Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472261
W zasadzie od wyprowadzki z domu staram się wziąć za siebie jakąkolwiek odpowiedzialność tylko zawsze mam jakieś takie dziwne szczęście spotykać na swojej drodze ludzi którzy we wszystkim chcą mi pomóc, wyręczyć , zaopiekować się mną chociaż wydaje mi się że właściwie to powinnam odpychać ludzi swoim zachowaniem i charakterem. To samo w domu niby wiemy że robimy błędne koło bo chcemy się zmienić ale wygodniej jest robić tak jak jesteśmy przyzwyczajeni.
Co do pracy to sprawa jest trudniejsza bo ja wiem że tu też wszystko zawalam i inni pracownicy na tym cierpią. Mam odpowiedzialne stanowisko a nie biorę za nie odpowiedzialności nawet nie umiem wytłumaczyć dlaczego. Więc uważam, że mają prawo być na mnie źli i to wyrazić. I powiem ci, że wcale im się nie dziwię. Zresztą mam wrażenie, że i tak chcą się mnie już pozbyć.
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472259Dzięki Fenix myślę, że to co piszesz może mieć jakiś sens i na pewno coś wymyślę:)
Niestety co do mojej nauki odpowiedzialności to może być ciężko bo mój ukochany ma niestety motyw brania wszystkiego na siebie. W domu rodzinnym zawsze sam wszystko robił. Zajmował się domem, młodszym rodzeństwem i jak to mi zawsze mówi żył głównie domem. Ja z kolei uciekałam z domu. U mnie panowała zasada spychania odpowiedzialności na innych a potem i tak nic z tego nie wynikało.
Dziś pracuje na kierowniczym stanowisku a i tak wszyscy sie na mnie wyzywają, wrzeszczą na mnie i poniżają. A mnie każdy taki krzyk czy gwałtowny ruch paraliżuje. Więc nie wiem czy kiedyś będę w stanie normalnie pracować.
Ale daliście mi wszyscy trochę motywacji, że może warto spróbować nad sobą trochę popracować.
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472257I dziękuje wszystkim za odpowiedzi. Naprawdę dużo mi dały:)
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472256No ale właściwie to i tak chyba powinnam najpierw pójść może na tą terapie tak jak mówisz Jakubek. Czyli jeszcze rok czekania.
Tak jak pisałam niby nie jestem dda a podobno mam wszystkie cechy i zachowania które na to wskazują. Tak powiedziała mi mama mojej przyjaciółki, która w tym siedzi ale zastanawiam się czy coś innego mogło to spowodować.
Bo jak patrze na to z innej strony to wszyscy zawsze zazdrościli mi takiej rodziny. Bo niby co w tym złego że moje dzieciństwo to była wielka impreza, zabawa, głośna muzyka, pełno ludzi, ciąganie po pubach znajomych rodzinie. Ojciec, który wolał być w domu gościem bo jak twierdzi był za młody i musiał się jeszcze wyszaleć. Dla niego to była super zabawa a dla mnie ciągły stres. Pojawiał się raz na jakiś czas na chwilę i wywracał nasze życie do góry nogami a my wiecznie w stresie czy mu się będzie wszystko podobało bo jak nie to się wyładuje na nas. chociaż jak dziś na to patrze to ciesze się że tak było bo jakby był cały czas w domu to chyba byśmy się wszyscy pozabijali. Co w tym złego że w wieku 14 lat mogłam pić z nimi alkohol, później mogłam też palić, przychodzić do domu pijana bo przecież im się też zdarza. Więc tak naprawdę chyba nie powinnam narzekać.
Obecnie jestem w związku z osobą, której jedno z rodziców jest alkoholikiem. W zasadzie obydwoje mamy zrytą psychikę. Jedno co nas znacząco różni to to że on jest mega odpowiedzialny i pracowity a ja z kolei na odwrót nie potrafię być odpowiedzialna ani za siebie a tym bardziej za innych a w pracy w ogóle nie potrafię się odnaleźć i zmotywować do działania. I to mnie obecnie najbardziej przeraża.
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472242Dziękuję za odpowiedz. Przemyślę to co napisałeś.
w odpowiedzi na: Pytanie do osób które chodzą na mityngi dda? #472235Dzięki za odpowiedz:) A mógłbyś mi jeszcze tylko powiedzieć czy takie spotkania faktycznie pomagają? Czy warto do tego wracać i o tym rozmawiać?
w odpowiedzi na: Czy da się to wyleczyć i normalnie żyć??? #472234A nie myślałeś może o terapii dla was ale obydwojga. Nie mam takich problemów jak ty ale niedawno rozstałam się z moim partnerem. Mówisz że byłeś zamknięty w sobie i nie mówiłeś o swoich uczuciach. U nas było podobnie tylko my we dwoje tacy właśnie byliśmy wiec nie wiem jak ten związek mógł trwać tyle lat. Nigdy nie mówiliśmy o swoich problemach, nie okazywaliśmy sobie uczuć, nie mówiliśmy sobie kocham i w ogóle chyba nawet nie wyglądaliśmy na parę. Tylko że on też był dda. Pod sam koniec związku wpadłam na to że może wspólna terapia ale on nie chciał bo uważał że on nie ma ze sobą żadnego problemu. Do tej pory uważam że może to mogło by uratować nasz związek. Wydaje mi się że czasem taka osoba z zewnątrz może jest w stanie więcej dostrzec ale też ci nie powiem tego dokładnie bo nie wiem. Najważniejsze jest chyba to, że sam dostrzegasz z czym masz problem a to już naprawdę dużo. Myślę, że jak człowiek chce nad sobą pracować to ma szanse dużo w sobie zmienić. Może jak twoja żona zobaczy że chcesz walczyć o was to też poczuje wolę walki. Życzę Ci powodzenia:)
w odpowiedzi na: Problemy w związkach . . . #472225Ja też byłam w paru związkach. Ostani trwał osiem lat. Jeszcze miesiąc przed rozstaniem zapewniał mnie że jestem miłością jego życia a potem po zerwaniu dowiedziałam się że byłam jego największą porażką. Co do dogadywania się z facetami to zdecydowanie ich chyba po prostu nie rozumiem i każdy związek jest dla mnie wyzwaniem. Najlepsze jest to że znów z kimś jestem i na razie jest cudownie tylko że i tak w głowie ma cały czas tę myśl, że i tak wszystko skończy się tak jak zawsze.
-
AutorWpisy