapii dałem sobie prawo do tego, żeby zostawić to losowi. Odpuściłem parę spraw (samo to na mnie spłynęło) przemocowemu ojcu, zaniedbującej matce czy zmarłej już babci, która była głucha na to, co się działo i zwalała winę na nas. Wybaczyć pewnych spraw na dzień dzisiejszy nie potrafię i nie widzę powodu, żeby nawet próbować, bo po drugiej stronie brak refleksji.

      • Ten temat został zmodyfikowany 3 lat, 3 miesięcy temu przez Hercredian.
      Jakubek
      Uczestnik
        Liczba postów: 931

        Ja zauważyłem, że mogę wybaczyć nawet bez refleksji po drugiej stronie. Przyszło to jednak dopiero po kilku latach pracy nad sobą. Umiem dziś spojrzeć ze współczuciem na mojego ojca tyrana i na współuzależnioną matkę. Co prawda zdarzają mi się jeszcze ataki złości, żalu i pretensji. Jednak niedawno potrafiłem nawet dziękować ojcu za czyny z przeszłości (np. za to, że lubił fotografować i teraz robione przez niego w przeszłości zdjęcia rodzinne pomagają mi w autoterapii). Potrafię dostrzec w rodzicach poranionych ludzi.

        Zauważyłem, że w wybaczeniu pomaga mi świadoma rezygnacja z roli ofiary. Postanowiłem wydobyć się z niej. Skończyć z użaleniem się nad sobą. Wtedy wpływ (nieuświadomiony) na moje życie, tych osób, które mnie kiedyś skrzywdziły maleje, tak jakby znikały sprawy, które są jeszcze „do załatwienia” między nami. Zaczynam żyć dla siebie. Nie oglądam się na innych. Wybaczenie w tym kontekście może oznaczać, że „to” przestało być ważne, zamknąłem drzwi do przeszłosci, nie chcę już z tymi ludźmi niczego wyjaśniać, żyję tu i teraz.

        Hercredian
        Uczestnik
          Liczba postów: 57

          Hmm… zdjęcia rodzinne… Moja matka darła je w aktach zemsty po wysłuchiwaniu litanii wyzwisk pod swoim adresem ze strony ojca. Nawet mi ich nie żal, bo do wielu byłem zaciągany groźbą bicia i raczej na szczęśliwego nie wyglądałem. Trochę się zachowało, ale nie mam szczególnej ochoty na nie patrzeć. Co innego zdjęcia wykonane niedawno w nieco innych konfiguracjach rodzinnych czy ze znajomymi spoza rodziny.

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 624

            Hercredian, myślę, że są dwa rodzaje wybaczania:

            Pierwszy, to wybaczanie bardziej religijne – że „odpuszczamy winy naszym winowajcom” – co nie zawsze jest konieczne i nie zawsze możliwe. Bo oni na przykład nadal krzywdzą lub dalej tkwią w swoim błędzie. Albo nie jesteśmy gotowi.

            Drugi rodzaj to wybaczanie „dla siebie” – i na tym się skupmy.

            Wyobraź sobie, że krzywdy, które Cię spotkały nie pochodzą od ludzi, tylko od przypadkowych zdarzeń. Że na przykład potrącił Cię samochód, albo konar drzewa spadł Ci na głowę. Kiedy to się stanie, przez jakiś czas boisz się przechodzenia przez ulicę i chodzenia pod drzewami. A chodzi o to, żebyś przestał o tym myśleć w ten sposób – i żył ostrożnie, ale bez ciągnącej się za Tobą traumy i lęku.

            Nie chodzi o to, żeby Twoi krzywdziciele poczuli się super. Bo często na to najzwyczajniej nie zasługują. Chodzi o to, żebyś Ty przestał żyć pamięcią i skutkami wyrządzonych Ci krzywd. Jeśli na przykład w dzieciństwie nikt Cię nie przytulał, żebyś umiał przytulić własne dziecko czy inną osobę dla Ciebie ważną.

            Hercredian
            Uczestnik
              Liczba postów: 57

              To co mnie osobiście dokucza to skutki zdrowotne, które częściowo w moim przypadku są nie do odwrócenia i pociągają za sobą koszty oraz masa straconego czasu i możliwości, ze względu na specyfikę funkcjonowania mojej rodziny. Z takich domów jak mój dzieci się wg dzisiejszych standardów zabiera przynajmniej na jakiś czas jeśli nikt ich nie chroni i do działania wkracza prokurator. Na szczęście. W sytuacji kiedy ktoś po tym wszystkim się wszystkiego wypiera po prostu ucinam kontakt, bo nie za bardzo jest z taką osobą o czym rozmawiać.

              truskawek
              Uczestnik
                Liczba postów: 581

                Ja też puściłem emocje luzem. Nie mam żadnego planu ani żeby wybaczyć, ani żeby nie wybaczać. Skupiam się na tym, co akurat czuję. Czasem czuję wściekłość, żal, bezsilność, nienawiść itp., ale coraz lepiej rozumiem na co się tak burzę, co naprawdę przeżyłem, i daję sobie na to miejsce. Gdyby komuś innemu to się działo, to czułbym podobnie, tylko nie miałbym poczucia winy. Najważniejsze wydaje mi się, żeby słuchać siebie, bo właśnie tego się nie nauczyłem w dzieciństwie.

                Miałem potrzebę, żeby porozmawiać z mamą i to zrobiłem, ale przekonałem się, że wprawdzie da się, tylko nie wiem po co. Podobnie jak ty widzę, że po drugiej stronie brak refleksji, to znaczy niby dociera do niej, że coś było nie tak, ale nie bardzo rozumie co, więc odruchowo próbuje atakować, a otwiera się z ogromnym trudem. Dlatego nie utrzymuję z nią kontaktu i to mi chyba dużo dało, bo wreszcie poświęcam uwagę sobie i swoim problemom, a nie próbuję tego dopasowywać do jej wizji. Z dużego dystansu jest mi lżej i umacniam swoją perspektywę, bo zauważyłem, że mama odruchowo podważa moje przekonania i przeżycia, gdy tylko obawia się, że miałaby za coś trudnego wziąć odpowiedzialność. To jest taka zawoalowana w pozory troski (!) przemoc w stylu „ojej, to nie tak, ty źle myślisz/czujesz…”. Zauważyłem, że jest to o wiele groźniejsze niż sądziłem, bo to rodzaj prania mózgu.

                No i teraz nie ma do tego okazji.

                Nie silę się na żadne wybaczanie, bo łatwo by mi było znów wpaść w stare tory myślenia, że pewnie się mylę i trzeba kogoś znowu zrozumieć i usprawiedliwić. I drugie niebezpieczeństwo – oszukiwanie się co do swoich emocji i ukrywanie ich. Tymczasem żal niczego złego nie robi, nie wymaga żadnej zemsty, przypływa i odpływa. Gdy przypływa, to mam okazję wzmocnić swoje prawo do przeżywania, gdy odpływa, to mam spokój.

                Hercredian
                Uczestnik
                  Liczba postów: 57

                  Ja w gorszych chwilach zaglądam na forum prawne i sprawdzam, czy ktoś nie zadaje pytań związanych z tą tematyką. Naprodukowałem się tam trochę odpowiedzi, w których zachęcałem ludzi, żeby to zgłaszali i się bronili. Podpowiadałem jak to zrobić. Sprawców zachęcałem, żeby zdążyli pomóc sobie na czas, zanim dotkną ich konsekwencje prawne albo rodzina ich znienawidzi. Zawsze zgłaszam żebrzące dzieci albo ludzi żebrzących razem z małymi dziećmi, żeby służby wniknęły w ich sytuację. Uważam, że w dzisiejszych czasach, kiedy tyle się trąbi o przemocy i są takie możliwości uzyskania wsparcia, czy to w programach dla sprawców, u zwykłego psychoterapeuty czy nawet w jakimś telefonie zaufania, trudno o szukanie wymówek. No ale taka specyfika pewnych typów osobowości, że bardzo często wiedzą lepiej albo mają innych gdzieś.

                  • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 3 miesięcy temu przez Hercredian.
                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    Zrozumienie, usprawiedliwienie, wybaczenie.

                    Jeżeli o mnie chodzi rozumiem dlaczego mòj ojciec tak czynił, bo sam był wychowany w dysfunkcyjnej rodzinie był dda a 0òźniej alkoholikiem. Nad mama obecnie pracuję i jeszcze nie mam pełnych wnioskòw, ale na pewno są to też jakieś deficyty u niej.

                    Rozumiem, ale nie usprawiedliwiam. Zaròwno tata jak i mama nie mieli mnie prawa tak traktować, mogli reagować nawet w warunkach, ktòre były.

                    Wybaczam, tak jak Jakubek stoję na stanowisku, że obecnie jest wszystko w moich rękach, praca nad tym, wzięcie odpowiedzialności, nie wchodzenie rolę ofiary lub sprawcy. Mogę czuć szczęście mimo przeszłości.

                    Odnośnie kontaktòw (nawiązanie do wpisu Truskawka) ze swej strony z tatą już tylko na cmentarzu a z mamą wystarczy mi zdystansowanie (już mniej więcej wiem ile kontaktu jest wystarczająco). Nie ma potrzeby na siłę uzyskiwania aktu żalu u rodzica i nie ma potrzeby na siłę ich zmieniać.

                    Jest taka teoria przedstawiona przez psychologa (nie mojego) o deficytach, ktòra mòwi, że warto utrzymywać kontakt choćby kròtkie (np. wejść widzisz, że pijany i wychodzisz) i nawet jeżeli rodzić jest nadal pijący, bo powstaną deficyty  i np. mężczyzna zacznie te deficyty podświadomie wyszukiwać u potencjalnych partnerek/ żon.

                    Jest jeszcze coś mimo wszystko żyję co oznacza, że moi rodzice mnie kochali. Nie radzili sobie z wieloma sytuacjami, ranili i to było złe ale żyję. (to też jest teoria psychologiczna a nie moja, ale do mnie trafia). Nie chodzi w tym o jakąś wdzięczność i fałszowanie obrazu, ale o stwierdzenie tego faktu.

                    Moi rodzice nie mieli skąd czerpać. Jeżeli nie dostajesz miłości (bywa mylnie nazywana) to nie masz skąd czerpać. Dlatego zgadzam się w tej części o ktòrej mòwi Dda93 by budować siebie i swoje zasoby miłości po to by dać. Nie będziesz miał zasobòw to ich nie dasz. ( będzie Ci się wydawało, że dajesz, błędnie definiując). A miłość do siebie i bliżniego można odbudować podobnie jak inne zasoby w ktòrych mamy deficyt.

                     

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                    Hercredian
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 57

                      Ja myślę, że dorośli mają i mieli skąd czerpać nawet przed upowszechnieniem się psychoterapii, tylko wydaje mi się, że częstym problemem, który to znacznie utrudnia albo wręcz uniemożliwia jest poczucie wyższości, pycha czy jak to nazwiemy. Moi rodzice (a szczególnie ojciec) zawsze wiedzieli lepiej od nas, często wiedzieli lepiej od lekarza, od prawnika, od nauczycieli, od znajomych, od dalszej rodziny, od ekspertów w telewizji. Na szczęście od elektryków i gazowników już nie. Jak byliśmy mali, to niemal nie dało się przebić przez ten mur, wszelkie rozmowy były bardzo jednostronne.

                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        @Hercredian, zgadzam się  zresztą zwròcil na to też mòj psycholog, że narzędzia były stąd nie ma usprawiedliwienia zresztą napisałem to w poście powyżej.

                        Zasòb to nie narzędzie np. terapia  jest to np. deficyt miłości i mòj tata będąc dzieckiem alkoholika nie miał tego zasobu lub miał go mało (nie mòwimy rzecz jasna o skrzywionym obrazie miłości). Nie miał tego zasobu to nie miał z czego czerpać. I dlatego rozumiem, ale podkreślam nie usprawiedliwiam, bo nie ma uzasadnienia aby tak traktować rodzinę.

                        I ja będąc dda też mam deficyt zasobòw i mając dostęp do narzędzi (terapia, filmy, forum ludzie) mogę je odbudować zamiast tkwić w roli ofiary, sprawcy lub dowartościowywać się wchodząc w rolę ratownika.

                        Na koniec użyję ( bo uwqżam, że pasuje) tutaj pytania  Czy chcesz żyć? (dziś Ty w wieku xxx), może nie wymiarze duchowym, bo nie wiem jakie jest Twoje podejście, ale to samo można przenieść na wymiar świecki, psychologiczny Czy chcesz żyć? Jeżeli tak to wyjdź z roli, poszukaj treści, mitingòw filmòw, terapii.

                        Wybaczenie z tego co wiem jest indywidualne warto by przyszło naturalnie.

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 14)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.