Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Żona z DDA

Otagowane: , ,

Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 72)
  • Autor
    Wpisy
  • Mirka 221
    Uczestnik
      Liczba postów: 39

      <p style=”text-align: justify;”>Cybernetykpl, Sugerujesz nadużycia seksualne, że jako dzieci byli uczestnikami sexu dorosłych? Jeśli tak, to takie zdarzenia naprawdę wichrują mózg. Bez terapii, może być tylko gorzej (bez względu ile lat minęło od dzieciństwa) Więc  tutaj żonie bym się nie dziwiła, i wcale nie musi tutaj chodzić o Ciebie ale właśnie o ojca i matkę.</p>
       

      cybernetykpl
      Uczestnik
        Liczba postów: 37

        Tak..Byli świadkami. Ja się nie upieram przy secie ale nie godzę się z tym że żona broni jak lwica pijaczków a mnie i syna nigdy nie broni i zawsze zakłada z góry, że jesteśmy winni. Oni są złośliwi i zazdrośni i na nich nie reaguje ale jak my się tylko bronimy to nas krytykuje.

        abcd
        Uczestnik
          Liczba postów: 302

          „Nie chcę zaśmiecać wątku cybernetykpl. Dlatego nie będę się rozpisywać,przez co możemy nie zrozumieć się na wzajem. Mnie w Twojej wypowiedzi zatrzymały słowa „ a jest obowiązkiem żony kochać się też fizycznie z mężem”- typowo patriarchalne myślenie. Nikt nie ma obowiązku- ani mężczyzna, ani kobieta. Wiadome jest, że łącząc się w parę (i nie muszę być w związku małżeńskim!!) uprawiamy sex. I wynika on nie tylko z potrzeby zaspokojenia popędu ale też w ten sposób okazujemy sobie miłość, bliskość itp. Więc jeśli jest miłość to też jest otwartość na sex, ale tam nie ma OBOWIĄZKU.”

          Oj dobra, chyba się Cybernetyk nie obrazi. Cały czas jest to jakoś związane z tematem.

          Patriarchalne czyli normalne, tak rozumiem. Bo patriarchat jest wzorcowym rodzajem związku dla kobiety i mężczyzny, najlepszym. Znasz lepszy wzorzec?  Widocznie masz wypaczony obraz patriarchatu (ojciec chlał?) skoro tak alergicznie zareagowałaś. A Mirka co jest złego wg Ciebie  w patriarchacie (nie chodzi o wypaczenia)?

          Jeżeli mężczyzna i kobieta wiążą się ze sobą też w otwarciu na pociąg i popęd seksualny względem siebie,  udzielają sobie Sakramentu małżeństwa  i w wolności to czynią, to oczywiście wynikają z tego związku pewne powinności, pewien przymus, pewna odpowiedzialność, korzyści. Seks jest obowiązkiem w małżeństwie (oczywiście jeżeli brak jest przeciwskazań). Ale nie seks dla samego seksu, a w kontekście przekazywania życia (co nie oznacza że nie można współżyć w dni niepłodne).

          Jeżeli facet łączy się ot tak z kobietą (albo kobieta z facetem) i kopulują ze sobą (nawet tłumacząc sobie że tak cię kocham i w ogóle), to cudzołożą. Jest to niegodziwe używanie swojej płciowości. A to że spora część ludzi nie widzi nic w tym złego, to nie zmienia tego, że seks dalej jest ze względu na przekazywanie życia. Dalej jest Sakrament małżeństwa, dalej jest cudzołożenie, dalej jest porządek miłości itd.

          Oczywiście że seks wynika z popędu i pociągu, i że jest to okazywanie bliskości i miłości. Ale jeżeli prawdziwie chce się kochać, to respektuje się też porządek miłości. A w porządku miłości jest złożyć najpierw przysięgę małżeńską za pośrednictwem Kościoła katolickiego przed oczywiście Bogiem Trójjedynym.  No taka jest rzeczywistość.

          dda93
          Uczestnik
            Liczba postów: 674

            Widocznie masz wypaczony obraz patriarchatu (ojciec chlał?) skoro tak alergicznie zareagowałaś. 

            Sorry, ale moim zdaniem taka odzywka do nieznanej osoby jest wobec Koleżanki co najmniej nietaktowna i agresywna, i nie ma nic wspólnego z prawdziwie chrześcijańską postawą szacunku i miłości wobec bliźniego, zwłaszcza zważywszy na delikatny charakter wielu naszych (DDA) wspólnych problemów.

             

            Ale nie seks dla samego seksu, a w kontekście przekazywania życia (co nie oznacza że nie można współżyć w dni niepłodne).

            Czyli jak w końcu? Można, czy tylko dla prokreacji? A może można w jeden dzień próbować prokreować, a w pozostałe trenować, by dojść do jakiegoś poziomu?

            Dla mnie właśnie takie obrzędy typu ślub sprowadzają ludzi do roli zwierząt. Nie dostrzegają bowiem wielowymiarowości relacji między mężczyzną a kobietą.

            Choć mogą być cenne dla społeczności przez tworzenie stałych rodzin i zapobieganie niezdrowej poligamii.

             

            (…)No taka jest rzeczywistość.

            Nie. To nie jest rzeczywistość. To są Twoje subiektywne poglądy związane z Twoją osobistą wiarą, które są Twoją osobistą wartością i Twoim wyborem, którego nie masz prawa nikomu narzucać (tak samo jak nie można mówić komuś, że MUSI zostać homoseksualistą).

             

            Chrześcijanie to tylko 33% ludności świata i tylko 40 z 4200 religii. Z tego odsetka katolicy to tylko połowa, zaś ortodoksów wśród nich jest jeszcze mniej.

            dda93
            Uczestnik
              Liczba postów: 674

              Cybernetyku, wracając do wątku: Wybacz, ale ja też miałem podobne wrażenie jak Mirka, może nie dosłownie nazwałbym to współuzależnieniem, ale tak jakby Twoje doświadczenie życiowe wprowadziło Cię w jakiś schemat bycia wykorzystywanym.

              Bo choć w wielu detalach mogę się nie zgadzać z Kolegą, w zasadniczym jego spostrzeżeniu jest słuszność: Chyba za bardzo „dałeś sobie wejść na głowę”.

              Oczywiście, niektóre reakcje narzucają się niejako automatycznie: Jeśli żona rozdaje rodzinie pieniądze z Twojego konta, możesz jej odciąć dostęp. Jeśli ze wspólnego bez Twojej zgody – też nie ma do tego prawa i trzeba by coś z tym zrobić. Nie jesteś niczyim szoferem i masz prawo odmówić wożenia towarzystwa. To, czy pożyczysz komuś innemu kluczyki, to już Twoja decyzja.

              Jeżeli umiesz stawiać swoje granice i bronić się przed byciem wykorzystywanym, to OK.

              cybernetykpl
              Uczestnik
                Liczba postów: 37

                Na początku związku uważałem, że w rodzinie należy sobie wzajemnie pomagać. Czas pokazał, że wszystko działało w jedną stronę a żona uważała że tak jest ok. A gdy po pijaku oni fir wyglądali że sobie wzajemnie płacą oraz że mają za frajerow którzy im pomagają to prkalem. Żona manipulowała. Oczywiście, że się stawiałem a co do pożyczki. Wcześniej żona przysylala do mnie brata. A gdy tfn nie oddawał to go kryła. Każdy z nas ma swoje konto to była jej decyzja żeby nikt jej nie wygadywal.bo tak robi jej brat ale on może.  Teraz już zna moje zdanie więc sama że swojego konta…

                abcd
                Uczestnik
                  Liczba postów: 302

                  dda93

                  Sorry, ale moim zdaniem taka odzywka do nieznanej osoby jest wobec Koleżanki co najmniej nietaktowna i agresywna, i nie ma nic wspólnego z prawdziwie chrześcijańską postawą szacunku i miłości wobec bliźniego, zwłaszcza zważywszy na delikatny charakter wielu naszych (DDA) wspólnych problemów. 

                  To że odzywka jest według pewnego wychowania nietaktowna- ok, zrozumiałem; i według pewnej wrażliwości (albo nadwrażliwości) agresywna (tu akurat niezbyt rozumiem co agresywnego? Z drugiej strony jestem facetem, więc nie będę pisał jak kobieta.) kompletnie nie musi oznaczać braku szacunku i miłości wobec bliźniego. 

                  Czyli jak w końcu? Można, czy tylko dla prokreacji? A może można w jeden dzień próbować prokreować, a w pozostałe trenować, by dojść do jakiegoś poziomu?

                  Rżniesz głupa, próbujesz dogryzać, czy rzeczywiście nie zrozumiałeś? 
                  Jeżeli nie zrozumiałeś, to tłumaczę (bo wydaje mi się że zrozumiałem naukę Kościoła na temat sfery seksualnej w kontekście stosunku płciowego). Seks jest ze względu na przekazywanie życia. Czyli zawsze gdy uprawiasz seks powinieneś mieć w tyle głowy, że w wyniku stosunku może począć się człowiek i być na tego człowieka otwartym, bo tak wynika z miłości. Ale i z nauki biologicznej o człowieku wiadomo już, że mimo iż człowiek z natury jest istotą płodną, to są momenty, gdy płodność jest zablokowana. I chodzi o to, że nie ma obowiązku zaprzestania uprawiania seksu w momentach, gdy płodność jest zablokowana. Ale gdy dochodzi do zbliżenia seksualnego w dni niepłodne, to otwartość na poczęcie pozostaje. I radość gdy się poczęło dziecko przeogromna. Natomiast z nauki moralnej o człowieku wiadomo, że niegodziwym jest unikać dni płodnych w celu używania swoich ciał jako narzędzie do orgazmów. Bo redukuje się miłość tylko do przyjemności.  I wynaturza się ze swojej płodności, która służy przekazywaniu życia. A czyż przekazywanie życia, gdy przyjęło się Sakrament małżeństwa nie jest jednym z największych darów miłości, którym chce się obdarowywać, gdy prawdziwie się miłuje (i oczywiście gdy ma się taką zdolność)? Wiadomo że tak.

                  Dla mnie właśnie takie obrzędy typu ślub sprowadzają ludzi do roli zwierząt. Nie dostrzegają bowiem wielowymiarowości relacji między mężczyzną a kobietą.

                  Dostrzegasz tylko obrzęd . Ale jest to Sakrament,  od Boga, i właśnie jest to wielowymiarowa relacja między mężczyzną i kobietą i oczywiście Bogiem Trójosobowym.

                  Nie. To nie jest rzeczywistość. To są Twoje subiektywne poglądy związane z Twoją osobistą wiarą, które są Twoją osobistą wartością i Twoim wyborem, którego nie masz prawa nikomu narzucać (tak samo jak nie można mówić komuś, że MUSI zostać homoseksualistą). 

                  Oczywiście rzeczywistość i żadnym wyborem, bo nie ma z czego wybierać. Jest jedna wiara prawdziwa, a reszta to jakieś co najwyżej półprawdy. Czyli wyboru nie ma, jeżeli człowiek chce się kierować prawdą. Jest co najwyżej otwartość na prawdę. 

                  Chrześcijanie to tylko 33% ludności świata i tylko 40 z 4200 religii. Z tego odsetka katolicy to tylko połowa, zaś ortodoksów wśród nich jest jeszcze mniej.

                  Prawda nie jest zależna od ilości. I jest tam gdzie jest. W religii katolickiej jest strzeżone i  przekazywane objawienie Boga (który okazał się Trójcą Przenajświętszą), które na 100% prawdą. W innych religiach tego nie ma, więc co najwyżej sprzyjają dobremu życiu, ale prawdy tam nie ma (co najwyżej namiastki prawdy). 

                  cybernetykpl Ostatnio czytam rozważania i nauki na każdy dzień z książki do nabożeństwa i pobożnego rozmyślania ułożoną przez Xsiędza Prokopa, Kapucyna. Wydanie piąte poprawione, z 1888 roku. Trzy dni temu przeczytałem: 

                  DZIEŃ XXVIty O POŻYCIU DOMOWEM.
                   1. Miarą rzeczywistych, a więc chrześcijańskich zalet każdego, jest jego pożycie domowe, to jest: jego sposób obchodzenia się z osobami, ciągły i najbliższy z nimi stosunek mającemi. Do tego to bowiem rodzaju stosunków, głównie ściągają się te słowa Pana Jezusa: Po tem poznają iżeścieuczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie;(Jan:13) i te Świętego Pawła: znoście brzemiona jeden drugiego, a tym sposobem wypełnicie prawo Chrystusowe.(Gala:6)
                  2. Kto w pożyciu domowem, z osobami w ciągły z nim stosunku będącemi, świętą cnotę miłości narusza, ten napróżno jaśniałby innemi chociaż najpokaźniejszemi zaletami…będzie on biczem-Bożym w swoim rodzaju, dręczącym mniejszą lub większą liczbę bliźnich, włąśnie do jego miłości najwyłączniejsze mających prawo, a ze stosunku, z którymi Pan Bóg głównie go sądzić będzie…Miłość wzajemna w pożyciu domowem słodzi wszelkie zkądinąd przyjść mogące niepowodzenia. Brak jej przy wszelkich warunkach pomyślności, w piekło zamienia rodzinne koło, a co najsmutniejsza! i piekłem wiecznym grozi temu, który staje się tego powodem!…
                  3. Wielu umie biegle rozprawiać o środkach uszczęśliwiania ludzi; a dla tych, z których losu zdadzą szczególnie przed Bogiem rachunek, są oni plagą prawdziwą…Wielu na obcą im nędzę okazują się czułymi i nawet szczodrze ją wspierają, a o potrzebach tych, którzy od nich zaopatrzenia takowych szczególnie domagać się mają prawo, wcale nietroszczą się… Surowy sąd Boski czeka tak postępujących! Czy nie jesteś z liczby tych, którzy dla obcych przystępni i uczynni, dla domowników i rodziny, w ciągłych stosunkach braku miłości dowodzą?…

                  A jeśli kto o swoich, a najbardziej o domownikach pieczy niema, zaparł się wiary i jest gorszy od poganina. (Tim:5)
                  Osoba ćwiczeniom pobożnym oddająca się, a w domowem pożyciu przykra, obrzydliwością jest w oczach Boga, a największem dla Bliźnich zgorszeniem. (ś.Fr: Salezy.)

                  kurianna
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 109

                    Cześć, cybernetyk! Jak się trzymasz? Chcesz napisać, czy coś się zmieniło? Albo po prostu jak teraz wygląda sytuacja?

                     

                    Nie będę wchodzić w sprawy światopoglądowe ani w temat współuzależnienia. Wydaje mi się, że koledzy i koleżanki tutaj fajnie nakreslili co należy zrobić, gdzie postawić granicę i gdzie leży Twoja odpowiedzialność (dziecko!).

                     

                    Podzielę Ci się czymś z mojego doświadczenia, co mnie tu najbardziej poruszyło. W trakcie dyskusji ujawniłes że żona była świadkiem stosunków seksualnych jako dziecko. Mam bardzo podobna sytuację w stosunku do najbliższej mi osoby. Przeczytałam też sporo na ten temat.

                     

                    Przede wszystkim warto sobie uświadomić, że osoba która jako dziecko jest narażona na kontakt z najbliższymi uprawiającymi seks staje się ofiarą seksualna. Nie jest to oczywiste, ale powstają w ten sposób bardzo głębokie urazy (podobne do tych, które są skutkiem bezpośredniego nadużycia). I tym też można tłumaczyć głębokość „syndromu sztokholmskiego”, którego doświadcza twoja żona. Że tak mocno bierze stronę oprawców (nawet zrezygnowała z jeżdżenia na wakacje z powodu krytyki brata). Nie patrząc na dobro twoje jej i Waszego dziecka. Nowej rodziny. Tak silne są te mechanizmy obronne.

                    Osoba mi bliska miała bardzo podobnie. Nie dało się złego słowa powiedzieć o rodzicu alkoholiku, ich potrzeby były na pierwszym miejscu. Nawet rzeczy ewidentne bardzo złe dla naszej rodziny (np dla naszego syna) były tłumaczone i bagatelizowane. Sytuacja się zmienila. Rodzice umarli, rodzeństwo daleko i wieloletnia terapia w toku. Bardzo ciężki proces. Głębokość tych ran mnie zaskoczyła. A zarazem znowu mogę doświadczać obecności tej wspaniałej, wrażliwej, silnej osoby – bez otulenia tą mgłą, która sprawiała że mój partner zmieniał się w kogoś nieracjonalnie przywiązanego by bronić dobrego imienia ludzi którzy byli także po prostu oprawcami.

                     

                    Takie zranienia leczy się długo. Nie zrobisz tego za nią. Ale możesz ją wesprzeć, zachęcić, także poczytać więcej czy posłuchać w temacie. Wskazać kierunek. A zarazem postawić granicę – bo jej trudno będzie zobaczyć „na trzeźwo”, co jest ważne. Ty i dziecko. Myśląc o rodzinie pochodzenia, cofa się do dziecka, które żeby przetrwać musiało zaprzeczyć temu, że z rąk najbliższych mogą ją spotykać takie rzeczy. Więc na pewno oni są „dobrzy” i „wiedzą lepiej”, a jeśli coś nie gra w relacji, to na pewno jest jej wina.

                    cybernetykpl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 37

                      Dziękuję za pamięć.

                      Cóż… Ja robię swoje a ona próbuje im dalej służyć

                      W weekend pojechała tam oczekując, że będę jej towarzyszył ale nie uległem tym bardziej, że miałem swoje obowiązki.

                      Wróciła z jakimś zadaniem dla mnie od nich…

                      Próba zagrania, że chce mnie o coś zapytać ale się boi, że wyśmieje lub będę wygadywał. Nie zareagowałem. Potem przysłała SMS podobnej treści. Ignorowałem. Wieczorem kolejna próba, odpowiedziałem mówiąc, że mnie nie interesuje i lepiej aby dala spokój bo to może się źle skończyć. Fochy ale odpuściła do dzisiaj.

                      Mam w waszych wypowiedziach ogromne wsparcie tak jak w synu, który się buntuje i reaguje na ich zachowania. Nie buntowałem go ani nigdy nie mówiłem o nich przy synu. Więc nie jest manipulowany

                       

                      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez cybernetykpl.
                      kurianna
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 109

                        Milo, że się tak szybko odezwałeś. Fajnie też słyszeć, że to co tu piszemy, jest dla Ciebie wsparciem.

                        Podziwiam Twój spokój i umiejętność zachowania zimnej krwi. To chyba rzeczywiście najlepsze, co możesz robić. Zachować spokój i działać zgodnie z własnym kompasem. Miałeś swoje sprawy, zostałeś w domu. Nie musisz wykonywać „prac zleconych” przez rodzinę żony i to komunikujesz bez dania się sprowokować. Mam wrażenie że odpowiadasz za swoją część tak dojrzale, jak to możliwe. Co Ty sam o tym myślisz?

                         

                        To że żona odpuściła po paru próbach powrotu na stare tory i testowania Cię też brzmi, że Twoje stawianie granic jest sprawcze i działa. Dużo wytrwałości tutaj życzę.

                        Fajnie też słyszeć, że syn ma własne zdanie. To brzmi zdrowo. Sam ocenia sytuację i przede wszystkim czuje się na tyle wolny, żeby to wyrazić.

                        To pewnie początek długiej drogi u Was… Nie pisałeś (chyba), czy żona jest w terapii, czy myśli o tym w ogóle.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 31 do 40 (z 72)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.