Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD związek

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • fausta
    Uczestnik
      Liczba postów: 134

      Mam problem ze sobą. Nie umiem przeżywać chwil z moim chłopakiem tak jak bym chciała. On jest wręcz ideałem, czasem robi coś nie tak ale gdy tylko mu o tym mówie, wysłuchuje mnie i stara się to zmienić.
      Jednak dużym problemem jest to że jest z normalnej rodziny. Takiej gdzie wszystko jest na swoim miejscu, każdy siebie szanuje. Boje się tego, że w jego życiu jest zbyt bezpiecznie, za bardzo wszystko poukładane i poprawne, że ja mu to wszystko popsuje. Nie rozmawiałam z nim jeszcze na temat mojej rodziny, która jest dosyć niepoprawna. Sama nie umiem tego zaakceptować i sama wolę o tym nie myśleć a co dopiero poinformować go o tym i przyznać się przed nim do tego. Ale zrobię to.
      Boję się moich uczuć do niego, które są jak na wietrze. Raz wspaniała, blisko niego, raz to tylko złość na to że nie ma czasu, czy powie coś nie po mojej myśli, a przeciez ma do tego prawo. Innym razem chęć bycia samej, radzenie sobie samemu bo tak łatwo. Boję się że nie potrafię być tak odpowiedzialna. Czasem sobie myśle że może wmówiłam sobie ze to ten jedyny. Ale tak na prawdę to kiedy mieliśmy przerwę w naszym związku to był jedynym facetem o którym mogłam myśleć poważnie. Za którym tęskniłam i chciałam mu dać coś od siebie, nie chciałam żeby on mi dawał.
      I nadal nie chcę, nie chce być żebraczką miłości, jakiś gestów od niego. Chce żeby był sobą ale boję się że ja nie potrafię być sobą przy nim.
      Jakiś pomysł, może ktoś ma, miał podobnie?

      buczka
      Uczestnik
        Liczba postów: 196

        Hej Fausta!
        czulam sie bardzo podobnie na poczatku mojego zwiazku i tak na prawde sadze, ze gdyby nie samozaparcie mojego partnera nic by z tego nie wyszlo. On tez jest ze zdrowej rodziny co wielokrotnie mnie i cieszylo i przerazalo jednoczesnie. Najgorsze/a w perspektywie najlepsze jest jednak to, ze wiekszosc dda nie wazne jak mocno umieliby trzymac nerwy na wodzy w pewnych chwilach robi pokaz swoich umiejetnosci czyli scene zazdrosci, glupia klotnie o pierdoly, wyrzuty sumienia itd…u nas stalo sie to juz na pierwszej randce:). Bylam pewna ze po scenie zazdrosci nie bedziemy mieli juz o czym rozmawiac i … nie wiedzac czemu a na prawde bardzo chcac mu wytlumaczyc moja dziwna reakcje powiedzialam mu o moich przejsciach. Bez konkretnych scen z przeszlosci rodzinnej ale powiedzialam ogolem ze pochodze z rodziny z problemem alkoholowym, ze mam problem z zaufaniem, ze nie wiem czy jestem w stanie zbudowac normalny zwiazek. On byl w szoku..ale został. Takich sytuacji bylo bardzo wiele i to niestety jemu w wiekszosc przypadala rola walczącego – ja go zblizałam do siebie, pozniej od siebie odrzucałam, raz chwaliłam, raz karciłam, byłam i mega słodka i mega ostra…i on do te pory mowi mi, ze dlatego wlansie ze soba jestesmy bo nigdy nie wie co go spotka po powrocie do domu:). Choc oczywiscie, po pewnym czasie przekonalam sie, ze nie musze go juz testowac, ze on nie odejdzie, ze nie straszne sa mu moje zmienne nastroje i ze moge byc przy nim płaczką – ktora zdecydowanie jestem. To wielka ulga, pokazac komus jaka jestes i widziec ze on to akceptuje … nie bezwarunkowo ale akceptuje.
        I wiesz co najbardziej mnie zdziwilo? Ze, a wiem to z jego relacji, wystarczyla jedna sytuacja podczas ktorej zachowalam sie inaczej niz zwykle, jedna sytuacja w ktorej on zaryzykowal i przyznal sie do czegos co wiedzial, ze moze mnie bardzo zabolec – a ja widzac strach w jego oczach o to, ze zapewne zakoncze nasz zwiazek tu i teraz zrobilam cos nieoczekiwanego….przytulilam go i powiedzialam, ze to juz jest przeszlosc i ze to sie nie liczy i na prawde tak myslałam. On uwaza to za moment przelomowy utwierdzil go w przekonaniu, ze to jest to i ze to jest na cale zycie.
        Jestesmy bardzo szczesliwa rodzina…ja wyszlam z roli tej z problemami bo uwierzylam ze tworzy mnie DUZO wiecej innych fajnosci:). a on nie musi juz sie domyslac, obawiac, kombinowac bo wie, ze ponad wszystko cenie jego i swoje dobre samopoczucie i spokoj.
        Mam nadzieje, ze ten post pozwoli ci uwierzyc ze warto czasem zaryzykowac..bo na prawde warto!

        fausta
        Uczestnik
          Liczba postów: 134

          buczka dziękuje za odpowiedź. Zazdroszcze Ci tego że Cię taką zaakceptował. Mam nadzieje, chciałabym, żeby i mnie taką zaakceptowano. Tyle że jak narazie czuję sie jak oszustka pokazując to tylko dobre "ja", które trzyma nerwy na wodzy, radzi sobie z problemami.
          A czy Twój partner nigdy nie poczuł że niszczysz coś w jego życiu, że utrudniasz?

          nevermind1812
          Uczestnik
            Liczba postów: 129

            fausta zapisz:
            „Mam problem ze sobą. Nie umiem przeżywać chwil z moim chłopakiem tak jak bym chciała. On jest wręcz ideałem, czasem robi coś nie tak ale gdy tylko mu o tym mówie, wysłuchuje mnie i stara się to zmienić.
            Jednak dużym problemem jest to że jest z normalnej rodziny. Takiej gdzie wszystko jest na swoim miejscu, każdy siebie szanuje. Boje się tego, że w jego życiu jest zbyt bezpiecznie, za bardzo wszystko poukładane i poprawne, że ja mu to wszystko popsuje.
            Innym razem chęć bycia samej, radzenie sobie samemu bo tak łatwo. Boję się że nie potrafię być tak odpowiedzialna. ”

            pod tym mogę się podpisać.
            radzę powiedzieć wszystko i czekać na rozwój wydarzeń 😉
            myślę że jeśli Tobie zależy i jemu to wszystko się ułoży

            pozdrawiam:)

            buczka
            Uczestnik
              Liczba postów: 196

              Hej Fausta,
              mysl o tym ze mu utrudniam zycie byla chyba moja domena bo czulam sie jak idiotka po kazdej klotni ktora sprowokowalam. Nieraz z placzem lecialam do niego i mowilam, ze moglby miec dziewczyne ktora nie ma takich problemow i z ktora byloby mu duzo latwiej tymbardziej ze zawsze mial gigantyczne powodzenie. Mysle, ze to ze jego poprzednia dziewczyna byla troche moim przeciwienstwem, nie chciala nigdzie wychodzic, nie imprezowala, byla bardzo zamknieta w sobie i nie lubila poznawac nowych ludzi – troche mi pomoglo:). I sadze ze "na to go zlapalam" bo najpierw poznal moja super imprezowa i odwazna strone, jak jeszcze nie bylismy razem, ktora skwitowal stwierdzeniem ze chyba nie ma u mnie zadnych szans i ze sie mnie w zasadzie boi 🙂 a pozniej zobaczyl ze jest gleboko we mnie cos nieodkrytego…niekoniecznie to cos bylo ladne, ale mowilo tez o wrazliwosci, uczuciowosci i o tym ze go potrzebuje, ze chce zeby ktos sie mna czasami zaopiekowal..
              Dosc szybko stwierdzilam, ze jesli chce ze mna byc musi wiedziec na co sie decyduje. napisalam do niego kilka listow ktore zostawialam na nocnej szafce, to samo ze skanami ksiazek z popodkreslanymi cechami ktore mnie dotycza. NIgdy nie ludzilam sie i nie wymagalam zeby on to wszystko zrozumial, wystarczylo mi tylko to ze to zaakceptuje i nie uzna za dziwactwo a jedynie za element mojej przeszlosci ktorego sobie nie wybralam…
              POdjelam po prostu ryzyko….i tym razem sie oplacilo.
              Licze na to ze Ci sie uda!!!!!

              fausta
              Uczestnik
                Liczba postów: 134

                Jestem pełna podziwu Twojego podejścia do tego. Też zawsze chciałam stawiać na szczerość ale jakoś mi to nie wyszło. Jestem szczera ale w innych sprawach. Jeśli chodzi o przeszłość to jest już wielki problem. Ale warto budować coś porządnego mimo tego problemu, tak jak Ty. Nie mam pojęcia jak się do tego zabrać ale wezmę się za to. Bo mi zależy.
                Jesteś takim typem osoby przebojowej, że tak powiem :). Ja nie, bo nawet nie lubię taka być. I trochę się też tego obawiam, że nie wiem, czy mam mu coś do zaoferowania, w takim kontekście bycia z nim i jego znajomymi. Ale to głupie myślenie. Bo jestem jaka jestem i taka też będę.
                Więc idąc Twoim przykładem pokaże mu jaka jestem. Okaże się czy to jest w stanie przetrwać. Jeśli tak będę szczęśliwa.

                fausta
                Uczestnik
                  Liczba postów: 134

                  Jeszcze jedno mi się nasuwa. Zawsze jak mam jakiś problem czy coś mnie dręczy rozprawiam się z tym sama, dopiero potem mu o tym mowie. Nie chce go martwić, czy robić z siebie jakąś biedaczkę, która ciągle potrzebuje wsparcia. Ale to chyba głupie, no nie wiem. Ja np chciałabym wiedzieć czy coś go dręczy…

                  nevermind1812
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 129

                    a mi się wydaje że to działa na tej zasadzie że nie chcemy martwić drugiej osoby naszymi problemami, chcemy się sami z tym uporać, a dodatkowo wiedzieć co dręczy tą drugą osobę, tak żeby jej pomóc a jednocześnie nie martwić swoimi problemami. Wiem że to dziwne, ale "Czym jest miłość jeśli nie najdziwniejszym z uczuć?" 😛

                    buczka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 196

                      Hejka,

                      fajnie, ze moglam cos podpowiedziec. Ja tez do tego wszystkiego nie doszlam tak od razu – po prostu mialam juz dosc bycia z osobami ktore wcale mnie nie znaly tak na prawde..bo z jednej strony nie chcialam sie im cala pokazac a z drugiej oni tez nie zadawali zbyt wielu pytan. Ile tak mozna?
                      Co do twojego ostatniego posta pomysl sobie na pocieszenie, ze nie mowiac facetowi czy ogolem innym osobom o tym co nas dreczy czy z czym mamy problem kastrujesz te osoby z mozliwosci wykazania sie, pomocy Ci i wsparcia w potrzebie. Nie dla kazdego te opcje sa atrakcyjne 🙂 ale jest wielu facetow ktorzy lubia sie troszczyc o kobiete i maja zmysl opiekuna….wiec moze Twoj jest jednym z nich? jak nie pokazesz sie z tej potrzebujacej delikatnej strony to sie nie dowiesz..a moze on tak jak i moj partner okaze sie bardzo ciepla osoba, skora do pomocy. we dwoje zdecydowanie razniej przechodzi sie rozne problemy…
                      🙂 pozdrowionka!

                      mariuszekgarnuszek
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 339

                        Witam

                        Mysle ze aqby otwarcie powiedziec "sluchaj mam skopana rodzine moge byc crayzy bo w w takiej rodzinie wszyscy sa pieprznieci", nalezy byc w pelni swiadomym problemu, byc, jak to mozna okreslic, "swiadomym dda.

                        Wiele osob umniejsza problemy aby zachowac dobre wspomniena. Zeby "nie bolalo".

                        Osobiscie zle sie czulem w zwiazkach z osobami z tak zwanych "normalnych domow". Czegos (oj wiadomo czego 😉 ) mi brakowalo.

                        W ogule, wiekszosc dda ma to do siebie ze w zwiazkach a szczegulnie tych "normalnych" czuje sie jakos dziwnie.

                        Ja pomimo lekow nie ukrywalem ze pochodze z takiej rodziny, przynosilo to dosyc dobre rezultaty. Zrozumienie a takze wybaczenie wielu dziwnych zachowan, chocby odruchow nerwowych jakich sie nabawilem w zwiazku z dzilalnoscia cholernych mamusi i tatusia.

                        Nie ukrywam takze ze jestem dysklestykiem (co nie znaczy ze nie potrafie czy nie lubie pisac). I znowu tak jak we wspomnianym przypadku przynosi to zrozumeinie i odpuszczenie sobie wieszanie an mojej osobie takj zwanych psow.

                        Temat zwiazkow osob skrzywsdzonych w dziecinstwie pzrez wlasnych oipiekonow jest bardzo rozlegly. Mozna by o tym pisac i pisac.

                        Pozdrawiam

                        —————————————————
                        http://679347.blogspot.com/

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.