Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Żona z DDA
-
AutorWpisy
-
<p style=”text-align: justify;”>”A kto mi pomoże”? TY. TY sobie pomożesz!! Bo jesteś dorosły. Bo wiesz że możesz szukać wsparcia nie tylko tu ale też w innych miejscach, u terapuety. U innych ludzi. I wiem, że pisałeś o zmianie zamieszkania a nie rozwodzie. Napisałam tak, bo jesteś wolną istotą i nie musisz tutaj się o to pytać czy możesz się wyprowadzić; to Twoja, i tylko Twoja decyzja. Możesz też zostać w tym w czym tkwisz. Ale co już zobaczyłeś, to już się nie odpatrzy.</p>
Z wyprowadzką na jakiś czas to może być śliski temat. Pamiętaj, że nie można zostawić dziecka bez oparcia (w matce póki co raczej go nie ma… choć gdyby Ciebie na trochę zabrakło, nie wiem, czy by „odczadziała”, czy młody by musiał siedzieć w domu sam…) Zawsze też może okazać się, że w miejsce po Tobie za tydzień wprowadzi się brat lub mama.
Tak mi przyszło do głowy, że może chciałbyś zajrzeć na spotkanie grupy Al-Anon, czyli głównie żon alkoholików. Myślę, że moglibyście znaleźć wspólne tematy. Mogłoby to być z pożytkiem dla Twojego oglądu sytuacji. A Twojej małżonce świadomość, że spędzasz czas z tuzinem innych kobiet (niekoniecznie robiąc coś złego) mogłaby trochę zdjąć klapki z oczu.
Odkrycie, że nie jest jedyną kobietą na świecie, może być dla Twojej żony bardzo uzdrawiające. Nie mówię, żebyś od razu przekraczał jakieś granice…
Pracuje z blisko 170 kobietami. m.jest około 8. Mam wysoką pozycję w firmie. Problem w tym, że ja jestem uczciwy i ona to doskonałe wie i o zazdrości nie ma mowy. Gdybym był nieodpowiedzialny lub emocjonalny to by mi dawała syna pod opiekę? Nie pije, nie palę, nie imprezuje.
Jedyne co to ona może bać się utraty spokojnego, wygodnego, bezpiecznego, stabilnego życia.
Ona jest za braćmi ale z żadnym nie chciałaby być. Teściowa nie przyjedzie bo pilnuje domu dla synka bo jest nie odpowiedzialny. Ona nawet nas nie odwiedza. Ostatni raz była 2 lata temu.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez
cybernetykpl.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez
cybernetykpl.
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez
cybernetykpl.
Zaraz… Czyli popełniłeś mezalians ze słodką blondynką, która Cię doi ile wlezie na rzecz swojej dysfunkcyjnej familii, do tego zmuszając do życia w celibacie?
Kiedy i gdzie nauczyłeś się bycia tak wykorzystywanym? Jakie masz wzorce z domu rodzinnego, czy tak wyglądały relacje pomiędzy Twoimi rodzicami? Czy sądzisz, że coś z Tobą jest nie tak, skoro utrzymujesz taki chory układ? Czy Ty nie masz rodziny (brat, siostra, rodzice) lub przyjaciół, którzy by Cię moralnie wsparli w opuszczeniu tego bagienka?
W mojej rodzinie było inaczej. Odwiedzaliśmy się z rodzeństwem rodziców. Pomagaliśmy sobie. Nawet przez okres studiów mieszkałem u chrzestnych a ich dzieci do nas jeździły.
Gdyby nie to, że jej młodszy brat przebywał głównie za granicą, a starszy był w trakcie budowy i wydelegowany na naukę angielskiego (w trakcie naszej znajomości przed ślubem) to zapewne bym był bardziej świadomy sytuacji.
Dodatkowo ona grała niedostępną, bojącą się kolejnego nieudanego związku po poprzednim (4 letnim).
Moje doswiadczenia życiowe/rodzinne pokazujące, że rodzina sie wspiera i sobie pomaga nie naucyzły mi spojrzenia, że w rodiznei się wykorzystuje innych.
Dzisiaj weekend. Znowu została w domu, a ja sam z synem sami pojechaliśmy spędzić go razem.
Czasami rodzi mi się myśl w głowie, że ona jest zła, że on jest bo gdyby nie on (adoptowaliśmy syna) to jej pomoc byłaby duża dla toksycznej rodziny.
Wiecie, ona pochodzi z bardzo biednej i prostej rodziny. A jej brat starszy używa sformuowania przy mnie, że należy się koniecznie wżenić. Czy on nierozumie, że stawia sie tym samym w złym świetle oraz swoja rodzinę (bo przecież wg tej mentalności jego siostra powinna być sama a ja zrobiłęm błąd).
Potem staraliśmy się o dziecko, zero wsparcia, teściowa sponsorowała im marzenia, a na leczenie córki nic. Jak poroniła nie odwiedzili jej w szpitalu. Raz jeden otworzyła się, ze marzy odziecku to ją wyśmiali, że oni jak chcą to mają potomostwo itd.
Potem zachorowała powąznie, także 0 wsparcia, brak odwiedzin.
Wszystko na moich barkach. Myśłicie, że oni sznaują to, że się nią opiekuję i jej nie zostawiłem, bo przecież słuchając ich ona nie jest dla nich jako kobieta żadną wartością.
Przepraszam.
Moim zdaniem nie ma nic złego w pochodzeniu z prostej i ubogiej rodziny. Ludzie z takich rodzin wyznają często zdrowe i proste wartości. Nie jest dobrze jednak, gdy oznacza to lansowanie cwaniactwa, żulerstwa, pasożytnictwa i ciągłego ślizgania się na cudzych plecach.
Z opisu coraz gorzej to wygląda.
Niestety, bracia często najlepiej znają swoje siostry. Być może stałeś się dla swojej żony jedynie narzędziem do realizacji jej celów: posiadania męża, potomstwa, pozycji i życia w dobrobycie. Zwabiła Cię na miłość, a gdy osiągnęła swój cel okazało się, że miłości nie ma. Została tylko niedojrzała, aseksualna, bezwolna i mechanicznie reagująca dziewczynka, niezdolna do odcięcia się od rodzinnego domu.
To chyba czas na fundamentalne pytania:
Czy ona kocha Ciebie? Zgaduję, że nie. Bo gdybyś był dla niej rzeczywiście ważny, okazywałaby Ci więcej bliskości i doceniania.
Czy Ty kochasz ją? Zgaduję, że niestety tak.
Tylko czy jest to zdrowa miłość, gdzie miejsce jest dla uczuć i potrzeb dwojga osób, gdzie jest wzajemna uważność? Czy z jej strony jest to miłość modliszki do ofiary, a z Twojej miłość typowa dla nieleczonych DDA, typu „nauczyliśmy się kochać tylko tych, których możemy ciągle ratować”?
No i sprawa nie mniej ważna: Wasz syn. Dziecko to człowiek, to zobowiązanie – to nie jest york czy pinczerek, którego jak się znudzi można oddać ciotce na wieś. Rozumiem, że obydwoje prawnie się zobowiązaliście do opieki nad dzieckiem.
Wydaje mi się, że powinieneś koniecznie porozmawiać z terapeutą czy specjalistą do spraw pomocy rodzinie. I nie wiem, na co jeszcze czekasz.
Jak na razie bardzo blado to wygląda. Tak jakbyście Ty i syn wylądowali wśród jakichś kanibali, kompletnie na nie Waszej planecie, więc czym prędzej warto wsiadać na swój statek i się zabierać.
Z żoną nie śpicie razem, nie wypoczywacie i nie wyjeżdżacie razem, prawie nie mieszkacie razem (jeśli ciągle biega do rodziny), nie rozmawiacie razem (bo „wygadanie się” przez tylko jedną ze stron to jeszcze nie rozmowa). Czy to w ogóle jest jeszcze jakieś małżeństwo?
Ale tak ogólnie: Głowa do góry – nie jesteś pierwszym ani ostatnim mężczyzną, który takie akcje przechodzi. Gdybyś był co dzień pijany i bił, pewnie byłbyś „oczkiem w głowie” swojej żony. A że jesteś „za dobry”, a ona potrzebuje patologii, tak to wygląda jak wygląda. Może więc czas to życie uporządkować?
cybernetyk.pl nie przepraszaj. Super że nie obraziłeś się i widać ze jesteś w jakimś stopniu otwarty na to, co widzą i jak to widzą inni z boku (oczywiście my też możemy w jakiś aspektach się mylić).
Dbaj o siebie i syna. Bardzo mnie poruszyło co o nim napisałeś, bo z Twojego opisu poczułam, że jak bardzo musi boleć takie odrzucenie: najpierw przez biologiczną matkę a teraz adopcyjną. Głęboka rana..
Z całego serca- życzę Ci, aby wszystko się wyprostowało i byś wyszedł z tej wewnętrznej matni. Sam tego nie zrobisz, ale jak naprawdę osiągniesz dno- to wtedy tylko się odpijesz.
Ona non stop ma do syna uwagi, a do patologicznych zachowań tamtych nic. Fakt syn często dokucza i przesadza.
Ale tamtym wolno, dziecku nie rozumiejącemu i z przeszłoscią – nie ma prawa, ale dorośli bracia (dojżali) mogą według niej.
Ona za mną i synem nigdy nie stanie w obronie. Natomiast za braci – oczywiście, że tak. Bez względu czy racja jest po ich stronie czy nie.
Powiedziałem żonie, że nie ma mi przywozić żadnych prac zleconych. A „komentarze” tamtych, że nie przyjechałem z nią – to pewnie jestem obrażony, mnie nei interesują. Czyli to, że nas latami nei odwiedzaja, także dowodzą , że są na nas obrażeni?
🙂
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana , 2 tygodni temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.