Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Żona z DDA
-
AutorWpisy
-
Wystarczało, że brat powiedział w jej obecności lub jego dziecko, że o czymś marzy to ona to marzenie spełniała.
Mają na nią toksyczny wpływ np. dawniej dużo jeździliśmy wypoczywać. Wystarczyło, że jej brat który nigdzie nie jeździ z rodziną, powiedział że on nie widz
i potrzeby takiej i że nie rozumie takich ludzi … Nagle przestała lubić wyjazdy, wycieczki, wakacje.
Dochodziło do sytuacji np. umiera zony chrzestny. Jedziemy. Żona decyduje, że zabieramy jej mamę a ta bez konsultacji z nami proponuje wyjazd swojemu bratu…. Żona jeszcze mnie atakowała. Dodam, że zony rodzeństwo nie pojawiło się na pogrzebie. Starszy brat jak gdzieś zawiezie mamę to ona musi zwrócić koszt paliwa. Ja nigdy nic nie brałem bo od rodziców się nie bierze
Tak jak mówiłem: Czy chcesz się nam tylko poskarżyć, upuszczając trochę pary i nadal wszystko zostanie tak jak było? Czy jednak zamierzasz coś z tym zmienić?
Popełnianie błędów, także dużych, jest rzeczą ludzką i nie popełniałby ich tylko ktoś, kto nigdy niczego tak naprawdę nie spróbował. Na tym polega życie… Tyle, że skutki tych większych błędów potrafią czasem ciągnąć się latami i zahaczać o kolejne pokolenia…
Chce zmienić. Rozmowy nie pomagają nawet jej mówię, że to jak rozmowa ze ścianą. Czy naprawdę jedyna opcja to rozwód?
Wiesz jak latami słyszysz, że jesteś materialistą bo oni coś ciągle chcą a potem się dowartościowywać, jak robią że mnie taxi.i dysponują moim czasem i autem, jak sobie wzajemnie płacą za wszystko a mi nawet już dziękuję … Bo jestem mężem. To już człowiek głupiej
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
cybernetykpl.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
cybernetykpl.
Czasem trzeba powiedzieć „dość!” i chyba jesteś tego momentu bliżej niż dalej. Ale to Twoje życie i rodzina.
Warto wziąć myślę pod uwagę to, w jakim wieku jesteście (w drugiej połowie życia szanse na rewolucję w postępowaniu „na plus” nieraz maleją…) i w jakim wieku jest wasze dziecko (nastolatek z rozstaniem rodziców sobie poradzi, 7-latkowi może być trudniej).
Być może znajdzie się ktoś, kto będzie Cię przekonywał do dalszego cierpienia w imię nierozerwalności węzła małżeńskiego… Nigdy nie wiadomo, co przyniesie los. Może za kilka lat jeden z pijących braci Twojej żony się zapije, albo np. teściowa będzie potrzebowała ciągłej opieki. I co wtedy?
Z tego co piszesz Twoja żona może potrzebować grubszego wstrząsu, żeby zmienić swoje postępowanie i hierarchię wartości. Równie dobrze jednak Twojego i syna ewentualnego zniknięcia z jej życia może po prostu nie zauważyć.
Ważne jest też zobaczyć, na ile każde z Was w tej chwili sprawuje opiekę nad dzieckiem i czy w razie „godziny W” byłbyś gotów wziąć na siebie rolę samotnego ojca. W nosie z „wódeczkowym towarzystwem nieodwzajemnionej adoracji” – jesteś ojcem i masz obowiązek zadbać o dobro swojego dziecka.
Żeby było śmieszniej, w razie formalnego rozstania tracisz prawo do ewentualnego spadku po swojej żonie, czyli dokładnie tak jak sobie wymyśliła (ale Wasz syn już nie). A ona zabiera pół Waszego wspólnego dorobku. Warto może takie sprawy skonsultować z prawnikiem (inne przy okazji też…)
A co by było gdybyś zaproponował żonie wyprowadzkę do jej rodziny, skoro bez nich tak żyć nie może? Czemu w ogóle wciąż jesteście razem, co Was trzyma?
Myślę, że to też dobry czas dla Ciebie, by poszukać terapeuty rodzinnego. Decyzję o rozwodzie (lub nie) musisz podjąć we własnym sumieniu, z uważnością, ale bez pośpiechu. Dlatego cenna może być profesjonalna pomoc…
To zawsze przykre, gdy osobę z którą się wiążemy, w pewnym momencie trzeba wziąć na dystans, na rozum, bez emocji. Powodzenia w rozplątywaniu tego węzła gordyjskiego…
Czyli uważacie tak jak ja, że nie jestem ten be jak wmawia zona?
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
cybernetykpl.
dda93 napisał: „Być może znajdzie się ktoś, kto będzie Cię przekonywał do dalszego cierpienia w imię nierozerwalności węzła małżeńskiego…”
Miłość na tym świecie wymaga cierpienia.
Nierozerwalność węzła małżeńskiego, nie kłóci się by wziąć separację. A separacja nie oznacza, że przestaję się kochać małżonka/małżonkę (wręcz często jest wyrazem miłości), albo że zrywa się węzeł małżeński.-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
abcd.
Czyli uważacie tak jak ja, że nie jestem ten be jak wmawia zona?
Uważam że jesteś, bo dałeś sobie wejść na głowę niezrównoważonej żonie i dopuściłeś by ona rządziła w związku, i do tego dopuszczasz by zdemoralizowana jej rodzina wprowadzała w życie swoje patologiczne zachowania, a mógłbyś nie dopuścić.
Mnie uczono, że wszystko powinno działać w dwie strony. Działało tylko w jedną. I wg mojej żony to normalne. Ona mnie wzięła na sługusa swojej rodziny
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.