Odpowiedzi forum utworzone
-
AutorWpisy
-
w odpowiedzi na: Pragnienie zaręczyn i poważny kryzys (długo) #487907
Artemido, bardzo mnie martwi Twoja fiksacja na rzeczach nie do końca od Ciebie zależnych. Wiele osób nie wytrzymałoby takiej męki przez tydzień, Ty zaś gnębisz się tym miesiącami.
Po wykluczeniu przyczyn fizjologicznych Twojego bardzo złego stanu emocjonalnego (ewentualne nadciśnienie, cukrzyca, nieprawidłowości gospodarki hormonalnej) myślę, że warto byś kontynuowała psychoterapię wraz ze wsparciem farmakologicznym.
Dla mnie ogromnie niepokojące jest to, jak bardzo uzależniasz swoje emocjonalne być albo nie być, miłość do siebie samej, poczucie własnej wartości – od spraw tak naprawdę zewnętrznych.
w odpowiedzi na: mityng DDA w Starogardzie Gdańskim #487897Hej 🙂 Czy udało się ten mityng otworzyć?
Tak właściwie to chyba poruszyłaś tu dwa tematy w jednym. Bo wystartować z mityngami to jedno (mieć prowadzących, materiały itd.), zaś drugą rzeczą, nie mniej istotną, jest taki mityng potem podtrzymać przy istnieniu (co wymaga wianuszka osób, z których co najmniej część będzie regularnie przychodziła).
Jeśli są jakieś problemy ze startem, może pomóc lokalna intergrupa. 27-29 września jest Zlot Radości DDA/DDD w Stegnie. Wprawdzie zapisy są już chyba zamknięte, ale tam też mogłabyś nawiązać kontakt z ludźmi ze swojego regionu.
w odpowiedzi na: Badanie – osoby po traumie #487885Hejka, pewnie się czepiam, ale… robisz ankietę w której ludzie mają Ci opowiedzieć o swoich bardzo trudnych i osobistych sprawach, a nie podpisujesz się ani tu, ani w nagłówku do ankiety nawet imieniem?
Warto pamiętać, moim zdaniem, że to, co dla Was, psychologów jest tylko „obiektem badań” bądź „danymi” to tak naprawdę indywidualne ludzkie historie i dramaty…
w odpowiedzi na: Stosunkowo udane małżeństwo z dda #487884Mieszkanie z teściową? Brrr… Współczuję… Choćby nawet ta teściowa była z cukru i ze złota, i wyśmienicie gotowała…
Zapisać się na kurs i za niego zapłacić po to, żeby na ten kurs nie chodzić też nie brzmi jak odpowiedzialne zachowanie.
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #487883Swojego czasu taki trening asertywności był zalecany po przejściu terapii DDA i dość popularne były np. poradniki państwa Fijewskich. Dziś mogą to być komercyjne szkolenia za spore pieniądze, ale w dalszym ciągu można np. znaleźć na YT filmiki typu „Pani Jola zmienia swoje życie” – „Jak mówić nie” – troszkę siermiężne, ale moim zdaniem dobrze oddają istotę rzeczy.
Z nowinek przydatna może być terapia ACT, w której dużo jest poświęcone uważności oraz obserwowaniu swoich emocji bez konieczności ulegania im.
Asertywność to dość ważne narzędzie. Może być bardzo potrzebna osobom, które często były zmuszane do robienia czegoś wbrew sobie (np. „opieka” nad rodzicem niedojrzałym emocjonalnie, załatwianie spraw za osobę pijącą). Może nam łatwo odfiltrować różnego rodzaju „fałszywych przyjaciół” (czyli tych, którzy nie lubią nas, tylko lubią żerować na nas). W skrajnych przypadkach, użyta bez rozsądku i umiaru, może prowadzić do izolacji społecznej – ale Ciebie, tak myślę, raczej to nie dotyczy…
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #487878Fajnie to było opisane w jakiejś książce: Siedzisz w kinie, a ktoś siedzący za Tobą kopie butami w Twój fotel. Osoba zdrowa najpierw wymownie się odwraca, potem grzecznie zwraca uwagę, później mniej grzecznie, a jeśli i to nie pomaga, prosi o interwencję obsługę kina. Osoba, której granice naruszano, najpierw długo nie reaguje, a potem daje sprawcy w twarz.
Ważne jest też, by słuszna złość trafiała do odpowiedniego adresata. Temu właśnie służy terapia – żeby nie psuć sobie obecnej relacji ze światem porachunkami z tym, co minione, ale wciąż boli.
Różni też są ludzie na świecie. Jedni mają pewnego rodzaju wewnętrzny kompas, który mówi im, co można, a czego nie można. Inni funkcjonują na zasadzie eksperymentującego dziecka – „dopóki nikt nie nakrzyczy można rozrabiać” – i tacy potrzebują szczególnie konsekwentnego stawiania im granic.
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #487876Może być tak, że sytuacja, która spotyka Cię teraz w jakiś sposób włącza trudne emocje związane z czymś, co spotkało Cię ze strony osób najbliższych w przeszłości. Nie ma więc chyba lepszego sposobu jak dotrzeć do źródła i sprawdzić, co się wtedy wydarzyło.
Tak na tu i teraz można próbować rozwiązać problem na bazie wyznawanych przez Ciebie wartości. Jeśli ważną wartością jest dla Ciebie uczciwość, prawda i sprawiedliwość, i sprawa wydaje się oczywista – nie możesz pozwolić na to, żeby ktoś Cię oszukał.
Jeżeli źle myślisz o sobie, może być Ci trudniej przyjąć postawę, że zasługujesz na dobre traktowanie – w tym na uczciwość w rozliczeniach.
Gdybyś np. korzystał z jakiejś formy terapii (indywidualnej lub grupowej) mógłbyś przećwiczyć taką sytuację „na sucho” z terapeutą lub kolegą z grupy i zobaczyć jakie emocje temu towarzyszą.
To nie prawda, że złość sama w sobie jest zła – gniew jest jak najbardziej adekwatny w sytuacji, gdy ktoś próbuje zrobić Cię w konia. Tylko warto tę złość stopniować. Najpierw próbować spokojnie zapytać i argumentować. Sprawdzić, czy nie doszło do nieświadomej pomyłki którejkolwiek ze stron. A dopiero na koniec okazywać wściekłość.
My, ludzie z syndromem DDA, mamy czasem taki problem, że albo nie reagujemy („bo nie warto bronić kogoś tak mało wartościowego jak ja”), albo od razu eksplodujemy.
Nie wiem, czy taka odpowiedź coś Ci rozjaśni. Jeśli nie, daj proszę znać, to spróbuję jakoś inaczej.
w odpowiedzi na: Poczucie opóźnienia w życiu #487872Cześć Pablooo,
Poruszyłeś tutaj całą masę spraw, których nie da się rozwiązać za jednym zamachem.
Poczucie niedojrzałość nie musi być z wyboru (bo tak lepiej, wygodniej, bo inni muszą się dostosować do mnie…). Może być skutkiem tego, że po prostu w domu nie dostałeś szansy, żeby pewne zdrowe mechanizmy w sobie wypracować.
Częste porównywanie się z innymi może być objawem niskiego poczucia własnej wartości. Takie poczucie „bycia nie wystarczającym”, mimo że stajesz na głowie, żeby wszystko było dobrze. To idzie od wewnątrz, nie z zewnątrz.
Egzekwowanie od innych „tego co mi się należy” to szeroki temat. Bo co innego jeśli chodzi o podwładnych w pracy, a inaczej gdy chodzi o relację z dziećmi lub z żoną. Może tu być problem z asertywnością lub przesunięciem granic.
Potrzeba bezpieczeństwa i poczucie zagrożenia, czy wręcz reagowanie traumą gdy coś wymyka się spod kontroli to kolejny temat. Często jest to efekt dorastania w zagrażającym, niestabilnym otoczeniu.
Tak, oczywiście, miałem z tym problemy i czasem jeszcze teraz coś z tego grona próbuje mnie „ugryźć”.
Tego się nie da załatwić w ciągu kilku minut. To trochę jak z autem: Trzeba najpierw rozłożyć na części, żeby znaleźć przyczynę problemu, a potem złożyć ponownie, już naprawione.
w odpowiedzi na: Zrozumieć alkoholika… #487859Najbardziej banalnym sposobem, żeby zrozumieć alkoholika wydaje się siąść i napić się razem z nim. To jednak w ogóle nie działa, bo nawet jeśli sam popadniesz przy tym w alkoholizm, to będzie to inny typ alkoholizmu niż u osoby obok. To choroba o 1000 twarzy. I nigdy nie masz pewności, czy mówi wtedy do Ciebie sam człowiek, czy tylko wlany w niego alkohol.
To nie pycha, tylko typowy dla tej choroby mechanizm zaprzeczania.
Fakt, pod względem religijnym może to przypominać nieco opętanie. Lecz zwykle osoba dotknięta tym nałogiem z natury rzeczy nie jest zła, nie zasługuje na wieczne potępienie czy pogardę, gdyż to „demon” alkoholowy zawładnął jej życiem.
Na płaszczyźnie fizjologicznej jest to chemiczne uzależnienie. Organizm domaga się substancji, bez której nie umie już funkcjonować.
Na poziomie psychicznym to trochę jak rozdwojenie jaźni, gdy np. ktoś nieporadny i zakompleksiony po wypiciu staje się głośny i agresywny. Smutasowi odbija głupawka. Cnotliwemu puszczają hamulce moralne i seksualne. Czasami widok kolegów od kieliszka czy smrodek piwnego baru sprawia, że alkoholik, który jeszcze wczoraj ślubował sobie, żonie czy Matce Boskiej, że już nie pije, staje się innym człowiekiem i znowu „płynie”.
Mówienie alkoholikowi, żeby przestał pić z reguły nie działa – gdyż dzięki temu zyskuje on coś, czemu może się przeciwstawiać. Dużo lepiej działa konfrontowanie go ze skutkami picia. Choć i tu działa bariera zaprzeczania („straciłem robotę, bo szef się na mnie uwziął” – nie dlatego, że czwarty raz w miesiącu przyszedłem do pracy pijany).
Sytuację pogarszają jeszcze „mity o prawdziwej męskości” – w których mężczyzna nie przeżywa i nie okazuje uczuć, a tylko picie daje mu przepustkę do przeżywania sukcesów i porażek, okazywania słabości czy czułości. Np. alkoholik może nie umieć przytulić swojego syna, ale da radę obściskiwać się z równie pijanym kolegą pod płotem.
Rozumiem, że chciałbyś zrozumieć osobę bliską dotknięta chorobą alkoholową. Ale łatwo nie będzie. Przeważnie zajmuje to miesiące lub lata nim trzeźwiejący alkoholik zrozumie sam siebie.
w odpowiedzi na: Czy ja potrzebuję terapii? #487810Wróbelku, to, co się bardzo rzuca w oczy w Twoich wypowiedziach, to słowa które mówisz o innych – że Twoja mama jest wspaniała (choć moim zdaniem ktoś pedantyczny i obrażający się – co jest bierną agresją – wcale nie zasługuje na takie miano), Twój tata jest wspaniały (choć „dopingowania” przez mówienie „następnym razem postaraj się bardziej” nie uważam za coś dobrego), Twój mąż też. Wygląda to tak, jakbyś żyła w świecie ludzi, którzy wszyscy są naprawdę cudowni – TYLKO TY NIE.
Czy możesz nam powiedzieć coś dobrego o sobie?
Na miłość nie trzeba „zapracowywać”. Jeżeli ktoś ma Cię kochać, wystarczy mu to, że jesteś.
-
AutorWpisy