Odpowiedzi forum utworzone

Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 136)
  • Autor
    Wpisy
  • Cerber
    Uczestnik
      Liczba postów: 142

      Cześć 🙂 kurianna

      że jeszcze niedawno myślałam, że po prostu jestem jakoś „genetycznie” niezdolna do budowania satysfakcjonujących relacji. Mimo ciągłych prób.

      Ja mam tak do dzisiaj ! Ciężko mi nawiązać jakiekolwiek relacje ,ostatnio mi świta (i wyszło na terapii )  że może mieć to związek z tym że nie potrafię złościć się na osoby na których zależy mi , których opina  jakoś jest dla mnie ważna lub może być . Złość zamienia się w smutek , żal , poczucie skrzywdzenia i uciekam z takiej relacji . Nie wyrażam złości , nie oczyszczam atmosfery? Nie walczę o siebie ?

      Przyszedł mi teraz do głowy mój kot przybłęda . Otóż musiał dużo przejść , był bardzo nie ufny ,  do dzisiaj kiedy leży koło mnie  albo na mnie i  zrobię gwałtowny ruch zrywa się chce uciekać . Nie daje wziąć  się na ręce i przenieść ( kiedy stoję ) ale przyjdzie kiedy siedzę i leżę . Boi się podejrzewam że albo był źle traktowany albo był jakiś czas bezdomny i ktoś coś musiał mu zrobić . (chyba jest trochę podobny do mnie )

      takie, nie wiem, dorosłe.

      A czuję się jak nastolatek , który musi radzić sobie ze sprawami dorosłych

      Chciałam to lekko napisać, ale panika mi się włączyła (i smutek, i poczucie straty)

      A jednocześnie czuje się nie tyle stary co zgorzkniały. Jakbym nigdy tak naprawdę nie żył. Albo to też uruchomiło mi się z powodu ostatnich wydarzeń. Czy sobie pomagam ? … to zależy od danego dnia tak naprawdę. Od tego w jak głębokiej czarnej d**** jestem . W sumie nie lubię o tym wspominać ( bo to prywatna sprawa każdego z osobna ) ale zwróciłem się w kierunku Tego na górze . Trochę mi to pomaga. Staram się również zaakceptować te uczucia które mam . Próbuję pocieszać i zaopiekować się wew dzieckiem . Efekty ? Różne .. Czasem z poziomu dna wychodzę na poziom gdzie brodzę „tylko ” po szyję w ….

      Wiesz  w tej sytuacji z gościem,  najbardziej zabolało mnie to co mi powiedział , co ja też o sobie sądzę . I t nie jest nic przyjemnego .

       

      Może przez to że byłam tą najmłodszą siostrą, dopiero zauważam, że jestem po drugiej stronie

      a ja też najmłodszy z trójki i jedyny chłopak , siostry sporo starsze (o 6 i 7 lat ) Może też stąd lepsze porozumienie między nami. Mamy podobne doświadczenia .

      Mam dość silną autoagresję, choć nigdy nie miałam wprost próby samobójczej ani samouszkodzeń.

      ….

      Wcześniej pętał mnie wstyd i niewiedza (że to, co robię, to sprytna i skuteczna autoagrecha). Jak z tym masz?

      Oooooo wstyd to rzeka (rozmiarami przypomina amazonkę ) która mnie zalewa . Czytam książkę  ” Toksyczny Wstyd ” i długo ją czytam , bo ciężko mi przez nią przejść . I tak jak napisałaś  mówienie o tym pomaga . To miejsce też mi do tego służy . Chyba wypracowałem pewien schemat . Najpierw zbieram się na odwagę i gotowość  żeby napisać to tutaj. Później albo wcześniej ( wszystko zależy od „kalibru ” tego  o czym chcę powiedzieć) później mityng online lub/i psycholog  a pewnego dnia może powiem to na grupie .

       

      Hmm, nie będę Cię dopytywać, skoro masz opory tutaj… (ale mam ochotę!)…..(bo możesz np. chcieć ochronić tę dziewczynę, żeby nie cierpiała, ale to moim zdaniem zbytnie branie odpowiedzialności za jej dobrostan).

      Właśnie chyba chcę , i zdaje się kłania się początek mojego postu  o złości , bo boje się też że będzie na mnie zła . A nie chcę za bardzo rozwijać bo jednak to publiczna strona .

      Ostatnio nawet spotkałam taką stronę o klaunach pomagających dzieciom w szpitalu, myślę, że idealnie bym się nadawała

      Hahaha chwiałbym to zobaczyć ( swoją drogą nie mam tu emotek , czasem przydają się , piszę na kompie  ) uśmiechnąłem się

      Więc czasem można poszukać czegoś bardziej w swoim klimacie. Wyobrażam sobie, ile możesz dobrego zrobić ze swoim zapleczem maszynowym (budowlanym też?) np. w jakiś wioskach dziecięcych etc.

      Dokładnie !!! o czymś takim pomyślałem , raczej pomóc naprawić coś , pomóc przygotować występ ale na pewno nie występować ! Nie lubię być w centrum uwagi.

      O tym wolontariacie powracają do mnie od czasu do czasu . A w sumie dawno temu powiedziała mi o tym pewna osoba . Wtedy nie było o tym mowy ale powoli kiełkuje we mnie ta myśl . Jak do tej pory niczego nie znalazłem .

       

      Cały czas mam wrażenie że chciałem jeszcze o czymś wspomnieć ale wyleciało mi z głowy . Może później dopiszę .

      Pozdrawiam

      Cerber
      Uczestnik
        Liczba postów: 142

        Cześć 🙂 kurianna

        Wiesz cieszy mnie że mogę z kimś choć w ten sposób porozmawiać. Wręcz wyżalić się, wygadać się. A kiedy mój los nie jest tak do końca komuś obojętny, daje małą nadzieję.

        „Współczuję. Ale radzisz se z tym jak miszcz – do kierownika poszedłeś, teraz do drugiego zamierzasz iść prosić o zmianę godzin. Jak nie dda normalnie:D Uśmiecham się, ale serio bardzo mi się to podoba. Ile osób by ignorowało a Ty działasz. Mimo strachu.”

        A wyrzucam sobie że za mało że za słabo, że sam nie poradziłem sobie z nim. Że czuję ten strach, że teraz ogarnia mnie bardziej w domu niż w pracy. To chyba na zasadzie że w pracy uruchamiam „zbroję”. Ale to męczy. I mam uczucie że jestem słaby a to boli zwłaszcza mężczyznę.

        Presja to coś co wykańcza zwłaszcza w dłuższej perspektywie czasu. Jeśli to trwa dzień i jestem w stanie sobie poradzić z zadaniem wręcz wzrastam (że jestem w stanie poradzić sobie) ale jeśli to trwa długo , wyniszcza.
        „Sama nie wiem, ile z tych problemów jest w mojej głowie, ile trzeba zaakceptować i robić swoje (nie wiem, czy jasno piszę)”
        Rozumiem o co chodzi , co jest rzeczywiste a co siedzi w mojej głowie a co ta moja głowa rozwija , a czego nie dostrzega. Na co mamy wpływ a na co nie . Mam właśnie teraz taki sam problem.

        „Dużo już tu granic postawiłam, a ciągle moja wytrzymałość jest testowana i bardzo to przeżywam”
        Wiem też to zauważyłem że kiedy stawiasz granicę zwłaszcza tam gdzie ich nie miałaś , początkowo będą one atakowane z podwójną siłą , z czasem zaczną je od czasu do czasu testować , czy to się skończy? Chyba nie .

        „Ale może właśnie póki życia, póty nadziei?”
        W takim stanie jak obecnie śmierć wydaje się bardziej wyzwoleniem … Po za tym jestem zmęczony ciągłą walką. I tak mam prawie 40 lat (brakuje niecałych trzech)

        Na dniach kolejny „kamyczek” do stosu który mnie przygniata, otwórz jakiś czas temu pojawiła się pewna znajomość która na dniach popsuła się. Nie wiem czy powinienem tutaj pisać o tym … Krótko ja to traktowałem jako fajną znajomość czysto przyjacielską a okazało się że droga strona nie. Źle się z tym czuję i nie wiem co dalej. Chciałbym zachować tą znajomość ale nie wiem czy to realne i czy dobre dla mnie, dla niej . Trudne to

        „Ja też trochę nigdy nie wiem, gdzie leży moja odpowiedzialność, a gdzie nie. czy powinnam znowu uciekać z miejsca pracy, bo mi ciężko, czy zawalczyć o lepsze warunki”
        Na razie mam taką myśl: będę w tej pracy jednocześnie szukając coś na jedną zmianę (tak żeby kończyć max o 16.00) i tak do czasu zakończenia terapii grupowej. Później będę miał większą swobodę w wyborze pracy. A i może do tego czasu zakończą się te zawirowania na świecie .

        Odnośnie tej izolacji to przyszło mi do głowy pomysł wolontariatu , nie wiem co , jak i gdzie. Pomysł polega na tym że widzę też że „taplam” się w swojej krzywdzie , ponurych i myślach . Pomagając komuś może to coś zmieni. Tylko jak na razie niczego nie znalazłem . Bo do opieki nad kimś raczej nie nadaję się .

        Pozdrawiam

        P.s może aplikacja pocztowa traktuje maile z z forum jako spam . A konto mailowe nie i stąd może być tak

        Cerber
        Uczestnik
          Liczba postów: 142

          A co do izolacji…to tak bardzo mi się odzywa ale próbuję coś nie poddawać się temu . Z różnym skutkiem…

          Cerber
          Uczestnik
            Liczba postów: 142

            Cześć kurianna 🙂

             

            Trochę mnie zaskoczyłaś tym postem. Ale miło 🙂

             

            Sytuacja jest trochę patowa do końca miesiąca, muszę zanim wytrzymać na jednej zmianie . Od kwietnia wprowadzają nam inny tryb pracy i nie będę musiał go oglądać. Gość był na rozmowie co mu powiedziano nie wiem . Efekt taki że na razie jest cicho ale czasem patrzy się na mnie … Gość jest niestabilny psychicznie i tego najbardziej obawiam się . Dziś w sumie doszedłem do wniosku że chyba pójdę do swojego kierownika i powiem że chcę przenieść się już teraz na inną zmianę.

            Dodatkowo w zeszłym tygodniu dostałem informację że zmarła pewna znajoma ( poznałem ją na mityngach DDA) wczoraj byłem na pogrzebie. Ta śmierć trochę mną wstrząsnęła (nie do końca to dobre słowo) choć słabo ją znałem to pod pewnymi względami była podobna do mnie . Głównie pod względem samotności, nie ułożyła sobie życia jak chciała , też zmagała się z wieloma swoimi doświadczeniami, traumami. Inteligentna kobieta (inteligentniejsza niż ja ) , która radziła sobie lepiej z samotnością niż ja , miała dobre znajomości. A mimo to zmarła nie układając sobie życia… To gdzie nadzieja dla mnie?

             

            Więc ogóle jestem rozbity i ciężko mi. Różne rzeczy które sądziłem że odeszły odzywają się na nowo(lęki) . Myślałem o zmianie pracy ale , idą ciężkie czasy, do tego moja terapią, nie chcę z niej rezygnować. A ciężko znaleźć dla mnie pracę od 7-15 . A poza tym mam uciekać? To nie ja jestem winien tej sytuacji! Tak czy siak okres wypowiedzenia najwcześniej skończy mi się z końcem kwietnia, kiedy to od kwietnia powinno być już lepiej…. chyba. Na razie to takie zawieszenie.

             

            Cerber
            Uczestnik
              Liczba postów: 142

              Cześć  kurianno

               

              U mnie bardzo ciężki okres , wręcz okres walki . Prawie dosłownie , i chyba sprawdzian tego na ile udało mi się wyjść z roli ofiary . Pojawiły się krzyki i groźby w stosunku do mnie w pracy ze strony jednego gościa . Wiem że nie mogę się cofnąć. Zgłosiłem to przełożonym , poszedłem najwyżej jak mogłem . Jaki efekt będzie nie wiem 🙁

              Ta sytuacja strasznie dużo mnie kosztuje , nerwów , kiepsko śpię , mało jem . Najchętniej znów zamknąłbym sie w swojej skorupie ale wiem, i za radą  psycho staram się tego nie robić . Staram się rozmawiać z ludźmi , dziś byłem u siostry na obiedzie i opowiedziałem o tym . Byłem u znajomego (w sumie to też rodzina ) trochę wygadałem się . Pomogło …ale zbliża się niedzielny wieczór a jutro do pracy i stres /lęk wzmaga się .

               

              Piszę o tym bo nie chcę tego dusić w sobie a i tobie dać znać dlaczego nie odpisuję . Chciałbym odpisać ci na wszystko , ale nie umiem teraz , przepraszam . Chciałbym żeby tego typu sytuacje nie działały na mnie aż tak , ale chyba nigdy to się nie uda 🙁

              Jestem ogólnie rozbity.

              Cerber
              Uczestnik
                Liczba postów: 142

                Cześć @kurianno

                Masz taki fajny sposób odnoszenia się do moich problemów – w ogóle nie lekceważący, a zarazem nie podgrzewający za bardzo. Piszesz też o swoich złych momentach… Bardzo mi to odpowiada. Taki dystans i ciepło zarazem – bardzo zdrowa mieszanka. Dzięki.

                Bo sam wiem jak to jest „nakręcać się ” na różne sytuacje , myśli itp. Nadal to mam jakoś z tym walczę , z różnym skutkiem , raz jestem górą raz nie .

                 

                Pisząc o „zwariowanym wykresie ” myślałem o dużej zmienności nastroju i problem z dostrzeżeniem co powoduje dany stan. Dlaczego staje się przygnębiony ?  Teraz mam to zwłaszcza w jakby mniej nasilonych stanach emocjonalnych , wtedy trudniej mi rozeznać się co czuje i dlaczego .  Ale też trudno rozeznać się dlaczego jestem zadowolony ?

                Czy co sprawia przyjemność  , ale taką głębszą ? Co mnie relaksuje ? Bo nie umiem odpoczywać , jest to raczej ..nie wiem nawet jak to nazwać z coś zastępczego które nie daje pełnego wypoczynku ( wyłączenie ? )  . … i znów narzekam :/ albo to ta pogoda . Człowiekowi zawsze mało , zawsze chce lepiej , bo jest lepiej , tylko ciagle jakby nie wystarczająco

                Pomogła mi też baaaardzo praca z emocjonalnymi flashbackami. Mogę więcej napisać jeśli chcesz

                Co masz na myśli pisząc flashback? Wspomnienia ? Pomyślałem sobie że te „doły” pojawiają się kiedy coś , jakieś wydarzenie skojarzy mi się z czymś z przeszłości . I nawet nie świadomie dokręca mi śrubę. Coś takiego masz na myśli ?   Chętnie poczytam jak ktoś sobie z tym radzi .

                A kiedy bolesny flashback, atakujący poczuciem bezbronności, bezwartościowości etc. Nadal to bardzo dotyka, ale jestem w stanie z tego wyjść. I nawet w trakcie wiem (prawdopodobnie, wtedy przypuszczam tylko), że to jest przejściowe.

                Też tak to sobie tłumacze czasem dociera czasem nie .

                I może nie jestem taka całkiem sama na świecie

                Oj z tym ooowiele trudniej

                 

                „A może coś trzyma Cię w tej samotności? „

                 

                Jakbyś czytała mi w myślach ! Właśnie mam wrażenie że „COŚ ” (wielkie litery celowo) siedzi we mnie i nie pozwala uwolnić się, to wszystko co osiągnąłem, robiłem wbrew temu „czemuś ” każdy skrawek muszę wyrywać , jakby z paszczy rekina który trzyma i nie chce pościć. A najgorsze to to że nie wiem czym to „coś ” jest 😔 albo wieloma „czymś ” bo chyba jest tego więcej . Nie raz zastanawiałem się czy to nie coś fizycznego , w sensie czy to nie jakieś zaburzenia hormonalne , lub brak czegoś to powoduje

                 

                Strefa komfortu to jedno , kiedyś gdzieś przeczytałem że jest kilka stref : komfortu , uczenia i paniki . I powiedziałbym że coś w tym jest bo robienie czegoś czego się boisz OK ale jeśli zrobisz to w nie odpowiedni sposób zrobisz sobie tylko krzywdę . Terapeutka mówi że to „przekraczanie siebie” wcale nie będzie takie rozwojowe a wręcz przeciwnie może zaszkodzić. Według mnie tu chodzi o robienie odpowiednich kroków w odpowiednim czasie . Sam przeżyłem taki przykład i to właśnie jeśli o relacje chodzi .  Otóż słyszałem że powinienem rozmawiać i rozmawiać z ludźmi , spotykać się  , inicjować , inicjować . robiłem tak przez miesiąc albo dwa , efekt … tak nie to zmęczyło zraziło że przez kolejne 3 miesiące praktycznie z nikim nie zamieniłem więcej jak 3 słów na raz . A do tego byłem strasznie zgorzkniały i sfrustrowany .

                Ktoś Cię wyśmieje? Odrzuci? I co z tego w sumie?

                Miewam dobre dni , czas nawet dłuższy i wtedy fakt spływa to po mnie , a i sam takiemu potrafię puścić „wiązankę ” . Jak puściłem takiemu jednemu to bardzo mało brakowało żebyśmy zaczęli się bić  (sytuacja mała miejsce 2-3 razy ) ale od tego czasu gość hamuje się .

                Przykro mi, że Twój stary był przemocowy… (u mnie biła matka, ojciec nas nie tykał za bardzo). Mój też był trudniejszy do wytrzymania na kacu, na trzeźwo było większe napięcie. Ale jak obrywałeś, to może być bardzo blokujące i właśnie „trzymające” w roli ofiary. A jak nad tym w terapii pracujesz?

                Trudne pytanie jak wychodzę z roli ofiary bo to powolny proces . To powolne uświadamianie sobie że masz prawo powiedzieć  „nie ” kiedy ktoś wymaga od ciebie „tak” . Najpierw w drobnych rzeczach i powoli w coraz większych. Powiedzeniem ” ja chcę to ”  zamiast „może być byle co ” . Takie powolne łamanie barier lub powolne stawianie płota własnych granic , sztacheta  po sztachecie .

                Jeśli chodzi o przemocowość starego to do mnie objawiał się jako zwymyślanie wyśmiewanie , dogadywanie. byłem mały i  najmłodszy , zawsze tak się działo że w awanturach byłem spychany w kąt żeby nic mi się nie stało . (choć późnej biłem się z nim )

                 

                @sebasttian
                
                

                ale mam problem z budowaniem relacji z facetami, tak mi się wydaje, że nie potrafię się zakumplować.

                Chociaż czasem organizuje pokera i wpadają znajomi , to czuje się przy nich dupowato, a pewnie nie powinienem.

                 

                znam , mam tak samo . Myślę że u mnie ugruntowało się to z przeżyć w szkole a zaczeło w domu . Dla mnie drugi facet to zagrożenie . I trudno mi zawiązać jakąś relację na równych warunkach .

                 

                Cerber
                Uczestnik
                  Liczba postów: 142

                  Przykro słyszeć o tych dołach , bo też jest mi to znane i wiem że wtedy wszystko odchodzi na dalszy plan , i teraz tak sobie myślę że dobrze ! Sam jakiś czas temu miałem taki epizod (chyba nawet o tym napisałem ) , rozumiem i nie mam żadnych pretensji że dłużej ci to zajęło .

                  U mnie to raczej nie sinusoida a zwariowane wykres który kompletnie nie ma sensu i żadnej powtarzalności. Który raz ma pik w górę a potem szoruje po dnie przez pół kartki . Nie wiem czy idzie ogólnie w górę czy w dół. Bardziej mamo wrażenie że w pewnych obszarach życia Idę w górę a w pewnych Idę w dół. W dużej mierze chyba straciłem po prostu sens życia tego po co żyje, dla kogo to już nawet nie pytam. Wiesz wydaje mi się że u faceta jest to duży problem bo facet potrzebuje sensu dla kogo ma się starać lub dla czegoś . Inaczej wariuje, traci chęć do życia i pracy. Z drugiej strony walczę z rolą ofiary którą mam wdrukowaną i tu myślę że mam sukcesy , idzie powoli ale jest inaczej jak było .

                  Też miałem temat długości terapii u psycho , mam takie odczucie że ciągle za mało za późno coś zrobiłem , czegoś nie mogę pojąć bo jestem za głupi , za mało się staram , i też że jest tego za dużo. Mam odczucie przytłoczenia , sprawami jakbym był pod lawiną. Tak jak napisałaś jedno otwiera drugie albo kilka traum które bolą … kolejna lawina.

                   

                  Ostatnio nie tyle znalazłem co przypomniałem sobie o jednej z cech DDA . A dokładniej drugą: ” Staliśmy osobami poszukującymi akceptacji , tracąc w tym procesie własną tożsamość”
                  Od zawsze mam straszną tremę jak mam z kimś rozmawiać , zwłaszcza kiedy w jakiś sposób zależny mi na opinii tej osoby lub coś zależy od niej, myślałem że tak po prostu mam i to cecha osobowości ale ostatnio zdałem sobie sprawę że staram się wyczuć nastrój tej drugiej osoby i dostosować się do niego, wyczuć go w sensie w jaki najlepszy sposób zacząć rozmowę czysię z niej wycofać. Przeważnie skutkuje tym drugim (jeśli mogłem ). A w trakcie dostosować się do jej nastroju , oczekiwań, To  tak jakbym cała odpowiedzialność za rozmowę była tylko po mojej stronie.

                  Też już jakiś czas temu myślałem że mam dwie osoby z której mogę porozmawiać to otworzyć się ale jedna po prostu przestała się odzywać bo zauważyłem że tylko ja cokolwiek napisałem zadzwoniłem a kiedy przestałem bo chciałem sprawdzić czy ona się odezwie… cisza. A w drugim przypadku okazało się że jestem potrzebny tylko do momentu kiedy jestem użyteczny tak w skrócie.

                   

                  „Nic dziwnego, że wolisz zwierzęta i maszyny. Ja niestety nie ogarniam ich przewidywalności – dla mnie są jeszcze bardziej nieprzewidywalne i nieme niż ludzie. „

                   

                  Chyba właśnie dlatego że są nieme.

                  Cały mój radar był nastawiony na: zadowolić system.

                  A ja raczej schować się i ukryć , co zaczęło się w domu . Gdzie stary był agresywny nie tylko po pijaku , ale i na trzeźwo (i wtedy było gorzej ) . Czasami wystarczyło jedno słowo żeby sprowokować awanturę , to tak jakby chodzić po gęstym polu minowym .

                  Jak byłem mały siostry mam wrażenie że traktowały mnie jak zło konieczne . I też z rużnicy wieku ( 6 i 7 lat ) nie mieliśmy wiele wspólnych tematów. Parę razy próbowałem szwendać się za nimi ale już dokładnie nie pamiętam dlaczego ale przestałem , chyba zostawiały mnie w domu , nie chciały nigdzie zabierać . Traktowały jak 5 koło .

                  „Tu chyba faktycznie nie wszystko jarzę:) W sensie daję znać, że może nie kumam o co chodzi w Twojej wypowiedzi (musiałam to solidnie parę razy przeczytać). Ale chyba, jak rozumiem, odpuściłeś. Że już nie dajesz sobie presji, że MUSISZ z kimś być, ale że MOŻESZ zostać sam. I trudno. Choć na sercu ciężko.”

                  A jednak zrozumiałaś 😄. Z tą różnicą że z zdania „MOŻESZ zostać sam ” ja widzę ”  „możesz ZOSTAĆ SAM” . Nie wiem czy to zrozumiałe, widzę większą (i to znacznie ) szansę na to że zostanę sam niż kogoś znajdę. I jest to przygnębiające. Teraz zaczynam się bać takiej relacji, zaczynam się bać wchodzenia w bliższe relacje niekoniecznie romantyczne. To mnie hamuje i martwi .
                  Też chyba o to chodzi że przez te wszystkie lata próbowałem zawiązać jakieś relacje (wręcz desperacko)  i nie tylko mówię tu o romantycznych ale i przyjacielskich Co do relacji związkowych w sumie  obu tych przypadkach, nie wychodziło i nie wychodzi do dzisiaj . Jeszcze tym zmęczony zrezygnowany w jakim stopniu zły. Kolejny punkt który jjakby ciągnie mnie w dół . A jeśli chodzi o złość to też jest  inna kwestia bo widzę że na niektórych nie potrafię się złościć, a niekiedy na niektórych nie umiem reagować inaczej jak złością lub irytacją .

                   

                  To teraz będę musiał uważać na interpunkcję gramatykę ortografia i w tym punkcie muszę podziękować w górze czy komu tam za słownik w komputerze i telefonie 😄 . Ale myślę że jako nauczycielka jesteś w jakimś stopniu uodporniona na grafomanów 😄 I momentami chaos wypowiedzi.

                  Pozdrawiam @kurianno i ciebie @Oliwio

                  Cerber
                  Uczestnik
                    Liczba postów: 142

                    Cześć kurianna

                    Faktycznie coś może być z tym styczniem , ostatnio siostra też mówiła że nic się jej nie chce i ciągle by spała i nie tylko ona .

                     

                    Czasem tak mam, że w ogóle nowe, gdzie indziej, u kogoś po prostu wydaje mi się lepsze. Niekoniecznie tak faktycznie jest, to raczej moje toksyczne porównywanie się sprawia, że chcę uciec z danego miejsca.

                     

                     

                    Konfliktami zdarzają się chyba wszędzie… Tylko jak rozpoznać że czas na ewakuację bo to miejsce ci szkodzi czy da się jeszcze coś z tym zrobić ? , a może uruchamia się coś co mówi „uciekaj” ? ale ta ucieczka będzie dla ciebie szkodliwa ? Tak jak napisałaś przez złość,strach tracisz coś co było problematyczne ale było do rozwiązania. Tak wiele niewiadomych, niepewności co wybrać co zrobić ? ?? Bo jak zaczniesz uciekać to później trudno przestać.
                    Ja jeszcze mam takie uczucia że jestem sam i nie mogę liczyć na nikogo jeśli powinie mi się noga , stąd moje rozsądne działanie .

                    Wiesz też czekam na kolejny post od ciebie , ale mi trudniej do tego się przyznać.

                    chciałbym niczego nie potrzebować od innych. Albo żeby odbywało się to ,może nie tyle na moich warunkach a chciałbym żeby było to przewidywalne . Chyba też dlatego nie boję się maszyn , czy zwierząt bo żeby maszyna coś zrobiła trzeba „nacisnąć tu , pociągnąć za tę wajchę” i reakcja jest znana , przewidywalna .

                    Mam nadzieję, że traktujesz to jako osiągnięcie.

                     

                    Osiągnięcie? Kurczę sam nie wiem , czasem wyrzucam sobie że powinno być to inaczej, miałem zrobić coś lepiej , prędzej  , ale to chyba dlatego  że porównywałem się z innymi, i nadal to robię choć już rzadziej .

                    Dla mnie to był to strach , przed innymi że wyśmieją , zaatakują , poniżą i jestem z tym wszystkim sam . Strach przed ludźmi i niechęć bycia samemu taki kołowrót , do tego bezsens istnienia , TAKIEGO istnienia …

                    Też droga przez terapię, długą i ciężką, była dla mnie powolnym ratunkiem.

                    U mnie terapia pojawiła się bo w pewnym sensie ktoś uratował mi życie , pokazując że są i fajne osoby i chcą ze mną przebywać (SZOK !!!)  To był epizod ale skłonił do terapii. I tak robię małe kroki do przodu , czasem do tyłu a czasem zatrzymuje się . Wiele razy miałem myśli „czy to w ogóle ma sens ? ” zaprzestawałem terapii potem zaczynałem znów . Czasem słyszę jak ktoś doznaje ” olśnienia ” i jego życie się zmienia , lub po rocznej lub dwuletniej terapii .I cholernie zazdroszczę takim osobom i wstydzę że u mnie to trwa tak długo .

                    ZWIĄZKI , w tym momencie nie wiem czy jestem w stanie  być z kimś , czy to potrafię ?

                    teraz ustawiam sobie życie /planuje je , z perspektywy mojej tj że będę sam , tu też będę musiał wyjaśnić że miałem takie myślenie że powinienem organizować życie dom itp na okazje że będę z kimś BO MUSZĘ !  I w sumie nie wiem czy to postęp czy regres , ale mam takie odczucie że kilka deko zdjąłem z bark , choć na sercu zrobiło się ciężej .

                     

                    P.S jeśli czegoś nie wyjaśniłem daj znać , ostatnio dowiedziałem się że zaczynam wypowiedź a jej nie kończę (w skrócie tak to zrozumiałem )

                     

                    Pozdrawiam 🙂

                    Cerber
                    Uczestnik
                      Liczba postów: 142

                      Cześć kurianna

                      U mnie trochę intensywnie , męcząco, pod względem psychicznym. Dlatego ciężko mi ostatnio znaleźć czas czy siły
                      Z tą pracą zrezygnowałem . Przypomniałem sobie a właściwie pamiętałem ale nie chciałem tego wiedzieć, sytuację z paru lat kiedy też tam chciałem tam przejść (bo to była by druga próba) gdzie ewidentnie albo mnie tam nie chce albo nie lubi (przy rekrutacji mieliśmy zrobić zadaną rzecz , ja żle zrozumiałem rysunek , on to zauważył i nie pisnął słowem a przysiągłbym że ucieszył się )  , w sumie wychodzi na to samo . A też chciałem odejść ze złości z obecnego stanowiska.
                      Jestem tutaj już jakoś 11 lat . Zastanawiam się nad odejściem ale trzeba przyznać że obecne stanowisko ma zalety i pod pewnymi względami wygodnie mi , a do tego  kiedy to zacząłem grupę terapeutyczną (stąd też to „męczące „) chyba za dużo zmian

                       

                      „muszę zaliczyć wszystkie podpunkty i akapity (bo ktoś w ogóle ze mną rozmawia! wow! więc muszę dać z siebie wszystko! kuźwa…)”

                       

                       

                      MAM DOKŁADNIE TO SAMO ! Dlatego też napisałem ostatnio że przepraszam Cię że nie odniosę się do wszystkiego , bo trochę nie tyle posyłałem się ale byłem … brak mi słowa , wykończony (?), wycieńczony (?) psychicznie a nie fizycznie . A chcę się odnieść.

                      Co do pracy to też masz ,oboje macie pewien komfort o tyle że macie siebie (czego zazdroszczę) i w razie czego przez najgorszy czas wspomożenie się. Ja mieszkam i utrzymuję się sam , o tyle mam dobrze że mam własny dom( po dziadkach ) i błędną decyzja może długo za mną się ciągnąć. A chyba najgorsze to lęk przed sytuacja która wydarzyła mi się naście lat temu. Zmieniałem pracę , tam nie wyszło….i posypałem się. I zamknąłem się w domu na prawie 2 lata (fobia społeczna ) o tyle dobrze że miałem jakiś tam dwóch (renta rodzinna) potem (wypadek )
                      Ogólnie 3 lata wyjęte z życiorysu . I zacząłem pracę w tym miejscu gdzie jestem , plus pierwsze próby terapii.
                      I boję się że to wróci ta fobia, choć jestem już inny i to widzę.
                      Zmiana pracy pewnego dnia nastąpi (dlatego też te dodatkowe prace , bo szukam ) ale chcę na taką w której będę czuł się dobrze, a jednocześnie będzie jakieś , cię chcę mówić wyzwania ale będzie ciekawa (to jest to słowo) . Sam nie założę żadnej firmy raczej nie nadaję się do tego.
                      Ostatnio siostrzeniec zmienia pracę i chyba będzie robił  to co ja chciałbym robić , obsługa maszyn CNC, przy drewnie .

                      No, ten lęk przed wyśmianiem to była moja zmora (ukryta wiele lat, dopiero później się dogrzebałam). Strasznie byłam wyśmiewana i lekceważona w domu pochodzenia, przez siostry głównie. Jak to u Ciebie rodzinnie wyglądało? Chcesz napisać? Nie piszesz o rodzeństwie.

                      To zaczniemy od łatwiejszego . Mam dwie starsze  siostry , które mają już rodziny więc chyba też dlatego miałem parcie na szukanie dziewczyny a i one pewną presje wywoływały . Kontakt mam z obiema , myślę że ani zły ani szczególnie dobry /bliski . Relacje są poprawne .

                      To teraz trudniej ….lęk przed wyśmianiem pojawił się , a raczej jest wynikiem tego co dziąło się w podstawówce  gdzie byłem wyśmiewany przez rówieśników . Ale i nauczycielka (klasa 1-4)  ubliżała mi potrafiła uderzyć mnie , ogólnie  miała duży wachlarz poniżeń . Nie byłem jedyny ale jednym z tych na których uwzięła się najbardziej. Dopiero parę lat temu ją zwolnili chyba nawet dyscyplinarnie , na pewno sprawa otarła się o policję i prokuraturę , znów uwzieła się na któreś dziecko ale tym razem rodzice nie odpuścili i poszli na policję .  Potem przez 2 lata miałem znów taką jędzę na polskim , w sumie obie te to koleżanki . I cały czas szły informacje do matki że nie umiem , nie staram się , ogólnie że są ze mną problemy . A w ostatnich dwóch latach pdst miałem inną nauczycielkę (która miała opinię wymagającej o ile dobrze pamiętam ) ,  i tam o dziwo „problemy ze mną ” skończyły się . Owszem orłem nie byłem ale daje sobie radę . W średniej trafiłem na taką (mówię o lekcjach J. Polskiego po 4 klasie pdst i wyżej ) zwykło się mówić o niej „siekiera” (w sensie wymagająca)  miała cięty język i była złośliwa ale nie poniżała . To ona wysłała mnie na badania i okazało się że mam dysleksje, i bez większych trudów czy dram przeszedłem przez szkołę średnią.

                      Efekt tego taki że nie lubię mówić , mam znajomych z pracy i to tyle . Czuję się samotny a tyle lat próbuję to przełamać ale udaje się tylko na moment ( ale to też inna historia )

                      Cerber
                      Uczestnik
                        Liczba postów: 142

                        Cześć kurianna

                         

                         

                        Bardzo często kwestionuję swoje własne decyzje.”

                        To u mnie stały stan , teraz mam myśli o zmianie stanowiska w pracy. Ale to będzie brało się stąd że nie znam siebie do końca, kiedyś znalazłem spis pytań do siebie, pomocne w znalezieniu pracy/hobby (nie pamiętam dokładnie jak to nazywało się, jeśli znajdę wrzucę to tutaj ) pierwsze pytanie brzmiało: jeśli mógłbyś robić wszystko co tylko chcesz to co byś chciał robić ? (Taki sens zrozumiałem ) a Ja : hymmmm….. Eeeee….. Nie wiem! Jest parę rzeczy które myślę że lubię robić ale, kiedy zaczynam myśleć że efekty mojej pracy mogą zobaczyć inni , zaczynam wycofywać się z tego, a bardziej dzieje się to na poziomie podświadomy, zaczynam unikać tego bo przestaje czuć satysfakcję .

                        Odnośnie pracy zmiany stanowiska mam być może okazję a ja się boję , naprawdę czuję przytłaczający lęk, który mnie wykańcza . I też nie wiem czy to dobry moment, zacząłem terapię i to mnie trochę kosztuje. A tu mam znane . I muszę przyznać mam wrażenie że ludzie z tamtego działu nie chcą mnie tam .

                         

                        P.s

                        „powiedziała na moje rozkminy: ale ja tego nie analizuję w ogóle. Robię i idę dalej.”

                         

                        cholernie zazdroszczę takim osobom, bo ja roztrzasam na części pierwsze, albo i na kwarki.

                         

                         

                        ” jesteśmy tacy prawicowi, kościółkowi i moralnie wyżsi od całej ludzkości”

                        U nas to tak nie wyglądało ,rzadko chodziliśmy do kościoła, może poza starym, ale on wracał stamtąd pijany i prawie za każdym razem były awantury. Chyba dlatego mam jakiś uraz do kościoła i nie lubię do niego chodzić. Tu chyba bardziej chodzi o budynek i ludzi tam i ich postępowanie , bo jako tak nie jestem przeciw wierze (sam wierze ale to raczej kształtuje się u mnie na nowo)

                         

                         

                        Przepraszam że nie odniosę się do reszty teraz ale mam mętlik w głowie, trochę nie wiem co mam ze sobą zrobić.

                         

                         

                      Przeglądasz 10 wpisów - od 21 do 30 (z 136)