Witamy › Fora › Rozmowy DDA/DDD › Żyje z DDA i nie daję już rady
-
AutorWpisy
-
Podbijam temat, może ktoś ma podobne doświadczenia albo będzie mógł mi cokolwiek poradzić.
Od 7 lat jestem w związku z DDA jedno kilkuletnie dziecko i drugie w drodze. DDA po kilku terapiach chodzi do psychiatry bierze leki, ale bez skutku. Nerwowy, nie panuje nad sobą nad swoimi emocjami, często rani słowami. Nie dba o związek od kilku dobrych lat. Na początku przed terapią było inaczej zmienił się na gorsze, z czasem. Walczę tyle lat tłumaczę zachowanie, to że jest niewłaściwe co powinien robić. Niby przeprasza a za chwilę jest to samo, bardzo rzadko jest normalnie. Po tylu latach walki jestem sama wypalona, stałam się bardziej nerwowa i czuję się zniszczona od środka. Chcę odejść on mówi, że tego nie chce zmieni się, a ja nie wierzę w to i nie chce już czekać… Szkoda mi swojego życia i dzieci, bo niestety jego zachowanie odbija się na wszystkich w domu.Cześć,
Nie bardzo wiem co poradzić konkretnego, ale najogólniejsze jest zawsze, żeby zadbać o siebie i dzieci. Ja nie mam dzieci, więc to nieco inna sytuacja, ale z partnerką DDD rozstałem się, bo nie chciałem dłużej czekać, gdy sam poczułem wypalenie i zabrakło mi już pomysłów jak mogę się z nią dogadać.
Możesz też posłuchać tej audycji o związkach z perspektywy partnerów DDA (?Ja z DDA? z cyklu ?Na własne nogi?):
Hej.
Wiem o czym piszesz. Małżeństwem fizycznie jesteśmy 9 lat ale duchowo żona oddala się odemnie z dnia na dzień coraz bardziej stawiając mur nie do przebicia. Miała ciężkie dzieciństwo. Chciała już raz odejść, jest ciężko ale walczę, bo to wartościowa kobieta. Pozatym mamy córkę i chce im stworzyć jak najlepszą rodzinę. Żona ma jednak wiele cech dda. Brak własnej wartości, co bym jej nie mówił to itak mi nie wierzy. Jest atrakcyjna co jej mówię i okazuje ale ona twierdzi że to nie prawda. Że wie jaka jest i to nie prawda co mówię. Kiedy chcę się do niej przytulić, odsuwa się, podobnie z dotykiem. Dodam że kiedyś sama do mnie lgnela jak ćma do światła. Kiedy rozmawiamy i mówię że chce jej pomóc i że ją kocham, twierdzi że już niechce mojej pomocy, niewie czego chce i co do mnie czuje. To strasznie boli
Dda sto razy bardziej niż ,,zwyczajny,, człowiek potrzebuje miłości i akceptacji. Tylko miłością i cierpliwością można nas zmienić. Mów mu że go kochasz nawet jak Cię rani. Wyszukuj nawet najmniejszych powodów by go chwalić i podziwiać. Całe życie słyszał że nie jest nic wart. Możesz to zmienic. Wybieraj miłość nie rację. Mój mąż właśnie miłością i cierpliwością zaczął zmieniać moje serce
Ja po tylu latach nie wierzę już w to, że on może się zmienić. Było milion rozmów, pełno cierpliwości i wyrozumiałości z mojej strony ale uważam, że wszystko kiedyś się kończy. Wolę wybrać spokój dla siebie i dzieci niż nerwy i niepokój dla każdego. Tym bardziej, że widzę jak syn zmienił się pod wpływem zachowania męża, jest nerwowy i tak na niego reaguje a nie chce tego pogłębiać i pozwolić na to aby drugie dziecko doświadczyło czegoś podobnego. Mam dawać miłość sama jej nie otrzymując? Sądzę że przez tyle lat wystarczająco już się poświęciłam i nie chce już tracić życia na nerwy i na to aby po prostu się o siebie upominać. Rozumiem przez pierwsze kilka lat tłumaczyć swoje zachowanie DDA ale po kilku terapiach, lekach uważam że do każdego w końcu powinno dotrzeć jak wszystko powinno wyglądać właściwie, chociaż w połowie a tu niestety tego nie ma. Dlatego sądzę, że rozejscie się jest jedynym wyjściem najgorsze tylko jest podjąć ostatecznie tą decyzję i ciągle to odwlekam tak naprawdę nie wiem dlaczego…
Cześć MałaMi powiem Ci jako DDA. Jeżeli uważasz, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy, żeby pomóc mężowi, zadbaj teraz o siebie i o dzieci. Może właśnie świadomość tego, że może stracić najbliższe osoby zmotywuje go do rozpoczęcia faktycznej pracy nad zmianą siebie a nie tylko zaliczaniem terapii. Myślę, że to jest trochę tak jak z uzależnionymi mając świadomość „parasola ochronnego” nie robią nic ze sobą. Może właśnie obawa przed utratą takiego „parasola ochronnego” jakim się stałaś dla swojego męża zmobilizuje go do pracy nad sobą. Od jakiegoś czasu śledzę na FB profile małżeństwa Magdaleny i Grzegorza Szpilka i to właśnie zagrożenie rozpadu związku spowodowało także wreszcie u niego rozpoczęcie pracy nad sobą.
Napisałaś, że nie wiesz dlaczego odwlekasz ciągle podjęcie ostatecznej decyzji. Myślę, że wiesz tylko trudno jest Ci przyznać się przed sobą i jesteś już zmęczona. Nie musisz podejmować już teraz ostatecznej decyzji ale możesz już teraz zająć się sobą, możesz już teraz zadbać o siebie.
Jest mi bardzo bliskie to, co napisała Fenix. Sam bym lepiej tego nie napisał.
A jeśli chodzi o kryzys w związku i dbanie o siebie, czy można kogoś przekonać i uleczyć itp., to polecam filmik Szpilków jak to było u nich i jak wyszło (ale u mnie akurat się związek rozpadł, tylko i tak się cieszę, że poszedłem podobną ścieżką):
Tylko miłością i cierpliwością można nas zmienić. Tak napisała koleżanka Ewa. Ja uważam to stwierdzenie za nie prawdę . Znam na prawdę wiele osób dda/ddd i nie słyszałam nigdy by czyjaś miłość i cierpliwość zmieniła kogokolwiek . Jedyne co może człowieka zmienić , bez względu na problem z jakim się boryka , to jego własna wola zmiany i praca nad sobą. Są różne drogi tej zmiany i pracy nad sobą. Ale nic co z zewnątrz nie pomoże gdy we mnie nie ma woli zmiany. Mam na imię Beata, jestem dda.
Fenix, a co mogę zrobić jak zadbać o siebie skoro jeszcze tkwie w tym wszystkim? Mówiłam mu nie raz, że chce odejść, że nie mam siły i nie będę już tolerować jego zachowania i mam wrażenie, że nie bierze tego na poważnie.
Sytuacja i tak wygląda tak, że to on będzie musiał się wyprowadzić a nie ja. Wczoraj błaha sprawa, to że nie dostał lodów na które miał ochotę doprowadziła go do szału, przeklinał i stał się mega nerwowy w ciągu kilku sekund a potem nie widział w tym nic złego bo nic mi nie zrobił ani nie powiedział a ludzie na niego patrzyli jak na furiata na mnie też nie szczedzili dziwnych spojrzeń. Pierwszy raz taka sytuacja miała miejsce w miejscu publicznym, mam czekać co będzie następne?
Mówiłam już nie raz, że nie zależy mi na nim bo stał się innym człowiekiem, nie tym którego pokochałam. Pojęcia nie macie jaka jestem wypalona tym wszystkim i widzę sama, że przez tyle lat walki stałam się bardziej nerwowa, nie pamiętam jak to jest być szczęśliwą. Też nie miałam łatwego dzieciństwa, dużo w życiu przeszłam i tak bardzo chciałam stworzyć normalną i kochającą się rodzinę, ale uwierzcie, że już nie wiem skąd mam brać na to siły. Od dłuższego czasu myślę nad rozstaniem to słyszę że dzieci powinny mieć oboje rodziców i owszem to prawda, ale czy powinna to być rodzina która żyje w nerwach i kłótni? Tak jak pisałam nasz kilkulatek już naprawdę dużo rozumie i widzę, że cała sytuacja ma na niego wpływ i nie chce aby to się pogłębiało. Jak zwracam mu uwagę i mówię, że on się tak zachowuje przez to jak z nim postępuje to kpi z tego.
Z jednej strony mówi, że kocha, że mu zależy itd a z drugiej jest kimś kto jest nieobliczalny potrafi zachowanie zmienić w ciągu chwili… Jak dwie różne osoby… Czasem, naprawdę widzę w nim tą osobę w której się zakochałam, ale jest to bardzo rzadko. Nie chcę już pisać o sobie i o tym, że czuję się zwyczajnie nie kochana, to na pewno nie jest związek w którym jedno widzi i spełnia potrzeby drugiego…
MalaMi czy masz takie osoby, na których pomoc możesz liczyć? Nie chodzi mi o takie wparcie psychiczne ale o taką bardziej fizyczną pomoc np. w postaci zaopiekowania się synkiem?
W którym miesiącu ciąży jesteś?
Wybacz takie osobiste pytania ale chciałaś się dowiedzieć jak masz się zaopiekować sobą. Więc, żeby ewentualnie móc Cię jakoś wesprzeć dobrze jest chociaż wiedzieć w jakiej jesteś sytuacji. Bo mogę się jedynie domyślać jak możesz się czuć.
Powiem Ci jak możesz już teraz zadbać o siebie. Wbrew temu co napisałaś, możesz właśnie zacząć pisać o tym co czujesz, o tym co przeszłaś. Zacznij mówić o sobie, bo w tym momencie na pierwszym miejscu jest mąż i to wokół niego kręci się wszystko, później są dzieci. A gdzie jest miejsce dla Ciebie?
Zobacz co sama napisałaś – „chciałam stworzyć normalną i kochającą rodzinę”. Może gra słów ale myślę , że to jest kwintesencja Twojego życia. Życia „siłaczki”, na barkach której spoczywa cały ciężar.
Za stworzenie normalnego związku, normalnej, kochającej rodziny odpowiadają dwie strony a nie tylko jedna. Więc może na początek zrzuć z siebie ciężar odpowiedzialności za swojego męża.
-
AutorWpisy
- Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.