Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)
  • Autor
    Wpisy
  • bylyoptymista
    Uczestnik
      Liczba postów: 8

      @abcd Uczestniczyłem w terapii grupowej, gdzie było 9 dziewczyn + ja i mieliśmy zajęcia z terapeutą – to przenosząc, tam też był popełniony błąd? Zaskakuje mnie Twoja reakcja i jasne stanowisko. Myślę, że jest wiele takich relacji pacjent facet – terapeutka kobieta, chociażby z uwagi na fakt, że na rynku terapeutycznym jest więcej kobiet. Ktoś ma inne zdanie? Obecnie bardzo jestem wyczulony na jakiekolwiek opinie na temat mojej terapii.

      bylyoptymista
      Uczestnik
        Liczba postów: 8

        W głowie mi się to nie mieści. Jak się coś takiego bada? I które moje zachowania są ucieczkowe? Wiesz, myślę że moja niewyrażona złość wynika z tego, że nie było na nią przestrzeni w dzieciństwie. Jak już się zaczynałem buntować to albo było to olewane albo po którejś próbie dotarcia, zwykle do Ojca, kończyło się jego krzykiem na mnie, tak że bałem jakikolwiek dalej odezwać. Generalnie upatruje to tłumienie złości w tym, że była stosowana przemoc wobec mnie, od Ojca, brata czy matki – głównie słowna, ale też cielesna. I chyba się nauczyłem w ten sposób że moja złość 1. Nie jest sprawcza 2. Złościć się jest źle bo pamiętam jak ją postrzegałem, jako coś przerażającego

        Wracając jeszcze do cielesności. Pamiętam, że odkąd skończyłem 13 lat i zacząłem dojrzewać, masturbacja i pornografia stała się moim regulatorem. Robiłem to praktycznie codziennie, czasami nawet po kilka razy. Wiadomo, hormony i młodzieńczy wiek swoją drogą, ale myślę że u mnie to nie było i nie jest zdrowe do dzisiaj. Jak byłem w związku to pornografia i masturbacja nie zniknęły. Z rzeczy które mi się z tym kojarzą jeszcze to fakt, że do 10 roku życia około spałem z ojcem w jednym łóżku. Później do 13 roku życia na łóżku obok do czasu aż zorganizowali mi mój pokój (gimnazjum). No i rzecz, której się strasznie wstydzę, ale w wieku, nie pamiętam, chyba 11 lat czy 12 lat – początki mojego dojrzewania. Kilka razy pieściłem się z moim kuzynem, rok młodszym. To było takie pocieranie się o siebie i próby seksu oralnego – skąd nam się to wzięło, nie mam pojęcia, ale zawsze uważałem że to był mój pomysł. Rozmawialiśmy o tym jakiś czas temu i on na to patrzy jak na niewinne dziecięce zabawy i ciekawość. I że oboje na to wpadliśmy. Chociaż ja mam z tego powodu Bardzo duże poczucie wstydu i winy.

        Wydaję mi się, że po ostatnim akapicie Twoja teoria jeszcze bardziej ma sens – ale jest to dla mnie na ten moment totalna abstrakcja i nie wierzę, że coś takiego jak gwałt na mnie mogło mieć miejsce.

        Co do dysocjacji, jedno wspomnienie mi się nasuwa – pamiętam, że miałem kilka lat, wybiegłem na podwórko przed dom i zacząłem okropnie krzyczeć do nieba że ja tego nie wytrzymam, że tak się nie da żyć – i jak czytałem pierwszy raz o dysocjacji czy tym „rozszczepieniu” tożsamości to to wydarzenie do mnie wracało. Ale nie mam pojęcia co się wydarzyło wtedy w domu.

        bylyoptymista
        Uczestnik
          Liczba postów: 8

          Myślę, że u mnie jest to problem i pójście w skrajność. Mój starszy brat bardzo mi tym imponuje – że zna się na wszystkim, bardzo dużo pracuję, od jakiegoś czasu dołożył też studia i dorobił się domu, kilku samochodów, żyje na fajnym poziomie. Ale codziennie jest w pracy + często też w weekendy. Widzę u niego pracoholizm, u siebie też zauważam że trochę go kopiuje, z tym że w ostatnich tygodniach to przestaje funkcjonować, bo nie daje już rady przez mój stan – ciągły lęk, napięcie, problemy z koncentracją, wybuchy płaczu i złości. Terapeutka mówi, że zacząłem dopuszczać do siebie uczucia – szkoda tylko, że ich nie rozumiem i że przeszkadzają mi w funkcjonowaniu. I jakoś nie widzę tej radości i innych „pozytywnych” emocji, a odzywają się same „negatywne”.

          Tak, jest we mnie duża złość ale nie umiem jej wyrażać, szczególnie do kogoś. Nie pamiętam kiedy ostatnio wszedłem z kimś w kłótnie.

          Co do dysocjacji – to moja autodiagnoza i rozumiem te dysocjację jako stan kiedy mi odcina pamięć i myślenie i emocje mnie zalewają. Ciężko mi się wtedy uspokoić i urealnić. Pamiętam, że kiedyś jak czytałem objawy to bardzo mi to do mnie pasowało.

          Przyznam szczerze, że bardzo mnie przestraszyłeś. Nie wiem dlaczego, ale pierwsze co mi przyszło na myśl to że ktoś mnie skrzywdził cieleśnie – ale nie pamiętam nawet takiego skrawka, nie wiem skąd mi się bierze taka fantazja.

          Aktualnie czuję, że całe życie mi się sypie. Te emocje są nie do wytrzymania. Dystansuje się przez to do ludzi i ma to wpływ na moje relacje, pracę, zdrowie (czuje napięcie w ciele, kłucie w klatce czasami, od paru dni zauważyłem drgania w okolicach oczu), mam wrażenie że głupieje, nie wywiązuje się z obowiązków w tych dodatkowych projektach. Do tego czeka mnie zmiana terapeutki bo moja aktualna wyjeżdża w grudniu i zawiesza gabinet – przeraża mnie to.

           

          bylyoptymista
          Uczestnik
            Liczba postów: 8

            Hej @zidane. I jak tam u Ciebie? Postanowiłem się odezwać, bo widzę trochę podobieństw w naszych historiach, tyle że ja jestem parę lat młodszy. Zatrzymałem się na chwilę przy poznawaniu dziewczyn na ulicy – miałem podobny okres, gdzie faktycznie podchodziłem do dziewczyn po to żeby chwilę z nimi pogadać. Założenie miałem zawsze takie, że chce je trochę poznać i zobaczę co się wydarzy. Jak udało się pokonać lęk (a w zasadzie to poprostu się za długo nie zastanawiać)  to w zdecydowanej większości były to super rozmowy i bardzo fajne emocje, endorfiny +200 🙂


            @dda93
            bardzo fajne analogie do piłki nożnej, sam gram i bliskie mi to.

            • Ta odpowiedź została zmodyfikowana rok, temu przez bylyoptymista.
            bylyoptymista
            Uczestnik
              Liczba postów: 8

              Dzięki chłopaki za odpowiedzi.

               


              @truskawek
              jak długo trwała Twoja terapia? To, że najwięcej plusów się widzi oo zakończeniu czytałem i słyszałem w wielu relacjach ludzi po terapii. Co do oczekiwań i czy mi pomogło – z jednej strony jak przychodziłem to największy problem miałem z tym zapominaniem, a w zasadzie dysocjacją gdy pojawiały się emocje. Pamiętam jak mówiłem terapeutce na początku terapii że czekam aż osiągnę taki etap, że będę czuł – złość, smutek, żeby móc się z nimi mierzyć i mieć poczucie, że „walczę” i robię co mogę i faktycznie wtedy pracuje. I w zasadzie czuję, że ten etap teraz jest – terapeutka też tak to widzi, że obecnie jestem w momencie jak dopuszczam do siebie różne emocje i je przeżywam. Tylko dlaczego to są tylko te negatywne emocje? Złość, lęk, smutek, wstyd. I nie sądziłem, że to się przełoży na całe moje życie – że nie będę w stanie pracować, że będę się bał z kimkolwiek pogadać, że ludzie coś do mnie mówią, a ja mam wrażenie że to leci obok. Oferują mi wsparcie, a ja po chwili jakby o tym zapominam i znów wracam do pozycji lęku i tego że jestem sam – to jakby silniejsze ode mnie. Przeraża mnie to, że jakby wszedłem w terapię za głęboko? Że czuję, że już nie mogę tak dłużej funkcjonować jak wcześniej.

               


              @dda93

              1. Dobre pytanie, sam chciałbym znać odpowiedź. Nie określiliśmy tego na terapii, pamiętam tylko jak po pierwszych 2 sesjach gdy wyrzuciłem z siebie swoją historię terapeutka powiedziała, że widzi tu obszar do pracy. Później ustaliliśmy te cele, a w zasadzie ja mówiłem na czym mi zależy. I fakt, lepiej rozumiem emocję, potrafię je nazwać, ale czuję że nie umiem z nimi sam nic zrobić i że przeszkadzają mi w funkcjonowaniu.

              2. Zdaję sobie sprawę, że trochę z tym przegiąłem, ale… Z pracą u mnie było tak, że zawsze miałem problem z pieniędzmi, tzn wiecznie ich dla mnie nie było. Ojciec wydzielał pieniądze matce, dostawała od niego kieszonkowe co tydzień. Ja gdy byłem mały i chciałem cokolwiek to trzeba się było prosić po 10 razy w lęku czy za którymś razem ojciec się na mnie nie wydrze. Gdy byłem w gimnazjum siostrą wywalczyła dla mnie kieszonkowe od Ojca, ale to była kwota 120 na miesiąc co miało być na moje przyjemności, wyjścia ze znajomymi, jakieś drobne rzeczy do jedzenia, ciuchy lepsze, a nie z targu w których nie chcesz chodzić. Nauczyło mnie to oszczędności, ale wielu rzeczy musiałem sobie odmawiać i czułem się przez to gorszy. Nie byłem nigdy na wakacjach, z wycieczkami w szkole też był problem. I najgorsze było to, że nie byliśmy mega biedni tylko pieniądze szły na pełną lodówkę jedzenia, imprezy, kupę papierosów i cholera wie co jeszcze. I nie było nigdy czegoś w stylu: „synku, w tym miesiącu nie mam, ale wymyślimy coś w przyszłym”. Tylko „tato, potrzebuje 200zl na wycieczkę – nie mam kasy w tym miesiącu. A kiedy masz wypłatę? Na początku przyszłego miesiąca to może wtedy? Nie, wtedy też nie będę miał”. Jak chciałem iść do pracy to też był problem, nie chciał mi pomóc czegoś załatwić ani dać jakiś możliwości. Jak skończyłem 15 lat to pamiętam że nadarzyła się okazja w wakacje żeby pojechać na zbiory wiśni i coś zarobić. I od wtedy się zaczęła moja przygoda z pracą, że każde wakacje szukałem jakichś możliwości, żeby mieć później jakieś swoje pieniądze i się nie prosić. Wiem, że teraz jak pracuje i mam też zlecenia poza pracą to rekompensuje sobie ten okres kiedy tych pieniędzy i możliwości nie było. Co do sportu – tu z kolei trochę sobie rekompensuje to że porzuciłem treningi w piłkę jak miałem 15 lat. To było moje największe marzenie w życiu. Plus zawsze wkurzało mnie to, że ojciec był bardzo otyły i przez to schorowany i myślę że u mnie poszło w drugą stronę + jest to też jakieś leczenie kompleksów z dzieciństwa że zawsze byłem niski, czułem się brzydki, niezadbany, słabo ubrany itp. Co do chwili odpoczynku i odpuszczenia – zdarza mi się tak robić, na głowę wiem, że tak jak 1 trening nic nie zmieni, tak samo brak 1 treningu – liczy się proces i spojrzenie szerzej czy się regularnie ruszamy i jemy zdrowo. Ale jakiś głos się wtedy pojawia, że jestem słaby i odpuszczam. Chociaż odkąd mam ten kryzys to treningi tak naprawdę mnie nie cieszą, traktuję je jak kolejną pracę po etacie którą trzeba wykonać, żeby były efekty

              3. Może tak wyszło z opisu, że dużo o niej wspomniałem. Na codzień mi głowy tak nie zajmuję 😉 Lecz jak pomyślę o terapii to wraca mi to, że ona na mnie patrzy/patrzyła co parę miesięcy i widziała jakieś zmiany, których ja nie rozumiem. Byłem u niej w trakcie grupowej i ostatnio byłem prywatnie u innego psychiatry. Chyba trafiłem na dobrych specjalistów, bo leków mi nie wciskali tylko mówili, żeby się koncentrować na psychoterapii. Ale jakoś cenię sobie te spotkania, bo jest to inne spojrzenie na moje życie i problemy niż terapeutki – z którą na bieżąco rozmawiam i pracuje, ale też buduje z nią relację. Mam taką fantazję, że oni widzą więcej – trochę się wtedy czuję jak w Matrixie.

               

              bylyoptymista
              Uczestnik
                Liczba postów: 8
                w odpowiedzi na: Mama alkoholiczka #481606

                Cześć. Właśnie się zarejestrowałem aby dołożyć swoje 3 grosze. Chociażby dlatego, że z moich obserwacji po forach sytuacja, że to matka jest alkoholikiem jest dużo rzadsza. Sytuacja u mnie wygląda tak, że mam 24 lata. Odkąd pamiętam mama przesadzała z alkoholem. Ojciec był wobec problemu obojętny, ignorował moje prośby żeby coś z tym zrobić. Pamiętam jedynie jego wyrzucanie do matki że „znowu się nachlala” jak już była pijana. Od dzieciaka mam przez nią rozchwianie emocjonalne, jak była trzeźwa to się do niej zbliżałem, jak była pijana to wyzywała mnie, popychała i była mega wulgarna. Nie raz gadała, że chce się zabić, a ja później się bałem. Wiele razy przyniosła mi dużo wstydu, przed znajomymi czy w szkole. W okresie jak miałem jakieś 7-13 lat regularnie upijała się ze swoją rodzina gdy jeździliśmy do dziadków w odwiedziny. Bardzo często Ojciec szedł do auta i kazał mi ją zawlec do samochodu. Mieli nieudane małżeństwo, odkąd pamiętam spali osobno i mieli osobne pokoje w domu. Ich wspólne życie to obiad jak Tata wracał z pracy i robota na podwórku. A na codzień każdy w swoim świecie, przed TV w swoich pokojach. 0 jakiegokolwiek ciepła, miłości czy poczucia bezpieczeństwa. Aktualnie sytuacja przedstawia się tak, że nie mieszkam z rodzicami od 5 lat, odkąd wyjechałem na studia. Trochę odzylem i zacząłem żyć na własnych zasadach, ale nieszczesliwe dzieciństwo dało się we znaki. Od kilku lat mam wahania nastroju, okresową depresję co jakiś czas (mocny zjazd emocjonalny, odechciewa mi się wszystkiego). Na codzień rozdarcie w środku, lęk. Z jednej strony staram się być odpowiedzialny i dorosly, a z drugiej czai się małe, przestraszone dziecko… Wiem,ze mam tematy do przepracowania. Byłem kilka razy u psychologa, mam skierowanie na terapię grupowa. Powinienem ja zacząć w marcu, ale przez chorobę Taty i koronawirus wszystko się wydłużyło. Mam termin na wrzesień. Tata zmarł pół roku temu po walce z nowotworem. Mama została sama w domu. Od lat w domu Tata trzymał spore ilości alkoholu zamknięte w barku na klucz, przed matką. Jak zmarł i leżał w łóżku zanim go zabrali to matka zdążyła zabrać klucz od niego z pokoju z szafki nocnej gdy płakaliśmy z rodzeństwem w kuchni… Przeniosłem się do niej na 3 miesiące i pracowałem zdalnie żeby nie była sama. Często upijała się wieczorami, a ja bałem się czy rano nie zastanę jej martwej i zarzyganej. Próbowałem z nią rozmawiać ze ma problem. Za każdym razem nie ma tematu. Jeżeli pojadę za mocno to bierze papierosa i ucieka przed dom. 2 miesiące temu zgłosiliśmy ją z bratem na leczenie. Od tego czasu jest na nas smiertelnie obrażona. Nie odzywa się, gdy byliśmy w domu nie przywitała się z nami, obraża nas za plecami. Jak byłem ostatni raz to usłyszałem, że to nie jest już mój dom. Nie jeździmy do niej od miesiąca. Czuję się rozdarty, bo z jednej strony nienawidzę jej za to ile razy mnie skrzywdziła i że tego nie rozumie, ale z drugiej strony jest mi jej szkoda,martwie sie o nią i chciałbym żebym się leczyła. Często się zastanawiam na ile jej zachowanie wynika z alkoholizmu, a ile z tego że może poprostu jest złym człowiekiem. Dość chaotycznie napisałem, ale chciałem to gdzieś wyrzucić. Jak ktoś ma ochotę skomentować to smialo.

              Przeglądasz 6 wpisów - od 1 do 6 (z 6)