Witamy Fora Rozmowy DDA/DDD Żyje z DDA i nie daję już rady

Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 24)
  • Autor
    Wpisy
  • MalaMi007
    Uczestnik
      Liczba postów: 9

      Fenix przeczytałam co napisałaś i od razu się popłakałam…

      Rodzę za niecałe 3 tygodnie, jeśli chodzi o pomoc to mam mamę, która mieszka z 20 km ode mnie więc o pomocy w każdej chwili nie ma tu mowy. Sama też nie do końca rozumie moją sytuację i mam wrażenie, że twierdzi że wiele rzeczy wyolbrzymiam chociaż nie raz mówiła, że widzi jak mąż się zachowuje.

      Fenix
      Uczestnik
        Liczba postów: 2551

        Ja nie mam dzieci ale przez ponad 16 lat dźwigałam ciężar odpowiedzialności za siebie i za swojego partnera. Bo chciałam stworzyć normalny, partnerski związek. Zapłaciłam za to wysoką cenę.

        Fenix
        Uczestnik
          Liczba postów: 2551

          Jak wygląda Twój dzień?

          MalaMi007
          Uczestnik
            Liczba postów: 9

            Teraz przez 2 tygodnie mąż jest na urlopie bo zmienia pracę więc jest trochę inaczej, ale przez ostatnie miesiące wstaje rano zaprowadzam syna do przedszkola wracam, robię porządek w domu i siedzę sama. Potem odbieram syna i tak każdego dnia. Przez te 2 tygodnie jak on jest w domu ani razu nie poświęcił większej chwili dla mnie, tak aby mnie gdzieś zabrać samemu poczuć się, żeby coś zrobić wszystko trzeba pokazywać palcem. Fakt w domu robi kilka poprawek budowlanych, ale sądzę, że wystarczyłoby mu czasu na inne rzeczy skoro ma czas np na to żeby siedzieć w telefonie i grać. Ja jak sama o sobie nie pomyślę to nikt tego nie zrobi, na samą myśl mam łzy w oczach i czuję straszny ciężar na sercu. Tyle razy mówiłam że się nie stara, a jak raz na jakiś czas kupi mi jeden kwiat potem to wypowina tygodniami… Nie ma ani jednego dnia w ostatnim czasie żeby on od rana i wieczora był normalny i spokojny. Zawsze jest coś co wyprowadzi go z równowagi albo doprowadzi do kłótni. Najbardziej boli jak zwala winę na mnie, mówi że u siebie nie widzę błędów, że nikt nie jest idealny, że powinnam spojrzeć na siebie i wiele innych przykrych słów… A potem dziwi się i pyta dlaczego płaczę…

            Fenix
            Uczestnik
              Liczba postów: 2551

              Wiesz, myślę sobie, że macie teraz w swoim życiu istną kumulację. Do spraw wcześniej niewyprostowanych dochodzą teraz narodziny drugiego dziecka co jest z pewnością dla Was obojga stresujące. Ponadto mniej więcej w tym samym czasie Twój mąż zmienia pracę a to to też jest dodatkowym czynnikiem stresującym. Myślę, że w jego głowie może przechodzić istne tornado i strach, że sobie nie poradzi. Myślę, że podobnie jest w Twoim przypadku, obawiasz się, że zostaniesz ze wszystkim na głowie sama.

              Wiesz jaki ja robiłam największy błąd. Uważałam, że partner sam powinien się domyśleć, że ma mi pomóc w domu, że chciałabym żeby okazywał mi uczucie, żeby przytulił. Nie brałam pod uwagę tego, że on nie został tego nauczony. Teraz dopiero widzę, że w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie były przekazywane chore schematy. Ja chociaż teoretycznie pochodzę z patologicznej rodziny miałam możliwość obserwowania normalnych zachowań  w relacjach z dziadkami a jeszcze bardziej obserwując relację w rodzinie siostry mojej mamy. Skoro Twój mąż jest DDA to z pewnością także ma skrzywione wzorce.

              Bardzo oględnie napisałaś, że Ty także w życiu dużo przeszłaś ale nic więcej. Czyli mogę jedynie przypuszczać, że w Twoim rodzinnym domu też coś było nie tak.

              Wiesz co ja bym zrobiła. Dzisiaj bym się starała wyciszyć na maksa. Starałabym się nie reagować na zachowanie męża a na jakiekolwiek próby doprowadzenia do kłótni, powiedziałabym, że nie chcę się z nim kłócić. I zdecydowanie poszłabym wcześnie spać. A jutro podziękowałabym i powiedziała, że doceniam to jak się stara i remontuje dom.

              A do kosza „wyrzuciłabym” od razu sformułowania mógłbyś się domyśleć i coś tam coś tam. W zamian zaczęłabym częściej używać słowa „proszę”. Odkurz proszę, wyrzuć proszę śmieci. Jak myślisz czy za te kwiaty od czasu do czasu dziękowałaś mu tak jak sama chciałabyś, żeby Tobie za coś podziękował?

              Nie odbierz proszę tego co napisałam powyżej jako zarzut, że po Twojej stronie jest coś nie tak. absolutnie nie to było moim zamiarem. Uważam jednak, że czasem warto jest wyciągnąć samemu rękę na zgodę i pokazać drugiej stronie naszą chęć do „odwieszenia toporów wojennych”.  I zobaczyć co dalej w tej sytuacji zrobi i jak się zacznie zachowywać druga strona.

              Myślę, że dotarliście do takiego punktu gdzie różne wzajemne żale utrudniają dojście do porozumienia, bo oboje macie cały czas podniesione gardy

              Poleciłabym Ci książkę Janet G. Woititz Lęk przed bliskością. Jak pokonać dystans w związku, ale domyślam się, że może być Ci trudno znaleźć czas na przeczytanie. Natomiast jeżeli będziesz chciała to poszukaj na FB  i You Tube profili Magdaleny Szpilka i Grzegorza Szpilka. To nie jest reklama, uważam tylko, że w fajny sposób dzielą się swoim doświadczenie w radzeniu sobie z różnymi problemami. Może to w jakiś sposób Cię zainspiruje do znalezienia sposobu na rozwiązanie Waszych problemów.

              Moja mała podpowiedź, weź proszę pod uwagę, że swoim doświadczeniem dzieli się mężczyzna. 😉

              Pozdrawiam Cię ciepło 🙂
              <h1></h1>

              Fenix
              Uczestnik
                Liczba postów: 2551

                I jeszcze jedno. Myślę, że przypominanie o kupionych kwiatach nie było wypominaniem. Według mnie to było jego proszenie Ciebie o to, żebyś go chwaliła, to było jego wołanie o to, żeby ktoś go zapewnił o tym, że jest wartościowy bo sam w sobie pewnie czuje ogromną pustkę.

                MalaMi007
                Uczestnik
                  Liczba postów: 9

                  To, że on zmienia pracę niczego nowego nie wnosi to co opisuje jest czymś co trwa lata i coraz bardziej się pogłębia.

                  Ciężko dziękować za kwiatka którego dostanie się raz na kwartał lub rzadziej a za chwilę słyszy się wyrzuty na temat zwracania uwagi na jego zachowanie. Nie popieram tego aby go chwalić za to jak się źle zachowuje lub udawać, że nic się nie stało następnego dnia. Nie po tylu latach walki i tłumaczenia…

                  Moim zdaniem dawno powinien wiele rzeczy zrozumieć, a zmiana pracy już któraś z rzędu jest również z jego winy bo sobie zwyczajnie w żadnej nie radzi. Rozumiem, że facet może być nie domyślny, ale nie chce za każdym razem mu powtarzać że jest to zrobienia ta sama rzecz jak odkurzanie, sprzątanie toalety np. Po jakimś czasie sam powinien to sobie zakodować.

                  Ja nie miałam łatwego życia bo dzieciństwo jako tako było znośne i nie uważam aby to było rodzina patologiczna tutaj nie chodzi o mnie. Później zostałam bardzo doświadczona, ale nie chce o tym pisać.

                  Nie mam siły na to żeby walczyć, żeby dalej odpuszczać, szukać cierpliwości i puszczać w niepamięć wszystko to co sprawia mi przykrość bo z tego nic nie wynika. Pełno rozmów nie daje najmniejszych efektów, tak jak ktoś wyżej napisał on sam musi tego chcieć z całych sił bo leki czy terapia same tego za niego nie zrobią.

                  On twierdzi, że chce, że próbuje a jak dla mnie nie jest to wystarczające, nie ma efektów zachowanie jest to samo a może i gorsze. To wszystko działa na mnie destrukcyjnie i nie chce żyć tak dalej.

                  Fenix
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 2551

                    https://www.youtube.com/watch?v=TEK5Jw2VX7s

                    Jeżeli chcesz, obejrzyj to i pomyśl czy możesz to jakoś wykorzystać

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana 4 lat, temu przez Fenix.
                    monia_z_wrocka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 10

                      MalaMi z góry przepraszam za szczerość do bólu ale nie ma co słodko pitolić. Jak tylko masz możliwość odejść – realnie macie się gdzie podziać, może jest też ktoś kto jest wsparciem. Nie będziecie chodzić głodni i będziecie mieć gdzie spać to sorry ale spierdalaj przy pierwszej nadarzającej się okazji. Zrób to dla dzieci i siebie. Popełniłam ten błąd i trwałam w toksycznym i dysfunkcyjnym związku. Tak chciałam ratować rodzinę. Dziś wiem nie da się wychować dziecka na szczęśliwego silnego człowieka w patologicznym związku.  Serce mi pęka jak widzę z jakimi problemami boryka się mój syn. Jestem na siebie wściekła bo to moja wina. Gdybym w porę odeszła nie byłby świadkiem tylu okropnych sytuacji. Mojego cierpienia. W takim domu wszystko jest naelektryzowane, nigdy nie wiadomo kiedy nastąpi eksplozja. W takiej atmosferze można oszaleć. Dzieci to doskonale czują choć nie rozumieją. Przesiąkają tym syfem i niosą w swoje życie. Dziewczyno jeśli twój mąż podejmie jakąkolwiek próbę zmiany to impulsem musi być szok. Tylko ty możesz podjąć próbę akcji ratunkowej. Nie zastanawiaj się, gorzej nie będzie. Może koleś się ogarnie to super ale to czas pokaże i nie ma co wierzyć w deklaracje. On obieca i przysięgnie na wszystkie świętości że się zmieni, że zrozumiał i że już nigdy!

                      Ratuj dzieci! jesteś kochaną mamą. Reszta się ułoży.

                      Nie daję nikomu tak jednoznacznych radykalnych rad. Tym razem muszę bo się uduszę. Jestem pewna. Dasz radę. Rozważ czy stać cię na taki krok. Psychicznie – to nie łatwe. Ale na pewno warto. Nie życzę żadnej kobiecie, matce żeby tak jak ja musiała patrzeć na dysfunkcje i pogubienie własnego dziecka i znała tego powody. Gdybym mogła cofnąć czas…

                      MalaMi007
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 9

                        Monia widzę, że rozumiesz moją obecną sytuację i wielkie dzięki Ci za to. Ogólnie jestem bardzo bliska podjęcia dezycji o rozstaniu z tym, że tak jak pisałam to on musi się wyprowadzić a nie ja. Ja mam tu wszystko czego potrzebuje, syn również.

                        Tak jak piszesz było milion obietnic z których nic nie wynika, poprawa była chwilowa albo w ogóle nie zauważalna i tak jest w kółko. Nie wiem, to działa chyba jak uzależnienie? Próbuje jakoś to zrozumieć, ale tego nie ogarniam. Chcę szczęścia i spokoju dla siebie i dzieci. Chciałabym je wychować na silne, pewne siebie osoby, ale tak jak pisałaś w takiej rodzinie się nie da i ja to doskonale widzę. Ma iść do innego lekarza, łudzę się że zmiana leków cokolwiek pomoże, albo jak urodzi się dziecko…

                        Głupia jestem bo ciągle to odwlekam, wiem, że nie będzie mi łatwo chociażby z pieniędzmi których nawet teraz brakuje. Psychicznie na pewno dam sobie radę, przeszłam wystarczająco aby móc to ocenić.

                        Monia dziękuję za wszystkie miłe słowa.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 11 do 20 (z 24)
                      • Musisz być zalogowany aby odpowiedzieć na ten temat.