Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Życie z rodzicami

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 16)
  • Autor
    Wpisy
  • Albatros
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Cześć,

      piszę ot tak, żeby podzielić się oraz zobaczyć jak temat widzą inni, więc będę wdzięczny za każdą odpowiedź.

      Jestem 28 letnim dda mieszkającym z rodzicami, niezależny finansowo co się zmieniło stosunkowo niedawno. Wcześniej żyłem na łasce rodziców i często miałem wypominaną kromkę chleba przez co czułem się fatalnie tzn. nie cały czas, bo okresowo pracowałem i zarabiałem pieniądze jednak nigdy nie trwało to długo a zarobione pieniądze wydawałem na używki, kompletnie nierozumiejąc, że w „normalnym życiu” trzeba opłacić mieszkanie, kupić jedzenie itp…. No teraz to się zmieniło jestem wolny od używek, jestem niezależny przynajmniej w kwestii finansowej. Płacę rodzicom za mieszkanie, na rachunki, jedzenia, sam kupuję jedzenie i sobie gotuję. Dla mnie to duży krok na przód.

      Problem polega jednak na tym, że jestem jakoś uwikłany w życie rodzinne i czasem czuję jakbym nie miał własnego. Moja matka jest pijącą alkoholiczką, często robi mi awantury, wzbudza poczucie winy jaka to ona biedna a ja zły i niedobry. Ja się bronię jak mogę, ale mimo wszystko jej manipulacje mnie zatruwają. Czuję jakbym się litował i miał jakiś obowiązek pomagania jej, często mi jej żal i myślę, że bezemnie sobie nie poradzi ( a w koncu jest dorosła :-/ ).

      Z ojcem mam w miarę dobre relacje, ale kiedy coś o mnie prosi to ja się denerwuję i kompletnie nie mam rozeznania kiedy coś zrobić i siebie nie krzywdzę a kiedy tak nie jest i jestem wykorzystywany. Najchętniej bym nic nie robił ,ale zdaję sobie sprawę, że mieszkamy pod jednym dach i jakieś obowiązki do mnie należą. Z drugiej strony mógłbym się odciąć i mieć wszystko w dupie! tylko, że tak nie potrafię, mam to pierdolone poczucie obowiązku przez co mam poczucie marnowania swojego życia.

      Wiesz wszystko by było w porządku gdyby te relacje były „normalne” wspierające,to wtedy bym mógł sobie mieszkać i nie marudzić,  a nie tak jak u mnie w domu ,że każdy każdego tylko wkurwia i pcha w dół :-/ .

      Nie wiem na ile to co opisałem, jest zakrzywione.

      Nie wiem czego chcę,bo często sobie mówię jest ok nie musisz nic robić.

      Wiem, że nie mam nad tym wszystkim kontroli, ale może dzieląc się tym z wami i czytając odpowiedzi urodzi się coś nowego, konstruktywnego 🙂

      Pozdrawiam Maciek.

      traveler
      Uczestnik
        Liczba postów: 83

        Z mojego doświadczenia to najlepiej jest się usamodzielnić najpierw wewnętrznie, sama dobra sytuacja finansowa albo wyprowdzka nie zawsze daje poczucie stabilności na pewno jest to ważne,potrzebne i budujące. Ale jeśli w w sobie nie poukładasz życia to będziesz mieć problem z przywiązaniem do rodziny. To się nazywa współuzależnieniem.

        traveler
        Uczestnik
          Liczba postów: 83

          Polecam Ci książkę „Miłość to wybór” o terapii współuzależnień wyd. W Drodze Paul Meier, książka Cię nie uzdrowi ale może rozjaśnić wiele Twoich wątpliwości. Moim zdaniem to najlepsza książka o współuzależnieniu.

          Albatros
          Uczestnik
            Liczba postów: 27

            Dzięki za odpowiedź,

            „najlepiej się usamodzielnić wewnętrznie”  Ostatnio miałem fajny okres poczucia takiej niezależności ten okres minął i znowu mi przeszkadza sytucja w domu. Wszystko zależy jakby od mojego poczucia akceptacji i bezsilności na daną okoliczność.

            traveler
            Uczestnik
              Liczba postów: 83

              Bo temat niezależności trzeba przerabiać i wałkować czasami, aż się utrwali. To jest jak z treningiem. Pamiętaj, że mechanizmy współuzależnienia wracają i to nie jest tak, że jak raz się odetniesz od rodziny, to już będziesz wolny. Daj sobie czas i sam jak piszesz, czasem to zależy  „od poczucia akceptacji i bezsilności”. Po jakimś czasie zobaczysz zmiany, że możesz widywać się z rodziną ale jesteś odrębną indywidualną jednostką i nie odpowiadasz za nich i to co się z nimi dzieje. Tylko masz swój system wartości, poglądów, uczuć, emocji, i prawo do takiego życia jakie Ty chcesz, i decydowania o sobie.

              martucha
              Uczestnik
                Liczba postów: 10

                witaj.

                Ja od kiedy się wyprowadziłam z domu rodzinnego to widzę, jak matka próbuje mnie „zagarnąć dla siebie”. W naszej rodzinie to ojciec jest uzależniony ale kilkanaście lat temu wyprowadził się z domu, więc mieszkałam z mamą tylko. Ale kiedy podjęłam decyzję że się wyprowadzam to najpierw był wielki bunt i obrażanie się z jej strony „ze skoro wolę płacić obcym ludziom za wynajem  niż mieszkać z nią to proszę bardzo” a potem była bardzo miła i chciała załagodzić swoją reakcję. Ja żyję skromniej niż gdybym mieszkała w domu, bo wiadomo że koszty są trochę większe jak się mieszka samemu niż jak wspólnie dzieli się rachunki. Ale był to pierwszy krok do tej niezależności, teraz widzę, że mimo iż nie mieszkam w domu muszę popracować jeszcze nad emocjonalnym uwikłaniem, Bo często gdy ona chce się spotkać lub zaprasza mnie do siebie na obiad a ja po prostu mam inne plany lub nie mam ochoty, to gdy jej mówię o tym, że mam inne plany, to od razu przybiera taki ton głosu jakbym ją raniła tym najgorzej na świecie, i potem mimo iż wiem że robię właściwie kiedy jej czasem odmawiam, to i tak czuję poczucie winy, znaczy to że jeszcze nie poradziłam sobie z tym… A ty nie myślałeś o tym by się wyprowadzić też? zwłaszcza że piszesz, że masz „aktywnie” pijącego rodzica w domu…

                Albatros
                Uczestnik
                  Liczba postów: 27

                  cześć martucha,

                  myślałem o wyprowadzce nie raz, tylko, że też mam to poczucie winy gdy dbam o siebie.  Do tego dochodzi to, że rodzicom dodatkowo pomagam w interesie i ojcu i matce, mam przekonanie, że „rodzinie trzeba pomagać” i te moje straty gdzieś w tym wszystkim zanikają… :-/ A wiem, że alkoholizm matki niszczy mnie po prostu.

                  Albatros
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    dzięki traveler.

                    Ona86
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 4

                      Cześć,

                      tak czytam Wasze wypowiedzi i opisane sytuacje są mi bardzo bliskie. Jestem córką alkoholika. Ojciec po dwóch nieudanych terapiach odwykowych (ok 7 lat temu) wyprowadził się z domu, był wtedy trudnym i agresywnym alkoholikiem. Mama zawsze chciała dla mnie i rodzeństwa jak najlepiej. Zawsze byliśmy sobie bardzo bliscy.

                      Mam 28 lat, czuję że już pora się usamodzielnić ale mam z tym duży problem. Nie dlatego, że nie chcę ale jak tylko pomyślę o wyprowadzce budzi się we mnie poczucie winy i lęk. Taka więź i być może nadopiekuńczość w stosunku do dorosłej przecież rodziny. Czuję, że z wiekiem ta niepewność i lęk się potęguje, martwię się co będzie dalej.

                      Nie wiem od czego zacząć i jak sobie poradzić. Czy wizyta u psychoterapeuty może mnie ukierunkować? Nigdy nie byłam u żadnego, tego typu specjalisty. Doradźcie proszę

                      martucha
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 10

                        myślę że dobry terapeuta nie jest zły :p w sensie jak masz kogoś poleconego to idź śmiało, nie tyle doradzi co zada ci może kilka pytań i sama sobie odpowiedz na pewne pytania….

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 16)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.