Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)
  • Autor
    Wpisy
  • Czereśnia
    Uczestnik
      Liczba postów: 27

      Jak widać od ostatniego mojego postu minęło trochę czasu. Odpuściłam sobie, zwolniłam, skupiłam się wyłącznie na swoich uczuciach i potrzebach. Znacznie ograniczyłam kontakty z rodziną.

      Jest dobrze. Powoli odnalazłam się w nowej pracy, urządzam mieszkanie. Oczywiście dalej uczeszczam na terapię i biorę leki antydepresyjne. Pomimo wszystkich trudnych uczuć, masy lęku i dosłownie panicznego strachu, dochodzę do wniosku, że decyzja o wyprowadzce z rodzinnego domu i ojca alkoholika to była najlepsza decyzja w moim życiu.

      Po raz pierwszy czuję, że mam realny wpływ na moje życie. Co jednocześnie jest ekscytujące i przerażające bo doskonale wiem, że podejmowanie decyzji wiąże się z konsekwencjami. Jednak z upływem czasu oswajam się i utwierdzam w przekonaniu, że co kolwiek by się działo zawsze jest jakieś rozwiązanie i poradzę sobie.

      W dalszym ciągu nie mam tu praktycznie żadnych znajomych, czasem czuje się samotna, szczególnie w weekendy. Jednak nic na siłę, desperacja nie jest najlepszym doradcą.

      Czuję, że potrzebuję jeszcze trochę czasu i będzie jeszcze lepiej. Wiem, że życie jest słodko gorzkie i nie muszę być zawsze silna i idealna. I co najważniejsze wiem, że przyznanie się do problemu i sięgniecie po pomoc to oznaka dużej siły nie słabości.

      Piszę to bo wiem jak może być naprawdę ciężko, kiedy lęk i strach dosłownie pożerają. I wiem jak ciężko jest budować siebie i swoje życie od nowa. Jak trudno jest powracać do uczuć z dzieciństwa i zaopiekować się sobą. Jak trudno jest przyznać się przed sobą, że moi rodzice tak naprawdę nigdy mnie nie kochali, nie dbali o mnie i nigdy nie otrzymam tego o co tak bardzo zabiegałam całe moje życie. I co najważniejsze wiem, że tylko ode mnie zależy co dalej. Warto walczyć o siebie.

      Pierwszy raz w życiu nie spędzę świąt z rodziną, co jednocześnie mnie cieszy i smuci. Jednak zaczynam powoli ufać sobie.

      Czereśnia
      Uczestnik
        Liczba postów: 27

        Nie próbowałam mittingów DDA. Niedługo czeka mnie terapia grupowa i to mnie przeraża bo całe życie noszę maskę uśmiechniętej dzielnej dziewczyny i boję się co zostanie bez tej maski. Byłam u psychiatry dostałam leki antydepresyjne i znowu się boję teraz leków. Chociaż poczułam się dużo lepiej po tej rozmowie, bo wiem że nie wariuję, a tak już czułam że powoli odchodzę od zmysłów i skończę w szpitalu.

        Ja też w ten weekend zamierzam odpocząć i odpuścić sobie wszystkie „muszę.” Jejku ja naprawdę nigdy nie myślałam, że może być tak ciężko.

        Czereśnia
        Uczestnik
          Liczba postów: 27

          Dobrze wiem, że każdy człowiek czasem potrzebuję pomocy. Jednak ja mam dosłownie wbite do głowy przez moich rodziców, że ja nie mogę być słaba, nie mogę mieć żadnych potrzeb, problemów, a tym bardziej zawracać im tym głowę. Dlatego też tak ciężko jest mi się otworzyć na ludzi. Pracuję nad tym na terapii. Niestety potrzeba kontroli wszystkiego, w tym również uczuć nadal daje mi poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że złudne bo przecież to ja sama powinnam czuć w sobie tą siłę i sama sobie zapewnić to uczucie. Ostatnie moje dni to już dosłownie ciągła panika. Oby do środy i wizyty u psychiatry mam nadzieję, że trochę mnie sprowadzi na ziemię. Bo nie wiem czemu potrzebuje potwierdzenia, że będzie dobrze.

          Czereśnia
          Uczestnik
            Liczba postów: 27

            <p style=”text-align: justify;”>Dziękuję za słowa wsparcia i głosy rozsądku. Dobrze wiem, że to dopiero początek i musi minąć trochę czasu żeby się tu zadomowić. Jestem pewna swojej decyzji wiem, że to po prostu było konieczne i naprawdę chciałam tej zmiany. Nigdy jednak nie przypuszczałam, że będzie tak ciężko. I co najgorsze sama się sobię dziwię i nie mogę tego zrozumieć. Czuję się jak w potrzasku nie wyobrażam sobie powrotu do domu, tu też nie czuje się jak u siebie. Najgorsze jest to wewnętrzne paraliżujące przerażenie. Moja terapeutka powtarza mi, że muszę pozwolić sobie na przeżywanie emocji, a ja mam wrażenie, że jak to wszystko dopuszczę do siebie to zwyczajnie rozsypię się na kawałki i już się nie pozbieram. Jestem zła, że sama się w to wpakowałam. Wiem, że muszę zmienić podejście i powinnam być wdzięczna za taką szansę i zwyczajnie być z siebie dumna. Jednak czuję, że czarna rozpacz powoli mnie pochłania, ciągle chce mi się płakać, budzę się w nocy, nie mogę skoncentrować się na pracy, dosłownie mam momenty kompletnego zawieszenia i to ciągłe poczucie kompletnego osamotnienia. W głębi serca wiem, że sobie poradzę, to poprostu kolejny etap na nowej drodze, wiem, że to przepracuje. Choć nigdy nie myślałam, że będzie tak ciężko. Ehh taka to moja droga do siebie.</p>

            Czereśnia
            Uczestnik
              Liczba postów: 27
              w odpowiedzi na: Dzień Matki #473993

              <p style=”text-align: justify;”>Sama zaczęłam się zastanawiać co rozumiem przez te poprawne kontakty i dlaczego jeszcze mi na tym zależy. Doszłam do wniosku, że chciałabym żeby obie strony przede wszystkim się szanowały i nie naruszały swoich granic, używając do tego m.in. poczucia winy, szantażu emocjonalnego itp. Niestety w moim domu rodzinnym to norma pomimo, że jestem dorosła to nie mogę mieć swojego życia, bo ciągle w ich ocenie jestem im coś winna. Obecnie w skutek terapii dużo się we mnie zmienia i wyraźnie widzę te moje schematy, dzięki czemu powoli stawiam te granice. Czeka mnie jeszcze dużo pracy, żeby przepracować ta stratę, że nigdy tak nie było i nigdy nie będzie. Cieżko to zaakceptować. Jak napisał truskawek mogę jedynie chronić siebie w tych relacjach i jak mówi moja terapeutka nic nie muszę, ewentualnie mogę bądź nie. Także prezentów, kwiatów i życzeń w tym roku nie będzie. Niestety jestem na takim etapie, że moja rodzina skutecznie obrzydziła mi wszystkie niby radosne święta. Mam nadzieję, że z upływem czasu stworze sobie nowe moje własne przyjemne wspomnienia.</p>

              Czereśnia
              Uczestnik
                Liczba postów: 27
                w odpowiedzi na: Za co się lubię #473625

                Choć to trudne to po długim namyśle nie przychodzi mi zupełnie nic do głowy za co bym siebie lubiła ani nie lubiła. Zwyczajna pustka. Wogóle mam wrażenie, że słabo siebie znam, a moja osoba to ciągłe udawanie i przyklejony uśmiech.

                Czereśnia
                Uczestnik
                  Liczba postów: 27

                  <p style=”text-align: justify;”>Dokładnie jest jak piszesz Fenix jestem świadoma, że wiele złego wydarzyło się w moim domu, mogę już bez poczucia winy o tym mówić, ale zawsze jest jakieś ale. Zawsze bronię moich rodziców, tłumaczę ich. Ciężko mi przyznać bez żadnego usprawiedliwiania, że moi rodzice nie dbali o mnie i przede wszystkim poczuć to. Ciągle gdzieś moja osoba w tym wszystkim umyka. Wiem, że czeka mnie ciężka praca i niestety nic samo nie przyjdzie. Mimo wszystko wiem, że warto.</p>

                  Czereśnia
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 27

                    Jeśli jesteś naprawdę gotowa to proszę zadzwoń i umów się na wizytę w Poradni Terapii Uzależnień i Współuzależnień ul. Słonimska 15/1, 15-028 Białystok, tel.: 85 740 4550. Na pierwszą wizytę trzeba mieć skierowanie od lekarza rodzinnego, na skierowaniu musi być konkretnie wskazane skierowanie do Poradni Terapii Uzależnień i Współuzależnień. Pierwsza wizyta to rozmowa o konkretnych problemach, które spowodowały sięgnięcie po pomoc i potwierdzenie cech DDA. Następnie jest wizyta u psychiatry. Trzecie spotkanie to wybór terapeuty i rozpoczęcie terapii indywidualnej. Jeśli jesteś gotowa to dzwoń śmiało lub idź do poradni.

                    Czereśnia
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 27

                      Ja jestem na początku terapii. Także dopiero poznaję się z moją terapeutką, ale już po kilku spotkaniach zdałam sobie sprawę jak bardzo jestem „wytresowana” przez moich rodziców. Dotychczas najbardziej zaskoczyło mnie zalewające poczucie winy, że mówię takie straszne rzeczy o mojej rodzinie. Co jest trudne, przecież to wszystko się wydarzyło i wszystko co mówię jest prawdą. Czasem po sesji czuję dosłownie fizyczne wyczerpanie. Wiem, że to dopiero początek i będzie pewnie jeszcze ciężej. Jednak jestem bardzo dumna z siebie, że przełamałam wstyd, strach i nareszcie robię coś dla siebie. Sama ta myśl daje mi nadzieję i siłę do działania.

                      Czereśnia
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 27

                        Mój ojciec również przez swój „styl życia” jest schorowanym człowiekiem. Obecnie już nie pije bo zwyczajnie nie ma już możliwości samodzielnego wyjścia z domu. Codziennie słyszę, że on się tak załatwił ciężko pracując na dom, dzieci i ich wykształcenie. Pomimo, że powinien być pod stałą opieką lekarzy, brać leki itd. nikt tego obecnie nie pilnuje. Moja matka jak zwykle robiąc z siebie sprytnie ofiarę, wcześniej przerzuciła na mnie wszystkie obowiązki z tym związane. Jakże by inaczej ja to wszystko wzięłam na siebie. Także ok. 6 miesięcy starałam się być super córką, woziłam go po lekarzach, dbałam aby przyjmował leki, pilnował diety. Przy okazji żebrząc o odrobinę jego akceptacji i uznania. Oczywiście nigdy to nie nastąpiło. Po tym czasie uświadomiłam sobie, że to nigdy nie nastąpi i nigdy go nie zmienię. Bardzo ciężko było to przyznać przed sobą, że cokolwiek bym zrobiła to ani mój ojciec ani moja matka nie są mną prawdziwie zainteresowani, dla nich jestem opiekunem, taksówkarzem, ale nie jestem dzieckiem. W końcu odpuściłam i zostawiłam to. Czasem mam wyrzuty sumienia, ale na nic już nie liczę.

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 25)