Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Życie w przeczekaniu – potrzeba opieki nad sobą

Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
  • Autor
    Wpisy
  • TTg
    Uczestnik
      Liczba postów: 1

      Długo noszę się z napisaniem czegoś na tym forum. Ciężko mi w życiu. Ale o co chodzi z tematem?

      Mam ciągłe i nieodparte wrażenie, że żyję czekając na coś… Nie przywiązuję się do niczego w moim życiu, bo mam wrażenie, że to jest wszystko tymczasowe. Nie angażuję się, bo to tylko przeczekanie. Mieszkanie, praca, życie codzienne – czekam tylko nie wiem, na co. Nie zadomawiam się. Męczy mnie to uczucie a jednocześnie nie umiem inaczej. Czy ktoś ma podobne odczucia? Czy jest coś, co pomaga?

      Czytam książki, próbowałam terapii ale nie umiem zidentyfikować się z nikim, znajduję tylko różnice pomiędzy innymi a tym jak ja się czuję i co ja przeszłam…

      Natomiast drugi człon tematu odnosi się do moich autodestrukcyjnych zapędów. Im lepiej i spokojniej jest w moim życiu, tym gorzej się czuję. Czuję przytłoczenie i pustkę i smutek. I odkąd pamiętam dążę tylko do zadawania sobie krzywdy (od samookaleczenia aż do używek) żeby tylko móc się nad sobą zaopiekować – w tych złych działaniach nigdy nie chodziło mi o samo to negatywne działanie a o pomoc samej sobie po wszystkim. Tylko wtedy czułam, że zrzucam na chwilę ciężar z barków, oczyszczam głowę, resetuję się.

      Wyplątałam się z tego błędnego kręgu już ponad rok temu ale im jestem dalej tym jest tylko gorzej, poczucie przytłoczenia narasta a mi nic nie daje ulgi, wracają fobie, wyalienowanie i lęki. I ciągła pustka. Nie widzę wyjścia z tego wszystkiego, chciałam się chyba tylko tymi odczuciami podzielić.

      mmmmmmart
      Uczestnik
        Liczba postów: 27

        Witamy na forum:-)
        Myślę, że znam to uczucie. W jedynej rzeczy, która w życiu mi wyszła, tzn w pracy mam stanowisko kierownicze i wciąż mam z tyłu głowy, że to tylko „na chwilę” i że w każdej chwili mogę z tego stanowiska zostać zdjęta z jakiegoś powodu. Z moimi podwładnymi mam taki kontakt, jakbyśmy byli pracowali na równym stanowisku, nie zachowuję się jak ich kierownik właśnie z tego powodu, że mam z tyłu głowy to, że w każdej chwili mogę przestać być ich szefem.

        Mam silne poczucie „tymczasowości” odnośnie bardzo wielu rzeczy i relacji.

        Ślady po samookaleczeniach również mam, choć już dzisiaj pokryte tatuażami, widać je tylko pod światło. Kiedy się cięłam (było to kilkanaście lat temu), był to niemy krzyk rozpaczy i prośby o pomoc, ale nie chciałam pomóc samej sobie, tylko chciałam, żeby ktoś mi pomógł, chociaż wtedy o tym nie wiedziałam. Może też prosisz tym o pomoc nie samą siebie, ale kogoś innego?
        Ostatnio pisałam notatki na terapię i napisałam: „mam w sobie prymitywne, dziecięce potrzeby – chciałabym, żeby ktoś się mną zaopiekował”. Myślę, że mam wiele niezaspokojonych potrzeb z dzieciństwa i potrzeba zaopiekowania się mną jest jedną z nich.

        Piszesz, że próbowałaś terapii, terapię lepiej przejść niż jej spróbować. Jestem na początku terapii i boli o wiele bardziej niż przed jej rozpoczęciem, czuję się tak jakbym rozdrapała stare rany. Nie jest dobrze w takim stanie porzucać terapię.

        Meliska
        Uczestnik
          Liczba postów: 98

          Witaj. Odnosząc się do Twojego wpisu, ja mam podobnie. Również mam poczucie przeczekania życia. Jeśli chodzi o obowiązki związane z pracą czy studiami, realizuje bez przeszkód i to na wysokie noty, jeśli chodzi o działanie związane z moimi pasjami, coś mnie blokuję. Być może jest to lęk albo ocena tego co robię. Pojawiają się myśli typu, że nie zrobię czegoś, bo będzie nie za dobre, niewłaściwe, niedopasowane. Cały czas staram się jakoś dopasowywać do innych w tym co robię czy tworzę, bo raczej chodzi o pasje artystyczną. Męczy mnie to już. I tak sobie czekam, na błysk natchnienia, a to czekanie zamienia się w dni, dni w miesiące, a miesiące w lata… I nie podejmuje żadnych działań w rezultacie. Z drugiej strony tak jest łatwiej, bo nie dzieje się nic złego, to takie ochraniające, można w ten sposób uniknąć przykrości, niepowodzeń i innych niemiłych sytuacji. Kiedyś przez swoją pasje byłam stalkowana. To też wyrobiło jakieś piętno, że wydaje mi się, że za każdym razem kiedy do niej powrócę, tak będzie. Czuję się jakaś rozerwana pomiędzy tym, co chciałabym robić a tym na co sobie pozwalam. Gdzieś tam wewnątrz wiem, że to małe dziecko we mnie bardzo chciałoby wrócić do tego co sprawiało mu radość… A ja mu na to nie pozwalam…

        Przeglądasz 3 wpisy - od 1 do 3 (z 3)
        • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.