Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Związek DDA
-
AutorWpisy
-
Cześć. Pochodzę z rodziny alkoholowej, mój ojciec był alkoholikiem i przemocowcem, znęcał sie psychicznie na mojej matce i bratu, zdarzały się też przypadki znęcania fizycznego. Moja mama po rozstaniu z ojcem i wyprowadzce wpadła również w alkoholizm. Były to ciągi, które trwały nawet do 3 tyg nieustającego picia. Ojciec zmarł 3 lata temu, matka piję bardzo rzadko, raz w roku zdarzy jej sie ciag parodniowy. Moje pytanie jest do osób, które są DDA, jak wyglądają wasze związki? Czy jesteście szczęśliwi, jak bardzo dzieciństwo odbija się na waszym związku ? Wzorca z domu nie miałam dobrego, rodziców zwiazek był bardzo oschły, bez uczuć, była przemoc, alkohol i zdrady. Jestem w 5 letnim związku i mam wrażenie że powtarzam schemat z domu. Obiecałam sobie że nigdy nie stworzę takiej relacji jak moim rodzice. Po 5 latach się obudziłam że jest prawie identyczna. Mam 30 lat, jestem w 5 letnim związku w którym tkwię, a nie wiem czy jestem szczęśliwa. W ciągu 5 lat była zdrada partnera, fizyczna-pocałunek na imprezie, tłumaczy się że był pijany i ledwo to pamięta, ale również nie raz emocjonalna, flirt z innymi kobietami, pisanie z „kolezankami” I tłumaczenie się że ja jestem dla niego oschła, że nie potrafię okazywać uczuć, że nasz seks jest słaby, no i że czuję sie jakby żył z koleżanką a nie kobietą. Im więcej on mi tak mówi, tym ja bardziej się zamykam na niego, nie ufam mu, nie potrafię się przełamać co do okazywania uczuć i jest mi naprawdę ciężko dać coś od siebie. Wiem że dużo winy jest we mnie, jestem osobą strasznie nerwowa, wybuchowa, potrafię zrobic awanturę z niczego, jestem zimna i nie okazuje uczuć. Po prostu mam ogromny wstręt do ludzi, nie potrafię nikomu zaufać. Partnera traktuje jak wroga. Chodziłam na terapię dzięki której zrozumiałam wiele swoich zachowań, przerwałam ja i po 2 latach znowu się zapisałam, bo czuje ze niszczę sobie życie, ale również i partnerowi. Przeraża mnie to że przy każdej kolejnej awanturze, jest coraz gorzej. Coraz więcej wyrzygiwania sobie przeszłości, wyzwisk a nawet doszło do przepychanek. Kocham go, ale widzę że się wykańczamy psychicznie, boję się że stanie się tragedia. Czy jest szansa na uratowanie tego związku, czy w ogóle osoby z takich rodzin, z takimi przeżyciami są w stanie stworzyć zdrowa relacje ?
A dlaczego chcesz ratować akurat ten związek? Skoro nie wygląda on na szczególnie obiecujący… Przy takich klimatach w domu Wasze dzieci chyba nie byłyby zbyt szczęśliwymi ludźmi.
Pocałunek na imprezie (zależy jaki i czy tylko pocałunek) – może to zdrada, a może nie – ale na pewno musiało to być dla Ciebie bardzo żenujące i nieprzyjemne.
Że „to było po pijaku” – bardzo dziecinne tłumaczenie.
Pisanie (skryte lub jawne) z kilkoma innymi kobietami – to już na grubo…
Może masz problem z odkryciem swojej kobiecości i dlatego wydaje Ci się, że „nie zasługujesz” na lepszego partnera?
Zdrowej relacji raczej nie da się stworzyć bez okazywania sobie nawzajem uczuć. I tu terapia zdecydowanie jest bardzo fajnym rozwiązaniem.
Dlaczego ten ? Pewnie dlatego, że go kocham, że jest to jedyna osoba z którą potrafiłam stworzyć zwiazek, zazwyczaj w innych relacjach, kiedy zaczęły wchodzić uczucia po prostu uciekałam. Na codzień jesteśmy super kompanami, uwielbiamy spędzać ze sobą czas, mamy wspólne pasję. Duża część kłótni i naszej gorszej relacji jest przez napady furii, rozpętanie awantury z niczego No i tutaj akurat jest w tym moja broszka z czego też wiem z poprzedniej terapii, że sama podświadomie szukam awantury, bo tak zostałam nauczona w domu. Kiedy jest okej, czuje niepokój. Zdrada była po 3 miesiącach związku, był to tylko pocałunek z obca dziewczyna na imprezie-widziałam ich cała konwersacje, tutaj nie mam wątpliwości. Ja w ten czas utrzymywałam kontakt z osobą z którą coś mnie kiedy łączyło, kontakt typowo koleżeński, on twierdzi że bardzo go to bolało i zrobił to typowo po złości, żebym też sie tak poczuła i że po pijanemu nie myślał. Przeraża mnie jednak fakt potrzeby pisania z koleżankami, fakt czytając te rozmowy nie ma tam podstaw do zdrady, ale głowa i myśli swoje robią. Nie jestem w stanie mu zaufać na tyle żeby wierzyć mu w jego słowa że to tylko rozmowa. Ostatnia jego rozmowa była w październiku, faktycznie na relacjach koleżeńskich z koleżanką z pracy. Mimo to i tak czuje niepokój, że coś może ich połączyć. Dzieci mieć nie możemy i tutaj jest kolejny nasz problem, który gdzieś z tyłu głowy siedzi. Co do mojej kobiecości, lepiej sie czułam z tym w relacjach „na chwile „, nie musiałam się angażować, brać odpowiedzialności, ktoś był, a jak coś mi nie odpowiadało to po prostu urywałam kontakt, tutaj przerasta mnie to wszystko. Nie nadaje sie ewidentnie do zdrowej relacji, widzę to doskonale. Mogłabym znaleźć innego partnera, pewnie i by tak było gdybyśmy zakończyli ten związek. Tylko uważam że jeżeli 5 lat walczymy, 5 lat sie staramy, wprowadzamy zmiany i chcemy dalej walczyć-partner nawet bardziej niż ja, również zdecydował się na terapię, ponieważ jest z rodziny dysfunkcyjnej gdzie matka DDA, typowa furiatka, wszystko załatwiała krzykiem, nie potrafiła okazywać im uczyć. Jak to partner mówi, była identyczna jak ja 🙂 więc dlaczego mam rezygnować? Czy w innym związku będzie lepiej ? Czy to nie jest problem również mój? Jeżeli nie pójdę na terapię i nie będę się leczyć, to stworzę taka sama relację, czyt. Niespokojna, emocjonalna, awanturnicza. Mam takie wrażenie jakbym sama tego chciala, po 5 latach widzę odbicie związku moich rodziców. Jest to straszne. 😔
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez
Pelnanadziei.
Widzę, że nie pozostajecie sobie dłużni ;)))
Wygląda na to, że są u Was problemy z wyrażaniem złości i z bliskością.
Ale tak poza tym, myślę, że mimo tego całego armageddonu oboje macie dużą samoświadomość, wiedzę dlaczego jesteście w tym, a nie innym miejscu i wiecie czego chcecie. A to już bardzo dobre podstawy, żeby coś konkretnego zrobić.
No niestety nasz związek opiera się na słabym fundamentach, od samego był to „chory” zwiazek. Tylko wtedy człowiek tego nie zauważał. Tylko ciekawie mnie to, czy komuś udało się „uratowac” taki zwiazek poprzez terapię, uratować sobie przede wszystkim. Nie ukrywam że chciałabym mieć kiedyś rodzinę, ale nie wyobrażam sobie powtórzyć patologii jaka miałam w domu.
Ja mam taką fantazje, że jest kilka rodzajów związków:
Idealne – gdy porozumienie między partnerami jest na każdej płaszczyźnie i wydają się być stworzeni dla siebie; niestety, cześć takich związków kończy się śmiercią jednego z partnerów lub rozstaniem z powodu głupiego splotu okoliczności. Gdy jesteś w czymś takim, to jakbyś już nie był DDA – co nie znaczy, że stajesz się nietykalnym dla czasu, wypadków i chorób.
Połowiczne – gdy jest rozmowa i przyjaźń, ale chemia „leży”. Często nie ma to związku z DDA.
Burzliwe – gdy jest wzajemna fascynacja, lecz brakuje w tym wspólnoty celów, umiejętności rozmawiania, chęci wyjścia naprzeciw albo zaufania; to schemat dla osób DDA, które próbują.
Z doskoku – tak, żeby czerpać pozytywy ze związku (bliskość fizyczna, seks, wspólny wyjazd) przy jednoczesnym unikaniu negatywnych stron (konieczność kompromisu, dialogu, uwzględniania zdania partnera i znoszenia jego nawyków); to schemat typowy dla DDD, które kombinują 😉
Nieistniejące – czyli brak jakichkolwiek prób stworzenia związku; jeśli jest mama w tym samym domu lub chory tata wymaga opieki, jest to tym bardziej kuszące; ten schemat wybiera wiele osób z DDA, które się poddają.
Na pewno mieścisz się w jednym z nich 😉
Ja przynajmniej dwa razy traciłem osoby dla mnie ważne i związki dobrze rokujące, przez splot okoliczności lub śmierć…
Czasem wolałbym może, żeby nie były one aż tak idealne, ale żeby los dał mi szansę jeszcze o nie powalczyć…
-
Ta odpowiedź została zmodyfikowana 2 lat, temu przez
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.