Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Pragnienie zaręczyn i poważny kryzys (długo)
-
AutorWpisy
-
Mechanizm, o którym piszesz, można określić jako zniekształcenie poznawcze typu „wszystko albo nic”. Owszem, nie można być częściowo w ciąży, ani częściowo zdać na studia. Za to można czuć się w życiu raczej szczęśliwym lub w miarę bezpiecznie i raczej lubić ludzi, którzy mnie otaczają.
Jak pewnie czytałaś, mechanizm taki można wyleczyć w ramach terapii poznawczo-behawioralnej, rozbierając błędne pojawiające się automatycznie myśli na części i zastępując je lepiej funkcjonującymi zamiennikami.
Przykład: Nie zdałem egzaminu. Myśli automatyczne: Do niczego się nie nadaję. Świat się na mnie uwziął. Nigdy do niczego nie dojdę. Myśli lepiej funkcjonujące: To, że nie zdałem egzaminu, nie przekreśla mnie jako człowieka. Może spróbuję znowu za rok i postaram się bardziej. Może to nie był właściwy moment, albo kierunek właściwy dla mnie. Może Siła Wyższa/ Opatrzność/ Bóg ma jakiś inny pomysł na mnie.
Może jest w też w Twoim podejściu jakiś element „myślenia magicznego” – że jeśli odhaczysz jakiś checkbox, to będziesz miała większą kontrolę nad wydarzeniami. Znaczyć to może, że w Twojej historii zdarzały się rzeczy emocjonalnie przerażające, a utrzymywanie kontroli nad światem wokół zdaje się być jedynym sposobem na to, żeby nic złego znowu się nie wydarzyło.
Jednym z pierwszych etapów zdrowienia z DDA na programie 12 Kroków (mityngi) jest nauczenie się odróżniania bezsilności od bezradności. Na przykład: Nie mam wpływu na to, że tata znów wrócił do domu pijany, uderzył mamę i ona znów siedzi w kącie i płacze. Mam natomiast w tej sytuacji wpływ na to, czy będę się szarpał z osobą pijaną, pocieszał osobę zagubioną, schowam się przed tą sytuacją uciekając na noc do babci, czy pójdę grać z kolegami w piłkę i wrócę, gdy już będzie po wszystkim. Tak samo nie możemy zmienić naszej historii – ale ważne jest, co z nią dalej zrobimy.
Jeszcze wracając do tej motywacji partnera do ślubu (wojna, choroba) i tego, że on to widzi w odległej przyszłości (np. za 10 lat)… Boję się, że to moje działania są tego przyczyną. On twierdzi, że nie, ale nie może w 100% stwierdzić, że myślał tak od początku, bo w sumie nie wie. I to mnie też zatruwa. W końcu ludzie na siebie wpływają… Więc możliwe że jestem odpowiedzialna nawet za to, że mówi o tym w tak odległym terminie. Może wcześniej nawet nie myślał o tym kiedy by to się miało stać. A teraz ten odległy termin wynika z tego, że temat mu zbrzydł.
Nie mam możliwości sprawdzenia jak było kiedyś, bo o tym nie rozmawialiśmy.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
Artemida.
Hej, czy coś się ułożyło w tym temacie? Przepracowałaś to lub dotarłaś może do nowych wniosków? Mam podobną sytuację, z tym, że już 3 razy „wymuszałam” zaręczyny – za każdym razem takie scysje kończyły się obietnicą oświadczyn. Są momenty, że nie mogę sobie poradzić z myślami, temat ten (brak oświadczyn partnera) wałkuję w głowie godzinami i prowadzi mnie to do okropnej frustracji – niekiedy nawet nie mogę spać po nocach przez to, a wiem doskonale, że z racjonalnego, obiektywnego punktu widzenia brak zaręczyn nie ma większego znaczenia.
Chodzę na terapię i biorę leki. Zdiagnozowano u mnie rys narcystyczny/borderline. Odkąd leczę się to objawy są mniej uciążliwe, to dla mnie bardzo ważne. Nie płaczę już, a poczucie winy prawie zniknęło. Mam ogólnie żal do tego co się wydarzyło, ale nie obwiniam już siebie ani partnera. Ale też nie chcę wspominać zaręczyn i nie potrafię nosić pierścionka. Chcę to wymazać.
Ja też wiem, że to tak naprawdę nie jest najważniejsze i że to tylko papier… Ale mimo wszystko czasem o tym myślę. Staram się odpuszczać, bo wiem że presją to zły kierunek. Będzie co ma być. Partner myśli o ślubie nadal kiedyś. Mi to już jakby obojętne, mam mniej presji.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 1 tydzień, temu przez
Artemida.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.