Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Związek z DDA

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 97)
  • Autor
    Wpisy
  • Karmana
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Witajcie. Proszę o radę. Poznałam wspaniałego mężczyznę (ok. 40 lat, ja mam 32), ale mam z nim poważny problem. Otóż, na początku, kiedy nie wiedziałam jeszcze jakie miał nieciekawe dzieciństwo, strasznie mnie denerwowało jego zachowanie. Nie mogłam tego zrozumieć. Parę razy nawet chciałam definitywnie zakończyć tę znajomość. Przedstawiało się to tak, że przez jakiś czas bardzo o mnie zabiegał, mówił komplementy. Potem nie odbierał telefonów. Czasem przez kilka tygodni. Po tym czasie znowu dawał znać, że żyje. Zapraszał mnie na randki, na których przytulaliśmy się i całowaliśmy. Potem nie wiadomo dlaczego przepraszał i mówił, że bardzo mnie szanuje, ale to nie powinno się wydarzyć i chce przyjaźni. Potem zachowywał się niekonsekwentnie, bo traktował mnie jako kogoś więcej niż przyjaciółkę. Potem znowu ochłodzenie. Po ostatniej takiej akcji powiedziałam, że mam tego dość i nie chcę kontynuować znajomości na takich zasadach. To była rozmowa telefoniczna, kiedy po wykrzyczeniu mu tych słów odłożyłam słuchawkę. Parę dni później stał pod moim domem z kwiatami i powiedział, że musi mi o czymś powiedzieć. Opowiedział o tym, że wychowywał się w rodzinie, w której ojciec nadużywał alkoholu. Potem w domu dziecka i rodzinie zastępczej i że ma problemy z zaufaniem. Boi się porzucenia itp. Powiedział, ze mnie kocha i chce, żebyśmy sprobowali jednak być ze sobą. Jednak poprosiłam o czas do namysłu. Mimo, że również bardzo mi na nim zależy, boję się, że wywinie mi jakiś numer. Z drugiej jednak strony jakbym nie poznała jego historii, to nie powiedziałabym, że jest po takich przeżyciach. Normalny, wykształcony facet o wielu pasjach. Sama nie wiem…poradźcie jak postąpić?

      Dahlia Rose
      Uczestnik
        Liczba postów: 475

        Opisze ci z perspektywy zony mezczyzny DDA.W ciagu malzenstwa przerobilam:
        -usilowal wpasc w alkoholizm
        -usilowal wpasc w kilka innych nalogow
        -na poczatku poswiecal mnie dla jakis typow nic nie wartych bo musial miec grupe znajomych
        -priorytetem w jego zyciu bylo byc docenionym i pochwalonym
        -jak go poznalam nie umial sie normalnie nawet przytulic
        -napady zlosci,pretensji,ciagla kontrola wszystkiego dookola-oczywiscie mnie mial gdzies
        -obwinianie mnie o wszystko
        -chcial dac noge z naszego zwiaku jak tylko stawialam jakiekolwiek wymagania-mozesz sobie wyobrazic jakie maialm poczucie bezpieczenstwa wtedy#
        -rodzine traktowal jak kolonie karna a malzenstwo dla niego to wymyc gary i poodkurzac
        -obrazanie i odsuwanie na porzadku dziennym
        Dzis jest lepiej nie powiem ale ta walka mnie zniszczyla.Mam silna nerwice i chyba poczatki depresji a moj malzon strasznie zdziwiony ze tak sie bidok strasznie stara a ja nie mam sily docenic.Nie zdziwie sie jak mnie wyrzuci jak stara zepsuta zabawke.Ze swojej strony zycze powodzenia moze bedziesz miec wiecej sily niz ja.

        Edytowany przez: maszkara, w: 2014/12/02 10:23

        Edytowany przez: maszkara, w: 2014/12/02 10:25

        Afektywna
        Uczestnik
          Liczba postów: 836

          rozumiem Cię bardzo dobrze. Mężczyźni DDA/DDD są bardzo atrakcyjni, wrażliwi, inteligentni, przystojni… Fajni jako znajomi, ale w związku…. Boję się tego próbować, tym bardziej, że sama mam depresję i borykam się ze stanami lękowymi…
          Dwoje DDA/DDD to mogłaby być mieszanka wybuchowa….

          Edytowany przez: Afektywna, w: 2014/12/02 11:46

          traveler
          Uczestnik
            Liczba postów: 83

            Wydaje mi się, że nie można też generalizować, że wszyscy w związkach ddd/dda są trudni w obcowaniu. Chyba że mowa o tych, którzy nic z sobą nie robią albo pracują nad sobą bez efektów. Bo ja ostatnio słyszałem znów wypowiedź ludzi, którzy pracowali nad sobą i chcieli się zmienić. Włożyli w to serce i efekt był taki, że poznając mechanizmy i możliwość radzenia sobie jeszcze bardziej umocnił związek. Najważniejsze było to że nauczyli się szczerości czasem do bólu. Znam związki ludzi DDA i AA, którzy są dla mnie przykładem i to czasem o wiele większym niż związki w których nie było tyle patologii.
            Ale tak jak mówię ktoś musi pracować solidnie nad sobą, nie sam ale z mądrzejszymi ludźmi od siebie. Przemiana nie dokona się bez wyborów.

            mase
            Uczestnik
              Liczba postów: 9410

              Nie można uogólniać i na podstawie tego, że ktoś ma źle wnioskować, że inny też tak będzie miał. Wchodzenie w związek z osobą z problemami emocjonalnymi jest pewną niewiadomą i może być różnie. Wszystko zależy od stopnia świadomości tej osoby i chęci do zmian. Twój mąż Maszkara zaczynał chyba z zerową wiedzą o swoich problemach i równie niską potrzebą, żeby coś zmienić. Ale jeżeli komuś zależy i chce się zmieniać to dlaczego go skreślać. Zawsze przedstawiasz wszystkich facetów na jednym poziomie, a nie każdy musi być taki sam jak Twój mąż. Wszystko zależy od człowieka i jego chęci do zmian.

              Jeszcze 3 lata temu nie ufałam nikomu, byłam zamknięta w sobie, nie potrafiłam wyrażać uczuć, nie wiedziałam nawet, że mam jakiekolwiek potrzeby bliskości. Do tego miałam dużą potrzebę kontroli. A teraz jestem zupełnie inną osobą.

              Ja nie wiem czy ten facet jest warty zachodu czy nie i nikt tego nie wie. Karmana Ty musisz sama podjąć decyzję kierując się swoją intuicją i emocjami. Chciałam tylko napisać, że nie można wszystkich skreślać z miejsca bo ktoś jest DDA i na pewno zatruje życie drugiej osobie. Nikt nie wie co będzie, czy podejmuje słuszne decyzje i dokonuje dobrych wyborów. Gdyby się okazało, że sytuacja się powtarza, że ten facet znika i nie ma z nim kontaktu, że nie ma chęci do współpracy to wtedy sytuacja jest jasna i nie ma sensu pchać się w taki związek. Ale czy tak będzie czy wręcz odwrotnie tego nie wie nikt.

              hans
              Uczestnik
                Liczba postów: 18

                Ja mam za sobą wieloletni staż w związku z klasycznym DDA. I jedno wiem bycie DDA ( jest to teraz bardzo modny temat ) nie usprawiedliwia wszystkiego. DDA to nie choroba. Czasem taka osoba ma po prostu przykry charakter.

                Proszę o komentarze do tego poniższego arytkułu:

                http://itc1.nazwa.pl/s/itc1_8/index.php/partnerzy-dda

                Rav
                Uczestnik
                  Liczba postów: 8

                  Hej, z drugiej perspektywy spogląda się na cały syndrom chyba inaczej. Moim, może nieco zbyt logicznym zdaniem, musisz zadać sobie szereg pytań. Trzeba umieć w związkach z nami, DDA umieć wskakiwać w pozycję zdystansowania i mieć w pamięci, że cały system odczuwania emocji jest w nas nieco przesunięty. Wyobraź sobie, że rozmawiasz z kimś kto funkcjonuje i widzi świat w czymś co można by porównać do warunków wojennych. Brak zaufania lub bardzo szybkie tracenie takiegoż jest chyba najbardziej dominującą cechą. Żyje nam się trochę jak wilkowi wyrzuconemu z watahy. Wszędzie widzimy zagrożenia. Uzbroić należy się w ocean czułości i nauczyć się ją okazywać nawet w obliczu głęboko posuniętej postawy obronnej. Najlepiej jakby twój partner zdobył się na odwagę i dołączył do terapii która pozwoliłaby mu się zdystansować i dała tobie w ten sposób wytchnienie od tych wszystkich burz jakie niechybnie będą obecne. Zapytaj siebie samą czy ta czarna dziura jaka się w nim dawno temu zagnieździła nie przeroście Cię. To bardzo ważne, dla obu stron, bo łatwo nas zranić i pogłębić ten sran wiecznego poczucia oblężenia. Naprawdę wiele by pomogła terapia, pogłębiłaby świadomość Twojego wybranka, a wtedy, uwierz mi byłby atrakcyjny jak nikt inny. Bo większość DDA to nad wyraz bystrzy ludzie. Życzę szczęścia.

                  skrzat
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 611

                    ja jestem DDA  i mój maż tez jest DDA .

                    Jesteśmy ze soba od około 12 lat , w tym 10 lat małżeństwem,  maż mnie szanuje, slucha co mowię, ja go szanuję, słucham co on mówi….  ale my oboje od lat pracujemy nad sobą – każde z osobna nad samym soba – a nie nad zwiazkiem.

                    Jako dda mamy tez własne „nałogi”, „kompulsje”, „obsesje”……  ale o WSZYSTKIM e sobą rozmawiamy i jestesmy ze soba szczerzy.  Często nie zgadzamy sie ze sobą, bo każde z nas jest inne i ma wlasne poglądy … ale zrozumienie jest  na co dzień i jak na razie – jestesmy szczęśliwi 🙂

                    Kelef
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 50

                      Anna, czytając Twoją wypowiedź widzę siebie sprzed kilku lat… Moim zdaniem od Ciebie niewiele zależy, to On musi zacząć nad sobą poważnie pracować. Sama świadomość tego, że jest się DDA niewiele zmienia(przerabiałem to, opcja „sam sobie z tym poradzę” nie działa).
                      Tak jak pisze Maszkara, musi być świadoma tego w co wchodzisz, i ile to Cię może kosztować – nie jest to podpowiedź, że masz go skreślić od razu, bo jest ryzyko 🙂

                      Przy okazji tego tematu chciałbym się podzielić swoją obecną sytuacją( w jakiś sposób to też pokazuje, jak syndrom DDA „dziwnie podpowiada”.
                      Jestem DDA, jestem po rozwodzie, później jeszcze kilkuletni jeszcze bardziej nieudany związek… Od 3 lat jestem sam, wziąłem sobie do serca motto, że człowiek, żeby mógł być szczęśliwy z drugą osobą, najpierw musi być szczęśliwy sam ze sobą.
                      Była terapia, dużo pracy nad sobą i zacząłem być szczęśliwy sam ze sobą. Demony zostały okiełznane, wieczne poczucie zagrożenia znikło, pojawiła się pewność siebie, otwarłem się na ludzi. Ogólnie byłem zadowolony z efektów swojej pracy nad sobą… aż tu nagle zaczyna się właśnie sypać…
                      Jak już wcześniej pisałem, od 3 lat żyje sam. Wszystko było ok do niedawna. Poznałem pewną osobę, jesteśmy na etapie „koleżeństwa”, pierwszy raz od rozpadu mojego ostatniego związku, pierwszy raz zaczęło mi na kimś zależeć, pomyślałem, że mogło być coś z tego być. I od tego czasu cały mój jak dotąd  wypracowany „racjonalny tok myślowy” szwankuje. Z jednej strony chce zrobić krok, żeby było z tego coś więcej niż koleżeństwo, ale to automatycznie przywołuje uczucie leku, że się nie uda, że nie umiem stworzyć wartościowego związku. Do tego spada poczucie własnej wartości, że nie jestem wystarczająco „atrakcyjny” by ją „zdobyć”. Ciągle szukam kontaktu z nią, mam prawie maniakalne myśli jak sama się pierwsza nie odezwie(a jest raczej zamkniętą osobą), czuję się jak natręt (co by nie było, nie piszę 10 smsów dziennie;) ). Strasznie mnie to męczy i nie wiem co mam zrobić. Bo znów jak kiedyś zaczyna we mnie płynąć rzeka złych myśli.
                      Jedyne co przychodzi mi ostatnio do głowy to spotkać się z nią i powiedzieć, że musimy zerwać ze sobą kontakt, bo mi na niej zależy, a to boli(ale sam wiem, że to wybitnie głupia myśl).

                      Wiele zmieniłem w swoim życiu na lepsze, ale teraz mam wrażenie, że syndrom DDA jest nieuleczalny…

                      Alisa
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 342

                        Anna,
                        jeśli Twój partner ogranicza się do informowania Ciebie, że miał trudne dzieciństwo i nic z tym nie robi (terapia, 12 kroków itd.), to masz marne szanse na spokojny związek.

                        Mateusz,
                        moim zdaniem to nie jest tak, że syndrom DDA jest nieuleczalny. Trafiajac na nową sytuację w życiu, po prostu potrzebujemy wiedzy co robić i wsparcia (kiedyś wiedziałeś jak budować związki opierając się na wiedzy którą po prostu w życiu dostałeś, teraz nad sobą pracujesz i od nowa uczysz się jak te związki budować, co nie jest łatwe).

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 97)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.