Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Joga kundalini a PTSD #487999
Wybacz, ale to zabrzmiało trochę jak pytanie, czy witamina C, zdrowa dieta i spacery pomogą na raka…
Na pewno pozytywem wszystkich filozofii Dalekiego Wschodu jest obecna moda na mindfulness – koncentrację na „tu i teraz”, która może wspomagać efekty terapii.
Natomiast liczyć na to, że lęk, depresja i PTSD w magiczny sposób znikną pod wpływem jakichś cudownych praktyk – bez stawienia czoła źródłom problemów – jest moim zdaniem troszkę nierozważne.
Choć Twój entuzjazm przy walce z depresją na pewno przyda się 🙂
w odpowiedzi na: Zrozumieć alkoholika… #487951Może byłoby Ci łatwiej zrozumieć alkoholika, gdybyś odszedł od swojego poczucia „nieomylności”, „wszechwiedzy” i „bycia posiadaczem jedynej prawdy w całym wszechświecie” (próbujących maskować fakt, jak bardzo źle myślisz sam o sobie). Alkoholik źle czyni, upadla się, obraża Stwórcę (bo wątpię by ktoś, kto nas stworzył „na swoje podobieństwo”, był cały czas nawalony) – ale to błądzący, cierpiący i w dalszym ciągu człowiek. Co nie znaczy, że wolno mu deptać innych bezkarnie.
w odpowiedzi na: Zrozumieć alkoholika… #487950Tak sobie myślę Dda93, że Ty tak samo jak alkoholik z tą barierą zaprzeczania masz względem Boga Trójjedynego i Kościoła katolickiego.
Skoro już poruszamy temat w ten sposób: Próbuję Ci pomóc coś zrozumieć, a Ty mnie obrażasz? Jeżeli już dzielimy się tego typu przemyśleniami – dla mnie Twoja natarczywa pseudo religijność jest fałszywa i powierzchowna, nie ma nic wspólnego z wiarą – bardziej z namolną, bezrefleksyjną akwizycją „towaru”, którego naprawdę nikt nie potrzebuje.
Dla mnie osobiście kościół katolicki jest najgorszą religią na świecie – właśnie dzięki takim postawom jak Twoja. A wiara jest osobistą wartością każdego człowieka, i jeżeli ktoś inny próbuje mu „sprzedawać” swoją wiarę, to jest to w najlepszym razie prymitywne, dziecinne albo chamskie.
Mam wrażenie, że próbujesz wciskać ludziom jezuskowy kit, w który sam nie do końca wierzysz. Ty nie jesteś osobą wierzącą – gdyż takie osoby spotykam i są one pełne miłości Bożej. Ty ćpasz religię, odurzasz się nią i onanizujesz się nią.
Obawiam się, że funkcjonujesz jak pewien dziadek z sąsiedztwa, który przez całe dni wszystkich „nawracał”, a wieczorem jego komputer aż furczał od stron porno. A takiej dwulicowej religijności szczególnie nie lubię.
Takie osoby jak Ty są zmorą wszelkiego typu forów, list mailowych itp. – których próbują nadużywać do swojej chorej potrzeby „ewangelizacji”. Nie rozumiesz istoty wiary – jakakolwiek by ona była (Jezus, Mahomet czy Budda) – jest ona dla Ciebie czynnością mechaniczną, taką jak dla alkoholika picie.
Wracając do tematu – może kwestia pojmowania alkoholizmu w kategoriach opętania czy rozdwojenia jaźni są z moich własnych przemyśleń. Ale jeśli chodzi o alkoholizm – może poczytaj, zamiast wymyślać świat od nowa.
w odpowiedzi na: Bardzo dziwna relacja #487947Przepraszam, pytałaś, czy ktoś z nas był w podobnej sytuacji…
Miałem kiedyś taką koleżankę. Dziewczyna po domu dziecka. W dzieciństwie ojciec poszedł gdzieś w świat, a matka zostawiała ich z bratem samych w domu bez jedzenia na całe dni, bo szukała po mieście okazji do wypicia. Dziewczyna miała już swoje mieszkanie, gromadkę przyjaciół obu płci, z pracą też jakoś sobie radziła. I… w jej życiu pojawił się jakiś dziwny facet, który znikał na całe tygodnie i nagle dzwonił o każdej porze dnia i nocy, uprzedzając, że za pół godziny wpadnie do niej wraz z przyjaciółmi, bo nie mają gdzie rozpić flaszeczki.
To bardzo niebezpieczne, bo czasem zdarza się ktoś, kto wystarczy, że pachnie, wygląda lub zachowuje się jak nasz brakujący rodzic, i wywraca nasze życie do góry nogami.
Wybacz, ale po Twoich słowach to było pierwsze, co mi przyszło na myśl.
w odpowiedzi na: Bardzo dziwna relacja #487946Witaj,
Związek on/off?… Ech, żyjemy w takich czasach, że nawet najgorszą podłość, którą człowiek wyrządza innemu człowiekowi, możemy nazwać po angielsku i wtłoczyć ją w naukowe ramy…
Zapytam wprost: Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, co Twój kandydat na męża mówi tej drugiej naiwnej, którą zostawia po tamtej stronie granicy, gdy jedzie do Ciebie?
Moim okiem ten facet zdecydowanie wie jak się ustawić i ma w tym wprawę, żeby mieć hotel all inclusive gdziekolwiek się pojawi. Owszem, czasem zdarzają się takie związki przez granicę, ale opisy ani jego osoby, ani Ciebie, nie świadczą o tym, żeby tym razem było to normalne.
Jeżeli on zarzuca Ci, że zbyt mało go podziwiasz, zapala mi się lampka, że gość może mieć rys zakochanego w sobie narcyza i psychopaty, który nie będzie miał problemów z wykorzystywaniem innych ludzi.
Na Twoją niekorzyść mocno przemawia fakt, że byłaś już w trudnym związku z przemocowcem i (jak zgaduję) nie byłaś potem na żadnej terapii. Rośnie więc ryzyko, że sama sobie zafundowałaś powtórkę, być może tylko w trochę zmienionym wydaniu.
Do tego gość widać znalazł bardzo łatwy sposób na manipulowanie Tobą. Wystarczy, że rzuci hasło rozstania, a już cała Twoja uwaga skupiona jest na nim. Normalny człowiek po rozstaniu może i czasem coś napisze, ale na pewno nie bombarduje tej drugiej osoby wiadomościami. Bo wtedy jest to próbą podporządkowania sobie drugiej osoby i powrotu do relacji na postawionych przez niego warunkach.
Ty chyba też łatwo przyjęłaś jego schemat manipulacji rzeczywistością i drugą osobą przez nazbyt częste rzucanie deklaracji o rozstaniu.
Moim zdaniem warto byłoby, żebyś porozmawiała szczerze z terapeutką, zwłaszcza jeśli nie miałaś kontaktu ze swoimi biologicznymi rodzicami lub w dzieciństwie byłaś zaniedbywana lub nadużywana.
W każdym razie ja nie kupuję Twojej bajki o miłości i związku ze ślubem w tle. Dla mnie wygląda to na toksyczną relację, którą należałoby czym prędzej zakończyć. W najlepszym razie byłby to związek dwojga poranionych osób, z którego dzieci na 200% trafią tutaj (lub oby nie gorzej).
A Ty, Dziewczyno, może spróbuj coś zrobić dla siebie (terapia), żebyś zaczęła bardziej szanować swą skromną osobę i swój krótki czas na tej planecie, i nie pchała się w takie dziwne klimaty?…
w odpowiedzi na: Pragnienie zaręczyn i poważny kryzys (długo) #487927Mechanizm, o którym piszesz, można określić jako zniekształcenie poznawcze typu „wszystko albo nic”. Owszem, nie można być częściowo w ciąży, ani częściowo zdać na studia. Za to można czuć się w życiu raczej szczęśliwym lub w miarę bezpiecznie i raczej lubić ludzi, którzy mnie otaczają.
Jak pewnie czytałaś, mechanizm taki można wyleczyć w ramach terapii poznawczo-behawioralnej, rozbierając błędne pojawiające się automatycznie myśli na części i zastępując je lepiej funkcjonującymi zamiennikami.
Przykład: Nie zdałem egzaminu. Myśli automatyczne: Do niczego się nie nadaję. Świat się na mnie uwziął. Nigdy do niczego nie dojdę. Myśli lepiej funkcjonujące: To, że nie zdałem egzaminu, nie przekreśla mnie jako człowieka. Może spróbuję znowu za rok i postaram się bardziej. Może to nie był właściwy moment, albo kierunek właściwy dla mnie. Może Siła Wyższa/ Opatrzność/ Bóg ma jakiś inny pomysł na mnie.
Może jest w też w Twoim podejściu jakiś element „myślenia magicznego” – że jeśli odhaczysz jakiś checkbox, to będziesz miała większą kontrolę nad wydarzeniami. Znaczyć to może, że w Twojej historii zdarzały się rzeczy emocjonalnie przerażające, a utrzymywanie kontroli nad światem wokół zdaje się być jedynym sposobem na to, żeby nic złego znowu się nie wydarzyło.
Jednym z pierwszych etapów zdrowienia z DDA na programie 12 Kroków (mityngi) jest nauczenie się odróżniania bezsilności od bezradności. Na przykład: Nie mam wpływu na to, że tata znów wrócił do domu pijany, uderzył mamę i ona znów siedzi w kącie i płacze. Mam natomiast w tej sytuacji wpływ na to, czy będę się szarpał z osobą pijaną, pocieszał osobę zagubioną, schowam się przed tą sytuacją uciekając na noc do babci, czy pójdę grać z kolegami w piłkę i wrócę, gdy już będzie po wszystkim. Tak samo nie możemy zmienić naszej historii – ale ważne jest, co z nią dalej zrobimy.
w odpowiedzi na: Pragnienie zaręczyn i poważny kryzys (długo) #487924Jeśli czytasz takie rzeczy często i gdy już wydostaniesz się ze swojego piekiełka, gdybyś chciała, będziesz miała otwarte drzwi do zostania asystentem zdrowienia 🙂
w odpowiedzi na: Kompleks edypa #487920Poglądy imć Freuda i spółki dzisiejsza psychologia traktuje trochę jako trącące myszką. Warto je znać, bo coś może być na rzeczy, ale myślę, że nie ma co podchodzić do nich bezkrytycznie, jak do wyroczni.
Pierwszym problemem, z jakim się borykasz, zdają się być szkodliwe praktyki seksualne. Wbrew opiniom niektórych „światłych” psychologów, masturbacją powinieneś raczej przestać się zajmować, gdy jesteś w związku. Dlatego, że w ten sposób kompletnie rozstrajasz sobie naturalne fizjologiczne mechanizmy reagowania na zbliżenie. W skrajnym przypadku może to powodować, że nie będziesz miał problemów z osiąganiem satysfakcji samodzielnie, a staniesz się impotentem przy żywej kobiecie. I zapewne to miał na myśli pan seksuolog.
Przy okazji takich zabaw karmisz też w sobie rys autoerotyczny („jestem jedyną osobą podczas seksu z którą czuję się bezpiecznie”) i naszą atawistyczną poligamię („skoro mogę „posiadać” tyle kobiet, dlaczego mam ograniczać się do jednej? – bo w trakcie masturbacji pewnie raczej nie patrzysz na paprotkę?;-).
Druga sprawa to, moim zdaniem, warto się przyjrzeć Twoim relacjom z matką. Zakładam, że nie było najgorszego scenariusza i w rolę męża swojej mamy zostałeś wciśnięty „tylko” emocjonalnie, bez aspektu fizycznego. I że do mamy stosunek masz zrównoważony (jako kobieta może kodować Ci się ona jako pewien poszukiwany wzorzec, ale nie przyprawia Cię ani o obrzydzenie, ani o nadmierną fascynację) – bo inaczej rzeczywiście Edyp może wchodzić w grę (jednym z zewnętrznych objawów, że syndrom Edypa jest na rzeczy, może być nerwica natręctw).
Jeśli czujesz się z mamą nadal zbyt mocno związany emocjonalnie, inna kobieta w Twoim życiu rzeczywiście może się sprowadzać do roli „przystawki”, a nie „dania głównego”. Co więcej, związanie się z inną kobietą możesz podświadomie traktować jako rodzaj zdrady wobec matki – i dlatego możesz sobie innych relacji zabraniać.
Trzecia sprawa, której myślę, że warto się przyjrzeć, to Twoje relacje z partnerką. Z jednej strony bowiem, niestety, wiele kobiet prze jak taran do przodu w realizacji swoich celów (ślub, rodzina, potomstwo) niszcząc wszystko po drodze (spontaniczność, radość bycia razem, więź).
Z drugiej strony zmusza to niektórych facetów (zwłaszcza tych zbyt mocno zakorzenionych w relacji z matką) do przejścia z traktowania związku jako wyłącznie źródła przyjemności i wygody w stronę podejmowania odpowiedzialności i pokonywania codziennych problemów. Utrzymanie tego w zdrowych granicach jest wąską ścieżką, z której łatwo spaść.
Tak więc jak to jest w Twoim przypadku: Czy partnerka przesadza z presją na sformalizowanie związku, założenie rodziny i potomstwo? W sumie jesteście już razem parę lat, a jej zegar biologiczny bije, chciałaby wiedzieć na czym stoi i pewnie społeczna presja na nią też jest. Czy z kolei Ty jesteś na to wszystko gotowy, i widzisz się w roli męża i ojca, który biega po serki i zmienia dzieciom pieluchy (a nie tylko wyluzowanego gościa, który po pracy rypie na kompie w strzelanki albo ogląda mecz)?
Tak jak piszę, w pierwszej kwestii myślę, że przede wszystkim powinieneś przestać szkodzić sam sobie. Dwie pozostałe warto by może przeanalizować.
A jeśli szukasz recepty na długotrwały udany seks z jedną partnerką, może jestem staroświecki, ale wydaje mi się, że źródłem tego jest duża wzajemna emocjonalna bliskość. Choć na przestrzeni lat sytuacja może się zmieniać (zwłaszcza przy dziecku) i nie zawsze będzie to jak pierwszy raz, na poziomie wysokiego C.
w odpowiedzi na: Pragnienie zaręczyn i poważny kryzys (długo) #487907Artemido, bardzo mnie martwi Twoja fiksacja na rzeczach nie do końca od Ciebie zależnych. Wiele osób nie wytrzymałoby takiej męki przez tydzień, Ty zaś gnębisz się tym miesiącami.
Po wykluczeniu przyczyn fizjologicznych Twojego bardzo złego stanu emocjonalnego (ewentualne nadciśnienie, cukrzyca, nieprawidłowości gospodarki hormonalnej) myślę, że warto byś kontynuowała psychoterapię wraz ze wsparciem farmakologicznym.
Dla mnie ogromnie niepokojące jest to, jak bardzo uzależniasz swoje emocjonalne być albo nie być, miłość do siebie samej, poczucie własnej wartości – od spraw tak naprawdę zewnętrznych.
w odpowiedzi na: mityng DDA w Starogardzie Gdańskim #487897Hej 🙂 Czy udało się ten mityng otworzyć?
Tak właściwie to chyba poruszyłaś tu dwa tematy w jednym. Bo wystartować z mityngami to jedno (mieć prowadzących, materiały itd.), zaś drugą rzeczą, nie mniej istotną, jest taki mityng potem podtrzymać przy istnieniu (co wymaga wianuszka osób, z których co najmniej część będzie regularnie przychodziła).
Jeśli są jakieś problemy ze startem, może pomóc lokalna intergrupa. 27-29 września jest Zlot Radości DDA/DDD w Stegnie. Wprawdzie zapisy są już chyba zamknięte, ale tam też mogłabyś nawiązać kontakt z ludźmi ze swojego regionu.
-
AutorWpisy