Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Zdrowienie, katharsis, nirwana
Otagowane: kobieta, poszukiwanie, smutek, syndrom dda, terapia, trudne emocje, zdrowienie
-
AutorWpisy
-
Wierzę też w to, że bliskie dla nas osoby, które fizycznie zmarły opiekują się nami czuwają pełniąc niejako rolę pomocników Boga, Siły Wyższej.
W swoim życiu miałam kilka takich przypadków, zbiegów okoliczności ale to akurat zostawię sobie.
<p style=”text-align: justify;”></p>Dwa lata temu na Mikołajki sprawiłam sobie spełnienie jednego z największych marzeń – własne miejsce na ziemi, własny azyl i swoje własne małe królestwo.
W tym roku na Mikołajki zrobiłam prezent małej Fenix – uwolniłam ją z pokoju i powiedziałam, że widzę jak przez te wszystkie lata cierpiała.
Jak? Samo jakby przyszło takie odczucie jako kolejny etap? Czy jakiś nazwijmy to trening? autoterapia?
Poniekąd pomogli mi sąsiedzi. Przez trzy dni byłam niejako uczestnikiem tego co się u nich działo. Bardzo to przeżyłam emocjonalnie i kompletnie mnie to rozbiło. To co czułam, to był stres nad którym nie byłam w stanie zapanować. Tak mi się przynajmniej wydawało. Ale stopniowo, zaczęłam kojarzyć, że to co czułam teraz to było dokładnie to samo co czułam będąc dzieckiem. To był stres ale to przede wszystkim był obezwładniający strach, że może stać się coś strasznego. A w wyobrażeniu małej Fenix najstraszniejsza była śmierć. Wtedy czułam się uwięziona, zupełnie bezradna i przeraźliwie przerażona. Zrozumiałam, że teraz nie jestem już tą uwięzioną Fenix, nie jestem już małą bezbronną dziewczynką. Ale ta mała dziewczynka potrzebowała usłyszeć, że ktoś ją jednak widział i wie jak się wtedy czuła. I to było właśnie uwolnienie małej Fenix i niejako wyprowadzenie jej za mocno trzymaną rękę z jej azylu i jednocześnie więzienia pośród toczącej się naokoło burzy.
Mam (teraz mniej) podobnie gdy widzę nieznane osoby pijane. Włącza mi się wizja awantury i wchodzi już napięcie.
Uczę się ignorować (urealniać sytuację i nie wchodzić w kontakt gdy nie chcę w tym uczę się omijać dbając o swoje bezpieczeństwa).
Wcześniej albo odwracałem uwagę (tak jak odwracałem uwagę przychodzącego pijanego ojca aby poszedł spać do pokoju, bo jak skierował się do kuchni to awantura na zasadzie tzw. białej gorączki) albo szedłem na starcie, zdrzenie z pijanymi ( tego nie umiem wyjaśnić, ale pewien obraz daje mi to co kiedyś opowiedział mi psycholog o kontproduktywnej reakcji na lęk ( na przykładzie żołnierzy jednostek specjalnych) czyli im bardziej jakieś sytuacji się boisz tym bardziej w nią wchodzisz- przy czym to nie było w rozmowie o tej sytuacji stąd jest to już moje skojarzenie
Psycholog wyjaśnił mi i to do mnie przemawia, że najważniejsze jest bezpieczeństwo, że ominięcie awanturujący się pijanych to nie jest żadna utrata godności, bo godność budujemy w innych wymiarach.
Skrzywionym obrazem zejścia z drogi jest poczucie utraty godności, zdrowy jest taki, że najważniejsze jest bezpieczeństwo a godność budujesz i masz przez swoje postępowanie. Ale też wracając do reakcji urealnienia sytuacji i nie kojarzenia wszystkich pijanych z awanturą.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
Czy myślisz, że radząc sobie w ten sposób pokazujesz temu małemu chłopcu, że może czuć się z Tobą bezpiecznie i może wreszcie zrzucić ciężar strachu i odpowiedzialności za ratowanie sytuacji?
Ciekawe. I trafne. Nie zastanawiałem się pod takim kątem, ale trafia.
Zwłaszcza, że jak gdzieś szedłem z pijanym ojcem mijając kogoś to zawsze przeczuwałem awanturę ( obserwowałem kto idzie i kalkulowałem czy dojdzie do awantury- wyczerpujące emocjonalnie)
dzięki
- Ta odpowiedź została zmodyfikowana 3 lat, temu przez 2wprzod1wtyl.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.