Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: borderline #179899
Moja była dziewczyna miała zdiagnozowane BPD.
Niestety osoba nie do życia kompletnie.w odpowiedzi na: Historia miłosna z dziewczyną DDA? Czy może nie? #168719Na to nic niestety nie poradzę. Nie poradzę także nic na jej cholernie niskie poczucie własnej wartości – chociaż wielokrotnie starałem się jej powtarzać jak bardzo ją cenię, jak mi imponuje itp. Nic – groch w ścianę.
Na terapię już poszła – kilka tygodni temu. Ona doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakie problemy ją trapią. Wciąż uważa, że jest zbyt "nieidealna" i to siedzi w jej głowie. W tej chwili na tyle na ile mi opisuje – kocha mnie, ale nie chce się do mnie zbliżać w obawie, że mnie zrani. Dlatego też woli być dwa kroki dalej, bo odejść nie potrafi.
Tylko w tym wszystkim ja sam nie wiem co robić. Nie widzieliśmy się już gdzieś od miesiąca. Z wyjątkiem kilku rozmów na gg i przez smsy nie było nawet kontaktu. Czasem mam ochotę zapomnieć w pizdu, jakoś próbować się uwolnić – tak jak teraz. Napisała mi przedwczoraj smsa przed snem "pięknych snów" – nie odpisałem nic. Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że jeśli będę starał się choć trochę zbliżyć ponownie to ona ponownie zacznie uciekać. No i to jest takie gonienie króliczka. A ja bym chciał cholera zwyczajnie z dziewczyną się spotkać, pójść do kina na głupi film, pośmiać się przy piwie i wszystko to dookoła. Tylko z żadną inną tego nie potrafię – oszukuję wtedy i siebie i ją.w odpowiedzi na: Historia miłosna z dziewczyną DDA? Czy może nie? #168177Najgorsze i najglupsze w tym wszystkim jest to, że już dawno pewnie powinienem olać temat ale za każdym razem kiedy ona mi to jabłko wrzuca to nigdy nie mam pewności czy to jest z jej strony zagranie czy też prawdziwa próba jakiegoś zbliżenia i powrotu.
w odpowiedzi na: Historia miłosna z dziewczyną DDA? Czy może nie? #168096Felicja – masz sporo racji w jej ocenie. Nawet sama ostatnio napisała do mnie, że najlepiej jest jej być teraz samej ze sobą, bo przynajmniej nikogo nie rani.
Tylko zastanawiam się jaką ja mam w tym wszystkim przyjąć postawę. Tak jak napisałem – bycie przyjacielem-pocieszaczem to kiepska sprawa i słabe wyjście. Może dla niej i fajne, bo niby jestem, a niby mnie nie ma. Tylko ja w czymś takim na pewno się nie odnajdę, bo to będzie hybryda – nie wiadomo czy z nią jestem i nie wiadomo czy nie jestem. A mimo wszystko mnie zależy na związku. Pal licho – niechby nawet burzliwym, ale przynajmniej z kochaną osobą.w odpowiedzi na: Historia miłosna z dziewczyną DDA? Czy może nie? #168093Napisałem jej o tym podczas którejś rozmowy. Nie interesuje mnie przyjaźń. To znaczy – nie chcę być źle zrozumiany – nie wierzę, że ze związku można ot tak za pstryknięciem palca wskoczyć sobie w przyjaźń. Ja akurat przyjaźnię się z jedną swoją byłą dziewczyną, ale myśmy się rozstali parę lat temu i minął rok zanim wznowiliśmy kontakt – emocje zdążyły dawno wystygnąć.
To co powtarzałem zawsze – najgorsze w relacjach między ludźmi jest nie rozstanie ale właśnie stan zawieszenia. Ja staram się takich sytuacji unikać jak ognia – dlatego jeśli się rozstaję to ucinam kontakt. Tylko co w sytuacji jeśli druga strona co jakiś czas wrzuca do mojego ogródka jabłko a kiedy ja nieco się po nie schylam to okazuje się, że jabłko mi ucieka, bo jest na sznurku, który ona ciągnie. Można olać, nie odpowiadać – jasne. Ale to też niewiele daje.
A co do tego czy mi zależy – pewnie, że mi zależy. Nie można ot tak za naciśnięciem guzika wygasić swoich emocji. Mogę kontrolować swoje zachowanie, ale nie mogę kontrolować uczuć. Zresztą kto może? Gdybym mógł sobie zresetować pamięć i sformatować dysk – dawno bym to zrobił.w odpowiedzi na: Historia miłosna z dziewczyną DDA? Czy może nie? #168080Znowu chyba raczej piszę dla siebie.
Dziś mija dokładnie miesiąc odkąd ostatnio tu pisałem. Myślałem, że będzie trochę lepiej. Zle nie jest, ale żeby jakoś super to też nie.
Co się wydarzyło od ostatniego mojego tekstu tutaj. Ona nie daje o sobie zapomnieć. Pojawia się co jakiś czas. W sensie wznawiania kontaktu, który ja zarzuciłem ponad miesiąc temu.
Kilka razy rozmawialiśmy na gg. Poszła na terapię – sama zdaje sobie sprawę z tego jaki ma problem. Podczas jednej z rozmów powiedziała, że czuła się przy mnie nic nie warta – że czuła, że do mnie nie "dosięga", że jej miłość jest zbyt niedoskonała jak dla mnie, że to nie wystarcza. To stąd były te jej biegania do mnie ze śniadankiem i inne tego typu gesty mające w jej świadomości pokazać, że daje mi tyle ile powinienem dostać. Jej terapeutka powiedziała jej, że ma makabrycznie zaniżone poczucie własnej wartości.
Ja póki co, nie inicjuję kontaktu, nie piszę do niej – staram się zapomnieć. Ale wiecie co w tym wszystkim jest najgorsze? Ze byłoby mi dużo łatwiej gdybym wiedział, że ona mnie po prostu najzwyczajniej nie kocha. "Nie kocham cię" – trzy proste słowa, które potrafiłyby ułatwić znacznie dalsze postępowanie. Ona tego nie potrafi powiedzieć. Kiedy zapytałem ją czy mnie kocha, powiedziała, że nie umie mi odpowiedzieć na to pytanie. Kilka dni później napisała mi na gg jedno słowo "tak". Co jakiś czas wysyła mi miłosne piosenki twierdząc, że w ten sposób wyraża swoje uczucia. Zapytałem jej co ma zamiar dalej zrobić, jak chciałaby aby nasze relacje wyglądały? Czego chce ode mnie? odpisała: mieć Ciebie. Usmiechnietego. Takiego z którym moe porozmawiać. Czasami sie spotkać. Rozmawiać nie tylko poprzez skradanie sie. Nie czuć się…dziwnie kiedy jestes. Zeby nasz kontkat byl po prostu…normalny. Teraz taki nie jest. Wiesz o tym chyba. Nie chcę Cie tracić. Tęsknie
Nie wiem – pies ogrodnika, czy co? Przy okazji jak pisywałem na tym forum czytałem również posty innych kobiet, które pisały niejako z jej punktu widzenia. To tak jak z nią – ona chyba uwielbia walczyć o miłość, uwielbia zdobywać, a kiedy ją otrzymuje i nagle walka przestaje mieć sens – ona czuje się tego wszystkiego nie warta.
Tylko co dalej?
Spotykam się z ludźmi, wychodzę z domu, jest kilka kobiet, które się wokół mnie kręcą, ale ja za cholerę nie potrafię się przełamać, aby się do którejkolwiek zbliżyć. Raz, że porównuję jej do niej, a dwa – czułbym się nie fair, bo w głowie jednak ciągle jest ta osoba.w odpowiedzi na: właśnie rozpadło się moje małżeństwo… #159974Felicja to nic nie da. Ona jest w tej chwili na takim etapie, że ktoś jej pluje w twarz a ona wszystkim mówi, że to deszcz pada. Zaczyna szukać winy w sobie, a wszystkie zachowania swojego męża tłumaczy tak, żeby go jak najbardziej usprawiedliwić. Trochę się jej nie dziwię, bo może i faktycznie jest do tego stopnia zakochana a miłość bardzo mocno zaburza realne postrzeganie rzeczywistości – ot taki psikus natury. Podejrzewam, że gdyby weszła do pokoju i zobaczyła, że jej mąż posuwa jakąś inną babkę to zaczęłaby to sobie tak tłumaczyć, że nie posuwał, tylko naprawiał i nie kobietę a rower. Typowe uzależnienie od faceta. Podporządkowała mu całe życie i on stał się jej całym życiem. W momencie kiedy on ma ją w dupie – ona nie ma życia. Przykre to, tym bardziej, że ma wiele możliwości. Ma pracę, nie ma dzieci – a to już spory zadatek na start w nowe życie.
Edytowany przez: Alaryk, w: 2012/08/31 19:09
w odpowiedzi na: właśnie rozpadło się moje małżeństwo… #159971daphny27 zapisz:
”
Mimo wszystko chciałabym, żeby wrócił… Zeby dał nam jeszcze jedną szansę.”Byłbym się w stanie z tobą założyć o dobre wino, że za trzy miesiące jak to przeczytasz to sama o sobie pomyślisz jaka byłaś głupia, że to w ogóle napisałaś.
w odpowiedzi na: właśnie rozpadło się moje małżeństwo… #159962daphny
Zapytam zatem tak – co chciałabyś, żeby się teraz wydarzyło? Zastanów się i napisz mi czarno na białym jaki scenariusz byłby dla ciebie najlepszy. Tylko nie pisz nic z stylu, że chciałabyś aby czas się cofnął, albo coś w tym stylu. Napisz REALNIE co byłoby dla ciebie teraz najlepsze…w odpowiedzi na: właśnie rozpadło się moje małżeństwo… #159951pompejusz zapisz:
„ze zerowym kontem to gdzie ona ma spierdalać:unsure: :dry:”Nie wiem. Nie znam jej. Może tam gdzie była zanim poznała męża. Poza tym pracuje i zarabia – może coś wynająć.
-
AutorWpisy