Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 1,173)
  • Autor
    Wpisy
  • 2wprzod1wtyl
    Uczestnik
      Liczba postów: 1177

      Ok, masz inaczej niż ja i inaczej niż czytałem o tym, że ogòlnie jest czymś naturalnym dla człowieka, że w zależności np. od ważności danej osoby czy własnego samopoczucia w bardzo podobnych sytuacjach możemy zareagować inaczej (doprecyzuję, że temat był ogòlny i nie zajmowano się szczegòłowo dda- chodziło o wspòłczucie dla siebie, że tak bywa)

      Zgadzam się co do tego, że w danej sytuacji jest bardzo trudno nie reagować mechanizmem, ale właśnie po pierwsze takie spojrzenie z innej perspektywy jest pomocne do analizy 'po czasie’, bo tak naprawdę po długiej pracy najpierw sukcesem jest wyłapanie mechanizmòw i analiza po czasie (na tym.etspie nie ma co sobie zarzucać, że w bezpośredniej reakcji poszedł mechanizm) , dopiero pòźniejszym etapem jest właśnie przejmowanie kontroli w rozmowie np. z ojcem przez dorosłego dojrzałego Jakubka co powoli przekłada się na nie reagowanie mechanizmem(oczywiście nie zawsze, nie wszędzie i nie do zera, ale znośnie i cały czas z wyjściem awaryjnym czyli analiza po czasie)

      Akceptacja myślę, że jest o tyle trudna, że każdy syn i każda còrka chciałaby mieć rodzica jako wsparcie, czasami autorytet, partnera do rozmòw i żeby byli traktowani stosownie do wieku a u rodzin dda takiej dynamiki brak wręcz bywa odwrotnie jest podcinanie i trudno to zaakceptowac stąd często w takim momencie dda  wybierają drogę zmieniania kogoś, złości lub uległości, ogòlnie drogę zależnosci a tak naprawdę chodzi aby zmieniać to co zmienić możemy czyli siebie i z czasem przełoży się to też na relację z rodzicami mimo, że oni już się nie zmienią.

      • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
      2wprzod1wtyl
      Uczestnik
        Liczba postów: 1177

        dalej nie wiem gdzie tu miejsce na prace nad poprawą swojego życia

        Karolina87, widzę to z innej perspektywy. Myślę, że dzięki terapii  ta relacja trwała tylko kilka miesięcy a bywa, że potrafią się takie zwroty ciągnąć latami. Dziś gdy czujesz bòl  i masz poczucie straty może się to wydawać absurdalne, że terapia przyspieszyła koniec tej relacji.  Myślę, że swoimi zdrowszymi reakcjami co rusz pokazywałaś temu facetowi, że nie będzie miejsca niezdrowe interakcje.

        6 miesięcy gdy ktoś jest faktycznie zakochany to za kròtki okres aby odejść i patrząc choćby na to dużo kròtszy jest bòl niż wyczerpywanie siebie w relacji bez miłości.

        Co do znajdywania takich osòb tutaj mimo wszystko zaufałbym terapeutce, bo przecież w początkowym okresie dopiero ludzie się poznają i zawsze jest ryzyko.

        Widzę to tak, że być może dzięki terapii ten człowiek wycofał się już po 6 miesiącach a realnie po 3 od momentu spotkania na żywo.

         

         

        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
        2wprzod1wtyl
        Uczestnik
          Liczba postów: 1177

          To wyobraź sobie, że jakiś Twòj znajomy, ale nie bliski jest odbiciem Twojego ojca.

          Jakbyś wtedy widział takiego człowieka? Jakbyś na niego reagował wiedząc, że pròbuje zakładać maskę chowając swoje niskie poczucie wartości? I jeszcze przy tym haczy, dowartościowane się na Tobie? (z uwzględnieniem, że nie jest bliską Tobie osobą)

          I inna perspektywa w momencie rozmowy z Twoim ojcem  unosisz się nad Wami i co widzisz? (małego wystraszonego Jakubka, ktòry reaguje zgodnie z tym co wrzuci ojciec tylko, że no właśnie to ktoś o niskim poczuciu wartości co oznacza, że nawet jeżeli inteligentny to będzie chciał udowadniać, budować swoje poczucie wartości na kimś?)

          Bardzo ciekawym rozwiązaniem było spojrzenie z perspektywy partnerki.

          Tacy jako ludzie jesteśmy, że w dwòch podobnych sytuacjach zareagujemy inaczej. Inaczej z ojcem i inaczej ze znajomym mimo, że realnie obydwòm pozostaje wspòłczuć.

          Zauważ ile energii i chęci zrozumienia i może też jakiegoś udowadniania poświęcasz człowiekowi o niskim poczuciu wartości? Głòwnie robimy to, bo to nasz bliski. Obca osoba przy takim zachowaniu i naszym zdrowym spojrzeniu nie mogłaby pewnie liczyć nawet na godzinę uwagi.

          I jeszcze taka myśl, bo to częsty błąd w takich momentach. Warto pamiętać, że bunt, pròba stawania okoniem, udowadniania jest drugą stroną zależności. Rozwiązaniem jest neutralność, ale z bliskimi trudno jest ją uzyskać.

          • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 3 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
          2wprzod1wtyl
          Uczestnik
            Liczba postów: 1177

            Dodam jeszcze, że podkoloryzowane, kłamanie działa, daje tzw. święty spokòj, ale patrząc szerzej nie jest to dobry kierunek, bo mimo wszystko z jakiś powodòw nie umiem się skonfrontować z prawdą, nie umiem pobyć w dyskomfort owej sytuacji a właśnie chodzi o to aby odkrywać, ukazywać swoje cienie i też uczyć się trwać i reagować w sytuacjach gdy czujemy dyskomfort.

            ps: Jakubek oddaję wątek 🙂

             

            2wprzod1wtyl
            Uczestnik
              Liczba postów: 1177

              @inthemaking, cały problem w tym, że nie czuję się niepełny, nawet bym powiedział, że jest mi obecnie dobrze. Dla mnie chyba obecnie największym wyzwaniem jest konfrontacja z presją społeczną, ktòra właśnie gdy powiem prawdę idzie w takim kierunku jak Ty czyli szukanie nieszczęść u mnie a ja ich nie czuję. Jednocześnie wyuczyłem, że aby uciąć temat lepiej nieco przekoloryzowac i to działa. Aby było bardziej zagmatwania jednocześnie pracuję nad tym aby jednak utrzymywać bliskie relacje, bo na ten moment jak najbardziej jestem otwarty na taką. Przy czym obecnie moja świadomość jest taka, że ew. bliska relacja nie ma mi  czegokolwiek wypełniać. Docelowo założenie jest takie, że jestem wystarczający.

              Problem leży w tym, że gdy powiem, że nie jestem w bliskiej relacji to zaczyna się seria pytań, jakieś wspòlczucie, ktòrego w ogòlę nie potrzebuję, bo tak jak napisałem jest mi dobrze, ale jednocześnie chcę się otworzyć i obecnie jestem na etapie poznawania się z kimś.

              Asertywność na zasadzie 'jestem sam,i nie chcę o tym rozmawiać z Tobą’ pośròd ludzi i bliskich nie działa. Jedynie co działa to kłamstwo wtedy już w ich oczach jestem ok., Oczywiście można iść dalej i powiedzieć a co Cię obchodzi jak wypadasz w oczach innych tyle, że to nie jest dla mnie aż tak istotne najbardziej przytłaczające jest seria pytać pseudo wspòłczucia i jakiś skrzywiony obraz oraz zamienny temat, bo często ktoś nie ma o czym.

              • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
              2wprzod1wtyl
              Uczestnik
                Liczba postów: 1177

                Myślę, że najbardziej w swerze poczucia niedopasowania do grupy w tym pewnie jakieś blokady podszytej lękiem? wstydem? Przed oceną i jakimś dłuższym ciągnięciem tematu  (samo poznawanie nie jest dla mnie problemem, zainteresowanie moja osobą też jakieś jest – w tych dwòch kwestiach podobną perspektywę przedstawił mòj psycholog, ktòry mòwił mi na bazie tego co mu opowiadałem, że potencjalnych bliskich relacji (przypadkowych nawet nie uwzględniam) miałem wystarczająco by stwierdzić, że to nie jest u mnie przeszkodą, co do czucia się jak jakiś wybrakowany to też tego nie mam).

                Idąc według schematu przedstawionego przez Ciebie jestem marny w nawiązywaniu bliskich relacji i utrzymywaniu ich (psycholog kiedyś rzucił perspektywę, że jest to lęk przed tym, że sobie nie poradzę z wieloma sytuacjami od siebie dorzuciłbym, że jest to lęk, że nie ma o czym opowiedzieć gdy chodzi o moje 10-12 lat życia, żadnej pozytywnej historii ani żadnej dramaturgii jakbym miał 12 lat odsiadki w więzieniu, ale gdybym miał odsiadkę to mògłbym powiedzieć, że była wyrwa z tego powodu a tu nic czarna dziura w życiorysie i to też mnie trochę blokuje, ale też jestem marny w utrzymaniu w odpowiadaniu pytajacym (jak ich lekko skłamię to temat jest urywany a jak powiem prawdę do drążony)

                Co do Twojego przykładu z finansami według mnie z jeszcze dwòch powodòw nie warto byś każdemu mòwił o swojej złej w Twoim poczuciu sytuacji finansowej.

                1. Brak empatii i spłycenie tematu – na zasadzie Jakubek narzekasz, stękasz a widzę że nie jest źle albo narzekasz jak typowy Polak.

                2. Drugi powòd ròwnież jest związany z brakiem empatii na zasadzie zamiast stękać idź na kasę, mi też nikt w życiu nie pomògł i sam musiałem sobie poradzić i w tym miejscu najczęściej litanie w jakiej to ta osoba nie była sytuacji.

                • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, 4 miesięcy temu przez 2wprzod1wtyl.
                2wprzod1wtyl
                Uczestnik
                  Liczba postów: 1177

                  DDA – przyznawanie się.

                  Dziękuję za ten wpis. Dla mnie nadal bardzo aktualny. W ostatnim czasie trzy razy wolałem podkoloryzować niż powiedzieć szarą prawdę. Wszystkie trzy dotyczyły rozmowy o tym czy z kimś jestem. W jednym przypadku poszedłem na całość i odpowiedziałem tak choć to nie była prawda (spotykam się, poznaję ale nie byłem i pòki co nie jestem z tą osobą w sensie pary) Oczywiście w tym nie chodzi o kłamstewko, bo można przytoczyć wielkie kłamstwa innych i pomniejszyć moje, ale właśnie o to o czym napisałeś w poście.

                  W ogòle daje mi to perspektywę czy aby nie spotykam się z tą osobą aby uwiarygodnić kłamstewko aby poczuć ulgę żebym nie musiał w tej kwestii czuć dyskomfortu przy następnym zapytaniu przy następnej konfrontacji z prawdą. Jeżeli tak jest to takie moje podejście byłoby mocno nieuczciwe wobec tej osoby. Z drugiej strony stąd też bliski wniosek aby uciec no bo przecież już sobie podstawiłem w swojej głowie historyjkę, że nie mogę być nieuczciwy wobec tej osoby, nie mogę jej skrzywdzić – co z kolei by oznaczało, że już jest za blisko (zagrożenie) i nadszedł czas ewakuacji

                  Od bandy do bandy.

                  Przykład z lustrem jak dobrze się przyjrzeć gdy wystąpią obie sytuacje czyli z jednej strony przyznasz jak marny jesteś a z drugiej jak mimo tego wartościowy. Jak to przeczytałem odniosłem wrażenie, że jest w tym duża mądrość.

                  2wprzod1wtyl
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 1177

                    Jakubek napisał: 'Może dlatego efekty terapii nie były oszałamiające’

                    Nie chcę Cię jakoś powierzchownie ocenić, ale myślę, że to jest zbyt krytyczne, zbyt wymagające Twoje stwierdzenie wobec siebie.

                    Jednak mimo innego mojego spojrzenia  Twoje odczucie jest takie dlatego być może warto przyjrzeć się temu oczekiwaniu wobec siebie? Czy nie jest zbyt idealne?

                    W duchowości jest chciwość czyli ciągłe nienasycenie a więc też ciągłe niezadowolenie mimo, że coraz więcej, bardziej. I ta chciwość ma ròżne wymiary nie tylko materialny, ale też duchowy, psychologiczny i inne.

                    Nie mòwię też, że już nie ma nad czym pracować, ale być może warto się temu przyjrzeć i popracować (jako cel?) nad tym by czuć satysfakcję, czuć się wystarczającym zwłaszcza, że przeszedłeś i przepracowałeś dużo i długo. I też dużo ludzi nawet tutaj na forum zauważa szerokie Twoje spojrzenia (przy czym to też w jakimś stopniu może budować w Tobie presję).

                    Gdzieś też czytalem, że aby nie odczuwać rozczarowania wystarczy nie oczekiwać (w moim odczuciu oczekujesz od terapii zbyt dużo co w połączeniu z dążeniem do jakieś idealności może prowadzić do niezadowolenia, nienasycenia?

                    • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                    2wprzod1wtyl
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 1177

                      Z perspektywy czasu mam takie poczucie, że gdy dzieje się coś emocjonalnego to jest dobry moment aby rzucić światło z innej perspektywy. Trochę, ale nie jakoś mocno mam wątpliwości czy w ten sposòb nie zabieram sobie sprawczości, ale mimo wszystko decydujący jest głos, że ważne jest dla mnie spojrzenie z innej perspektywy i to tej od strony mechanizmòw i deficytòw  czyli takiej, ktòrej i mi i znajomym ciężko będzie wychwycić.

                      Zwłaszcza, że przez to nawiązywanie powierzchownych relacji z pewnością mam duże deficyty a już na pewno deficyt takiej kobiecej wrażliwości, bo wszelakie kobiety wliczając mamę miały chłodne podejście i też do takich kobiet mnie ciągnęło a co do zasady deficyt to jest ogromna siła.

                      'Bezdomny to człowiek, ktòremu nie chciało się prowadzić szlachetnego życia’ to tylko jeden z przykładòw spojrzenia mojej mamy. Dla kogoś z boku może być nawet zabawne gdy takie coś słyszy, ale mnie do razi, boli, że takie bezrefleksyjne, bez zastanowienia się, bez znajomości życia tego człowieka mama potrafi tak strzelić czyli osoba, ktòra zazwyczaj jest tą wrażliwą osobą w rodzinach .

                      Jednym słowem jest u mnie deficyt i a przy deficytach  potrafimy podświadomie iść nawet jeżeli jesteśmy w danym miejscu krzywdzeni.

                      Moją mama nie miała tych zasobòw bliskości a jak nie miała to nie mogła ich dać i tym samym ja mam deficyt i to chcę odbudować.

                      Co do długości terapii i celòw to pewnie zależy indywidualnie. W takim ogòlnym, codziennym  życiu myślę, że nie odbiegam a być moze nawet widzę więcej (na bazie pracy, terapii, literatury)niż niektòrzy i nie czuję takiej mocnej potrzeby terapii w takiej codziennosci.  Z pewnosciś są jeszcze błędy, mechanizmy, ale nie jest moim celem jakiś perfekcjonizm. Niektòre rzeczy nauczyłem się też zauważać u siebie poprzez analizę moich reakcji.

                      2wprzod1wtyl
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 1177

                        Świat pędzi, ludzie pędzą. Niedawno dostałem informację o chorobach natury psychicznej u dwòch znanych mi osòb. Znam nieco życie tych osòb i od razu naszła mnie myśl. To nie przypadek, osobista oczyszczalnia ściekòw przelała się.

                        Powtarzalny schemat do jakiegoś momentu jest w miarę dobrze a pòźniej odejście od ludzi, unik, izolowanie.

                        Trochę smutno mi się robi gdy pomyślę, że w życiu tych ludzi po tym jak przeszli trudne dzieciństwa nie uzyskali i nie znaleźli lub odrzucili wsparcie, Boga, ludzi.

                        Jednocześnie każda taka informacja utwierdza mnie w przekonaniu jak bardzo ważne było dla mnie zejść z drogi izolacji, ktòra już zaczynała nabierać rozpędu za co bardzo dziękuję Bogu i wszystkim napotkanym ludziom i gdzieś też sobie.

                        Jest jeszcze jedna rzecz o ktòrej nie pisałem. Rozpoczęła się relacja z kobietą (nie taka jak kiedyś zbudowana na wymianie potrzeb i koloryzowaniu)  i pòki co 'zaryzykowałem’ oprzeć ją na prawdzie. Oparłem na prawdzie i trwa coś dla mnie bardzo odkrywczego.

                        Jest dobra i wrażliwa i już tymi cechami miesza mi w głowie:-)

                        Nie podejmę tematu na forum, bo nie chcę uprawiać ekshibicjonizmu dlatego wracam na terapię, bo już widzę obserwując siebie jak bardzo się przyglądam i szukam hakòw u tej kobiety a stąd otwarta droga do uzasadnienia by 'uciec’.

                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                        • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez 2wprzod1wtyl.
                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 1,173)