Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 126)
  • Autor
    Wpisy
  • biedronka
    Uczestnik
      Liczba postów: 127
      w odpowiedzi na: (NIE) NA WIECZNOŚĆ #67683

      eeeeee, tam
      bujaj się dysfunkcjo

      i już mi lepiej B)

      biedronka
      Uczestnik
        Liczba postów: 127

        Torquemado,
        To nie był błąd, to był celowy zabieg stylistyczny 🙂
        Bo jasne, gdyby pozamieniać płeć głownych bohaterów, to byłaby historia o mnie i mojej trudnej relacji z ojcem. I jedynym pozytywem tej całej historii jest prosta prawda, która do mnie wreszcie dotarła, że mogę zrobić sobie założenia i wybudować fortecę wokół serca, i tak nic to nie da, psychologia oraz chemia i tak zrobią, co chcą. Rozumem i siłą woli można tylko pocerować sobie podarte serce już po fakcie 🙂
        Co wcale nie musi Ci się przydarzyć, jest taka opcja gdzieś we wszechświecie, oczywiście. Czego Ci życzę.
        A z drugiej strony.
        Zeby nie odrabiać tej lekcji ponownie, mogę zająć się tym na terapii. Mogę wyczyścić sobie relacje z ojcem, co właśnie próbuję robić… chociaż chyba wolałabym etat w kamieniołomie, zamiast. I wtedy pojawia się nadzieja, że kolejne moje zakochanie będzie sensowne i że jakiś tam potencjalny związek będzie mnie budować zamiast rozbijać na kawałki. No ale to dopiero wtedy, gdy przestanę szukać w miłości rzeczy niemożliwych, i kiedy drugi człowiek będzie dla mnie wisienką na torcie poukładanego i satysfakcjonującego mojego własnego istnienia 🙂 Czego sobie życzę.

        biedronka
        Uczestnik
          Liczba postów: 127

          Torquemado zapisz:
          Wisienka zapisz:
          Torquemado zapisz:
          „Zakochać się i dać się wykiwać kobiecie.”
          Więc już nigdy się nie zakochasz ?”

          Nie wiem co kiedyś tam będzie, ale na ile znam siebie, to mogę z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że: nie, nie zakocham się.”

          Aż pewnego dnia spotkasz kobietę, w której coś Cię zachwyci tak, że w 5 minucie rozmowy z nią będziesz chciał pilotem wyłączyć cały świat, żebyście zostali sami, chociaż na chwilę. A ty, bezradny i przestraszony, nie będziesz tego mógł ogarnąć.
          I może ona będzie przypominać Ci matkę, z którą masz trudną relację, i będziesz sobie z tą nową kobietą odgrywał sceny z przeszłości. Lub może chemia Cię zaślepi – a przecież nie kontrolojesz, co na temat tej kobiety będzie sądzić Twój materiał genetyczny 🙂 Lub może ona będzie po prostu dobrym człowiekiem. Albo zajebistą laską.
          I nie będziesz mógł się przed tym obronić. I choćbyś bardzo chciał tego wszystkiego nie czuć, to i tak czuć będziesz. I może nawet po jakimś czasie zabijesz w sobie to uczucie siłą woli. Ale i tak będziesz cierpiał. Bo zabijanie boli. Będziesz cierpiał, kochając, i próbując nie kochać.
          Bo to całe prawdopodobieństwo, na które się powołujesz, jest przeciwko Tobie. Szansa, że przez całe swoje życie nie zakochasz się nigdy w nikim jest – tak sądzę -znikoma. Statystycznie rzecz biorąc, oczywiście.
          Mnie rachunek prawdopodobieństwa zawiódł bardzo w tym roku. A ręczyłam za siebie, tak jak Ty – och, jaka byłam głupia.

          biedronka
          Uczestnik
            Liczba postów: 127

            magduska zapisz:


            Chciałabym dorosnąć do takiego stanu oświecenia, żeby wszystko, co mi się przydarza było tylko kolejnym doświadczeniem.
            Chciałabym umieć nie nazywać niczego sukcesem lub porażką, tylko tak sobie płynąć przez życie, doświadczając wszystkiego po drodze.
            Chciałabym nie nadawać zdarzeniem sensu, który mółby być powodem mojego cierpienia.
            ” Biedronko to co piszesz jest pociągające ale niepokoi mnie w tej teorii brak emocji. Czy jeżeli nie będę potrafila cierpieć to czy będę umiała doświadczyć pełni szczęścia? Czy do obu tych uczuć powinno się podchodzić z równym stoicyzmem?”

            Hm, nie o stoicyzm mi chodzi. I nie o szczęście, na pewno. Szczęście mnie nie kręci 😛
            To, co mnie kręci, to stan wewnętrznego zadowolenia z bycia tu i teraz. Znam to uczucie bardzo dobrze, tylko nie potrafię przełożyć go na słowa. To nie jest całkowity brak emocji, tylko spokój, zauważenie świata, brak gonitwy myśli (umysł w takich przypadkach wrzuca na luz), intelekt idzie się huśtać, pozostaje nie zachwyt (bo to za duże słowo), ale zachwycik nad światem. I w takim stanie widzę wszystko lepiej i ostrzej, no i widzę tak naprawdę, nie rozprasza mnie nic i nikt. Nie bujam w przyszłości ani przeszłości, nic mnie nie boli, żadna euforia nie zakłóca mi odbioru.
            Doświadczam czasem takiego stanu, ulotnego niestety, ale cały czas nad tą ulotnością pracuję 🙂
            A gdybym miała określić, co jest siłą napędową w moim życiu, to nie byłoby poszukiwaniu szczęścia tylko chyba ciekawość B)

            biedronka
            Uczestnik
              Liczba postów: 127

              Chciałabym dorosnąć do takiego stanu oświecenia, żeby wszystko, co mi się przydarza było tylko kolejnym doświadczeniem.
              Chciałabym umieć nie nazywać niczego sukcesem lub porażką, tylko tak sobie płynąć przez życie, doświadczając wszystkiego po drodze.
              Chciałabym nie nadawać zdarzeniem sensu, który mółby być powodem mojego cierpienia.
              Innymi słowy, porażką będzie dla mnie to, jeśli nigdy do takiego stanu dorosnę :laugh:

              biedronka
              Uczestnik
                Liczba postów: 127
                w odpowiedzi na: Cechy DDA: kobiecość #67275

                To może dla równowagi ja napiszę inną historię.
                Moja matka była bardzo piękną kobietą, zadbaną, zawsze świetnie ubraną (szyła sobie fantastyczne ciuchy u krawcowej), miała dobry gust, robiła subtelny makijaż rano, zanim któryś z domowników otworzył oczy, nie było odstępstwa od tej reguły… Nigdy nie widziałam jej w rozciągniętym swetrze (ani w swetrze w ogóle), nie nosiła spodni (nigdy) ani butów bez obcasów (nigdy), nie przeklinała, mówiła i pisała śliczną polszczyzną, była inteligentna, wykształcona, pracowita… na pierwszy rzut oka – bardzo bardzo kobieca. Ideał, no. Niestety, uważała, że w naszej rodzinie jest miejsce na tylko jedną kobietę i tępiła wszystkie moje zainteresowania ciuchami, kosmetykami, facetami… No i to jej, tylko jej, lustereczko miało mówić, że jest najpiękniejsza. Forever and ever.
                Tatuś z kolei próbował mnie uwieść, gdy miałam lat naście – i wtedy, ze strachu i wstrętu, zatrzasnęłam swoją kobiecość w trumnie i pogrzebałam obie na forever and ever.
                Czyli aż do teraz. Terapia wyzwoliła mnie od matki i ojca, przynajmniej w tej sferze… Poszłam do wizażystki, zaczęłam kupować ciuchy, których głównym celem nie jest ukrycie się przed światem. I nawet planuję zakup butów na obcasie, żeby mieć chociaż jedną parę – i wiem, że nie zawaham się ich kiedyś użyć.
                I jak siebie obserwuję teraz, to w tej mojej walce o kobiecość nie chodziło do końca o ten makijaż i te szpilki, tylko o wolność wyboru. Ja po prostu nie chcę, żeby ktoś lub coś poza mną dyktowało mi, jaką kobietą chcę być. Na końcu tego procesu może dowiem się, że jednak wolę bojówki i martensy. No i dobrze. Będę kobietą w za dużej flanelowej piżamie. Ale nadal będę kobietą.
                Mnie nie chodzi o wzorce, ale o to, jaką kobietą jestem tak naprawdę. A to się bierze z wnętrza, a nie z jakichś wzorców. I im bardziej ta moja kobiecość wypływa z mojego wnętrza, tym bardziej podobam się facetom.
                To jakaś magia jest, inaczej nie umiem wytłumaczyć tego nagłego wysypu adoratorów B)

                biedronka
                Uczestnik
                  Liczba postów: 127

                  „Owszem, teraz też robię mnóstwo rzeczy, które mojej matce nie odpowiadają, ale nie po to, aby jej zrobić na złość, a dlatego, że uważam je dla siebie za najlepsze”
                  tak, to jest jedynie słuszna odpowiedź 😉
                  wygrałeś wczasy w londku 😛

                  Edytowany przez: biedronka, w: 2009/08/16 13:07

                  biedronka
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 127

                    Torquemado zapisz:
                    „siebie kształtowałem w opozycji do jej wyobrażeń o mnie jako jej synu.”
                    czyli kształtowałeś siebie na kontrze do niej, co jest taką samą formą zależności jak maminsynkowatość, bo w obu przypadkach Twoja matka jest dla Ciebie punktem odniesienia
                    nie jesteś potulnym synkiem
                    tylko potulnym buntownikiem
                    wolność nie na tym polega, podobno 😛
                    sama mam z tym problem

                    biedronka
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 127

                      może i ja się przyłączę :unsure: po przemyśleniu tematu
                      zawsze przecież może mi nie pasować akurat ta metoda terapii, albo akurat ten terapeuta, albo ten rodzaj terapii
                      to czego mi brakuje to technika właśnie
                      bo zawsze w końcu pozostaje pytanie "ale jak to zrobić to, co chcę zrobić", "jak mam zmienić to, co chcę zmienić"
                      i nie zawsze umiem znaleźć odpowiedź w sobie
                      terapia, której się poddałam nie daje takich odpowiedzi
                      więc może powinnam zmienić metodę
                      bo samoświadomość mi wzrasta a cierpienia (własnej produkcji…) nie ubywa :sick:

                      biedronka
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 127

                        chcesz chyba uciec po prostu…

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 1 do 10 (z 126)